Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net
Czy można odciąć się od rodziny? - Wersja do druku

+- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum)
+-- Dział: Religia w Świecie (/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Dział: Rodzina Katolicka (/forumdisplay.php?fid=41)
+--- Wątek: Czy można odciąć się od rodziny? (/showthread.php?tid=3149)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8


- Rachel - 28-02-2008 15:05

to Ja :) napisał(a):Rachel napisał/a:
Jedno z dzieci wpłyneło na powolną zmiane sytacji.
chore dziecko?
Dorosła już osoba, która nawróciwszy się [wieku lat 16 czy 17]... weszła w zdrowe środowisko i póxniej rodzinka zaczeła z tego czerpać.


- to Ja :) - 28-02-2008 15:09

Rachel napisał(a):póxniej rodzinka zaczeła z tego czerpać.
ze wzoru czy z kasy? Duży uśmiech Duży uśmiech a może jeszcze z innych korzyści Duży uśmiech a ta patologiczna rodzina to była jaka?tzn. na czym polegał w tej rodzinie "patologizm"?


- Rachel - 28-02-2008 15:55

to Ja :) napisał(a):ze wzoru czy z kasy?
z dobrego wzoru i ta osoba, która się wyrwała stała się wsparciem dla reszty rodzinki.

Patologia znaczy alkoholizm w niej był, znęcanie się fizyczne i psychiczne.


- to Ja :) - 28-02-2008 15:57

Rachel napisał(a):
to Ja :) napisał(a):ze wzoru czy z kasy?
z dobrego wzoru i ta osoba, która się wyrwała stała się wsparciem dla reszty rodzinki.

Patologia znaczy alkoholizm w niej był, znęcanie się fizyczne i psychiczne.
czyli jeden z nielicznych, rzadkich cudów, tak mało spotykanych


- aga - 26-03-2008 17:24

Ja tam bym chciała odciąć się trochę od rodzinki. Może rodzice pozwolili mi wreszcie oddychać. Lepiej się czuję jak rzadko ich widzę.


- Ks.Marek - 26-03-2008 17:46

aga napisał(a):Może rodzice pozwolili mi wreszcie oddychać. Lepiej się czuję jak rzadko ich widzę.
Smutne to. Kolejny dowód na to, że lepiej uciekać, niż ratować...


- Helmutt - 27-03-2008 07:36

Ks.Marek napisał(a):
aga napisał(a):Może rodzice pozwolili mi wreszcie oddychać. Lepiej się czuję jak rzadko ich widzę.
Smutne to. Kolejny dowód na to, że lepiej uciekać, niż ratować...
Czasem nie da sie ratować, wierz mi. Ja również czasami mam takie zapędy, żeby zabrać żonę, dziecko wsadzić w samochód i wyjechać gdzieś daleko - z dala od "dobrych" rad mamy, teściowej, babci, całego legionu cioć i wujenek, od pytań "kiedy wreszcie ochrzcicie dziecko" (a ja już nie mam siły odpowiadać, że nie ochrzcimy wcale), od tych telefonów mamy co 2 godziny itp.


- Ks.Marek - 27-03-2008 17:02

Helmutt napisał(a):Czasem nie da sie ratować, wierz mi. Ja również czasami mam takie zapędy, żeby zabrać żonę, dziecko wsadzić w samochód i wyjechać gdzieś daleko - z dala od "dobrych" rad mamy, teściowej, babci, całego legionu cioć i wujenek, od pytań "kiedy wreszcie ochrzcicie dziecko" (a ja już nie mam siły odpowiadać, że nie ochrzcimy wcale), od tych telefonów mamy co 2 godziny itp.
:twisted: Ateizm daje znac o sobie, co? :diabelek:
A na serio: to na co czekasz? Przecież jesteś taki przedsiębiorczy, odpowiedzialny...
Do it!


- Helmutt - 28-03-2008 08:13

Ks.Marek napisał(a):
Helmutt napisał(a):Czasem nie da sie ratować, wierz mi. Ja również czasami mam takie zapędy, żeby zabrać żonę, dziecko wsadzić w samochód i wyjechać gdzieś daleko - z dala od "dobrych" rad mamy, teściowej, babci, całego legionu cioć i wujenek, od pytań "kiedy wreszcie ochrzcicie dziecko" (a ja już nie mam siły odpowiadać, że nie ochrzcimy wcale), od tych telefonów mamy co 2 godziny itp.
:twisted: Ateizm daje znac o sobie, co? :diabelek:
Nieeeee, gdzież by... To raczej rodzina pewnych rzeczy oczywistych nie chce przyjąć do wiadomości. Nie mój problem.
Cytat:A na serio: to na co czekasz? Przecież jesteś taki przedsiębiorczy, odpowiedzialny...
Do it!
Co masz na myśli, bo nie łapię? Ten "wyjazd"? Takie tam marzenia. Trzyma mnie tu stała praca, mieszkanie - gdzieś indziej musiałbym zaczynać wszystko od nowa. No i nie mógłbym tego mamie zrobić jednak - jednego syna już w sumie "straciła" - nie dość, że do zakonu poszedł to pojechał do Stanów na stałe. Zostałem ja. I muszę być na miejscu. I to jest wg mnie odpowiedzialność a nie ucieczka. A wstręty rodzinki - tyle lat już się z tym męczę, pomęczę się jescze Duży uśmiech


- Ks.Marek - 28-03-2008 09:26

To jest dopiero zakłamanie, prosze ja ciebie. Mamie możesz pomagać, wcale z nią nie mieszkając. Ja mam do mojej Rodzicielki około 40 km i bywam bardzo często.
Helmutt napisał(a):Nieeeee, gdzież by... To raczej rodzina pewnych rzeczy oczywistych nie chce przyjąć do wiadomości. Nie mój problem.
Kochanieńki, w tym wypadku to ty masz problem, a nie rodzinka. To ty się im musisz tłumaczyć, nie oni tobie...


