Trudna modlitwa - Wersja do druku +- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum) +-- Dział: Religia w Świecie (/forumdisplay.php?fid=4) +--- Dział: Nasza wiara (/forumdisplay.php?fid=15) +--- Wątek: Trudna modlitwa (/showthread.php?tid=1126) Strony: 1 2 |
- voska - 25-12-2005 19:51 śledzę ten wątek. Miałaś znaleźć kontekst :wink: A tak swoją drogą mam pytanie szukasz Boga czy wyobrażeń Boga na przestrzeni wieków? Spotkaj się z nim i spróbój go tak poznać. Czasem to co inni o nas mówią nie jest prawdą Ja DOŚWIADCZYŁAM Boga kochającego i miłosiernego, nie przeczytałam o Nim. - Moniczka - 25-12-2005 19:52 voska napisał(a):śledzę ten wątek. Miałaś znaleźć kontekst :wink: No przecież dałam bardzo długi cytat, to chyba wystarczy kontekstu, czy nie? [ Dodano: Nie 25 Gru, 2005 18:54 ] voska napisał(a):A tak swoją drogą mam pytanie szukasz Boga czy wyobrażeń Boga na przestrzeni wieków? Spotkaj się z nim i spróbój go tak poznać. Czasem to co inni o nas mówią nie jest prawdą Ja DOŚWIADCZYŁAM Boga kochającego i miłosiernego, nie przeczytałam o Nim. Szukam Boga, ale czasem trudno mi zaufać własnym doświadczeniom. Może dlatego że zwykle są negatywne? Zresztą co to ma być to doświadczenie: pozytywne emocje? Przeczucie? Skąd mam wiedzieć, jak na podstawie własnego doświadczenie przekonać się kim jest Bóg? - voska - 25-12-2005 19:59 Przecież modlitwa jest spotkaniem osobowym... Nie rozumiem w takim razie zupełnie w czym problem. No bo chodzi o emocje na modlitwie tak? Skoro nie możesz im zaufać nie możesz powiedieć że modlisz się dobrze czy źle. Czego właściwie chcesz od modlitwy? o na to pytnie spróbuj odpowiedzieć - Moniczka - 25-12-2005 21:32 Ja to chyba muszę na spokojnie przemyśleć i wrócę potem do tematu. - alus - 25-12-2005 22:00 Moniczko dedykuję Ci krótkie opowiadanie A. Bloom "Ojcze, kto ciebie nauczył modlitwy nieustannej?". "Maksym, świety grecki z IVw, słyszał pewnego dnia w kościele urywek z listu św. Pawła, w którym Apostoł zaleca modlitwę nieustanną. Młody człowiek mocno tym poruszony, pomyślał, że nie ma nic lepszego do zrobienia, jak wypełnić tę radę. opuszczając kościół udał się w najbliższe góry i nałożył sobie obowiązek modlitwy nieustannej. Jak wszyscy wieśniacy greccy tej epoki, znał tylko "Ojcze nasz" i kilka innych modlitw. Rozpoczął więc recytować je bez przerwy. Poczuł się w tym momencie bardzo szczęśliwy. Modli się, jest razem z Bogiem, jest szczęśliwy, wszystko wydaje się cudowne aż do momentu, kiedy słońce znika za horyzontem. Chłód i noc zapadły w odpowiednim czasie, a wraz z nocą dał się słyszeć ogromny, niepokojący hałas. Trzask gałęzi pod łapami dzikich zwierząt o błyszczących oczach. Odgłosy walki miedzy dzikimi bestiami. Poczuł sie wtedy naprawdę sam, biedny, mały, jak bezbronne stworzenie w świecie, gdzie króluje niebezpieczeństwo i śmierć. Zrozumiał, że jest stracony, jeśli Bóg nie przybędzie mu na pomoc. Porzucając "Ojcze nasz" i "Credo" zrobił dokładnie tak, jak Bartymeusz, krzyknął: "Jezusie Synu Dawida, ulituj się nade mną" (Mk 10,47). On krzyczał w ten