Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net
"Okno życia" - Wersja do druku

+- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum)
+-- Dział: Religia w Świecie (/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Dział: Rodzina Katolicka (/forumdisplay.php?fid=41)
+--- Wątek: "Okno życia" (/showthread.php?tid=1304)

Strony: 1 2 3


"Okno życia" - Offca - 19-03-2006 19:50

http://wiadomosci.onet.pl/1280679,11,item.html

Myślicie, że to dobry pomysł? I w sumie wcale nie nowy. Niegdyś w średniowieczu istniała tzw. instytucja "kołowrotka" i cele miała identyczne, tylko trochę inaczej to wyglądało. "Kołowrotek" rozwiązywał społeczny problem podrzutków w sposób sekretny, ratując w ten sposób życie wielu tysięcy dzieci. Pomysł ciekawy. W klaszornym murze była szeroka dziura, a w niej na osi osadzony był ruchomy kołowrotek z zawieszonymi na nim koszykami. Połowa koła wystawała poza mur, a druga połowa na dziedziniec klasztoru. Dziecko, którego matka chciała się pozbyć wkładała do koszyka, przekręcała koło i tak dziecko trafiało na posesję klasztoru i zakonnicy czy zakonnice się nim opiekowali i je wychowywali.


- Anonymous - 19-03-2006 21:07

No jest to w pewny sposób cywilizowana i estetyczna forma pozbywania się problemu.

Tylko po co ten patos?

Równie dobrze zsyp mozna znazwać "zacnym korytarzem strażniczym czystości".


- Offca - 19-03-2006 21:27

Po to chociażby ten patos, żeby nie wywalano noworodków na śmietnik. Po to, żeby miały szansę na normalne życie w rodzinach adopcyjnych.


- Anonymous - 19-03-2006 22:28

Offca napisał(a):Po to chociażby ten patos, żeby nie wywalano noworodków na śmietnik. Po to, żeby miały szansę na normalne życie w rodzinach adopcyjnych.

Ja nie kwestionuje sensu istnienia tego podajnika bo jest potrzebny, tylko patetyczna nazwa akno życia, święcenie celebra ochy i achy we wszystkich serwisach i dziennikach to IMHO przesada.


- Annnika - 19-03-2006 22:30

Dzięki temu wszyscy będą o tym wiedzieli, przecież o to chodzi :?:


- Ela - 20-03-2006 02:01

Uwazam, ze to bardzo dobry pomysl. Kazdy czlowiek ma prawo do zycia.


- ZosiaII - 20-03-2006 13:14

Nie wiem czy do końca dobry. Pozostawienie dziecka w szpitalu, daje mu szansę na szybką adopcję, gdyż są dane personalne dziecka, jest zgoda matki na oddanie dziecka i przejęcie dziecka przez rodzinę zastępczą jest tylko formalnością sądową. Natomiast w przypadku dziecka porzuconego, skazane jest ono w praktyce dom dziecka do końca swego dzieciństwa. Znam przeboje przyjaciółki, która zajęła się takim porzuconym dzieckiem przez Bułgarkę. I tylko tyle o niej wiadomo. Zostawiła je w szpitalu bez żadnych dokumentów. Dziecko do 4 roku życia było w domu dziecka, nabawiło się choroby sierocej, obraz nędzy i rozpaczy. Koleżanka postanowiła się nim zająć, ale natrafiła na mur przepisów związanych z dziećmi porzuconymi. Musiala uciec się do sztuczek oszukujących prawo, aby wziąć dziecko do domu. Bierze je rzekomo na miesiąc za specjalnym oświadczeniem, a potem niby oddaje i bierze na następny miesiąc i trwa to już 3 lata. Dziecko w jej domu odżyło. Już chodzi do szkoły. Ileż ona się wyłaziła po sądach, urzędach, aby to dziecko adoptować na stałe.

Otóż pomysł z oknem życia zachęci matki do tej właśnie, najłatwiejszej drogi pozbywania się dzieci. Gdybyż w parze z tym pomysłem poszła zmiana przepisów, to co innego.


- Ela - 20-03-2006 13:34

Tak Zosiu, masz racje i jej nie masz. Otoz jak swiat swiatem zawsze bylo i bedzie porzucanie dzieci przez matki. Zazwyczaj sa to matki z roznymi problemami. Nie kazda jest rozsadna, wiec lepiej zeby bylo takie okno zycia niz znajdowanie dzieci na smietnikach. Jesli nawet kilkoro dzieci trafi do tego okna to juz jest bardzo duzo.


- Annnika - 20-03-2006 13:45

A nie ma jakiejś klauzuli u nas, a w każdym razie coś mi się kojarzy, że takie zostawione dziecko automatycznie traktuje sie jak porzucoe i ma ono możliwość trafienia do adopcji :?:

Zdaje sie, że jakoś 1-2 lata temu coś takiego miało u nas wejsć...


- ZosiaII - 20-03-2006 14:15

Właśnie, gdyby tak było, nie byłoby problemu i nie pisałabym o tym. Barierą są przepisy funkcjomujące w Posce. Stara rzymska zasada: rzecz porzucona, staje się własnością znazcy.Jednak i w starożytności były z dziećmi adoptowanymi trudności. Otóż był rzymski obyczaj, że każde nowo narodzone dziecię w rodzinie było przedstawiane pater familias (ojcu rodziny)i kładzione na ziemi u jego stóp. Jeśli pater familias podniósł je z ziemi i wziął na ręce, dziecko stawało się członkiem rodziny, jeśli nie wyrzucano je na śmietnik - autentycznie na śmietnik. Znalazca dziecka mógł je zabrać bez żadnych formalności do domu i je wychowywać. Później prawo się zmieniło i takie dziecko praktycznie skazane było na śmierć. Nikomu nie wolno było go zabrać, pod karą zapłacenia pater familias odszkodowania. Jak widać, los dzieci bywał tragiczny już od zarania dziejów.


