Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net
Historyjka kontynuowana - Wersja do druku

+- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum)
+-- Dział: Pogaduchy na LUZIE (/forumdisplay.php?fid=10)
+--- Dział: Hyde Park (/forumdisplay.php?fid=35)
+--- Wątek: Historyjka kontynuowana (/showthread.php?tid=371)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10


- Smyracz - 29-03-2005 21:03

W zachodniej Polsce leży taka mieścina jak Sulechów. A w niej mieszka dzielny człowieczek imieniem Karol zwany Daidossem, który zna bardzo dużo osób z tego miasta. W szczególności z os. Zacisze, na którym się wychował i poznał znakomitych ludzi. Jego największym marzeniem jest umieć śpiewać, ale niestety kiepsko mu to wychodzi. Jednak postanowił coś z tym zrobić. Wziął udział w programie "Idol" i zaśpiewał piosenkę pt. "Małe pieski dwa", powalił tym komisję i wyrwał się z naszej małej mieściny. Przeprowadził się do Zielonej Góry, gdzie na deptaku śpiewał dla pieniędzy. I w ten oto sposób... poznał szczególną, prawdziwą, o wielkim serduszku... kobietę o niebieskich oczach imieniem... Hanna von Jungingen! Zakochał się od pierwszego wejrzenia w jej psie Mefistofelesie, ale zwierzę nie odwzajemniło uczucia i biedny Daidoss... po wydaniu wszystkich swoich pieniędzy na psią karmę dla Mefista. Postanowił wrócić w rodzinne strony aby zająć się rolnictwem i chodowlą bydła, otworzył nawet własne ZOO z wypchanymi owieczkami, ale nadal brakowało mu prawdziwego uczucia, którym mógł by kogoś z wzjemnością obdarzyć. Jednak pewnego dnia do jego drzwi zapukał przystojny, wysoki brunecik z ciemną karnacją i muskularnym ciałem. Okazał się on być trenerem Daidossa, który usłyszał o jego problemach i postanowił jakoś pomóc swojemu ulubieńcowi. Na poczatek zaproponował mu spacer przy blasku pełni Księżyca i niebie pełnym świetlistych gwiazd. Po tej romantycznej nocy poszli do lasu w Trzebiechowie na polowanie Futrzaków. Jednak na szczęście żadnego nie upolowali. Po czym zdołowani niepowodzeniem polowania udali się do sklepu spożywczego, aby orzeźwić się tanim ale za to najwyzszej jakosci musem marki "Tur". Jednak w sklepie zabrakło im inwenci twórczej na kupienie czegoś innego.
Zapadł zmrok a ich ciagle bolała głowa więc mówi Daidos do trenera:
- Chodźmy na kręgielnię!
A trener na to:
- Spiłeś się i głupio gadasz.
I wiedział Karol, że źle zrobił. I połamał mu dwa kregi szyjne, jak mu się zdawało. Na szczęście miał złe przeczucie i kręgi nie były złamane. Lecz z nosa nie zostało nic, więcej niż mały dół, który wyglądal zupełnie jak u Michaela Jacksona. Więc nasz bohater zdecydował się na przeproszenie trenera. Podszedł więc do leżącego starca i chwycił go za lewą rękę, gdyż...prawą trener stracil na skutek zderzenia z rowerem Gregoriana... który wracał właśnie ze spotkania z dziewczyną, której z nosa wisiał gil, ale Grześ miał w nosie jej gila i lubił ją pomimo jej nie ogolonych wasów. A miała ona na imię... Hermenegilda, jednak Grzesiowi...to nie przeszkadzało, bo miłość jest ślepa jak kret, który wygląda ze swej nory. Jednak Hermenegildzie...Grześ się nie podobał, i z trudem znosiła jego końskie zaloty. Ale pewnego dnia coś w niej pękło i zobaczyła w Grzesiu kogoś... co przypominało jej świstaka... I zaraz przypomniał jej się tekst z TV: "A świstak siedzi i zawija je w te sreberka" Nie myśląc więc długo postanowiła... odwiedzić świstaka w więzieniu nie zapominając zabrać ze sobą...soku z Gumijagód, który miał spowodować rozwolnienie zwane "jagodzianką", znane z filmu pod tytułem "Jak uratowac Super-Ciocię" .Film ten był niezwykle interesujący ze względu na mistrzowskie aktorstwo w wykonaniu Ziutka Filutka. Po uratowaniu świstaka z więzienia za pomoca "jagodzianki" udała się do zespołu Mazowsze i tam została. Ale nie była tam szczęśliwa, bo wciąż tęskniła za świstakiem i jego sreberkami. Czesto więc płakała nocami wracając myślami do chwil spędzonych wspólnie z nim i jeszcze do Grzesia, który został księdzem w przebraniu zakonnicy, bo działał w ukryciu z powodu trwającej właśnie wizyty...znanego w całym Sulechowskim półświatku gościa znanego pod pseudonimem Master Rafik, będącego też Administratorem pewnego forum na którym... grasuje niebezpieczny przestępca płci żeńskiej, zwany Harpoon. Który przez dłuższy czas miał na pienku z ... anonimowym userem o nicku Rasta i całą resztą, bo... w zasadzie to tak do końca chyba nikt nie wiedział o co im poszło. Konieczna była interwencja jak zwykle niezastąpionego Karola, znanego także pod nazwa Daidoss... (takiego Sulechowskiego pakera), ktory użył żelaznych argumentów, które przekonały niektórych że to bez sensu, ale tak naprawdę ten spór rozwiązała pewna mała osóbka imieniem Bikozagacha. A łyżka na to:
- Niemożliwe!!!
Bo zupa była za gorąca. I jak zwykle przesolona. W związku z tym Daidoss postanowił ugotować zupę jakiej świat nie widział, zupę-cud, która każdego nasyci, każdemu smakuje, która nigdy nie jest przesolona, niedosolona, za zimna, za gorąca. I udał się oto Daidoss to Cudownego Lasu na poszukiwania skłądników do swojej zupy. W drodze do lasu zaszedł po... wiedźmę, żeby mu doradziła jakich składników użyć, ale ona uknuła spisek i...zrobiła zupę z Daidossa: pokroiła go na kawałki i ugotowała, ale zupa była tak niedobra, że u każdego powodowała swędzenie nóg i pleśń języka. Oczywiście nie obeszło się bez "jagodzianki", o której już wcześniej wspomnieliśmy i oczywiście nie zapomnieliśmy. A wszystko to było bajaniem na drutach, żeby mieć druta, czyli łacha, albo jak kto woli bekę. Bo tak na prawdę Daidoss nie umie gotowac zupy, jedynie co potrafi zrobić w kuchnii to zatańczyć kankana na stole polanym kisielem z drzazgami z tartaku. Co jest uważane ze dobry chiński hłyt maketirngowy w całej wschodnio-zachodniej Azji. Ten taniec jest nawet bardziej poważany niż łeptowina. Taniec ten ma na celu oswojenie dzikich Gepardów zamieszkujących tamte okolice, gdyż... niebezpieczne stało się spotkanie z nimi. Ale jeden, słodziutki Gepardzik wcale jest takim dzikim kotem, za jakiego dotychczas uchodził. Nalezy do grupy kociaków oswojonych... nawet po długotrwałej tresurze nauczył sie jeść z ręki, ale tak go daidossowy balet w kisielu rozdrażnił, że spłoszone kocisko odgryzło mu nogę. Ale niestety noga nie była smaczna i Gepardzik nawet jej nie tknął. Zrospaczonemu Daidossowi pomógł niejaki Futrzak. Zabrał Daidossa wraz z nogą do chirurga celem jej przyszycia. Jednak po dotarciu do szpitala okazało się, na nieszczęście biednego Daidossa, że akurat skończyły się w szpitalu nici chrurgiczne.
- Trzeba będzie zespawać! - odparł chirurg, po czym wybiegł z krzykiem ze szpitala bo nie bardzo wiedzial gdzie szukac wykwalifikowanego spawacza, a ich służbowa spawarka właśnie była w naprawie. Musiał się bardzo streszczać, gdyż kikut Daidossa bardzo krwawił. Tymczasem towarzyszący mu Futrzak wpadł na pomysł, żeby zadzwonić po Grega. Wszyscy wiedzą, a Futrzak chyba najlepiej, że Greg ma najszybszy rower w galaktyce, więc może jakoś mógł by pomóc w ekspresowym ściągnięciu spawarki lub nawet nici chirurgicznych ...Greg z prędkościa światła jechał w strone szpitala, ale po drodze zderzył sie z Ravim, który właśnie trenował machanie drągiem, bo chciał upolować owego Geparda. Zwierze jedna jak sie okazało zdechło bo zatruło się krwią ofiary i natychmiast zostało zabrane przez SANEPID do laboratorium. Lecz ów Gepard był silniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało i sprytniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało. Tak na prawdę on nie zdechł, on tylko udawał, że zdechł, bo chciał, żeby go wzięli w jakieś ciekawe miejsce. Gdy już przestał udawać wszyscy w labolatorium wstrzymali oddech z przerażenia, jednak Gepard milusim głosem powiedział do nich:
- Co jest doktorku ??
bo to Gepardy lubią mówić najbardziej. Po czym znowu dodał:
- Ja chce do mamy, bo ona na pewno da mi wreszcie coś do zjedzenia.
w całym tym zamieszaniu zapomnieli bowiem, ze gepard dawno nic nie jadł, a dokładniej od czasu jak trafił do laboratorium. Nie zastanawiając się zbytnio dali mu krakersy z serem i kethupem.jednak naszemu Gepardowi nie krakersy w głowie. On jest z tych romantycznych Gepardów, co to wolą wolnośc i tęsknią za roślinkami a szczególnie...za małymi, slicznymi stokrotkami (z ang. Daisy). Więc długo się nie zastanawiając odpowiedział im:
- Wiecie co, te swoje krakersy to se możecie, ja tam lece na łąkę skonsumować jakąś stokrotkę.
Jak powiedział tak zrobił. Gdy już przybiegł na skraj łąki zobaczył, że na tej łące pasie się... wielka łaciata krowa i zajada jego śliczne stokrotki, a co najgorsze zabiera się za jedzenie tej najśliczniejszej "Daisy", w której był zakochany. Wiedział, że szybko musi coś zrobić, bo...inaczej zniknie ona w jednym z... (nie ważne ilu) krowich żołądków
Tymczasem w szpitalu nasz Daidoss przebywał pod troskliwa opieka siostry przełozonej- Super Loli...
która mu zrobiła okład z młodych ...


