Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net
Jacek Kaczmarski - Wersja do druku

+- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum)
+-- Dział: Religia w Świecie (/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Dział: Poezja (/forumdisplay.php?fid=32)
+--- Wątek: Jacek Kaczmarski (/showthread.php?tid=3492)

Strony: 1 2


Jacek Kaczmarski - nieania - 28-04-2008 16:16

Mury

On natchniony i młody był, ich nie policzyłby nikt
On im dodawał pieśnią sił, śpiewał że blisko już świt.
Świec tysiące palili mu, znad głów podnosił się dym,
Śpiewał, że czas by runął mur...
Oni śpiewali wraz z nim:

Wyrwij murom zęby krat!
Zerwij kajdany, połam bat!
A mury runą, runą, runą
I pogrzebią stary świat!

Wkrótce na pamięć znali pieśń i sama melodia bez słów
Niosła ze sobą starą treść, dreszcze na wskroś serc i głów.
Śpiewali więc, klaskali w rytm, jak wystrzał poklask ich brzmiał,
I ciążył łańcuch, zwlekał świt...
On wciąż śpiewał i grał:

Wyrwij murom zęby krat!
Zerwij kajdany, połam bat!
A mury runą, runą, runą
I pogrzebią stary świat!

Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas,
I z pieśnią, że już blisko świt szli ulicami miast;
Zwalali pomniki i rwali bruk - Ten z nami! Ten przeciw nam!
Kto sam ten nasz najgorszy wróg!
A śpiewak także był sam.

Patrzył na równy tłumów marsz,
Milczał wsłuchany w kroków huk,
A mury rosły, rosły, rosły
Łańcuch kołysał się u nóg...

Patrzy na równy tłumów marsz,
Milczy wsłuchany w kroków huk,
A mury rosną, rosną, rosną
Łańcuch kołysze się u nóg...
Jacek Kaczmarski
1978

A my nie chcemy uciekać stąd

Stanął w ogniu nasz wielki dom
Dym w korytarzu kręci sznury
Jest głęboka naprawdę czarna noc
Z piwnic płonące uciekają szczury

Krzyczę przez okno czoło w szybę wgniatam
Haustem powietrza robię w żarze wyłom
Ten co mnie widzi ma mnie za wariata
Woła - co jeszcze świrze ci się śniło

Więc chwytam kraty rozgrzane do białości
Twarz swoją w oknie widzę twarz w przekleństwach
A obok sąsiad patrzy z ciekawością
Jak płonie na nim kaftan bezpieczeństwa

Dym w dziurce od klucza, a drzwi bez klamek
Pękają tynki wzdłuż spoconej ściany
Wsuwam swój język w rozpalony zamek
Śmieje się za mną ktoś jak obłąkany*

Lecz większość śpi nadal przez sen się uśmiecha
A kto się zbudzi nie wierzy w przebudzenie
Krzyk w wytłumionych salach nie zna echa
Na rusztach łóżek milczy przerażenie

Ci przywiązani dymem materacy
Przepowiadają życia swego słowa
Nam pod nogami żarzą się posadzki
Deszcz iskier czerwonych osiada na głowach

Dym coraz większy obcy ktoś się wdziera
A my wciśnięci w najdalszy sali kąt
- Tędy! - wrzeszczy - Niech was jasna cholera!
A my nie chcemy uciekać stąd!

A my nie chcemy uciekać stąd!
Krzyczymy w szale wściekłości i pokory
Stanął w ogniu nasz wielki dom!
Dom dla psychicznie i nerwowo chorych!
Jacek Kaczmarski
1980

Śmiech

Bardzo śmiesznie jest umierać
Kiedy żyć byś chciał
Nosić miano Olivera
Kiedy jesteś Brown

Jak zabawnie chcieć i nie móc
Lub nie chcieć i móc
Dziś Romulus - jutro Remus
Jutro trup - dziś wódz

Chciałbyś lecieć za widnokrąg
Miasto ci się śni -
Czemu żyć chcesz Pinokio
W korowodzie złych dni

Bardzo śmiesznie wstawać rano
Kiedy spać byś chciał
I z twarzyczka zapłakaną
Wychodzić na raut

