Kurs "Paweł" - Wersja do druku +- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum) +-- Dział: Ewangelizacja (/forumdisplay.php?fid=8) +--- Dział: Istota Ewangelizacji (/forumdisplay.php?fid=29) +--- Wątek: Kurs "Paweł" (/showthread.php?tid=2247) |
- Marek MRB - 29-02-2008 14:18 Nie o to idzie. CHodzi o to że ewangelizacja w sposób niepokojący z "treści" przechyla się w kierunku "metod" i to w najgorszym stylu południowokalifornijskich "kaznodziei telewizyjnych" (w stylu "narciarstwo w weekend", "nauka żeglowania w weekend", 'chrześcijaństwo w weekend"). CO gorsze, często "skuteczność" (mierzona całkiem opacznymi wskaźnikami) często staje się argumentem by zaniedbać błędy w treści. By być dobrze zrozumianym : nie jestem przeciw "kursom" w tym "Pawła". Dobrze że są. Niedobrze, że nie są stale i bezustannie weryfikowane pod kątem właściwości treści i wpływu. - Polonium - 29-02-2008 17:33 Cytat:CHodzi o to że ewangelizacja w sposób niepokojący z "treści" przechyla się w kierunku "metod" i to w najgorszym stylu południowokalifornijskich "kaznodziei telewizyjnych" (w stylu "narciarstwo w weekend", "nauka żeglowania w weekend", 'chrześcijaństwo w weekend"). Spokojnie. Wszystko pójdzie w dobrym kierunku tylko zależy od tego, czy obecny jest ksiądz i czy nie brakuje codziennej Eucharystii podczas kursu. Jakie chrześcijaństwo w weekend,czy "od niedzieli do niedzieli". Może jeszcze "szkółka niedzielna". Raczej to nie grozi. To byłoby zbyt łatwe i po pierwsze nie byłoby chrześcijaństwem według zasady "Bądź zimny, albo gorący". Na bycie letnim nie ma miejsca w chrześcijaństwie. - Marek MRB - 29-02-2008 17:53 Polonium napisał(a):Wszystko pójdzie w dobrym kierunku tylko zależy od tego, czy obecny jest ksiądz i czy nie brakuje codziennej Eucharystii podczas kursu.Eucharystia jest sine qua non, ale niestety nie jest to warunek wystarczający Polonium napisał(a):Jakie chrześcijaństwo w weekend,czy "od niedzieli do niedzieli". Może jeszcze "szkółka niedzielna". Raczej to nie grozi. To byłoby zbyt łatwe i po pierwsze nie byłoby chrześcijaństwem według zasady "Bądź zimny, albo gorący". Na bycie letnim nie ma miejsca w chrześcijaństwie.Kursy są emocjonalnie bardzo "gorące" - nawet przesadnie. Ale to za mało - Polonium - 29-02-2008 18:15 Marek MRB napisal: Cytat:Kursy są emocjonalnie bardzo "gorące" - nawet przesadnie. Ale to za mało Emocjonalnie mają być "bardzo gorące". Napełniają prawdziwą radością i pokojem. Ale główną ich rolą jest umocnienie naszej wiary, byśmy następnie mieli odwagę i wytrwałość podczas ewangelizacji, by nie stchórzyć. Tą radość mamy przetworzyć na czyny i słowa. Powiem Marku,że podczas Mszy także doświadczamy niesamowitej radości, a wręcz szczęścia, gdy przyjmujemy Eucharystię. Ale nie kończy się tylko na uczuciach. Po Mszy jest rozesłanie i ono właśnie wzywa do dawania świadectwa. Nie wychodzimy więc z kościoła, by pogrążyć się następnie w "słodkim lenistwie" przed ekranem TV lub żeby poplotkować, że ktoś nie jest O.K. Wychodzimy po to, by świadczyć o naszej wierze. - Talmid - 29-02-2008 20:22 Marek MRB napisał(a):CO gorsze, często "skuteczność" (mierzona całkiem opacznymi wskaźnikami) często staje się argumentem by zaniedbać błędy w treści.A jakie dokładnie wskaźniki masz na myśli? A jeśli te co są uważasz za złe to jakie inne byś zaproponował? - Marek MRB - 29-02-2008 20:48 Polonium, wybacz ze zapytam : znasz te kursy ? Bo mam wrażenie że ... Talmid - mam na mysli wskaźniki typu: - "świadectwo" bezpośrednio po kursie (oczywiście mało warte, bowiem jest jedynie emocjonalną reakcją na kurs, nie stoi za tym żadna "historia") - liczbę osób które wyszły do modlitwy wstawienniczej - liczbę osób które wyszły do "wyznania Jezusa" - głośność i hałas modlitwy (są grupy w których cicha rozmowa z Bogiem bywa