Młodzież zamyka się w sobie - Wersja do druku +- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum) +-- Dział: Religia w Świecie (/forumdisplay.php?fid=4) +--- Dział: Rodzina Katolicka (/forumdisplay.php?fid=41) +--- Wątek: Młodzież zamyka się w sobie (/showthread.php?tid=2026) |
Młodzież zamyka się w sobie - Ks.Marek - 16-02-2007 20:28 Artykuł, który poniżej cytuję zwraca uwagę na ciekawe rzeczy: Artykuł napisał(a):Niestety - pisze "Rzeczpospolita" - nastolatki czują się coraz bardziej osamotnione i nie zrozumiane przez zapracowanych rodziców. Pogarszają się też relacje z przyjaciółmi. Kolejnym zjawiskiem jest rosnąca grupa dziewczynek, które twierdzą, że są zbyt grube. W ten sposób określa siebie co trzecia nastolatka. Co dziesiąta 15-latka przyznaje, że nienawidzi swojego ciałaJakie są wasze komentarze n/t tych informacji? - Offca - 16-02-2007 20:39 Z braku zainteresowania rodziców-karierowiczów swoimi dziećmi mnożą się patologie wśród młodych. Jak te dzieciaki mogą się czuć dowartościowane, kochane, bezpieczne, jeśli nie doznały tego w środowisku, w którym bezwzględnie powinny tego doznać - czyli w najbliższej rodzinie? Niektórzy rodzice wolą dać dziecku wypasiony komputer, niż samych siebie. - Annnika - 16-02-2007 23:02 Dokładnie jak mówisz. Skoro dzieci nie słyszą szczerego zainteresowania w głosie rodziców, nie czują sie godne uwagi. A co do 15-latek, to akurat naturalne że dojrzewajaca dziewczynka nie lubi swojego zmieniajacego sie ciała ,ale przez ten czas powinna przejsć z kochajacą mama obok a nie z magazynami dla nastolatek, gdzie bzdura bzdurę goni. - Ks.Marek - 16-02-2007 23:16 Zbigniew Zamachowski napisał(a):Dzieci trzeba uczyć samodzielności. Należy też wyznaczać im rozsądne granice. Czasami warto powiedzieć im zdecydowanie "stop”. Myślę, że na tym właśnie polega rola rodziców - pisze w DZIENNIKU aktorZbigniem ZamachowskiI to jest w moich oczach autorytet. - Offca - 16-02-2007 23:22 Nom, dobrze prawi. - Ks.Marek - 16-02-2007 23:39 Manuela Gretkowska pisze o swoich macierzyńskich perypetiach: Manuela Gretkowska napisał(a):Nasz bezstresowo wychowany aniołeczek wpadł nagle w szał, gdy w centrum handlowym odmówiliśmy mu trzeciej kolejki lodów. Trzymając Polę za wierzgające nóżki, sądziliśmy jeszcze, że się wygłupia. Kiedy zaczęła wyć i gryźć - oniemieliśmy. Tata przez kilka pięter do parkingu niósł ją wrzeszczącą, skrępowaną w uścisku niczym baleron. Pola w histerii zamieniła się w mini-Hannibala Lectera i, próbując zjeść własnego ojca, uszkodziła sobie mleczny ząb. W przygnębiającym milczeniu wracaliśmy do domu. - msg - 22-02-2007 18:57 Co prawda moja córka do młodzieży to jeszcze ma bardzo dużo czasu, ale z mojego doświadczenia widzę, że dziecko potrzebuje: 1) rodziców (a nie dziadków czy opiekunów), 2) jasnych zasad 3) konsekwencji 4) jedności rodziców w podejmowanych decyzjach 5) czasu 6) dużo rozmów - to jest wręcz niesamowite, jak takie dziecko (bo moja córka niedawno skończyła 3 lata) uważnie wszystko słucha, chociaż wydaje się, że w ogóle nie słucha Kolejność w zasadzie można zmieniać, ale widzę jak trudno mi czasami zamknąć język za zębami i przestać kreować swoją córkę wg mojego widzimisię, bo już takie zapędy w sobie odkrywam. W każdym bądź razie żadne spełnianie zachcianek nic nie da, po prostu trzeba osobistego kontaktu, trzeba po prostu być rodzicem i dużo rozmawiać - ze mną moja córka najwięcej rozmawia z rana, jak wracam z pracy, to jakoś mniej rozmowna ze mną jest - mietio - 23-02-2007 00:39 jeśli dziś indywidualnie wyciągam rękę i na różne sposoby staram się dotrzeć do człowieka, modlę się za niego - poświęcam - to z czasem praktycznie każdy (no może prawie każdy) otworzy się na obecność naszej osoby. Czasami jest trudno, ale jak się kocha - to cały czas się walczy - a miłość umiera ostatnia - czyli praktycznie zawsze zwycięża... Sukcesów i gotowości do poświęceń - trudnych, po trzeba zapominać o sobie.... Re: Młodzież zamyka się w sobie - Myszkunia - 26-02-2007 