Jak zabawnie myśleć o czymś
Kiedy braknie słów
Prosto z pełni w sen wyskoczyć
W roześmiany nów

Chciałbyś słońca musisz moknąć
Myśląc w to mi graj
Nie umieraj Pinokio
Jeszcze jedną noc trwaj


- Helmutt - 29-04-2008 05:51

Ech, Kaczmarski.....
Doklejono mu na siłę etykietę "barda solidarności" z czym się nigdy nie zgadzał. Groteskowo brzmią takie "Mury" puszczane przy okazji spędów solidaruchów. Szczególnie ostatnia zwrotka.... Uśmiech
Ma mnóstwo świetnych tekstów i ten rzadki dar trafnego opowiadania o ważkich rzeczach. Nie jakies tam "pamparampam" jak Grechuta czy "Tatry-Tatry" jak SDM.
Kaczmarski jest the best. Mam wszytskie jego płyty i box "Suplement".


- Rachel - 29-04-2008 11:28

Helmutt napisał(a):Kaczmarski jest the best. Mam wszytskie jego płyty i box "Suplement".
Ja tylko dwie. Jedna piosenka mi sie bardzo, bardzo podoba, a za chiny nie moge jej znaleźć. Może dlatego ,że nie znam tytułu. Ale sens jeszcze kojarzę Duży uśmiech


- Helmutt - 29-04-2008 11:49

Rachel napisał(a):
Helmutt napisał(a):Kaczmarski jest the best. Mam wszytskie jego płyty i box "Suplement".
Ja tylko dwie. Jedna piosenka mi sie bardzo, bardzo podoba, a za chiny nie moge jej znaleźć. Może dlatego ,że nie znam tytułu. Ale sens jeszcze kojarzę Duży uśmiech
Powiedz o czym była, może fragment tekstu pamiętasz - może skojarzymy.


- nieania - 29-04-2008 12:18

Rzeź niewiniątek

Dzieci dzieci chodźcie się pobawić z żołnierzami
Bo w ostrzach mieczy słońce świeci konie chwieją łbami
W uszach oczach i nozdrzach wre stypa much

Matki matki puśćcie swe pociechy do wojaków
Bo włócznie pałki i arkany gratka dla dzieciaków
Wciąż się śmieją i rozumieją bez słów

To nie krew na ostrzu miecza
To zaschnięty sok granatu
To nie włosy na arkanie
To zabłąkane babie lato
To nie skóry strzęp na włóczni
To proporzec wiatr odtrąca
To nie ognia ślad na pałce
Osmaliła się na słońcu

Ptaki ptaki chodźcie się pożywić po żołnierzach
Nie byle jakie to ochłapy na ich drodze leżą
W uszach oczach i nozdrzach wre stypa much

Piaski piaski dawno po was przeszły wojska w sławie
I nie chcą zasnąć rozrzucone czaszki po zabawie
Wciąż się śmieją i rozumieją bez słów

Jacek Kaczmarski
1980

Dzień gniewu

Wyją syreny i biją dzwony
Ciemność płonące tną reflektory
Z nocy zerwani w noc zapadamy
Paniczny tupot na schodach nóg
Gasną za nami ogłuchłe domy
W krzyku agonii w ryku motorów
W wielkie macice zmienione bramy
Rodzą tłumy na bruk

Ciemność wypełnia upał wszechmocny
W popiół zamienia zlepione ciała
Szkło pęka kipią blachy pancerne
Powietrze twarde jak mur
Panika rybia usta rozdarła
Schną w osmalonych czerepach oczy
I w drżenie wprawia zdrętwiałą ziemię
Marsz nadchodzących gór

Nim nasza kolej zdążymy jeszcze
Wspomnieć proroctwa i przepowiednie
Znaki na niebie myśli piwniczne
Które niejedną zabrały noc
Choć w życiu nadal słońca i deszcze
Snuliśmy plany dalekosiężne...