- Annnika - 20-03-2006 16:13

Ojej Smutny aż boli czytać o tym Smutny

Kurczę, a najgorsze, że nie ma co z tym zrobić :!:

Przecież możnaby bez szkody dla państwa wprowadzić przepis, że jak dajmy na to do miesiąca od porzucenia nie znajdzie sie rodzic, to jego problem :!: Brutalne ale prawdziwe :!:


- Anonymous - 20-03-2006 18:37

"Wprowadzić przepis" brzmi prosto i niewinnie. Problem z adopcją wynika z powodu przesadnego hołubienia przez prawodawcę instynktu macierzyńskiego. Sądy dostają przysłowiowego za*oba (przepraszam, ale inne słowo tu nie pasuje) jeśli chodzi o wieź matki (biologicznej) z dzieckiem. Jest to w pewnym sensie zrozumiałe bo jednak większość matek wychowuje swe dzieci a zdecydowana mniejszość je porzuca, ale są przypadki wcale nierzadkie, że z różnych powodów instykt macierzyński przegrywa z instynktem samozachowawczym. Implikuje to szereg rozwiązań, które promują matkę biologiczną w tym sensie , że ma bardzo duże szanse naprawić swój błąd, jednak dawanie biologicznej matce szans powoduje drastyczny spadek szans porzuconego dziecka na normalne życie. Jest to problem systemowy a nie jakiegoś konkretnego przepisu.

W tym konretnym przypadku kwestia co się bedzie działo z dzieckiem czy pójdzie do sierocińca, czy ktoś je adpotuje jest absolutnie kwestią małoważną, gdyż chodzi tylko o to, żeby dzieciaka nie kisić w kapuście, nie palić nim w piecu, nie pakować do zamrażarki lub nie wyrzucać w reklamówce na śmietnik.


- ZosiaII - 20-03-2006 20:42

Tak, doraźnie jest to najważniejsze. Tylko pomyśl co potem. Jest życie. Cudowny bobasek, który pozbawiony jest ciepła i miłości matczynej. Takie niemowle nie "przyzwyczaja się" do samotności. Ono choruje, w jego psychice powstaje rana. Przyjaciółka, gdy wzięła 4-letniego Piotrunia, toż to był szkielecik, bo nie chciał jeść, kiwał się. Był przecież w ludzkich warunkach, dostawał jeść, miał czysto, miał zabawki, miał ubranko, miał ciepło. Ten chłopczyk zakochał się w przyszłych rodzicach "od pierwszego wejrzenia". Wzięli go na próbę, na święta i "wrósł" w ich rodzinę. Opiekunki musiały wyrywać go siłą z rąk przyjaciółki i wszyscy płakali razem z nim. Ale cholerne przepisy i już. Potem kombinowali jak koń pod górę, żeby dziecko jak najdłużej było z nimi. Teraz, jak kierownik placówki go zobaczył, to go nie mógł poznać taka przemiana w dziecku nastąpiła. Przecież to dziecko mając 4 lata nie mówiło. A teraz trzepie jak karabin maszynowy. Takie dziecko potem w życiu zawsze ma pod górkę. Ma potworne załamania, doły psychiczne, nieraz bliskie jest samobójstwa.
A już za granicę, to tylko dziecko kalekie można adoptować i to jeszcze kilka lat starań i dobry adwokat do tego potrzebny. A matka małpa chla i w d... ma. A sądy ją proszą, błagają. Jak się nachla, to chce dziecko, jak trzeźwa, to nie chce. Koszmar.


- Anonymous - 20-03-2006 21:16

Z jednej strony masz rację, z drugiej strony niedopuszczalne jest to żeby adopcja dziecka przypominała kupno ziemniaków.

Z adopcją ciężka sprawa - przykładem jest książka Biały Oleander Janet Fitch. Adoptowano dzieci "bardzo łatwa kasa - ja np w kilka tygodni wyremontowałam łazienkę" (cytat z pamięci), inny przypadek to taki gdzie bohaterkę zaadoptowało małżenstwo z takiego powodu, że facet dużo pracował i chciał dla żony maskotkę po to by nie biesiła się w domu. Żonka nie wytrzymała i skończyła ze sobą na pożegnanie świerzutki wdowiec powiedział: "miałaś jej pilnować"

Jako tako normalne życie było możliwe u kobiety której nikt przy zdrowych zmysłach nie powierzyłby wiadra moczu (zabawy z alkoholem i narkotykami itp.) o dzieciakach nie wspominając.

Ja rozumiem Zosiu iż te kwestie nie dotyczą przypadku o którym mówisz.

Ale jest też taka kwestia , że trzeba dbać o własne 4 litery (I zasada kodeksu etycznego wszelkiej maści biurw i urzędasów), i biorąc pod uwagę tę zasadę najbezpieczniej jest nic nie robić.

Jeśli jeden dzieciak dzięki temu nie wyląduje na wysypisku , czy w piecu to jest to być może jakiś tam sukces.


- Ela - 21-03-2006 00:03

Semper pieknie to napisales. Calkowicie sie z Toba zgadzam.
Nikt nie chcalby byc znaleziony na smietniku, albo i umrzec. Wiec dla tych dzieci to jest jakas szansa...