- Swiderek - 29-03-2005 21:18

W zachodniej Polsce leży taka mieścina jak Sulechów. A w niej mieszka dzielny człowieczek imieniem Karol zwany Daidossem, który zna bardzo dużo osób z tego miasta. W szczególności z os. Zacisze, na którym się wychował i poznał znakomitych ludzi. Jego największym marzeniem jest umieć śpiewać, ale niestety kiepsko mu to wychodzi. Jednak postanowił coś z tym zrobić. Wziął udział w programie "Idol" i zaśpiewał piosenkę pt. "Małe pieski dwa", powalił tym komisję i wyrwał się z naszej małej mieściny. Przeprowadził się do Zielonej Góry, gdzie na deptaku śpiewał dla pieniędzy. I w ten oto sposób... poznał szczególną, prawdziwą, o wielkim serduszku... kobietę o niebieskich oczach imieniem... Hanna von Jungingen! Zakochał się od pierwszego wejrzenia w jej psie Mefistofelesie, ale zwierzę nie odwzajemniło uczucia i biedny Daidoss... po wydaniu wszystkich swoich pieniędzy na psią karmę dla Mefista. Postanowił wrócić w rodzinne strony aby zająć się rolnictwem i chodowlą bydła, otworzył nawet własne ZOO z wypchanymi owieczkami, ale nadal brakowało mu prawdziwego uczucia, którym mógł by kogoś z wzjemnością obdarzyć. Jednak pewnego dnia do jego drzwi zapukał przystojny, wysoki brunecik z ciemną karnacją i muskularnym ciałem. Okazał się on być trenerem Daidossa, który usłyszał o jego problemach i postanowił jakoś pomóc swojemu ulubieńcowi. Na poczatek zaproponował mu spacer przy blasku pełni Księżyca i niebie pełnym świetlistych gwiazd. Po tej romantycznej nocy poszli do lasu w Trzebiechowie na polowanie Futrzaków. Jednak na szczęście żadnego nie upolowali. Po czym zdołowani niepowodzeniem polowania udali się do sklepu spożywczego, aby orzeźwić się tanim ale za to najwyzszej jakosci musem marki "Tur". Jednak w sklepie zabrakło im inwenci twórczej na kupienie czegoś innego.
Zapadł zmrok a ich ciagle bolała głowa więc mówi Daidos do trenera:
- Chodźmy na kręgielnię!
A trener na to:
- Spiłeś się i głupio gadasz.
I wiedział Karol, że źle zrobił. I połamał mu dwa kregi szyjne, jak mu się zdawało. Na szczęście miał złe przeczucie i kręgi nie były złamane. Lecz z nosa nie zostało nic, więcej niż mały dół, który wyglądal zupełnie jak u Michaela Jacksona. Więc nasz bohater zdecydował się na przeproszenie trenera. Podszedł więc do leżącego starca i chwycił go za lewą rękę, gdyż...prawą trener stracil na skutek zderzenia z rowerem Gregoriana... który wracał właśnie ze spotkania z dziewczyną, której z nosa wisiał gil, ale Grześ miał w nosie jej gila i lubił ją pomimo jej nie ogolonych wasów. A miała ona na imię... Hermenegilda, jednak Grzesiowi...to nie przeszkadzało, bo miłość jest ślepa jak kret, który wygląda ze swej nory. Jednak Hermenegildzie...Grześ się nie podobał, i z trudem znosiła jego końskie zaloty. Ale pewnego dnia coś w niej pękło i zobaczyła w Grzesiu kogoś... co przypominało jej świstaka... I zaraz przypomniał jej się tekst z TV: "A świstak siedzi i zawija je w te sreberka" Nie myśląc więc długo postanowiła... odwiedzić świstaka w więzieniu nie zapominając zabrać ze sobą...soku z Gumijagód, który miał spowodować rozwolnienie zwane "jagodzianką", znane z filmu pod tytułem "Jak uratowac Super-Ciocię" .Film ten był niezwykle interesujący ze względu na mistrzowskie aktorstwo w wykonaniu Ziutka Filutka. Po uratowaniu świstaka z więzienia za pomoca "jagodzianki" udała się do zespołu Mazowsze i tam została. Ale nie była tam szczęśliwa, bo wciąż tęskniła za świstakiem i jego sreberkami. Czesto więc płakała nocami wracając myślami do chwil spędzonych wspólnie z nim i jeszcze do Grzesia, który został księdzem w przebraniu zakonnicy, bo działał w ukryciu z powodu trwającej właśnie wizyty...znanego w całym Sulechowskim półświatku gościa znanego pod pseudonimem Master Rafik, będącego też Administratorem pewnego forum na którym... grasuje niebezpieczny przestępca płci żeńskiej, zwany Harpoon. Który przez dłuższy czas miał na pienku z ... anonimowym userem o nicku Rasta i całą resztą, bo... w zasadzie to tak do końca chyba nikt nie wiedział o co im poszło. Konieczna była interwencja jak zwykle niezastąpionego Karola, znanego także pod nazwa Daidoss... (takiego Sulechowskiego pakera), ktory użył żelaznych argumentów, które przekonały niektórych że to bez sensu, ale tak naprawdę ten spór rozwiązała pewna mała osóbka imieniem Bikozagacha. A łyżka na to:
- Niemożliwe!!!
Bo zupa była za gorąca. I jak zwykle przesolona. W związku z tym Daidoss postanowił ugotować zupę jakiej świat nie widział, zupę-cud, która każdego nasyci, każdemu smakuje, która nigdy nie jest przesolona, niedosolona, za zimna, za gorąca. I udał się oto Daidoss to Cudownego Lasu na poszukiwania skłądników do swojej zupy. W drodze do lasu zaszedł po... wiedźmę, żeby mu doradziła jakich składników użyć, ale ona uknuła spisek i...zrobiła zupę z Daidossa: pokroiła go na kawałki i ugotowała, ale zupa była tak niedobra, że u każdego powodowała swędzenie nóg i pleśń języka. Oczywiście nie obeszło się bez "jagodzianki", o której już wcześniej wspomnieliśmy i oczywiście nie zapomnieliśmy. A wszystko to było bajaniem na drutach, żeby mieć druta, czyli łacha, albo jak kto woli bekę. Bo tak na prawdę Daidoss nie umie gotowac zupy, jedynie co potrafi zrobić w kuchnii to zatańczyć kankana na stole polanym kisielem z drzazgami z tartaku. Co jest uważane ze dobry chiński hłyt maketirngowy w całej wschodnio-zachodniej Azji. Ten taniec jest nawet bardziej poważany niż łeptowina. Taniec ten ma na celu oswojenie dzikich Gepardów zamieszkujących tamte okolice, gdyż... niebezpieczne stało się spotkanie z nimi. Ale jeden, słodziutki Gepardzik wcale jest takim dzikim kotem, za jakiego dotychczas uchodził. Nalezy do grupy kociaków oswojonych... nawet po długotrwałej tresurze nauczył sie jeść z ręki, ale tak go daidossowy balet w kisielu rozdrażnił, że spłoszone kocisko odgryzło mu nogę. Ale niestety noga nie była smaczna i Gepardzik nawet jej nie tknął. Zrospaczonemu Daidossowi pomógł niejaki Futrzak. Zabrał Daidossa wraz z nogą do chirurga celem jej przyszycia. Jednak po dotarciu do szpitala okazało się, na nieszczęście biednego Daidossa, że akurat skończyły się w szpitalu nici chrurgiczne.
- Trzeba będzie zespawać! - odparł chirurg, po czym wybiegł z krzykiem ze szpitala bo nie bardzo wiedzial gdzie szukac wykwalifikowanego spawacza, a ich służbowa spawarka właśnie była w naprawie. Musiał się bardzo streszczać, gdyż kikut Daidossa bardzo krwawił. Tymczasem towarzyszący mu Futrzak wpadł na pomysł, żeby zadzwonić po Grega. Wszyscy wiedzą, a Futrzak chyba najlepiej, że Greg ma najszybszy rower w galaktyce, więc może jakoś mógł by pomóc w ekspresowym ściągnięciu spawarki lub nawet nici chirurgicznych ...Greg z prędkościa światła jechał w strone szpitala, ale po drodze zderzył sie z Ravim, który właśnie trenował machanie drągiem, bo chciał upolować owego Geparda. Zwierze jedna jak sie okazało zdechło bo zatruło się krwią ofiary i natychmiast zostało zabrane przez SANEPID do laboratorium. Lecz ów Gepard był silniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało i sprytniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało. Tak na prawdę on nie zdechł, on tylko udawał, że zdechł, bo chciał, żeby go wzięli w jakieś ciekawe miejsce. Gdy już przestał udawać wszyscy w labolatorium wstrzymali oddech z przerażenia, jednak Gepard milusim głosem powiedział do nich:
- Co jest doktorku ??
bo to Gepardy lubią mówić najbardziej. Po czym znowu dodał:
- Ja chce do mamy, bo ona na pewno da mi wreszcie coś do zjedzenia.
w całym tym zamieszaniu zapomnieli bowiem, ze gepard dawno nic nie jadł, a dokładniej od czasu jak trafił do laboratorium. Nie zastanawiając się zbytnio dali mu krakersy z serem i kethupem.jednak naszemu Gepardowi nie krakersy w głowie. On jest z tych romantycznych Gepardów, co to wolą wolnośc i tęsknią za roślinkami a szczególnie...za małymi, slicznymi stokrotkami (z ang. Daisy). Więc długo się nie zastanawiając odpowiedział im:
- Wiecie co, te swoje krakersy to se możecie, ja tam lece na łąkę skonsumować jakąś stokrotkę.
Jak powiedział tak zrobił. Gdy już przybiegł na skraj łąki zobaczył, że na tej łące pasie się... wielka łaciata krowa i zajada jego śliczne stokrotki, a co najgorsze zabiera się za jedzenie tej najśliczniejszej "Daisy", w której był zakochany. Wiedział, że szybko musi coś zrobić, bo...inaczej zniknie ona w jednym z... (nie ważne ilu) krowich żołądków
Tymczasem w szpitalu nasz Daidoss przebywał pod troskliwa opieka siostry przełozonej- Super Loli...
która mu zrobiła okład z młodych ...piersi kurczaka. Jednak ....