I oto nad paleniskiem miast
Równym wznosimy się parasolem
Dymu i pary ciężkiej od sądu
Ugotowanej krwi
Wszyscyśmy teraz godni litości
Wszyscyśmy teraz godni litości
Wszyscyśmy teraz godni litości

Jacek Kaczmarski
1979

Walka Jakuba z aniołem

A kiedy walczył Jakub z aniołem
I kiedy pojął że walczy z Bogiem
Skrzydło świetliste bódł spoconym czołem
Ciało nieziemskie kalał pyłem z drogi
I wołał Daj mi Panie bo nie puszczę
Błogosławieństwo na teraz i na potem

A kaftan jego cuchnął kozim tłuszczem
A szaty Pana mieniły się złotem

On sam zaś Pasterz lecz o rękach gładkich
W zapasach wołał: Łamiesz moje prawa
I żądasz jeszcze abym sam z nich zakpił
Ciebie co bluźnisz grozisz błogosławił! -

A szaty Pana mieniły się złotem
Kaftan Jakuba cuchnął kozim tłuszczem

- W niewoli praw twych i w ludzkiej niewoli
Żyłem wśród zwierząt obce karmiąc plemię
Jeśli na drodze do wolności stoisz
Prawa odrzucę precz a Boga zmienię!

I w tym spotkaniu na bydlęcej drodze
Bóg uległ i Jakuba błogosławił
Wprzód mu odjąwszy władzę w jednej nodze
By wolnych poznać po tym że kulawi

Jacek Kaczmarski
1979

Modlitwa o wschodzie słońca

Każdy Twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą Twoją się ukorzę.
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże.

Wszak Tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa.
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj.

Co postanowisz, niech się ziści.
Niechaj się wola Twoja stanie,
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy, Panie.

N. Tenenbaum

Przyjaciele, których nie miałem

Przyjaciele, których nie miałem
Których w biedzie sobie zmyśliłem
Opowiedzą wam, że kochałem
A to przecież znaczy, że żyłem

Oni każdy dzień wam powtórzą
O powrotach znikąd powiedzą
Zaufali ptasim podróżom
A to przecież znaczy, że wiedzą

Nie gniewajcie się, że nie chciałem
Żyć wśród was bo nie siebie zniszczyłem
Przyjaciele, których nie miałem
Mogą przysiąc, że kiedyś byłem

Najgorsze, że trzeba nie wierzyć
Gdy deszcze, gdy słońce, gdy Bóg
Stratował mój sen święty Jerzy
Jak wrócę do ciebie bez nóg

Najgorsze, że porwie od nowa
Jak wczoraj fatalny nasz krąg
Gdy dżungla szydercza i płowa
Jak ciebie powitam bez rąk

Najgorsze, że jesteś, że jesteś
Że czas wciąż ten sam choć nie nasz
A oto i życia sylwester
Makijaż z witriolu na twarz

I kto mnie, kto mnie ograbił
Nie wróci Gerdo twój Kaj
Najgorsze, że trzeba się zabić
Gdy drzewa, gdy morze, gdy maj

Nie gniewajcie się, że nie chciałem
Żyć wśród was bo nie siebie zniszczyłem
Przyjaciele, których nie miałem
Mogą przysiąc, że kiedyś byłem

M. Sieniawski

Strącenie aniołów

Chóry śpiewały chóry śpiewały chóry śpiewały milczał głos
Który powinien wszystko wyjaśnić
Szły tłumy białe szły tłumy białe
Nad umowną krawędź przepaści
Nad umowną krawędź przepaści
Nad umowną krawędź przepaści

Tam stali oni tam stali oni tam stali oni i stał on
Skrzydła im ścierpły w długiej niewoli
A wokół skroni a wokół skroni
Nie mają już aureoli
Nie mają już aureoli
Nie mają już aureoli

Udowodniono udowodniono udowodniono wszystkim bunt
I wszyscy dzisiaj będą strąceni
W twarzach znajomych w twarzach znajomych
Nie blask niebiański się mieni
Nie blask niebiański się mieni
Nie blask niebiański się mieni

Niektórzy dumnie niektórzy dumnie niektórzy dumnie prężą kark
Gdy w dół ich miecz ognisty spycha
Tłumaczą w tłumie tłumaczą w tłumie
Nie duma to lecz pycha
Nie duma to lecz pycha
Nie duma to lecz pycha