sposób przez całą noc, ponieważ odgłosy dzikich zwierząt nie pozwalały mu zamknąć oczu. Kiedy zapanowała jutrzenka i kiedy wszystkie dzikie bestie znalazły się w swoich legowiskach, powiedział sobie:"Teraz mogę się już modlić". Poczuł wtedy dotkliwy głód. Chciał zerwać jagody, zbliżył się do lasu i pomyślał nagle, że zamieszkują tam dzikie bestie, które mają ostre kły. Zbliżył się więc ostrożnie mówiąc za każdym krokiem:"Panie Jezu Chryste, ratuj mnie, przyjdż mi na pomoc, ratuj mnie Panie, przyjdź mi z pomocą, ochraniaj mnie". Wiele lat później spotkał pewnego wiekowego i bardzo doświadczonego ascetę, który pytał go, jak nauczył się modlić nieustannie. Maksym mu odpowiedział:"Myślę, że to diabeł mnie nauczył". Starzec powiedział:"Staram sie zrozumieć, co chcesz przez to powiedzieć, lecz chciałbym byc pewny, czy się nie mylę". Maksym więc wytłumaczył mu, jak nauczył się modlić, krok po kroku, począwszy od hałasów i niebezpieczeństw dnia i nocy. Kiedy pokusy zostały zwalczone, pokusy ciała, pokusy ducha i wybujałej wyobraźni, wtedy jeszcze mocniej był atakowany przez demona. Ostatecznie nie spędził już ani jednego momentu dnia czy nocy bez wołania do Boga i krzyku do Niego:"Miej litość, miej litość, na pomoc, na pomoc, na pomoc". Pewnego pięknego dnia na początku 14 roku takiego życia, objawił mu się Pan. W tym momencie pokój i jasność zamieszkały w nim. Nie pozostał w nim żaden strach, ani ciemności, ani trudności, ani demon. "W końcu zrozumiałem - kontynuje Maksym - że dopóki Pan nie przyszedł mi sam z pomocą, pozostawałem beznadziejnie, całkowicie bezsilny. Tak więc mimo tego, że byłem w jasności, pokoju i radości, mówiłem dalej:"Jezusie Synu Dawida, ulituj się nade mną". Zrozumiał odtąd, że nie ma pokoju serca i ducha, ukojenia ciała i uczciwości woli bez miłosierdzia Bożego". PS. Miałam kiedyś bardzo trudną sytuację życiową. Szukałam w Biblii słów pocieszenia, natchnienia. Otworzyłam Ewangelię (na chybił-trafił) właśnie akurat na stronę z opisem wołającego Bartymeusza. I tak jak on, prosiłam "Jezusie Synu Dawida, ulituj się nade mną". Odtąd stale tak proszę. - Zygmunt - 25-12-2005 22:06 voska napisał(a):śledzę ten wątek. Miałaś znaleźć kontekst :wink: Piekna odpowiedz Voska Dodam jeszcze, ze modlitwa potrzebuje samotnosci i skupienia gdyz wtedy Bog latwiej objawia sie.Oczywiscie dusza MUSI byc pokorna i zyc Jego wola. Pozdrawiam - kawazmlekiem - 26-12-2005 18:58 Każdy ma nieraz takie problemy, podobnie jak z wiarą. Ważne, aby wierzyć mimo wątpliwości, a na modlitwie przebijać sie przez swoja oschłość i prosić jak uczniowie: "Panie, naucz nasz modlić się, jak Jan nauczył swoich uczniów." - Zygmunt - 31-12-2005 22:12 kawazmlekiem napisał(a):Każdy ma nieraz takie problemy, podobnie jak z wiarą. Ważne, aby wierzyć mimo wątpliwości, a na modlitwie przebijać sie przez swoja oschłość i prosić jak uczniowie: "Panie, naucz nasz modlić się, jak Jan nauczył swoich uczniów." Tez tak mysle a co do oschlosci...nie nalezy sie nimi zbyt przejmowac.Zawsze beda one nam towarzyszyly na tym ziemskim wygnaniu. |