- Daisy - 29-03-2005 21:52

W zachodniej Polsce leży taka mieścina jak Sulechów. A w niej mieszka dzielny człowieczek imieniem Karol zwany Daidossem, który zna bardzo dużo osób z tego miasta. W szczególności z os. Zacisze, na którym się wychował i poznał znakomitych ludzi. Jego największym marzeniem jest umieć śpiewać, ale niestety kiepsko mu to wychodzi. Jednak postanowił coś z tym zrobić. Wziął udział w programie "Idol" i zaśpiewał piosenkę pt. "Małe pieski dwa", powalił tym komisję i wyrwał się z naszej małej mieściny. Przeprowadził się do Zielonej Góry, gdzie na deptaku śpiewał dla pieniędzy. I w ten oto sposób... poznał szczególną, prawdziwą, o wielkim serduszku... kobietę o niebieskich oczach imieniem... Hanna von Jungingen! Zakochał się od pierwszego wejrzenia w jej psie Mefistofelesie, ale zwierzę nie odwzajemniło uczucia i biedny Daidoss... po wydaniu wszystkich swoich pieniędzy na psią karmę dla Mefista. Postanowił wrócić w rodzinne strony aby zająć się rolnictwem i chodowlą bydła, otworzył nawet własne ZOO z wypchanymi owieczkami, ale nadal brakowało mu prawdziwego uczucia, którym mógł by kogoś z wzjemnością obdarzyć. Jednak pewnego dnia do jego drzwi zapukał przystojny, wysoki brunecik z ciemną karnacją i muskularnym ciałem. Okazał się on być trenerem Daidossa, który usłyszał o jego problemach i postanowił jakoś pomóc swojemu ulubieńcowi. Na poczatek zaproponował mu spacer przy blasku pełni Księżyca i niebie pełnym świetlistych gwiazd. Po tej romantycznej nocy poszli do lasu w Trzebiechowie na polowanie Futrzaków. Jednak na szczęście żadnego nie upolowali. Po czym zdołowani niepowodzeniem polowania udali się do sklepu spożywczego, aby orzeźwić się tanim ale za to najwyzszej jakosci musem marki "Tur". Jednak w sklepie zabrakło im inwenci twórczej na kupienie czegoś innego.
Zapadł zmrok a ich ciagle bolała głowa więc mówi Daidos do trenera:
- Chodźmy na kręgielnię!
A trener na to:
- Spiłeś się i głupio gadasz.
I wiedział Karol, że źle zrobił. I połamał mu dwa kregi szyjne, jak mu się zdawało. Na szczęście miał złe przeczucie i kręgi nie były złamane. Lecz z nosa nie zostało nic, więcej niż mały dół, który wyglądal zupełnie jak u Michaela Jacksona. Więc nasz bohater zdecydował się na przeproszenie trenera. Podszedł więc do leżącego starca i chwycił go za lewą rękę, gdyż...prawą trener stracil na skutek zderzenia z rowerem Gregoriana... który wracał właśnie ze spotkania z dziewczyną, której z nosa wisiał gil, ale Grześ miał w nosie jej gila i lubił ją pomimo jej nie ogolonych wasów. A miała ona na imię... Hermenegilda, jednak Grzesiowi...to nie przeszkadzało, bo miłość jest ślepa jak kret, który wygląda ze swej nory. Jednak Hermenegildzie...Grześ się nie podobał, i z trudem znosiła jego końskie zaloty. Ale pewnego dnia coś w niej pękło i zobaczyła w Grzesiu kogoś... co przypominało jej świstaka... I zaraz przypomniał jej się tekst z TV: "A świstak siedzi i zawija je w te sreberka" Nie myśląc więc długo postanowiła... odwiedzić świstaka w więzieniu nie zapominając zabrać ze sobą...soku z Gumijagód, który miał spowodować rozwolnienie zwane "jagodzianką", znane z filmu pod tytułem "Jak uratowac Super-Ciocię" .Film ten był niezwykle interesujący ze względu na mistrzowskie aktorstwo w wykonaniu Ziutka Filutka. Po uratowaniu świstaka z więzienia za pomoca "jagodzianki" udała się do zespołu Mazowsze i tam została. Ale nie była tam szczęśliwa, bo wciąż tęskniła za świstakiem i jego sreberkami. Czesto więc płakała nocami wracając myślami do chwil spędzonych wspólnie z nim i jeszcze do Grzesia, który został księdzem w przebraniu zakonnicy, bo działał w ukryciu z powodu trwającej właśnie wizyty...znanego w całym Sulechowskim półświatku gościa znanego pod pseudonimem Master Rafik, będącego też Administratorem pewnego forum na którym... grasuje niebezpieczny przestępca płci żeńskiej, zwany Harpoon. Który przez dłuższy czas miał na pienku z ... anonimowym userem o nicku Rasta i całą resztą, bo... w zasadzie to tak do końca chyba nikt nie wiedział o co im poszło. Konieczna była interwencja jak zwykle niezastąpionego Karola, znanego także pod nazwa Daidoss... (takiego Sulechowskiego pakera), ktory użył żelaznych argumentów, które przekonały niektórych że to bez sensu, ale tak naprawdę ten spór rozwiązała pewna mała osóbka imieniem Bikozagacha. A łyżka na to:
- Niemożliwe!!!
Bo zupa była za gorąca. I jak zwykle przesolona. W związku z tym Daidoss postanowił ugotować zupę jakiej świat nie widział, zupę-cud, która każdego nasyci, każdemu smakuje, która nigdy nie jest przesolona, niedosolona, za zimna, za gorąca. I udał się oto Daidoss to Cudownego Lasu na poszukiwania skłądników do swojej zupy. W drodze do lasu zaszedł po... wiedźmę, żeby mu doradziła jakich składników użyć, ale ona uknuła spisek i...zrobiła zupę z Daidossa: pokroiła go na kawałki i ugotowała, ale zupa była tak niedobra, że u każdego powodowała swędzenie nóg i pleśń języka. Oczywiście nie obeszło się bez "jagodzianki", o której już wcześniej wspomnieliśmy i oczywiście nie zapomnieliśmy. A wszystko to było bajaniem na drutach, żeby mieć druta, czyli łacha, albo jak kto woli bekę. Bo tak na prawdę Daidoss nie umie gotowac zupy, jedynie co potrafi zrobić w kuchnii to zatańczyć kankana na stole polanym kisielem z drzazgami z tartaku. Co jest uważane ze dobry chiński hłyt maketirngowy w całej wschodnio-zachodniej Azji. Ten taniec jest nawet bardziej poważany niż łeptowina. Taniec ten ma na celu oswojenie dzikich Gepardów zamieszkujących tamte okolice, gdyż... niebezpieczne stało się spotkanie z nimi. Ale jeden, słodziutki Gepardzik wcale jest takim dzikim kotem, za jakiego dotychczas uchodził. Nalezy do grupy kociaków oswojonych... nawet po długotrwałej tresurze nauczył sie jeść z ręki, ale tak go daidossowy balet w kisielu rozdrażnił, że spłoszone kocisko odgryzło mu nogę. Ale niestety noga nie była smaczna i Gepardzik nawet jej nie tknął. Zrospaczonemu Daidossowi pomógł niejaki Futrzak. Zabrał Daidossa wraz z nogą do chirurga celem jej przyszycia. Jednak po dotarciu do szpitala okazało się, na nieszczęście biednego Daidossa, że akurat skończyły się w szpitalu nici chrurgiczne.
- Trzeba będzie zespawać! - odparł chirurg, po czym wybiegł z krzykiem ze szpitala bo nie bardzo wiedzial gdzie szukac wykwalifikowanego spawacza, a ich służbowa spawarka właśnie była w naprawie. Musiał się bardzo streszczać, gdyż kikut Daidossa bardzo krwawił. Tymczasem towarzyszący mu Futrzak wpadł na pomysł, żeby zadzwonić po Grega. Wszyscy wiedzą, a Futrzak chyba najlepiej, że Greg ma najszybszy rower w galaktyce, więc może jakoś mógł by pomóc w ekspresowym ściągnięciu spawarki lub nawet nici chirurgicznych ...Greg z prędkościa światła jechał w strone szpitala, ale po drodze zderzył sie z Ravim, który właśnie trenował machanie drągiem, bo chciał upolować owego Geparda. Zwierze jedna jak sie okazało zdechło bo zatruło się krwią ofiary i natychmiast zostało zabrane przez SANEPID do laboratorium. Lecz ów Gepard był silniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało i sprytniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało. Tak na prawdę on nie zdechł, on tylko udawał, że zdechł, bo chciał, żeby go wzięli w jakieś ciekawe miejsce. Gdy już przestał udawać wszyscy w labolatorium wstrzymali oddech z przerażenia, jednak Gepard milusim głosem powiedział do nich:
- Co jest doktorku ??
bo to Gepardy lubią mówić najbardziej. Po czym znowu dodał:
- Ja chce do mamy, bo ona na pewno da mi wreszcie coś do zjedzenia.
w całym tym zamieszaniu zapomnieli bowiem, ze gepard dawno nic nie jadł, a dokładniej od czasu jak trafił do laboratorium. Nie zastanawiając się zbytnio dali mu krakersy z serem i kethupem.jednak naszemu Gepardowi nie krakersy w głowie. On jest z tych romantycznych Gepardów, co to wolą wolnośc i tęsknią za roślinkami a szczególnie...za małymi, slicznymi stokrotkami (z ang. Daisy). Więc długo się nie zastanawiając odpowiedział im:
- Wiecie co, te swoje krakersy to se możecie, ja tam lece na łąkę skonsumować jakąś stokrotkę.
Jak powiedział tak zrobił. Gdy już przybiegł na skraj łąki zobaczył, że na tej łące pasie się... wielka łaciata krowa i zajada jego śliczne stokrotki, a co najgorsze zabiera się za jedzenie tej najśliczniejszej "Daisy", w której był zakochany. Wiedział, że szybko musi coś zrobić, bo...inaczej zniknie ona w jednym z... (nie ważne ilu) krowich żołądków
Tymczasem w szpitalu nasz Daidoss przebywał pod troskliwa opieka siostry przełozonej- Super Loli...
która mu zrobiła okład z młodych ...piersi kurczaka. Jednak Karol w myślach wyobrażał sobie zupełnie coś innego a mianowicie, że