Niektórzy płaczą niektórzy płaczą niektórzy płaczą krzyczą w głos
Ich wrzask zagłusza chór anielski
Niektórzy skaczą niektórzy skaczą
Chcą być przeklęci pierwsi
Chcą być przeklęci pierwsi
Chcą być przeklęci pierwsi

Ostatni spadnie ostatni spadnie ostatni spadnie pierwszy z nich
Czerniejąc w locie po koronę
Po nim zostanie po nim zostanie
Biel tłumu głos stłumiony
Biel tłumu głos stłumiony
Biel tłumu głos stłumiony

Więc egzekucja więc egzekucja więc egzekucja dokonana
Anioł szatanem nazwie brata
Na chwałę Pana na chwałę Pana
Na chwałę Pana na chwałę Pana
I wieczną rozpacz świata
I wieczną rozpacz świata
I wieczną rozpacz świata
Jacek Kaczmarski
1980


- Rachel - 29-04-2008 12:19

Helmutt napisał(a):Powiedz o czym była, może fragment tekstu pamiętasz - może skojarzymy.
Była mowa o Jezusie, Barabaszu itd Uśmiech :-
Nie przytoczę tekstu, gdyż piosenkę słyszałam jakieś 2 lata temu.


- nieania - 29-04-2008 12:22

Kara Barabasza

W karczmie z widokiem na Golgotę
Możesz się dzisiaj napić z łotrem
Leje się wino krwawe, złote,
Stoły i pyski świecą mokre.
Ten ścisk to zysk dla gospodarza,
Wieść się po mieście szerzy chyża,
Że można ujrzeć tu zbrodniarza,
Co właśnie wyłgał się od krzyża.

Żyjemy! Dobra nasza!
Co z życia chcesz, za życia bierz!
Pijmy za Barabasza!
Barabasz pije też!

Pije, lecz mowy nie odzyskał,
Jeszcze nie pojął, że ocalał.
Dłoń, która kubek wina ściska -
Jakby ściskała łeb bretnala
Stopy pod stołem plącze w tańcu
Szaleńca, co o drogę pyta:
Każda z nich stopą jest - skazańca,
A wolna! Żywa! Nieprzebita!

Żyjemy! Dobra nasza!
Co z życia chcesz, za życia bierz!
Pijmy za Barabasza!
Barabasz pije też!

Piją mieszczanie i żebracy,
Żołdacy odstawili włócznie
I piją też po ciężkiej pracy,
Bawi się całe miasto hucznie.
Namiestnik dał dowody łaski!
Bez łaski - czymże byłby żywot?
Toasty, śpiewy i oklaski
- Jest na tym świecie sprawiedliwość!

Żyjemy! Dobra nasza!
Co z życia chcesz, za życia bierz!
Pijmy za Barabasza!
Barabasz pije też!

Ryknął Barabasz śmiechem wreszcie,
Ręce szeroko rozkrzyżował -
I poszła nowa wieść po mieście:
- Żyje! Żartuje, bestia zdrowa!
Słychać w pałacu, co się święci,
Próżno się Piłat usnąć stara,
Bezładnie tańczą mu w pamięci
Słowa - polityka, tłum i wiara...

Żyjemy! Dobra nasza!
Co z życia chcesz, za życia bierz!
Pijmy za Barabasza!
Barabasz pije też!

W karczmie z widokiem na Golgotę
Blask świtu po skorupach skacze,
Gospodarz przegnał precz hołotę
I liczy zysk. Barabasz płacze.

Żyjemy! Dobra nasza!
Co z życia chcesz, za życia bierz!
Pijmy za Barabasza!
Barabasz człowiek też!
Jacek Kaczmarski


- Rachel - 29-04-2008 12:26

nieania, a kojarzysz tę piosenkę , gdzie jest mowa o nastawieniu drugiego policzka czy coś takiego ?

nieania, =D> odnośnie piosenki, o tę mi chodziło Uśmiech


- nieania - 29-04-2008 12:37

Trzy portrety

Kapelusz zsuwa mi się z głowy, policzki świecą wzrok mętnieje,
Wiem, że mam głupi wyraz twarzy i że się właśnie ze mnie śmiejesz,
Słów słuchasz, których nie rozumiesz i myślisz pewnie żem pijany.
Masz rację zresztą. Jak we wszystkim, gdy stoisz zdrowa pod tą ścianą.
Wulgarnym śmiechem zagłuszając mój niezbyt precyzyjny wywód -
Oto efekty, gdy myślący człowiek próbować chce podrywu.

