Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net
częsta spowiedz = dobra spowiedz??? - Wersja do druku

+- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum)
+-- Dział: Religia w Świecie (/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Dział: Nasza wiara (/forumdisplay.php?fid=15)
+--- Wątek: częsta spowiedz = dobra spowiedz??? (/showthread.php?tid=1827)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11


- to Ja :) - 29-11-2006 20:23

mak, :zmieszany: jak zwykle nie na temat ale coż....chyba się musze do tego przyzwyczaić


- Ks.Marek - 30-11-2006 10:41

kempes napisał(a):Wnioskiem, jaki z tego wyciagnalem bylo to, ze jezeli po raz ktorys juz z kolei nie dotrzymuje postanowienia, to zwyczajnie mi na tym szczerze nie zalezy.
To wlasnie daje mi podstawy do wypowiadania sie w tym temacie.

A ja z tej wypowiedzi wyciągam wniosek następujący: jeśli mimo spowiedzi nie ma poprawy, to jest to ewidentny brak jakiegokolwiek wysiłku w pracy nad swoją doskonałością. Krótko mówiąc: brak dobrej woli.
Poza tym, wygląda mi to na magiczne traktowanie czy pojmowanie sakramentów świętych.
Na koniec: trzeba umieć odróżnić wady od grzechów. Te drugie są wadami, ale same wady nie zawsze są grzechem.
Nałóg nie jest grzechem lecz wadą właśnie. Choć i ta wymaga pracy nad odejściem od niej.
Wulgarność na przykład jest grzechem, ponieważ wchodzi w zakres przynajmniej 3 Bożych przykazań: 1,5 i 8, ale jest też wadą kiedy brak złej woli a klnę i wulgarnie odnoszę się wskutek dyspozycji środowiska w którym przebywam - najczęściej dotyczy ta sprawa małych dzieci, których rodzice i bliscy operują brzydkim językiem


- Anonymous - 30-11-2006 11:01

Niestety zle sie wyrazilem - powinienem byl napisac "uswiadomilem sobie" a nie "wywnioskowalem", bo stwierdzilem to na podstawie swoich wewnetrznych odczuc, co z kolei oznacza, ze Twoj wniosek nie jest wlasciwy, jako, ze nie wiesz tego, co ja. Przyznaje jednak, ze z zewnatrz wyglada to tak, jak napisales. Z brakiem dobrej woli tez jest troche racji; nie wykazuje woli dzialania, jezeli nie widze celu... Nie wiem, czy kiedys go widzialem, a pozniej przestalem, czy nie widzialem go nigdy.


- mak - 30-11-2006 12:01

Rzeczywiście trochę mnie ponosi i za dużo piszę. A co do magii w sakramentach- to raczej powiedziałam, że to siła bez ciemnej mocy. Życie sakramentalne jest naprawdę bardzo ważne dla człowieka. Modlitwę też ktoś mógłby porównać z zaklęciami- a jest zwróceniem się do Boga - można to robić wypowiadając formuły , ale to wszystko ma tylko służyć dialogowi z Bogiem, a nie odczynianiem jakiś uroków. Czy naprawdę ksiądz Marek poznał i może odpowiedzieć na każdą tajemnicę sakramentu? Myślę , że tylko Bóg wie dokładnie dlaczego sakramenty są dla nas tak ważne i dają nam często siłę i uczą nas miłości. Jesteśmy tylko ludżmi-nie ten wymiar, aby wszystko wiedzieć i zrozumieć.


- alus - 30-11-2006 15:24

"Jesteśmy tylko ludźmi.....aby wszystko wiedzieć i rozumieć" - i w tym rzecz - przytoczyłam postać o. Pio, jego upomnienia dla Giovanny, nie w celu "powoływania się" na "osobę zwalniającą z sakramentu".
O. Pio przemożną część swego życia poświęcił posłudze wiernym z całego świata w konfesjonale - przy czym znane jest, że penitenci odbywali spowiedź w swoich narodowych językach - o. Pio odpowiadał w jedynym języku, który znał - włoskim...i wszyscy rozumieli się doskonale.
Ks. Marek wyjaśnił istotę: wady i grzechy.
Ktoś a natury ma tą wadę, że jest porywczy...zanim pomyśli już zareaguje...ale gdy po pewnym czasie ochłonie, pomyśli, dokona rachunku sumienia, przeprosi Boga i ludzi...czy musi biegać za każdym razem do spowiedzi???
Co nie znaczy, że nie należy pracować nad sobą i starać się zmieniać i udoskonalać.


- Offca - 30-11-2006 16:58

No, ale wada też kwalifikuje się do podjęcia kroków nad tym, by ją wyeliminować, lub zmniejszyć najbardziej jak jest to możliwe. Jak można odróżnić wadę od grzechu?
Zadziwiające jest to, jak środowisko w którym się przebywa wpływa na zachowanie się człowieka. Pracując w wakacje poza domem, przez 2 miesiące przebywałam non stop z pewną grupą osób, niestety dość zdemoralizowanych (wbrew pozorom nie była to praca w poprawczaku jakimś, ale na kuchni ;P ). Klnęłam przez nich jak szewc, choć z reguły tego nie czynię, a jeśli już, to w bardzo wyjątkowych przypadkach, głównie jak się mocno zezłoszczę na coś. A tam... No masakra. I mimo, że wiedziałam, że nie powinnam, robiłam to, bo wszyscy wokół klnęli jak najęci i udzielało się to wszystkim. Czy w tym wypadku była wada (okolicznościowa :roll: ), czy grzech?