- Harpoon - 24-04-2005 10:53

W zachodniej Polsce leży taka mieścina jak Sulechów. A w niej mieszka dzielny człowieczek imieniem Karol zwany Daidossem, który zna bardzo dużo osób z tego miasta. W szczególności z os. Zacisze, na którym się wychował i poznał znakomitych ludzi. Jego największym marzeniem jest umieć śpiewać, ale niestety kiepsko mu to wychodzi. Jednak postanowił coś z tym zrobić. Wziął udział w programie "Idol" i zaśpiewał piosenkę pt. "Małe pieski dwa", powalił tym komisję i wyrwał się z naszej małej mieściny. Przeprowadził się do Zielonej Góry, gdzie na deptaku śpiewał dla pieniędzy. I w ten oto sposób... poznał szczególną, prawdziwą, o wielkim serduszku... kobietę o niebieskich oczach imieniem... Hanna von Jungingen! Zakochał się od pierwszego wejrzenia w jej psie Mefistofelesie, ale zwierzę nie odwzajemniło uczucia i biedny Daidoss... po wydaniu wszystkich swoich pieniędzy na psią karmę dla Mefista. Postanowił wrócić w rodzinne strony aby zająć się rolnictwem i chodowlą bydła, otworzył nawet własne ZOO z wypchanymi owieczkami, ale nadal brakowało mu prawdziwego uczucia, którym mógł by kogoś z wzjemnością obdarzyć. Jednak pewnego dnia do jego drzwi zapukał przystojny, wysoki brunecik z ciemną karnacją i muskularnym ciałem. Okazał się on być trenerem Daidossa, który usłyszał o jego problemach i postanowił jakoś pomóc swojemu ulubieńcowi. Na poczatek zaproponował mu spacer przy blasku pełni Księżyca i niebie pełnym świetlistych gwiazd. Po tej romantycznej nocy poszli do lasu w Trzebiechowie na polowanie Futrzaków. Jednak na szczęście żadnego nie upolowali. Po czym zdołowani niepowodzeniem polowania udali się do sklepu spożywczego, aby orzeźwić się tanim ale za to najwyzszej jakosci musem marki "Tur". Jednak w sklepie zabrakło im inwenci twórczej na kupienie czegoś innego.
Zapadł zmrok a ich ciagle bolała głowa więc mówi Daidos do trenera:
- Chodźmy na kręgielnię!
A trener na to:
- Spiłeś się i głupio gadasz.
I wiedział Karol, że źle zrobił. I połamał mu dwa kregi szyjne, jak mu się zdawało. Na szczęście miał złe przeczucie i kręgi nie były złamane. Lecz z nosa nie zostało nic, więcej niż mały dół, który wyglądal zupełnie jak u Michaela Jacksona. Więc nasz bohater zdecydował się na przeproszenie trenera. Podszedł więc do leżącego starca i chwycił go za lewą rękę, gdyż...prawą trener stracil na skutek zderzenia z rowerem Gregoriana... który wracał właśnie ze spotkania z dziewczyną, której z nosa wisiał gil, ale Grześ miał w nosie jej gila i lubił ją pomimo jej nie ogolonych wasów. A miała ona na imię... Hermenegilda, jednak Grzesiowi...to nie przeszkadzało, bo miłość jest ślepa jak kret, który wygląda ze swej nory. Jednak Hermenegildzie...Grześ się nie podobał, i z trudem znosiła jego końskie zaloty. Ale pewnego dnia coś w niej pękło i zobaczyła w Grzesiu kogoś... co przypominało jej świstaka... I zaraz przypomniał jej się tekst z TV: "A świstak siedzi i zawija je w te sreberka" Nie myśląc więc długo postanowiła... odwiedzić świstaka w więzieniu nie zapominając zabrać ze sobą...soku z Gumijagód, który miał spowodować rozwolnienie zwane "jagodzianką", znane z filmu pod tytułem "Jak uratowac Super-Ciocię" .Film ten był niezwykle interesujący ze względu na mistrzowskie aktorstwo w wykonaniu Ziutka Filutka. Po uratowaniu świstaka z więzienia za pomoca "jagodzianki" udała się do zespołu Mazowsze i tam została. Ale nie była tam szczęśliwa, bo wciąż tęskniła za świstakiem i jego sreberkami. Czesto więc płakała nocami wracając myślami do chwil spędzonych wspólnie z nim i jeszcze do Grzesia, który został księdzem w przebraniu zakonnicy, bo działał w ukryciu z powodu trwającej właśnie wizyty...znanego w całym Sulechowskim półświatku gościa znanego pod pseudonimem Master Rafik, będącego też Administratorem pewnego forum na którym... grasuje niebezpieczny przestępca płci żeńskiej, zwany Harpoon. Który przez dłuższy czas miał na pienku z ... anonimowym userem o nicku Rasta i całą resztą, bo... w zasadzie to tak do końca chyba nikt nie wiedział o co im poszło. Konieczna była interwencja jak zwykle niezastąpionego Karola, znanego także pod nazwa Daidoss... (takiego Sulechowskiego pakera), ktory użył żelaznych argumentów, które przekonały niektórych że to bez sensu, ale tak naprawdę ten spór rozwiązała pewna mała osóbka imieniem Bikozagacha. A łyżka na to:
- Niemożliwe!!!
Bo zupa była za gorąca. I jak zwykle przesolona. W związku z tym Daidoss postanowił ugotować zupę jakiej świat nie widział, zupę-cud, która każdego nasyci, każdemu smakuje, która nigdy nie jest przesolona, niedosolona, za zimna, za gorąca. I udał się oto Daidoss to Cudownego Lasu na poszukiwania skłądników do swojej zupy. W drodze do lasu zaszedł po... wiedźmę, żeby mu doradziła jakich składników użyć, ale ona uknuła spisek i...zrobiła zupę z Daidossa: pokroiła go na kawałki i ugotowała, ale zupa była tak niedobra, że u każdego powodowała swędzenie nóg i pleśń języka. Oczywiście nie obeszło się bez "jagodzianki", o której już wcześniej wspomnieliśmy i oczywiście nie zapomnieliśmy. A wszystko to było bajaniem na drutach, żeby mieć druta, czyli łacha, albo jak kto woli bekę. Bo tak na prawdę Daidoss nie umie gotowac zupy, jedynie co potrafi zrobić w kuchnii to zatańczyć kankana na stole polanym kisielem z drzazgami z tartaku. Co jest uważane ze dobry chiński hłyt maketirngowy w całej wschodnio-zachodniej Azji. Ten taniec jest nawet bardziej poważany niż łeptowina. Taniec ten ma na celu oswojenie dzikich Gepardów zamieszkujących tamte okolice, gdyż... niebezpieczne stało się spotkanie z nimi. Ale jeden, słodziutki Gepardzik wcale jest takim dzikim kotem, za jakiego dotychczas uchodził. Nalezy do grupy kociaków oswojonych... nawet po długotrwałej tresurze nauczył sie jeść z ręki, ale tak go daidossowy balet w kisielu rozdrażnił, że spłoszone kocisko odgryzło mu nogę. Ale niestety noga nie była smaczna i Gepardzik nawet jej nie tknął. Zrospaczonemu Daidossowi pomógł niejaki Futrzak. Zabrał Daidossa wraz z nogą do chirurga celem jej przyszycia. Jednak po dotarciu do szpitala okazało się, na nieszczęście biednego Daidossa, że akurat skończyły się w szpitalu nici chrurgiczne.
- Trzeba będzie zespawać! - odparł chirurg, po czym wybiegł z krzykiem ze szpitala bo nie bardzo wiedzial gdzie szukac wykwalifikowanego spawacza, a ich służbowa spawarka właśnie była w naprawie. Musiał się bardzo streszczać, gdyż kikut Daidossa bardzo krwawił. Tymczasem towarzyszący mu Futrzak wpadł na pomysł, żeby zadzwonić po Grega. Wszyscy wiedzą, a Futrzak chyba najlepiej, że Greg ma najszybszy rower w galaktyce, więc może jakoś mógł by pomóc w ekspresowym ściągnięciu spawarki lub nawet nici chirurgicznych ...Greg z prędkościa światła jechał w strone szpitala, ale po drodze zderzył sie z Ravim, który właśnie trenował machanie drągiem, bo chciał upolować owego Geparda. Zwierze jedna jak sie okazało zdechło bo zatruło się krwią ofiary i natychmiast zostało zabrane przez SANEPID do laboratorium. Lecz ów Gepard był silniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało i sprytniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało. Tak na prawdę on nie zdechł, on tylko udawał, że zdechł, bo chciał, żeby go wzięli w jakieś ciekawe miejsce. Gdy już przestał udawać wszyscy w labolatorium wstrzymali oddech z przerażenia, jednak Gepard milusim głosem powiedział do nich:
- Co jest doktorku ??
bo to Gepardy lubią mówić najbardziej. Po czym znowu dodał:
- Ja chce do mamy, bo ona na pewno da mi wreszcie coś do zjedzenia.
w całym tym zamieszaniu zapomnieli bowiem, ze gepard dawno nic nie jadł, a dokładniej od czasu jak trafił do laboratorium. Nie zastanawiając się zbytnio dali mu krakersy z serem i kethupem.jednak naszemu Gepardowi nie krakersy w głowie. On jest z tych romantycznych Gepardów, co to wolą wolnośc i tęsknią za roślinkami a szczególnie...za małymi, slicznymi stokrotkami (z ang. Daisy). Więc długo się nie zastanawiając odpowiedział im:
- Wiecie co, te swoje krakersy to se możecie, ja tam lece na łąkę skonsumować jakąś stokrotkę.
Jak powiedział tak zrobił. Gdy już przybiegł na skraj łąki zobaczył, że na tej łące pasie się... wielka łaciata krowa i zajada jego śliczne stokrotki, a co najgorsze zabiera się za jedzenie tej najśliczniejszej "Daisy", w której był zakochany. Wiedział, że szybko musi coś zrobić, bo...inaczej zniknie ona w jednym z... (nie ważne ilu) krowich żołądków
Tymczasem w szpitalu nasz Daidoss przebywał pod troskliwa opieka siostry przełozonej- Super Loli...
która mu zrobiła okład z młodych ...piersi kurczaka. Jednak Karol w myślach wyobrażał sobie zupełnie coś innego a mianowicie, że będą to zajęcze bobki. Jednak zajęcze bobki to nie były (i całe szczęscie).
Za to w pobliskim lesie (ciemnym bo to noc w koncu była) spacerowała Julia wyjątkowo bez obstawy i...