Przecież ty nie masz nic prócz ciała, zdrowych rumieńców, twardej szyi,
Szerokich ramion pod koszulą, co za to piersi ci nie kryje,
Albo ktoś dobrał już się do nich, międlił i gniótł je bez pojęcia?
(Cóż można robić w karczmie z piersią takiego jakim ty dziewczęcia?)
A ty się śmiałaś, wyrywałaś, lecz tak, by zostać jak najdłużej
Nie pragnąc wiedzieć i zrozumieć, czemu to wciąga, czemu służy.

Ja wiem, rozumiem i co z tego? Patrzę na piersi sczerwienione;
Drgają przy każdym twoim ruchu, ruszasz się, idziesz w moją stronę,
Ciało wyłazi ci spod kiecki! Cóż za zwierzęcość w tym człowieku!
Włosy zmierzwione, pachniesz piwem - Co robisz, Wenus, w takim ścieku?
Tą karczmą takaś jest rozgrzana, gruby podbródek, pot na skroni,
Wyciągasz rękę, brud podkreśla linię miłości na twej dłoni.

Powróżę ci, jedyna moja! Jestem uczony, umiem wiele!
Znowu się śmiejesz ty samico! Ale dreszcz przebiegł mi po ciele.
Widzisz to, mówisz coś bez sensu, włosy na pierś spoconą strząsasz,
Pochylasz się i targasz moje zrudziałe, rzadkie, słabe, wąsy...
Pije kołnierzyk mnie pod szyją, nos nabrzmiał mi gorącą cieczą,
Oczy mi łzawią, uszy płoną, może ty, boska, mnie uleczysz?

Czemu się zrywasz? Drzwi otwarte, kawaler z piórem w kapeluszu!
Kaftan rozcięty, pęk koronek, szpada dodaje animuszu.
Już są przy sobie! Jeszcze nie pił, a łapie ją gdzie ja nie śmiałem,
A ona gnie się w zachwyceniu, już doń przywiera całym ciałem!
Nie jesteś godna moich uczuć! Krew woła krew a rozum - rozum!
Gardzę cyganko twoją piersią i twoją kawalerze pozą.

Wino pomaga mi w myśleniu, z góry oglądam co się dzieje!
Kapelusz zsuwa mi się z głowy, policzki świecą, wzrok mętnieje!
Jacek Kaczmarski
1977


Przesłuchanie anioła


Kiedy staje przed nimi
w cieniu podejrzenia
jest jeszcze cały
z materii światła

eony jego włosów
spięte są w pukiel
niewinności

po pierwszym pytaniu
policzki nabiegają krwią

krew rozprowadzają
narzędzia i interrogacja

żelazem trzciną
wolnym ogniem
określa się granice
jego ciała

uderzenie w plecy
utrwala kręgosłup
między kałużą a obłokiem

po kilku nocach
dzieło jest skończone
skórzane gardło anioła
pełne jest lepkiej ugody

jakże piękna jest chwila
gdy pada na kolana
wcielony w winę
nasycony treścią

język waha się
między wybitymi zębami
a wyznaniem
wieszają go głową w dół

z włosów anioła
ściekają krople wosku
tworzą na podłodze
prostą przepowiednię

Zbigniew Herbert

[ Dodano: Wto 29 Kwi, 2008 12:38 ]
:-k nie wiem za bardzo która może być o nadstawianiu drugiego policzka... może jakieś jedno zdanie pamiętasz?
a może ta:
[ Dodano: Wto 29 Kwi, 2008 12:40 ]
Cios w cios

Cios w cios za ciosem i jeszcze jeden i
Borys Butkiejew lewy prosty w szczękę wsadza mi,
W kąt ringu już zapędził mnie, nie chybił ni o włos,
A mnie tu na parkiecie źle i czuję każdy cios.