- alus - 28-03-2008 10:07

Drugiego syna tez po części "straciła" - jako katoliczka napewno boleje nad Twoim ateizmem i podobnie do św. Monika modli się w Twojej intencji - a Pan Bóg wysłuchuje modlitw...może nie będziesz kopią św Augustyna...ale prosby matki będą wysłuchane.
Uwierz mi - jestem matką - żadna materialna, finansowa pomoc nie zrównoważy "utraty" dziecka (wiem coś o tym).
Ty sie męczysz - ale to Ty wybrałeś swoją drogę....a teraz spóbuj choć na ułamek sekundy wczuć się w cierpienie matki, które bez jej woli zafundowałeś jej ;(


- aga - 28-03-2008 11:47

Ja tam mam wspaniałych rodziców, tylko z mamą nie można się dogadać, która jest zaborcza, nieustannie zaniża moje poczucie wartości, a jak mam depresję to uważa, że nic mi się nie chce i takie tam. Nie mogę wstać rano o 9.00 tylko o 8.00, jeśli nie wcześniej, bo to już za długo. Ze wszystkiego się tłumaczyć. Nie można robić ze mnie wiecznego dziecka, ale mama tego nie rozumie.


- Helmutt - 28-03-2008 11:52

Ks.Marek napisał(a):
Helmutt napisał(a):Nieeeee, gdzież by... To raczej rodzina pewnych rzeczy oczywistych nie chce przyjąć do wiadomości. Nie mój problem.
Kochanieńki, w tym wypadku to ty masz problem, a nie rodzinka. To ty się im musisz tłumaczyć, nie oni tobie...
Ja się nie wtrącam w ich życie religijne, a że ich coś w moim zyciu drażni - no to przepraszam, kto tu ma problem? Swoim ateizmem im krzywdy nijakiej nie robię.

[ Dodano: Pią 28 Mar, 2008 10:55 ]
alus napisał(a):Drugiego syna tez po części "straciła" - jako katoliczka napewno boleje nad Twoim ateizmem i podobnie do św. Monika modli się w Twojej intencji - a Pan Bóg wysłuchuje modlitw...może nie będziesz kopią św Augustyna...ale prosby matki będą wysłuchane.
NIE. Nie straciła mnie w najmniejszym stopniu. Mimo, że założyłem rodzinę, wyprowadziłem się z domu... Co najfajniejsze - po urodzeniu się mojej córki moje więzi z mamą znowu odżyły.
Cytat:Uwierz mi - jestem matką - żadna materialna, finansowa pomoc nie zrównoważy "utraty" dziecka (wiem coś o tym).
Ty sie męczysz - ale to Ty wybrałeś swoją drogę....a teraz spóbuj choć na ułamek sekundy wczuć się w cierpienie matki, które bez jej woli zafundowałeś jej ;(
Jakie cierpienie jej zafundowałem? Nie, no..... O co Ci chodzi? Staram się być jak najlepszym synem, religijnośc nie ma z tym wcale związku. Nie wymyślajcie.


- alus - 28-03-2008 13:45

"religijność nie ma z tym związku"..."z dala od "dobrych rad" mamy" - jednak ma Uśmiech
W najmniejszym stopniu nie oceniam Ciebie Przytulanie - broń Boże.
Chcę Ci tylko uświadomic ogląd rzeczywistości "z drugiej strony".
A tak szczerze mówiąc, ja odnoszę wrażenie, że ten Twój zadeklarowany "ateizm" to raczej pewna forma (może nie do końca uświadomiona) rywalizacji z bratem.
W Polsce zawsze kapłan w rodzinie to nobilitacja dla rodziny...Ty swoim "ateizmem" pokazujesz, że te "ochy i achy" adresowane przez rodzinę wobec brata, w niemniejszym a nawet większym stopniu tyczą Ciebie....opiekujesz się matką =D>
- "Kościół ma ludzi, którzy nie należą do Boga a Bóg ma ludzi, którzy nie należą do Kościoła" - sentencja św. Augustyna jak ulał pasują do Ciebie....bo świetnie byłoby gdyby wszyscy ateiści byli podobni Tobie :aniol:


- Helmutt - 28-03-2008 14:00

alus napisał(a):A tak szczerze mówiąc ten Twój zadeklarowany "ateizm" to raczej pewna forma (może nie do końca uświadomiona) rywalizacji z bratem.
W żadnym razie. Równie dobrze możesz powiedzieć, że kapłaństwo brata to forma sprzeciwu wobec mojego ateizmu. I jedno i drugie to bzdura.
Ja nie potrzebuję rywalizowac z brejdakiem. On ma powołanie na kapłana - a ja na ojca i męża Uśmiech.
Po co mam z nim rywalizowac? Raczej się nie pomylę mówiąc, że matka kocha nas obu tak samo. A, że czasami można odnieśc wrażenia, że on jest "namber łan" - cóż, ja jestem na co dzień, on przyjeżdza strasznie rzadko, więc nie ma co się dziwić, że każda jego wizyta jest rodzinnym świętem.
Mama się jeszcze aż tak bardzo nie opiekuję. Chwilami odnoszę wrażenie, że ta kobieta ma więcej enregii życiowej niż ja Uśmiech