- Offca - 24-04-2005 12:49

W zachodniej Polsce leży taka mieścina jak Sulechów. A w niej mieszka dzielny człowieczek imieniem Karol zwany Daidossem, który zna bardzo dużo osób z tego miasta. W szczególności z os. Zacisze, na którym się wychował i poznał znakomitych ludzi. Jego największym marzeniem jest umieć śpiewać, ale niestety kiepsko mu to wychodzi. Jednak postanowił coś z tym zrobić. Wziął udział w programie "Idol" i zaśpiewał piosenkę pt. "Małe pieski dwa", powalił tym komisję i wyrwał się z naszej małej mieściny. Przeprowadził się do Zielonej Góry, gdzie na deptaku śpiewał dla pieniędzy. I w ten oto sposób... poznał szczególną, prawdziwą, o wielkim serduszku... kobietę o niebieskich oczach imieniem... Hanna von Jungingen! Zakochał się od pierwszego wejrzenia w jej psie Mefistofelesie, ale zwierzę nie odwzajemniło uczucia i biedny Daidoss... po wydaniu wszystkich swoich pieniędzy na psią karmę dla Mefista. Postanowił wrócić w rodzinne strony aby zająć się rolnictwem i chodowlą bydła, otworzył nawet własne ZOO z wypchanymi owieczkami, ale nadal brakowało mu prawdziwego uczucia, którym mógł by kogoś z wzjemnością obdarzyć. Jednak pewnego dnia do jego drzwi zapukał przystojny, wysoki brunecik z ciemną karnacją i muskularnym ciałem. Okazał się on być trenerem Daidossa, który usłyszał o jego problemach i postanowił jakoś pomóc swojemu ulubieńcowi. Na poczatek zaproponował mu spacer przy blasku pełni Księżyca i niebie pełnym świetlistych gwiazd. Po tej romantycznej nocy poszli do lasu w Trzebiechowie na polowanie Futrzaków. Jednak na szczęście żadnego nie upolowali. Po czym zdołowani niepowodzeniem polowania udali się do sklepu spożywczego, aby orzeźwić się tanim ale za to najwyzszej jakosci musem marki "Tur". Jednak w sklepie zabrakło im inwenci twórczej na kupienie czegoś innego.
Zapadł zmrok a ich ciagle bolała głowa więc mówi Daidos do trenera:
- Chodźmy na kręgielnię!
A trener na to:
- Spiłeś się i głupio gadasz.
I wiedział Karol, że źle zrobił. I połamał mu dwa kregi szyjne, jak mu się zdawało. Na szczęście miał złe przeczucie i kręgi nie były złamane. Lecz z nosa nie zostało nic, więcej niż mały dół, który wyglądal zupełnie jak u Michaela Jacksona. Więc nasz bohater zdecydował się na przeproszenie trenera. Podszedł więc do leżącego starca i chwycił go za lewą rękę, gdyż...prawą trener stracil na skutek zderzenia z rowerem Gregoriana... który wracał właśnie ze spotkania z dziewczyną, której z nosa wisiał gil, ale Grześ miał w nosie jej gila i lubił ją pomimo jej nie ogolonych wasów. A miała ona na imię... Hermenegilda, jednak Grzesiowi...to nie przeszkadzało, bo miłość jest ślepa jak kret, który wygląda ze swej nory. Jednak Hermenegildzie...Grześ się nie podobał, i z trudem znosiła jego końskie zaloty. Ale pewnego dnia coś w niej pękło i zobaczyła w Grzesiu kogoś... co przypominało jej świstaka... I zaraz przypomniał jej się tekst z TV: "A świstak siedzi i zawija je w te sreberka" Nie myśląc więc długo postanowiła... odwiedzić świstaka w więzieniu nie zapominając zabrać ze sobą...soku z Gumijagód, który miał spowodować rozwolnienie zwane "jagodzianką", znane z filmu pod tytułem "Jak uratowac Super-Ciocię" .Film ten był niezwykle interesujący ze względu na mistrzowskie aktorstwo w wykonaniu Ziutka Filutka. Po uratowaniu świstaka z więzienia za pomoca "jagodzianki" udała się do zespołu Mazowsze i tam została. Ale nie była tam szczęśliwa, bo wciąż tęskniła za świstakiem i jego sreberkami. Czesto więc płakała nocami wracając myślami do chwil spędzonych wspólnie z nim i jeszcze do Grzesia, który został księdzem w przebraniu zakonnicy, bo działał w ukryciu z powodu trwającej właśnie wizyty...znanego w całym Sulechowskim półświatku gościa znanego pod pseudonimem Master Rafik, będącego też Administratorem pewnego forum na którym... grasuje niebezpieczny przestępca płci żeńskiej, zwany Harpoon. Który przez dłuższy czas miał na pienku z ... anonimowym userem o nicku Rasta i całą resztą, bo... w zasadzie to tak do końca chyba nikt nie wiedział o co im poszło. Konieczna była interwencja jak zwykle niezastąpionego Karola, znanego także pod nazwa Daidoss... (takiego Sulechowskiego pakera), ktory użył żelaznych argumentów, które przekonały niektórych że to bez sensu, ale tak naprawdę ten spór rozwiązała pewna mała osóbka imieniem Bikozagacha. A łyżka na to:
- Niemożliwe!!!
Bo zupa była za gorąca. I jak zwykle przesolona. W związku z tym Daidoss postanowił ugotować zupę jakiej świat nie widział, zupę-cud, która każdego nasyci, każdemu smakuje, która nigdy nie jest przesolona, niedosolona, za zimna, za gorąca. I udał się oto Daidoss to Cudownego Lasu na poszukiwania skłądników do swojej zupy. W drodze do lasu zaszedł po... wiedźmę, żeby mu doradziła jakich składników użyć, ale ona uknuła spisek i...zrobiła zupę z Daidossa: pokroiła go na kawałki i ugotowała, ale zupa była tak niedobra, że u każdego powodowała swędzenie nóg i pleśń języka. Oczywiście nie obeszło się bez "jagodzianki", o której już wcześniej wspomnieliśmy i oczywiście nie zapomnieliśmy. A wszystko to było bajaniem na drutach, żeby mieć druta, czyli łacha, albo jak kto woli bekę. Bo tak na prawdę Daidoss nie umie gotowac zupy, jedynie co potrafi zrobić w kuchnii to zatańczyć kankana na stole polanym kisielem z drzazgami z tartaku. Co jest uważane ze dobry chiński hłyt maketirngowy w całej wschodnio-zachodniej Azji. Ten taniec jest nawet bardziej poważany niż łeptowina. Taniec ten ma na celu oswojenie dzikich Gepardów zamieszkujących tamte okolice, gdyż... niebezpieczne stało się spotkanie z nimi. Ale jeden, słodziutki Gepardzik wcale jest takim dzikim kotem, za jakiego dotychczas uchodził. Nalezy do grupy kociaków oswojonych... nawet po długotrwałej tresurze nauczył sie jeść z ręki, ale tak go daidossowy balet w kisielu rozdrażnił, że spłoszone kocisko odgryzło mu nogę. Ale niestety noga nie była smaczna i Gepardzik nawet jej nie tknął. Zrospaczonemu Daidossowi pomógł niejaki Futrzak. Zabrał Daidossa wraz z nogą do chirurga celem jej przyszycia. Jednak po dotarciu do szpitala okazało się, na nieszczęście biednego Daidossa, że akurat skończyły się w szpitalu nici chrurgiczne.
- Trzeba będzie zespawać! - odparł chirurg, po czym wybiegł z krzykiem ze szpitala bo nie bardzo wiedzial gdzie szukac wykwalifikowanego spawacza, a ich służbowa spawarka właśnie była w naprawie. Musiał się bardzo streszczać, gdyż kikut Daidossa bardzo krwawił. Tymczasem towarzyszący mu Futrzak wpadł na pomysł, żeby zadzwonić po Grega. Wszyscy wiedzą, a Futrzak chyba najlepiej, że Greg ma najszybszy rower w galaktyce, więc może jakoś mógł by pomóc w ekspresowym ściągnięciu spawarki lub nawet nici chirurgicznych ...Greg z prędkościa światła jechał w strone szpitala, ale po drodze zderzył sie z Ravim, który właśnie trenował machanie drągiem, bo chciał upolować owego Geparda. Zwierze jedna jak sie okazało zdechło bo zatruło się krwią ofiary i natychmiast zostało zabrane przez SANEPID do laboratorium. Lecz ów Gepard był silniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało i sprytniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało. Tak na prawdę on nie zdechł, on tylko udawał, że zdechł, bo chciał, żeby go wzięli w jakieś ciekawe miejsce. Gdy już przestał udawać wszyscy w labolatorium wstrzymali oddech z przerażenia, jednak Gepard milusim głosem powiedział do nich:
- Co jest doktorku ??
bo to Gepardy lubią mówić najbardziej. Po czym znowu dodał:
- Ja chce do mamy, bo ona na pewno da mi wreszcie coś do zjedzenia.
w całym tym zamieszaniu zapomnieli bowiem, ze gepard dawno nic nie jadł, a dokładniej od czasu jak trafił do laboratorium. Nie zastanawiając się zbytnio dali mu krakersy z serem i kethupem.jednak naszemu Gepardowi nie krakersy w głowie. On jest z tych romantycznych Gepardów, co to wolą wolnośc i tęsknią za roślinkami a szczególnie...za małymi, slicznymi stokrotkami (z ang. Daisy). Więc długo się nie zastanawiając odpowiedział im:
- Wiecie co, te swoje krakersy to se możecie, ja tam lece na łąkę skonsumować jakąś stokrotkę.
Jak powiedział tak zrobił. Gdy już przybiegł na skraj łąki zobaczył, że na tej łące pasie się... wielka łaciata krowa i zajada jego śliczne stokrotki, a co najgorsze zabiera się za jedzenie tej najśliczniejszej "Daisy", w której był zakochany. Wiedział, że szybko musi coś zrobić, bo...inaczej zniknie ona w jednym z... (nie ważne ilu) krowich żołądków
Tymczasem w szpitalu nasz Daidoss przebywał pod troskliwa opieka siostry przełozonej- Super Loli...
która mu zrobiła okład z młodych ...piersi kurczaka. Jednak Karol w myślach wyobrażał sobie zupełnie coś innego a mianowicie, że będą to zajęcze bobki. Jednak zajęcze bobki to nie były (i całe szczęscie).
Za to w pobliskim lesie (ciemnym bo to noc w koncu była) spacerowała Julia wyjątkowo bez obstawy i w pewnym momencie natknęła się na ścieżce na wielgachne grzyby, które fosforyzowały, aż dawało po oczach...