Butkiejew zaś myślał, czekając, by bić:
I życie jest dobre i dobrze jest żyć!

Sześć! Siedem! Osiem! Leżę wciąż, a swoi wrzeszczą - wstań!
Więc wstaję, świat mi w głowie krąży, bije znów ten drań!
Może do końca starczy sił, unikam, bronię się,
Może ktoś w twarz człowieka bił, bo ja od dziecka nie!

Butkiejew zaś myślał, nie przestając szyć:
I życie jest dobre i dobrze jest żyć!

Trybuny w krzyk, w trybunach ruch - frajera bij, on tchórz!
Więc z półdystansu wali w brzuch, na linkach ma mnie już!
Ale przedobrzył, chybił raz i w narożniku śmiech,
Więc mówię zgięty przed nim w pas:
Zmęczyłeś się, weź wdech!

A on nie usłyszał, bo dyszał, chciał pić!
Tak dobre jest życie i dobrze jest żyć!

I znowu bije, zdrowy czart! Widzę, że będzie źle!
Bo boks - nie bójka, sport dla odważnych itd.
On wsadził ciosy jeszcze trzy i sił się pozbył tak,
Że sędzia podniósł rękę mi, którą nie biłem wszak!

On leżał i myślał, że dobrze jest żyć!
Temu więcej niż wszystko, a temu mniej niż nic!
Jacek Kaczmarski
1974


- Rachel - 29-04-2008 13:01

Nie moge sobie przypomnieć Smutny


RE: Jacek Kaczmarski - klaudiakijora - 06-03-2016 22:45

Jacek Kaczmarski
Pusty raj

W pustym raju dni po wygnaniu
Stwórca trawi na długich spacerach
Nocą leży na chmurnym posłaniu
Jasność własna sen mu odbiera
Swoich praw się uczy na pamięć
Sam ich musi przestrzegać by trwały
W pustym raju niebo jak kamień
Pusty raj jest dla Stwórcy za mały

A ludzi dwoje
W świecie brodzi
Adam poluje
Ewa dzieci rodzi

W pustym raju powietrze kwaśne
Jałowieje nietknięta ziemia
Zarastają ścieżki ostatnie
Nikt nie zbiera owoców stworzenia
W wielkiej ciszy prócz kroku swojego
Słyszy Stwórca rytm uporczywy
Z drzewa wiedzy dobrego i złego
Lecą jabłka w wysokie pokrzywy

A tam deszcz pada
Wichry żałosne
Adam ma katar
Ewa sieka czosnek

W pustym raju archanioł Gabriel
Miecz ognisty czyści od święta
To przed Panem wypręży się nagle
To postraszy z nudów zwierzęta
Towarzyszy Stwórcy w przechadzkach
Lecz nie może Go bawić rozmową
Żadną myślą zaskoczyć znienacka
Obaj myślą wszak jednakowo

Na ludzkim lądzie
Nagle już starzy
Adam wciąż błądzi
Ewa ciągle marzy

W pustym raju czas przejął władanie
Stwórca czeka z rękami wzdłuż ciała
Panujący światu skazaniec
Dożywocie wyłącznej chwały
Życie Pana jest wiecznym czuwaniem
Wśród niewysłowionych problemów
W pustym raju cokolwiek się stanie
Zawsze stanie się przeciw Niemu


RE: Jacek Kaczmarski - klaudiakijora - 18-03-2016 23:45

Przepowiednia Jana Chrzciciela

Miasto, katedra, mur - daleko;
Na wzgórzu stary las nad miastem,
Nad uchodzącą w niebo rzeką,
W półmroku barwną skrył hałastrę.
Pątnik z kosturem, grabarz, rebe,
Modniś przy mieczu, mnich - spowiednik -
Tłoczą się jak najbliżej siebie,
Żeby wysłuchać przepowiedni.
Ludzie zwykli, nieświęci.
Tajemnicza przyczyna.
Prorok i dysydenci.
Niesprawdzalna nowina.