15:20 Ks.Marek napisał(a):Artykuł, który poniżej cytuję zwraca uwagę na ciekawe rzeczy:Osamotnione bo niezrozumiane? Taka myśl mi chodzi po głowie. Zapracowani rodzice - bo:1. kariera to ważna sprawa(dla niektórych okazuje sie wazniejsza niż cokolwiek innego), 2. pracodawcy za duzo wymagają ( np. 10 godzin pracy to zdecydowanie za dużo lub konieczność zabierania roboty do domu). Pogarszają się relacje w ogóle pomiędzy ludźmi. Grube- bo często pokazuje się kobiety, które są na dzień przed śmiercią głodową ( dosłownie) i jacyś idioci wmawiają, że takie szkielety są ładne. Jak młode dziewczyny zaczynają dostawać piersi, to już czują się grube, bo przedtem tych wypukłości nie mialy. Cytat:jeśli dziś indywidualnie wyciągam rękędobry sposób tylko dodać do tego morze cierpliwości. msg napisał(a):1) rodziców (a nie dziadków czy opiekunów), Dobre punkty, podobają mi się. Chociaz dodałabym jeszcze KONIECZNIE poczucie miłośći. Dziecko musi czuć,że jest kochane przez tych rodziców.[/quote] - sanderka1000 - 23-02-2008 21:07 Być może nie jestem rodzicem ani kimś starszym, kto ma jakiekolwiek doświadczenie z dziećmi ale chciałabym się wypowiedzieć na ten temat. Co do artykułu to moje stosunki z przyjaciółmi, kolegami bądź koleżankami nie pogarszają się (czego nie moge powiedzieć o relacjach z rodzicami). Najchętniej jakby mnie nie było cały dzień domu. Co do tych kompleksów na temat "O jaka ja jestem gruba!" To też nie odczuwam takiego czegoś. Wiem, że Bogu będę sie podobać pod każdym względem i nie zwracam uwagi na to, co mówią złośliwi ludzie Wracając do releacji z rodzicami to nie wiem dlaczego tak jest... W prawdzie ostatnio miałam taką sytuację: (M-mama, T-tata, J-ja ) M: weź jak najszybciej idź do tego zakonu albo gdzieś tam żebym cię nie musiała widzieć! T: Co?! Co ty gadasz ?! M: (zwracając się do mnie) jak ty nie pójdziesz na studia to ja się ciebie wyrzeknę! J: Proszę bardzo! Możesz zrobić to nawet teraz! Podać ci mój nowy adres ?! Śmietnik numer 4! I wyszłam na próbę do Misterium Rodzice cały czas mi dokuczają na temat mojej wiary. Myślą, że jak należę do wspólnoty to zaraz pójdę do zakonu !! - Myszkunia - 24-02-2008 17:30 Często tak bywa w rodzinach. Bo we wspólnocie i ze wspólnotą spędzasz dużo czasu. To sprawia,że rodzice mają obawy,że zbyt mocno się "przejmiesz sprawą wiary" i zdecydujesz na życie zakonne. a to nie jest prawdą. Znaczna liczba osób, które aktywnie działały we wspólnotach, założyły rodziny. - omyk - 24-02-2008 17:45 Ja myślę, że trzeba pamiętać, że podstawowym miejscem rozwoju chrześcijańskiego, jeśli trzeba, to także ewangelizacji, i pierwszą wspólnotą każdego człowieka jest rodzina. Jeśli wspólnota ma zastępować rodzinę, to coś jest nie tak. - Rachel - 24-02-2008 18:19 omyk napisał(a):Jeśli wspólnota ma zastępować rodzinę, to coś jest nie tak.Wspólnota może pomóc , i dać konkretny wzór. Ale zgadzam się z tobą, że podstawowe wzorce i fundamenty należało by zdobyć w rodzinie. Tylko nie zawsze jest to możliwe. I osoby gdzie w rodzinie jest nie ciekawie,szukają zastępczych rodzin np. wspólnota kościelna. Jeżeli trafi na osoby, które ją zmotywują i ta osoba zacznie wychodzić dalej i nawet ewangelizować we własnej rodzinie to będzie cudnie Bo raczej chodzi o tę kwestie, aby młodzież nauczyć, przygotować do wychodzenia do innych. A złe wzorce raczej powodują ,ze człowiek sie wycofuje i może reagować aspołecznie. - motylek - 24-02-2008 18:24 może i nie tak ale czasem wspólnoty rodzinne nie dażą człowieka taką milościę jak powinny, ja sie tobie nie dziwięsanderka1000, a o zakonie też juz slyszalam ale to zlewam i mam wypracowane odpowiedzi:przecież najważniejsze abym była szczęśliwa, to działa - Rachel - 24-02-2008 18:29 motylek, mnie już skazali za zakon i tylko czekali. A raz mama sie spytał czy już jestem w zakonie. Ale teraz to mam luzik Bo do zakonu mnie nie przyjmą , to nie wiedzą co powiedziec ;P Ale z najbliższymi najczęściej relacje są trudne. może dlatego że ich mamy nonstop :-k |