- Jólka - 24-04-2005 13:37

W zachodniej Polsce leży taka mieścina jak Sulechów. A w niej mieszka dzielny człowieczek imieniem Karol zwany Daidossem, który zna bardzo dużo osób z tego miasta. W szczególności z os. Zacisze, na którym się wychował i poznał znakomitych ludzi. Jego największym marzeniem jest umieć śpiewać, ale niestety kiepsko mu to wychodzi. Jednak postanowił coś z tym zrobić. Wziął udział w programie "Idol" i zaśpiewał piosenkę pt. "Małe pieski dwa", powalił tym komisję i wyrwał się z naszej małej mieściny. Przeprowadził się do Zielonej Góry, gdzie na deptaku śpiewał dla pieniędzy. I w ten oto sposób... poznał szczególną, prawdziwą, o wielkim serduszku... kobietę o niebieskich oczach imieniem... Hanna von Jungingen! Zakochał się od pierwszego wejrzenia w jej psie Mefistofelesie, ale zwierzę nie odwzajemniło uczucia i biedny Daidoss... po wydaniu wszystkich swoich pieniędzy na psią karmę dla Mefista. Postanowił wrócić w rodzinne strony aby zająć się rolnictwem i chodowlą bydła, otworzył nawet własne ZOO z wypchanymi owieczkami, ale nadal brakowało mu prawdziwego uczucia, którym mógł by kogoś z wzjemnością obdarzyć. Jednak pewnego dnia do jego drzwi zapukał przystojny, wysoki brunecik z ciemną karnacją i muskularnym ciałem. Okazał się on być trenerem Daidossa, który usłyszał o jego problemach i postanowił jakoś pomóc swojemu ulubieńcowi. Na poczatek zaproponował mu spacer przy blasku pełni Księżyca i niebie pełnym świetlistych gwiazd. Po tej romantycznej nocy poszli do lasu w Trzebiechowie na polowanie Futrzaków. Jednak na szczęście żadnego nie upolowali. Po czym zdołowani niepowodzeniem polowania udali się do sklepu spożywczego, aby orzeźwić się tanim ale za to najwyzszej jakosci musem marki "Tur". Jednak w sklepie zabrakło im inwenci twórczej na kupienie czegoś innego.
Zapadł zmrok a ich ciagle bolała głowa więc mówi Daidos do trenera:
- Chodźmy na kręgielnię!
A trener na to:
- Spiłeś się i głupio gadasz.
I wiedział Karol, że źle zrobił. I połamał mu dwa kregi szyjne, jak mu się zdawało. Na szczęście miał złe przeczucie i kręgi nie były złamane. Lecz z nosa nie zostało nic, więcej niż mały dół, który wyglądal zupełnie jak u Michaela Jacksona. Więc nasz bohater zdecydował się na przeproszenie trenera. Podszedł więc do leżącego starca i chwycił go za lewą rękę, gdyż...prawą trener stracil na skutek zderzenia z rowerem Gregoriana... który wracał właśnie ze spotkania z dziewczyną, której z nosa wisiał gil, ale Grześ miał w nosie jej gila i lubił ją pomimo jej nie ogolonych wasów. A miała ona na imię... Hermenegilda, jednak Grzesiowi...to nie przeszkadzało, bo miłość jest ślepa jak kret, który wygląda ze swej nory. Jednak Hermenegildzie...Grześ się nie podobał, i z trudem znosiła jego końskie zaloty. Ale pewnego dnia coś w niej pękło i zobaczyła w Grzesiu kogoś... co przypominało jej świstaka... I zaraz przypomniał jej się tekst z TV: "A świstak siedzi i zawija je w te sreberka" Nie myśląc więc długo postanowiła... odwiedzić świstaka w więzieniu nie zapominając zabrać ze sobą...soku z Gumijagód, który miał spowodować rozwolnienie zwane "jagodzianką", znane z filmu pod tytułem "Jak uratowac Super-Ciocię" .Film ten był niezwykle interesujący ze względu na mistrzowskie aktorstwo w wykonaniu Ziutka Filutka. Po uratowaniu świstaka z więzienia za pomoca "jagodzianki" udała się do zespołu Mazowsze i tam została. Ale nie była tam szczęśliwa, bo wciąż tęskniła za świstakiem i jego sreberkami. Czesto więc płakała nocami wracając myślami do chwil spędzonych wspólnie z nim i jeszcze do Grzesia, który został księdzem w przebraniu zakonnicy, bo działał w ukryciu z powodu trwającej właśnie wizyty...znanego w całym Sulechowskim półświatku gościa znanego pod pseudonimem Master Rafik, będącego też Administratorem pewnego forum na którym... grasuje niebezpieczny przestępca płci żeńskiej, zwany Harpoon. Który przez dłuższy czas miał na pienku z ... anonimowym userem o nicku Rasta i całą resztą, bo... w zasadzie to tak do końca chyba nikt nie wiedział o co im poszło. Konieczna była interwencja jak zwykle niezastąpionego Karola, znanego także pod nazwa Daidoss... (takiego Sulechowskiego pakera), ktory użył żelaznych argumentów, które przekonały niektórych że to bez sensu, ale tak naprawdę ten spór rozwiązała pewna mała osóbka imieniem Bikozagacha. A łyżka na to:
- Niemożliwe!!!
Bo zupa była za gorąca. I jak zwykle przesolona. W związku z tym Daidoss postanowił ugotować zupę jakiej świat nie widział, zupę-cud, która każdego nasyci, każdemu smakuje, która nigdy nie jest przesolona, niedosolona, za zimna, za gorąca. I udał się oto Daidoss to Cudownego Lasu na poszukiwania skłądników do swojej zupy. W drodze do lasu zaszedł po... wiedźmę, żeby mu doradziła jakich składników użyć, ale ona uknuła spisek i...zrobiła zupę z Daidossa: pokroiła go na kawałki i ugotowała, ale zupa była tak niedobra, że u każdego powodowała swędzenie nóg i pleśń języka. Oczywiście nie obeszło się bez "jagodzianki", o której już wcześniej wspomnieliśmy i oczywiście nie zapomnieliśmy. A wszystko to było bajaniem na drutach, żeby mieć druta, czyli łacha, albo jak kto woli bekę. Bo tak na prawdę Daidoss nie umie gotowac zupy, jedynie co potrafi zrobić w kuchnii to zatańczyć kankana na stole polanym kisielem z drzazgami z tartaku. Co jest uważane ze dobry chiński hłyt maketirngowy w całej wschodnio-zachodniej Azji. Ten taniec jest nawet bardziej poważany niż łeptowina. Taniec ten ma na celu oswojenie dzikich Gepardów zamieszkujących tamte okolice, gdyż... niebezpieczne stało się spotkanie z nimi. Ale jeden, słodziutki Gepardzik wcale jest takim dzikim kotem, za jakiego dotychczas uchodził. Nalezy do grupy kociaków oswojonych... nawet po długotrwałej tresurze nauczył sie jeść z ręki, ale tak go daidossowy balet w kisielu rozdrażnił, że spłoszone kocisko odgryzło mu nogę. Ale niestety noga nie była smaczna i Gepardzik nawet jej nie tknął. Zrospaczonemu Daidossowi pomógł niejaki Futrzak. Zabrał Daidossa wraz z nogą do chirurga celem jej przyszycia. Jednak po dotarciu do szpitala okazało się, na nieszczęście biednego Daidossa, że akurat skończyły się w szpitalu nici chrurgiczne.
- Trzeba będzie zespawać! - odparł chirurg, po czym wybiegł z krzykiem ze szpitala bo nie bardzo wiedzial gdzie szukac wykwalifikowanego spawacza, a ich służbowa spawarka właśnie była w naprawie. Musiał się bardzo streszczać, gdyż kikut Daidossa bardzo krwawił. Tymczasem towarzyszący mu Futrzak wpadł na pomysł, żeby zadzwonić po Grega. Wszyscy wiedzą, a Futrzak chyba najlepiej, że Greg ma najszybszy rower w galaktyce, więc może jakoś mógł by pomóc w ekspresowym ściągnięciu spawarki lub nawet nici chirurgicznych ...Greg z prędkościa światła jechał w strone szpitala, ale po drodze zderzył sie z Ravim, który właśnie trenował machanie drągiem, bo chciał upolować owego Geparda. Zwierze jedna jak sie okazało zdechło bo zatruło się krwią ofiary i natychmiast zostało zabrane przez SANEPID do laboratorium. Lecz ów Gepard był silniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało i sprytniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało. Tak na prawdę on nie zdechł, on tylko udawał, że zdechł, bo chciał, żeby go wzięli w jakieś ciekawe miejsce. Gdy już przestał udawać wszyscy w labolatorium wstrzymali oddech z przerażenia, jednak Gepard milusim głosem powiedział do nich:
- Co jest doktorku ??
bo to Gepardy lubią mówić najbardziej. Po czym znowu dodał:
- Ja chce do mamy, bo ona na pewno da mi wreszcie coś do zjedzenia.
w całym tym zamieszaniu zapomnieli bowiem, ze gepard dawno nic nie jadł, a dokładniej od czasu jak trafił do laboratorium. Nie zastanawiając się zbytnio dali mu krakersy z serem i kethupem.jednak naszemu Gepardowi nie krakersy w głowie. On jest z tych romantycznych Gepardów, co to wolą wolnośc i tęsknią za roślinkami a szczególnie...za małymi, slicznymi stokrotkami (z ang. Daisy). Więc długo się nie zastanawiając odpowiedział im:
- Wiecie co, te swoje krakersy to se możecie, ja tam lece na łąkę skonsumować jakąś stokrotkę.
Jak powiedział tak zrobił. Gdy już przybiegł na skraj łąki zobaczył, że na tej łące pasie się... wielka łaciata krowa i zajada jego śliczne stokrotki, a co najgorsze zabiera się za jedzenie tej najśliczniejszej "Daisy", w której był zakochany. Wiedział, że szybko musi coś zrobić, bo...inaczej zniknie ona w jednym z... (nie ważne ilu) krowich żołądków
Tymczasem w szpitalu nasz Daidoss przebywał pod troskliwa opieka siostry przełozonej- Super Loli...
która mu zrobiła okład z młodych ...piersi kurczaka. Jednak Karol w myślach wyobrażał sobie zupełnie coś innego a mianowicie, że będą to zajęcze bobki. Jednak zajęcze bobki to nie były (i całe szczęscie).
Za to w pobliskim lesie (ciemnym bo to noc w koncu była) spacerowała Julia wyjątkowo bez obstawy i w pewnym momencie natknęła się na ścieżce na wielgachne grzyby, które fosforyzowały, aż dawało po oczach...
-Nie!!! prosze tylko nie po oczach - darła sie Julia jak by zobaczyla conajmniej ducha