Gęby, choć niby zasłuchane,
Nie wszystkie patrzą w mówcy stronę;
Jedne - z nadzieją na odmianę,
Inne - odmianą zatrwożone.
Ważne proroctwa snadź tworzywo
W każdym odkłada się inaczej:
Ten satysfakcję czuje mściwą,
Ów już nad biegiem świata płacze.
Świecą twarze, jak liście,
Spadające pomału
I błyskają świetliście,
Nim zbutwieją na całun.

Bezbronne ludzkie tajemnice,
Dalekonośna woń fermentu:
Szeptem szpiegowi donosiciel
Zdradza tożsamość dysydentów.
Szare habity wśród opończy
Zdają się słuchać nader bacznie:
Bo pewne jest, że coś się kończy,
Ale ważniejsze - co się zacznie?
Jesion dźwiga ciekawych,
Jesion zdrajcę ukrywa -
Konar jego łaskawy,
Kora jego cierpliwa.

Wielce przejęte są niewiasty,
Niewiasty lubią zgromadzenia:
Mówca ma postać, zarost zacny
I głos nawykły do wieszczenia.
Pielgrzymi wierzą mu zdrożeni,
Gnuśni słuchają go mężowie.
Odmieni coś, czy nie odmieni -
Od razu widać, że to Człowiek!
Drzewa niosą przesłanie
Szumem liści w głąb lasu;
Lecz milcząca to pamięć,
Obojętna dla czasu.

Brueghel w przebraniu sukiennika
Podgląda pozy i śmiesznostki,
Opończy cień i błysk guzika,
Cały stworzenia akt - nieboski.
I wszystko mu się w całość składa:
Mroczne konary, lśniące liście,
W bezbrzeżnej dali niebo blade
I miasto - całkiem przezroczyste.
Rytmy dni, rytmy nocy
Pod koroną jesionów,
Nowi szpiedzy, prorocy
I ofiary przełomów.

Chłopczyk się nudzi. Ssie podpłomyk,
Namiastkę psoty i słodyczy,
Szczęśliwie jeszcze nieświadomy,
Że to proroctwo go dotyczy.
Patrzy na psa, co całkiem blisko
Na płaszczu pana siadł ospale
I - doświadczony fatalista -
Żyje na węch... nie słucha wcale.
Pachnie gniciem półmroku,
Pachnie wiatrem od rzeki,
Pachnie ludzki niepokój
Zwierzęciem kalekim...


RE: Jacek Kaczmarski - Monia95 - 21-03-2016 19:53

A mury runą, runą, runą...

Coś pięknego. Zawsze jak to słyszę mam ciarki na plecach.


RE: Jacek Kaczmarski - klaudiakijora - 01-04-2016 21:43

Tyle złota i purpury
Adamaszków i brokatów
Takie wyśpiewują chóry
Hymn nadchodzącemu światu,
Tyle osłów i wielbłądów
Pod darami królów stęka
Tyle bez namysłu sądów
Co przyniesie nam Jutrzenka;
Tyle gwaru i radości,
Taki tłok, taki szum -
Jak stajenka ma ugościć
Cudów żądny tłum?
Tyle gwaru i radości,
Taki tłok, taki szum -
Jak stajenka ma ugościć
Cudów żądny tłum?

Józefowi ciężko na duszy,
Józef dziecku pieluszki suszy,
Józef kiwa głową ze smutkiem -
Dziecko Boga - a takie malutkie.
Ogień wióry łyka łakomie,
Józef łzą wpatruje się w płomień,
Na co dziecku hołdy koronne?
Dziecko Boga - a takie bezbronne!

Tyle pychy, tyle strachu
Prosi nagle o nadzieję,
Tyle naznosili piachu
Z dróg, co wiodą do Betlejem.
Targowisko niecierpliwych:
Tyle wrzawy, tyle wrzenia -
Zadeptali gaj oliwny
Poszukując odkupienia.
Słowo tu się ciałem stało,
Żeby znieść ciężar win -
Błogosławi rączką małą
Człeka - Boży Syn.
Słowo tu się ciałem stało,
Żeby znieść ciężar win -
Błogosławi rączką małą
Człeka - Boży Syn.