- alus - 30-11-2006 17:18

Chyba jednak grzech Uśmiech ....
"Wada okolicznościowa?" - w myśl porzekadła "wejdziesz między wrony kraczesz jako one"? Duży uśmiech ....w takich uwarunkowaniach brzydkie kaczątko nie miałoby szansy wydorośleć i zmienić się w pięknego łabędzia.


- Offca - 30-11-2006 17:32

alus napisał(a):"Wada okolicznościowa?" - w myśl porzekadła "wejdziesz między wrony kraczesz jako one"? Duży uśmiech
Ale tak jest! Jest to bardzo często silniejszy wpływ większości od przekonań człowieka. Nie wiem skąd się to bierze. Może to kwestia słabego charakteru. Ale często dzieje się to nieświadomie.


- to Ja :) - 30-11-2006 17:52

Offca, masz racje,ja też tak miałam i moja kumpela też - wystarczyła praca w przeklinającym środowisku pracy aby samemu zacząć przeklinać :/


- mak - 30-11-2006 18:53

Zawsze warto nie koniecznie ulegać otoczeniu- nie jesteśmy kameleonami, Trzeba robić swoje , a czy koniecznie potrzeba być równachą. Często mam doczynienia z mało pobożnym ludźmi z alkoholikami łączy mnie marskość wątroby, z trudną młodzieżą mój starszy synek, ale nie powiem ,żeby ktoś nie uważał mnie za drętwusa lub nie szanował.Najgorsze oprychy mówią mi dzień dobry. Tłumaczę to sobie ,że też tęsknią za czymś innym. Ktoś mi powiedział, że wie że ja i tak się za nim pomodlę.
Wyjątkowo kiedyś wygarnełam komuś co o jego postępowaniu myślę używając słowa d..Do tej pory żałuję -wcale nie zmądrzał. Poczuł się ośmielony do następnych wybryków.
Jeśli po pijaku podniosę butelkę i z uśmiechem wrzucę do kosza-Pan może o tym zapomniał, lub nie ma siły- ten następnym razem chociaż na mój widok wrzuca butle do kosza. To są drobne sprawy,ale życie składa się z drobiazgów.


- to Ja :) - 30-11-2006 21:07

mak, ale np. w moim przypadku było tak, że nie dostosowywałam się do otoczenia (bo nie uznaje czegoś takiego) tylko jakbym nasiakała tymi słowami, i nie używałam ich w pracy (bo nie będę używać słów takich jak te osoby) tylko poza nią czasami mi się coś wymkło.
A wie ktoś dlaczego tak bardzo się przeklina w kuchni? bo Offca przeklinała jak tam pracowała, moja kumpela też tam pracowała i też zaczeła przeklinać, ja miałam styczność z kuchnią i też zaczełam.


- mak - 30-11-2006 21:37

A jak Tobie powiem, że pracowałam w tureckiej kuchni, gdzie oprócz pań z przeróżnymi historiami życiowymi krążyło mnóstwo Turków, którzy próbowali atakować co się da. Zabawa i praca w tempie południowym i do tego przepisy pseudo kulinarne- dolej wody z kranu, a kto to by mył?I co z tego wynikło - pomimo mojej choroby nie mogę wykonywać ciężkiej pracy fizycznej i moich obiekcji co do sposobu podawania i przygotowywania posiłków- pewnego rodzaju przyjaźń- mało co a mój najmłodszy synek swoje chrzciny nie miałby w tureckim kebabie i tak dostał od nich podarunek, Gdyby tak piosenki Arki płyneły przez głośniki w tureckim Kebabie to by się chyba mocno cieszył Papcio.I znów odbiegłam od tematu.


- Offca - 30-11-2006 21:46

to Ja :) napisał(a):A wie ktoś dlaczego tak bardzo się przeklina w kuchni?
Nie wiem, ale to chyba nie jest reguła. Chyba, że kucharze mają choleryczny temperament i dlatego ;P Z drugiej strony praca w kuchni bywa stresująca, zwłaszcza jak przychodzi czas podawania posiłków - galimatias jest wtedy okropny i wszyscy latają wściekli. Zresztą jak wiadomo agresja przenosi się bardzo łatwo na najbliższe otoczenie. Niech no tylko szef miał zły humor i na kogoś warknął, to potem już wszyscy mieli zwalony humor.
Aczkolwiek nie tyle na mojej kuchni kucharki przeklinały, czy szef bo im też się zdarzyło, ale kelnerzy :/ I z nimi mieliśmy największą w sumie styczność. W czasie pracy jeszcze potrafili się stopować, ale po pracy to co drugie słowo to był wulgaryzm :roll:

A tak w ogóle mówiliśmy o częstości spowiedzi Uśmiech Bo o doświadczeniach z kuchni mogłabym gadać i gadać ;P Ale to nie ten temat.


- to Ja :) - 30-11-2006 22:11

Offca, no dobra, dobra, powiem, że kelnerki, z którymi pracowałam to mówiły jak szewc czyli wiadomo co to oznacza :wink: A powracając do tematu to dla mnie najlepsza forma to chyba co tygodniowa :| tylko nie zawsze chce mi się iść ;(


- Kyllyan - 01-12-2006 07:55

Do spowiedzi przystępuję raz do roku, bo tak każe Kosciół. Oczko
Co dzień, wieczorem robię rachunek sumienia, raz w tygodniu spotykam się z moim mistrzem duchowym i rozmawiam (między innymi) o moich grzechach i wadach. Codziennie jestem na Mszy i przystępuję do Komunii św. I nie bardzo rozumiem tych co chodzą do spowiedzi często.