- Lewiatan - 24-04-2005 13:41

W zachodniej Polsce leży taka mieścina jak Sulechów. A w niej mieszka dzielny człowieczek imieniem Karol zwany Daidossem, który zna bardzo dużo osób z tego miasta. W szczególności z os. Zacisze, na którym się wychował i poznał znakomitych ludzi. Jego największym marzeniem jest umieć śpiewać, ale niestety kiepsko mu to wychodzi. Jednak postanowił coś z tym zrobić. Wziął udział w programie "Idol" i zaśpiewał piosenkę pt. "Małe pieski dwa", powalił tym komisję i wyrwał się z naszej małej mieściny. Przeprowadził się do Zielonej Góry, gdzie na deptaku śpiewał dla pieniędzy. I w ten oto sposób... poznał szczególną, prawdziwą, o wielkim serduszku... kobietę o niebieskich oczach imieniem... Hanna von Jungingen! Zakochał się od pierwszego wejrzenia w jej psie Mefistofelesie, ale zwierzę nie odwzajemniło uczucia i biedny Daidoss... po wydaniu wszystkich swoich pieniędzy na psią karmę dla Mefista. Postanowił wrócić w rodzinne strony aby zająć się rolnictwem i chodowlą bydła, otworzył nawet własne ZOO z wypchanymi owieczkami, ale nadal brakowało mu prawdziwego uczucia, którym mógł by kogoś z wzjemnością obdarzyć. Jednak pewnego dnia do jego drzwi zapukał przystojny, wysoki brunecik z ciemną karnacją i muskularnym ciałem. Okazał się on być trenerem Daidossa, który usłyszał o jego problemach i postanowił jakoś pomóc swojemu ulubieńcowi. Na poczatek zaproponował mu spacer przy blasku pełni Księżyca i niebie pełnym świetlistych gwiazd. Po tej romantycznej nocy poszli do lasu w Trzebiechowie na polowanie Futrzaków. Jednak na szczęście żadnego nie upolowali. Po czym zdołowani niepowodzeniem polowania udali się do sklepu spożywczego, aby orzeźwić się tanim ale za to najwyzszej jakosci musem marki "Tur". Jednak w sklepie zabrakło im inwenci twórczej na kupienie czegoś innego.
Zapadł zmrok a ich ciagle bolała głowa więc mówi Daidos do trenera:
- Chodźmy na kręgielnię!
A trener na to:
- Spiłeś się i głupio gadasz.
I wiedział Karol, że źle zrobił. I połamał mu dwa kregi szyjne, jak mu się zdawało. Na szczęście miał złe przeczucie i kręgi nie były złamane. Lecz z nosa nie zostało nic, więcej niż mały dół, który wyglądal zupełnie jak u Michaela Jacksona. Więc nasz bohater zdecydował się na przeproszenie trenera. Podszedł więc do leżącego starca i chwycił go za lewą rękę, gdyż...prawą trener stracil na skutek zderzenia z rowerem Gregoriana... który wracał właśnie ze spotkania z dziewczyną, której z nosa wisiał gil, ale Grześ miał w nosie jej gila i lubił ją pomimo jej nie ogolonych wasów. A miała ona na imię... Hermenegilda, jednak Grzesiowi...to nie przeszkadzało, bo miłość jest ślepa jak kret, który wygląda ze swej nory. Jednak Hermenegildzie...Grześ się nie podobał, i z trudem znosiła jego końskie zaloty. Ale pewnego dnia coś w niej pękło i zobaczyła w Grzesiu kogoś... co przypominało jej świstaka... I zaraz przypomniał jej się tekst z TV: "A świstak siedzi i zawija je w te sreberka" Nie myśląc więc długo postanowiła... odwiedzić świstaka w więzieniu nie zapominając zabrać ze sobą...soku z Gumijagód, który miał spowodować rozwolnienie zwane "jagodzianką", znane z filmu pod tytułem "Jak uratowac Super-Ciocię" .Film ten był niezwykle interesujący ze względu na mistrzowskie aktorstwo w wykonaniu Ziutka Filutka. Po uratowaniu świstaka z więzienia za pomoca "jagodzianki" udała się do zespołu Mazowsze i tam została. Ale nie była tam szczęśliwa, bo wciąż tęskniła za świstakiem i jego sreberkami. Czesto więc płakała nocami wracając myślami do chwil spędzonych wspólnie z nim i jeszcze do Grzesia, który został księdzem w przebraniu zakonnicy, bo działał w ukryciu z powodu trwającej właśnie wizyty...znanego w całym Sulechowskim półświatku gościa znanego pod pseudonimem Master Rafik, będącego też Administratorem pewnego forum na którym... grasuje niebezpieczny przestępca płci żeńskiej, zwany Harpoon. Który przez dłuższy czas miał na pienku z ... anonimowym userem o nicku Rasta i całą resztą, bo... w zasadzie to tak do końca chyba nikt nie wiedział o co im poszło. Konieczna była interwencja jak zwykle niezastąpionego Karola, znanego także pod nazwa Daidoss... (takiego Sulechowskiego pakera), ktory użył żelaznych argumentów, które przekonały niektórych że to bez sensu, ale tak naprawdę ten spór rozwiązała pewna mała osóbka imieniem Bikozagacha. A łyżka na to:
- Niemożliwe!!!
Bo zupa była za gorąca. I jak zwykle przesolona. W związku z tym Daidoss postanowił ugotować zupę jakiej świat nie widział, zupę-cud, która każdego nasyci, każdemu smakuje, która nigdy nie jest przesolona, niedosolona, za zimna, za gorąca. I udał się oto Daidoss to Cudownego Lasu na poszukiwania skłądników do swojej zupy. W drodze do lasu zaszedł po... wiedźmę, żeby mu doradziła jakich składników użyć, ale ona uknuła spisek i...zrobiła zupę z Daidossa: pokroiła go na kawałki i ugotowała, ale zupa była tak niedobra, że u każdego powodowała swędzenie nóg i pleśń języka. Oczywiście nie obeszło się bez "jagodzianki", o której już wcześniej wspomnieliśmy i oczywiście nie zapomnieliśmy. A wszystko to było bajaniem na drutach, żeby mieć druta, czyli łacha, albo jak kto woli bekę. Bo tak na prawdę Daidoss nie umie gotowac zupy, jedynie co potrafi zrobić w kuchnii to zatańczyć kankana na stole polanym kisielem z drzazgami z tartaku. Co jest uważane ze dobry chiński hłyt maketirngowy w całej wschodnio-zachodniej Azji. Ten taniec jest nawet bardziej poważany niż łeptowina. Taniec ten ma na celu oswojenie dzikich Gepardów zamieszkujących tamte okolice, gdyż... niebezpieczne stało się spotkanie z nimi. Ale jeden, słodziutki Gepardzik wcale jest takim dzikim kotem, za jakiego dotychczas uchodził. Nalezy do grupy kociaków oswojonych... nawet po długotrwałej tresurze nauczył sie jeść z ręki, ale tak go daidossowy balet w kisielu rozdrażnił, że spłoszone kocisko odgryzło mu nogę. Ale niestety noga nie była smaczna i Gepardzik nawet jej nie tknął. Zrospaczonemu Daidossowi pomógł niejaki Futrzak. Zabrał Daidossa wraz z nogą do chirurga celem jej przyszycia. Jednak po dotarciu do szpitala okazało się, na nieszczęście biednego Daidossa, że akurat skończyły się w szpitalu nici chrurgiczne.
- Trzeba będzie zespawać! - odparł chirurg, po czym wybiegł z krzykiem ze szpitala bo nie bardzo wiedzial gdzie szukac wykwalifikowanego spawacza, a ich służbowa spawarka właśnie była w naprawie. Musiał się bardzo streszczać, gdyż kikut Daidossa bardzo krwawił. Tymczasem towarzyszący mu Futrzak wpadł na pomysł, żeby zadzwonić po Grega. Wszyscy wiedzą, a Futrzak chyba najlepiej, że Greg ma najszybszy rower w galaktyce, więc może jakoś mógł by pomóc w ekspresowym ściągnięciu spawarki lub nawet nici chirurgicznych ...Greg z prędkościa światła jechał w strone szpitala, ale po drodze zderzył sie z Ravim, który właśnie trenował machanie drągiem, bo chciał upolować owego Geparda. Zwierze jedna jak sie okazało zdechło bo zatruło się krwią ofiary i natychmiast zostało zabrane przez SANEPID do laboratorium. Lecz ów Gepard był silniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało i sprytniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało. Tak na prawdę on nie zdechł, on tylko udawał, że zdechł, bo chciał, żeby go wzięli w jakieś ciekawe miejsce. Gdy już przestał udawać wszyscy w labolatorium wstrzymali oddech z przerażenia, jednak Gepard milusim głosem powiedział do nich:
- Co jest doktorku ??
bo to Gepardy lubią mówić najbardziej. Po czym znowu dodał:
- Ja chce do mamy, bo ona na pewno da mi wreszcie coś do zjedzenia.
w całym tym zamieszaniu zapomnieli bowiem, ze gepard dawno nic nie jadł, a dokładniej od czasu jak trafił do laboratorium. Nie zastanawiając się zbytnio dali mu krakersy z serem i kethupem.jednak naszemu Gepardowi nie krakersy w głowie. On jest z tych romantycznych Gepardów, co to wolą wolnośc i tęsknią za roślinkami a szczególnie...za małymi, slicznymi stokrotkami (z ang. Daisy). Więc długo się nie zastanawiając odpowiedział im:
- Wiecie co, te swoje krakersy to se możecie, ja tam lece na łąkę skonsumować jakąś stokrotkę.
Jak powiedział tak zrobił. Gdy już przybiegł na skraj łąki zobaczył, że na tej łące pasie się... wielka łaciata krowa i zajada jego śliczne stokrotki, a co najgorsze zabiera się za jedzenie tej najśliczniejszej "Daisy", w której był zakochany. Wiedział, że szybko musi coś zrobić, bo...inaczej zniknie ona w jednym z... (nie ważne ilu) krowich żołądków
Tymczasem w szpitalu nasz Daidoss przebywał pod troskliwa opieka siostry przełozonej- Super Loli...
która mu zrobiła okład z młodych ...piersi kurczaka. Jednak Karol w myślach wyobrażał sobie zupełnie coś innego a mianowicie, że będą to zajęcze bobki. Jednak zajęcze bobki to nie były (i całe szczęscie).
Za to w pobliskim lesie (ciemnym bo to noc w koncu była) spacerowała Julia wyjątkowo bez obstawy i w pewnym momencie natknęła się na ścieżce na wielgachne grzyby, które fosforyzowały, aż dawało po oczach...
-Nie!!! prosze tylko nie po oczach - darła sie Julia jak by zobaczyla conajmniej ducha
Oślepiona, blaskiem fosforu nie zauwarzyła stwora kryjącego sie za pobliskim drzewem, to był krwiorzerczy Barrotth