Ogień wióry łyka łakomie,
Józef łzą wpatruje się w płomień,
Na co dziecku hołdy koronne?
Dziecko Boga - a takie bezbronne!
Józefowi pot płynie z czoła,
Józef przyszłość widzi w popiołach:
Krzyż, koronę z cierni i ranę...
Dziecko Boga - a już skazane.
Krzyż, koronę z cierni i ranę...
Dziecko Boga - a już skazane.

Słowa: Jacek Kaczmarski
Muzyka: Zbigniew Łapiński


RE: Jacek Kaczmarski - klaudiakijora - 10-04-2016 11:44

Dzisiaj mija 12 rocznica śmierci Jacka Kaczmarskiego.

Przypowieść na własne 44 urodziny.

Odkrywca rynsztoków, rynien, gzymsów, dachów,
Bywalec pałaców, sypialnianych puchów,
Sam sobie sekretem, pychą i postrachem,
Nikomu nie winien łaski, ni posłuchu -
Przemierzam wytrwale odcienie ciemności,
Zaglądam do okien, w szklane książki światła;
Rozumiem bezsenność - bękart bezsenności,
Gdy - chcąc nie chcąc - cudza bierze mnie za świadka.
Ale nic jej po mnie: sam zmagam się z nocą
Ja - Diabeł Kulawy, ja - marcowy kocur.

Za biurkiem polityk zaczernia arkusze
Tak gęsto, że nie wie już sam - kiedy kłamie.
W rozkosze zamienia słowami katusze,
Bezsenność ambicji usypia mu pamięć.
Szyba mu podsuwa zaszczytne odbicie:
W aureoli sierści zimne źródła źrenic.
- Patrzcie! Dla was nie śię, kiedy wszyscy śicie!
Beze mnie, niewdzięczni, jesteście zgubieni!
Zatem nic mu po mnie. Mam ja własną dumę
I pyszną namiętność skłóconą z rozumem.

Sen szczuje cygarem bystry finansista:
Planuje na jutro miłosierne cięcie,
Które krew z ofiary wypuści do czysta,
Korzystne dla wszystkich kończąc przedsięwzięcie.
Dostrzega za oknem stworzenie kulawe
I z nieużywanym droczy się sumieniem:
Zwycięża się w ciszy. Klęska kocha wrzawę,
Śledź lubi cebulę, a pieniądz - milczenie.
Zatem nic mu po mnie. Mam ja własny rewir,
Gdzie świat się sprowadza do łupu i trzewi.

Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę,
Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha.
Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie;
Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha.
Gołębie śią w gniazdach z własnego guana,
Na szybie pysk koci jak księżyc się chwieje...
Marzył o wolności i wolność mu dana
Po to, by odebrać siłę i nadzieję.
Zatem nic mu po mnie. Mam ja własne mroki
I własną samotność nie cierpiącą zwłoki.

Za tym oknem para parzy się zajadle,
Dysząc ciszą, żeby dzieci nie słyszały.
Czwórka śi za drzwiami w ślepych kociąt stadle,
Ona w trwaniu harda, on w żądzy wytrwały.
I modlą się w przerwach, modlą o dobrobyt,
Bardziej, niźli sobie, ufając ciemnościom.
Modlą się do Boga by z nędzy wydobył,
Bo nędza żyje żądzą, jak życie - miłością.
Zatem nic im po mnie; gdy chcica mnie chwyta
O niczym nie myślę, o bogów nie pytam.

A tutaj, w tym oknie, śmierć żyje samotna
Karmiona resztkami winy i radości.
Przechodzę bezgłośnie obok tego okna
Nim przyjdzie litosne dotknięcie nicości.

Zrodzony ze spazmu pierwszego dnia wiosny,
Cały poskręcany w instynkty i zmysły -
Obwieszczam kocicy swój skowyt miłosny,
Ostrzegam kocura sykiem nienawistnym.
Ja sam byłem bogiem! Wyrocznią człowieczą,
Posłańcem czarownic, cwanym Behemotem!
Dziś - obszar swej władzy - znaczę wrzącą cieczą,
Bo tyle mam istnień, że nie dbam - co potem.

Co, kiedy, dlaczego, gdzie, za co i po co...
Świadek nieskończonych potyczek z niemocą.