wręcz zarzucana) Ja wiem że nie dzieje się to na wszystkich kursach. Ale niestety zjawisko jest i wpływa do Polski. - Talmid - 29-02-2008 21:07 A moje drugie pytanie? - Marek MRB - 29-02-2008 21:24 Żadnych. Tego i tak się nie da zmierzyć. My robimy swoje - a wynik moze być po 20 latach. A może nie być - ewangelizacja nie może być maszyną do nawracania, to jest sprawa wolnej woli. To trochę jak ze spisem ludności Izraela w ST który nie podobał się Bogu. - Talmid - 29-02-2008 21:45 Marek MRB napisał(a):My robimy swoje - a wynik moze być po 20 latach.Z tym się zgadzam dokładnie tak uważam, jak zresztą większość osób w tym środowisku. Jednak osoby odpowiedzialne za ewangelizację potrzebują jakiś statystyk do porównania zarówno efektywności narzędzi, jak i skuteczności konkretnych osób i zazwyczaj przyjmuje się do pomiaru skuteczności ewangelizacji ulicznej dwa wskaźniki: ilość osób, które przyjęły cały kerygmat na ulicy, a potem ile tych osób przyszło do wspólnoty. Bądźmy realistami trzeba to jakoś monitorować - Marek MRB - 29-02-2008 22:09 O ile drugi jest jeszcze od biedy jakimś miernikiem, to pierwszy IMHO jest marny. Chciałbym powtórzyć - nie jestem przeciw metodom (nawet emocjonalnym). Zwracam tylko uwagę na dwie rzeczy: - aby dbać by przy pomocy tych narzędzi siać naprawdę czyste i wartościowe ziarno - aby metoda nie górowała nad Łaską (w sensie: by raczej liczyć na tę drugą) - Talmid - 29-02-2008 22:43 Tu szczególnie ważna jest proporcja między tymi dwoma tzn. ile osób, które przyjęły kerygmat trafiło do wspólnoty i jeszcze jak długo w niej zostali. Czyli wspólczynnik rotacji versus współczynnik zatrzymania we wspólnocie. Była np taka wspólnota w Wa-wie, w której rotacja była wyższa niż średnia liczebność wspólnoty w ciągu roku. Ja osobiście na tego typu ewangelizację w tej wspólnocie patrzę bardzo sceptycznie. Poprostu nie umieli tych ludzi zatrzymać na dłużej, ale nic dziwnego skoro się nimi wcale nie interesowali. Ograniczali się tylko do zaproszenia do wspólnoty i koniec. - Marek MRB - 29-02-2008 23:01 W dużej mierze się zgadzam, choć patrząc z drugiej strony nie jestem zwolennikiem twierdzenia ze z'ewangelizowany chrzecijanin musi życ we wspólnocie rozumianej jako mała grupa pastoralna (inna rzecz że "wspólnota" to duże słowo - Prawdę mówiąc w większości wypadków należałoby mówić raczej o "grupie celu"). Przyznam też że jestem bardzo sceptyczny wobec tzw. ewangelizacji ulicznej. Uważam że podstawą ewangelizacji jest kontakt, ale o bardziej osobistym charakterze. - Talmid - 29-02-2008 23:34 Marek MRB napisał(a):choć patrząc z drugiej strony nie jestem zwolennikiem twierdzenia ze z'ewangelizowany chrzecijanin musi życ we wspólnocie rozumianej jako mała grupa pastoralnaZ tym się zgadzam. Ale wtedy taka osoba jest niemierzalna, co oczywiście pokazuje niedoskonałość wszelkich wskaźników mierzących ewangelizację. Ale lepsze niedoskonałe niż żadne. A swoją drogą ciekawe ile jest takich osób, które po kerygmacie ulicznym autentycznie się nawróciły i nie trafiły do żadnej wspólnoty. Możliwa jest też sytuacja, że osoba trafia do innej wspólnoty niż ta co ewangelizowała i wtedy też jest niemierzalna. - Marek MRB - 01-03-2008 01:39 Pamiętajmy że jednak Kościół jako całość to też wspólnota - nie mówiąc już o najstarszej wspólnocie religijnej tj. rodzinie. - Kyllyan - 01-03-2008 16:45 Talmid napisał(a):Jednak osoby odpowiedzialne za ewangelizację potrzebują jakiś statystyk do porównania zarówno efektywności narzędzi, jak i skuteczności konkretnych osób i zazwyczaj przyjmuje się do pomiaru skuteczności ewangelizacji ulicznej dwa wskaźniki: ilość osób, które przyjęły cały kerygmat na ulicy, a potem ile tych osób przyszło do wspólnoty. Bądźmy realistami trzeba to jakoś monitorowaćTo coś zupelnie jak u ŚJ :diabelek: |