- Harpoon - 24-04-2005 23:36

W zachodniej Polsce leży taka mieścina jak Sulechów. A w niej mieszka dzielny człowieczek imieniem Karol zwany Daidossem, który zna bardzo dużo osób z tego miasta. W szczególności z os. Zacisze, na którym się wychował i poznał znakomitych ludzi. Jego największym marzeniem jest umieć śpiewać, ale niestety kiepsko mu to wychodzi. Jednak postanowił coś z tym zrobić. Wziął udział w programie "Idol" i zaśpiewał piosenkę pt. "Małe pieski dwa", powalił tym komisję i wyrwał się z naszej małej mieściny. Przeprowadził się do Zielonej Góry, gdzie na deptaku śpiewał dla pieniędzy. I w ten oto sposób... poznał szczególną, prawdziwą, o wielkim serduszku... kobietę o niebieskich oczach imieniem... Hanna von Jungingen! Zakochał się od pierwszego wejrzenia w jej psie Mefistofelesie, ale zwierzę nie odwzajemniło uczucia i biedny Daidoss... po wydaniu wszystkich swoich pieniędzy na psią karmę dla Mefista. Postanowił wrócić w rodzinne strony aby zająć się rolnictwem i chodowlą bydła, otworzył nawet własne ZOO z wypchanymi owieczkami, ale nadal brakowało mu prawdziwego uczucia, którym mógł by kogoś z wzjemnością obdarzyć. Jednak pewnego dnia do jego drzwi zapukał przystojny, wysoki brunecik z ciemną karnacją i muskularnym ciałem. Okazał się on być trenerem Daidossa, który usłyszał o jego problemach i postanowił jakoś pomóc swojemu ulubieńcowi. Na poczatek zaproponował mu spacer przy blasku pełni Księżyca i niebie pełnym świetlistych gwiazd. Po tej romantycznej nocy poszli do lasu w Trzebiechowie na polowanie Futrzaków. Jednak na szczęście żadnego nie upolowali. Po czym zdołowani niepowodzeniem polowania udali się do sklepu spożywczego, aby orzeźwić się tanim ale za to najwyzszej jakosci musem marki "Tur". Jednak w sklepie zabrakło im inwenci twórczej na kupienie czegoś innego.
Zapadł zmrok a ich ciagle bolała głowa więc mówi Daidos do trenera:
- Chodźmy na kręgielnię!
A trener na to:
- Spiłeś się i głupio gadasz.
I wiedział Karol, że źle zrobił. I połamał mu dwa kregi szyjne, jak mu się zdawało. Na szczęście miał złe przeczucie i kręgi nie były złamane. Lecz z nosa nie zostało nic, więcej niż mały dół, który wyglądal zupełnie jak u Michaela Jacksona. Więc nasz bohater zdecydował się na przeproszenie trenera. Podszedł więc do leżącego starca i chwycił go za lewą rękę, gdyż...prawą trener stracil na skutek zderzenia z rowerem Gregoriana... który wracał właśnie ze spotkania z dziewczyną, której z nosa wisiał gil, ale Grześ miał w nosie jej gila i lubił ją pomimo jej nie ogolonych wasów. A miała ona na imię... Hermenegilda, jednak Grzesiowi...to nie przeszkadzało, bo miłość jest ślepa jak kret, który wygląda ze swej nory. Jednak Hermenegildzie...Grześ się nie podobał, i z trudem znosiła jego końskie zaloty. Ale pewnego dnia coś w niej pękło i zobaczyła w Grzesiu kogoś... co przypominało jej świstaka... I zaraz przypomniał jej się tekst z TV: "A świstak siedzi i zawija je w te sreberka" Nie myśląc więc długo postanowiła... odwiedzić świstaka w więzieniu nie zapominając zabrać ze sobą...soku z Gumijagód, który miał spowodować rozwolnienie zwane "jagodzianką", znane z filmu pod tytułem "Jak uratowac Super-Ciocię" .Film ten był niezwykle interesujący ze względu na mistrzowskie aktorstwo w wykonaniu Ziutka Filutka. Po uratowaniu świstaka z więzienia za pomoca "jagodzianki" udała się do zespołu Mazowsze i tam została. Ale nie była tam szczęśliwa, bo wciąż tęskniła za świstakiem i jego sreberkami. Czesto więc płakała nocami wracając myślami do chwil spędzonych wspólnie z nim i jeszcze do Grzesia, który został księdzem w przebraniu zakonnicy, bo działał w ukryciu z powodu trwającej właśnie wizyty...znanego w całym Sulechowskim półświatku gościa znanego pod pseudonimem Master Rafik, będącego też Administratorem pewnego forum na którym... grasuje niebezpieczny przestępca płci żeńskiej, zwany Harpoon. Który przez dłuższy czas miał na pienku z ... anonimowym userem o nicku Rasta i całą resztą, bo... w zasadzie to tak do końca chyba nikt nie wiedział o co im poszło. Konieczna była interwencja jak zwykle niezastąpionego Karola, znanego także pod nazwa Daidoss... (takiego Sulechowskiego pakera), ktory użył żelaznych argumentów, które przekonały niektórych że to bez sensu, ale tak naprawdę ten spór rozwiązała pewna mała osóbka imieniem Bikozagacha. A łyżka na to:
- Niemożliwe!!!
Bo zupa była za gorąca. I jak zwykle przesolona. W związku z tym Daidoss postanowił ugotować zupę jakiej świat nie widział, zupę-cud, która każdego nasyci, każdemu smakuje, która nigdy nie jest przesolona, niedosolona, za zimna, za gorąca. I udał się oto Daidoss to Cudownego Lasu na poszukiwania skłądników do swojej zupy. W drodze do lasu zaszedł po... wiedźmę, żeby mu doradziła jakich składników użyć, ale ona uknuła spisek i...zrobiła zupę z Daidossa: pokroiła go na kawałki i ugotowała, ale zupa była tak niedobra, że u każdego powodowała swędzenie nóg i pleśń języka. Oczywiście nie obeszło się bez "jagodzianki", o której już wcześniej wspomnieliśmy i oczywiście nie zapomnieliśmy. A wszystko to było bajaniem na drutach, żeby mieć druta, czyli łacha, albo jak kto woli bekę. Bo tak na prawdę Daidoss nie umie gotowac zupy, jedynie co potrafi zrobić w kuchnii to zatańczyć kankana na stole polanym kisielem z drzazgami z tartaku. Co jest uważane ze dobry chiński hłyt maketirngowy w całej wschodnio-zachodniej Azji. Ten taniec jest nawet bardziej poważany niż łeptowina. Taniec ten ma na celu oswojenie dzikich Gepardów zamieszkujących tamte okolice, gdyż... niebezpieczne stało się spotkanie z nimi. Ale jeden, słodziutki Gepardzik wcale jest takim dzikim kotem, za jakiego dotychczas uchodził. Nalezy do grupy kociaków oswojonych... nawet po długotrwałej tresurze nauczył sie jeść z ręki, ale tak go daidossowy balet w kisielu rozdrażnił, że spłoszone kocisko odgryzło mu nogę. Ale niestety noga nie była smaczna i Gepardzik nawet jej nie tknął. Zrospaczonemu Daidossowi pomógł niejaki Futrzak. Zabrał Daidossa wraz z nogą do chirurga celem jej przyszycia. Jednak po dotarciu do szpitala okazało się, na nieszczęście biednego Daidossa, że akurat skończyły się w szpitalu nici chrurgiczne.
- Trzeba będzie zespawać! - odparł chirurg, po czym wybiegł z krzykiem ze szpitala bo nie bardzo wiedzial gdzie szukac wykwalifikowanego spawacza, a ich służbowa spawarka właśnie była w naprawie. Musiał się bardzo streszczać, gdyż kikut Daidossa bardzo krwawił. Tymczasem towarzyszący mu Futrzak wpadł na pomysł, żeby zadzwonić po Grega. Wszyscy wiedzą, a Futrzak chyba najlepiej, że Greg ma najszybszy rower w galaktyce, więc może jakoś mógł by pomóc w ekspresowym ściągnięciu spawarki lub nawet nici chirurgicznych ...Greg z prędkościa światła jechał w strone szpitala, ale po drodze zderzył sie z Ravim, który właśnie trenował machanie drągiem, bo chciał upolować owego Geparda. Zwierze jedna jak sie okazało zdechło bo zatruło się krwią ofiary i natychmiast zostało zabrane przez SANEPID do laboratorium. Lecz ów Gepard był silniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało i sprytniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało. Tak na prawdę on nie zdechł, on tylko udawał, że zdechł, bo chciał, żeby go wzięli w jakieś ciekawe miejsce. Gdy już przestał udawać wszyscy w labolatorium wstrzymali oddech z przerażenia, jednak Gepard milusim głosem powiedział do nich:
- Co jest doktorku ??
bo to Gepardy lubią mówić najbardziej. Po czym znowu dodał:
- Ja chce do mamy, bo ona na pewno da mi wreszcie coś do zjedzenia.
w całym tym zamieszaniu zapomnieli bowiem, ze gepard dawno nic nie jadł, a dokładniej od czasu jak trafił do laboratorium. Nie zastanawiając się zbytnio dali mu krakersy z serem i kethupem.jednak naszemu Gepardowi nie krakersy w głowie. On jest z tych romantycznych Gepardów, co to wolą wolnośc i tęsknią za roślinkami a szczególnie...za małymi, slicznymi stokrotkami (z ang. Daisy). Więc długo się nie zastanawiając odpowiedział im:
- Wiecie co, te swoje krakersy to se możecie, ja tam lece na łąkę skonsumować jakąś stokrotkę.
Jak powiedział tak zrobił. Gdy już przybiegł na skraj łąki zobaczył, że na tej łące pasie się... wielka łaciata krowa i zajada jego śliczne stokrotki, a co najgorsze zabiera się za jedzenie tej najśliczniejszej "Daisy", w której był zakochany. Wiedział, że szybko musi coś zrobić, bo...inaczej zniknie ona w jednym z... (nie ważne ilu) krowich żołądków
Tymczasem w szpitalu nasz Daidoss przebywał pod troskliwa opieka siostry przełozonej- Super Loli...
która mu zrobiła okład z młodych ...piersi kurczaka. Jednak Karol w myślach wyobrażał sobie zupełnie coś innego a mianowicie, że będą to zajęcze bobki. Jednak zajęcze bobki to nie były (i całe szczęscie).
Za to w pobliskim lesie (ciemnym bo to noc w koncu była) spacerowała Julia wyjątkowo bez obstawy i w pewnym momencie natknęła się na ścieżce na wielgachne grzyby, które fosforyzowały, aż dawało po oczach...
-Nie!!! prosze tylko nie po oczach - darła sie Julia jak by zobaczyla conajmniej ducha
Oślepiona, blaskiem fosforu nie zauwarzyła stwora kryjącego sie za pobliskim drzewem, to był krwiorzerczy Barrotth.
-Ratunkuuuu!!! - wrzasneła Julia i zanim się obejrzała koło niej pojawiły się dwa puchate zwierzaki. Oczywiście lisek i wilczek, które nie mogły zostawić przyjaciółki w potrzebie... jednak...


- Offca - 25-04-2005 00:24

W zachodniej Polsce leży taka mieścina jak Sulechów. A w niej mieszka dzielny człowieczek imieniem Karol zwany Daidossem, który zna bardzo dużo osób z tego miasta. W szczególności z os. Zacisze, na którym się wychował i poznał znakomitych ludzi. Jego największym marzeniem jest umieć śpiewać, ale niestety kiepsko mu to wychodzi. Jednak postanowił coś z tym zrobić. Wziął udział w programie "Idol" i zaśpiewał piosenkę pt. "Małe pieski dwa", powalił tym komisję i wyrwał się z naszej małej mieściny. Przeprowadził się do Zielonej Góry, gdzie na deptaku śpiewał dla pieniędzy. I w ten oto sposób... poznał szczególną, prawdziwą, o wielkim serduszku... kobietę o niebieskich oczach imieniem... Hanna von Jungingen! Zakochał się od pierwszego wejrzenia w jej psie Mefistofelesie, ale zwierzę nie odwzajemniło uczucia i biedny Daidoss... po wydaniu wszystkich swoich pieniędzy na psią karmę dla Mefista. Postanowił wrócić w rodzinne strony aby zająć się rolnictwem i chodowlą bydła, otworzył nawet własne ZOO z wypchanymi owieczkami, ale nadal brakowało mu prawdziwego uczucia, którym mógł by kogoś z wzjemnością obdarzyć. Jednak pewnego dnia do jego drzwi zapukał przystojny, wysoki brunecik z ciemną karnacją i muskularnym ciałem. Okazał się on być trenerem Daidossa, który usłyszał o jego problemach i postanowił jakoś pomóc swojemu ulubieńcowi. Na poczatek zaproponował mu spacer przy blasku pełni Księżyca i niebie pełnym świetlistych gwiazd. Po tej romantycznej nocy poszli do lasu w Trzebiechowie na polowanie Futrzaków. Jednak na szczęście żadnego nie upolowali. Po czym zdołowani niepowodzeniem polowania udali się do sklepu spożywczego, aby orzeźwić się tanim ale za to najwyzszej jakosci musem marki "Tur". Jednak w sklepie zabrakło im inwenci twórczej na kupienie czegoś innego.
Zapadł zmrok a ich ciagle bolała głowa więc mówi Daidos do trenera:
- Chodźmy na kręgielnię!
A trener na to:
- Spiłeś się i głupio gadasz.
I wiedział Karol, że źle zrobił. I połamał mu dwa kregi szyjne, jak mu się zdawało. Na szczęście miał złe przeczucie i kręgi nie były złamane. Lecz z nosa nie zostało nic, więcej niż mały dół, który wyglądal zupełnie jak u Michaela Jacksona. Więc nasz bohater zdecydował się na przeproszenie trenera. Podszedł więc do leżącego starca i chwycił go za lewą rękę, gdyż...prawą trener stracil na skutek zderzenia z rowerem Gregoriana... który wracał właśnie ze spotkania z dziewczyną, której z nosa wisiał gil, ale Grześ miał w nosie jej gila i lubił ją pomimo jej nie ogolonych wasów. A miała ona na imię... Hermenegilda, jednak Grzesiowi...to nie przeszkadzało, bo miłość jest ślepa jak kret, który wygląda ze swej nory. Jednak Hermenegildzie...Grześ się nie podobał, i z trudem znosiła jego końskie zaloty. Ale pewnego dnia coś w niej pękło i zobaczyła w Grzesiu kogoś... co przypominało jej świstaka... I zaraz przypomniał jej się tekst z TV: "A świstak siedzi i zawija je w te sreberka" Nie myśląc więc długo postanowiła... odwiedzić świstaka w więzieniu nie zapominając zabrać ze sobą...soku z Gumijagód, który miał spowodować rozwolnienie zwane "jagodzianką", znane z filmu pod tytułem "Jak uratowac Super-Ciocię" .Film ten był niezwykle interesujący ze względu na mistrzowskie aktorstwo w wykonaniu Ziutka Filutka. Po uratowaniu świstaka z więzienia za pomoca "jagodzianki" udała się do zespołu Mazowsze i tam została. Ale nie była tam szczęśliwa, bo wciąż tęskniła za świstakiem i jego sreberkami. Czesto więc płakała nocami wracając myślami do chwil spędzonych wspólnie z nim i jeszcze do Grzesia, który został księdzem w przebraniu zakonnicy, bo działał w ukryciu z powodu trwającej właśnie wizyty...znanego w całym Sulechowskim półświatku gościa znanego pod pseudonimem Master Rafik, będącego też Administratorem pewnego forum na którym... grasuje niebezpieczny przestępca płci żeńskiej, zwany Harpoon. Który przez dłuższy czas miał na pienku z ... anonimowym userem o nicku Rasta i całą resztą, bo... w zasadzie to tak do końca chyba nikt nie wiedział o co im poszło. Konieczna była interwencja jak zwykle niezastąpionego Karola, znanego także pod nazwa Daidoss... (takiego Sulechowskiego pakera), ktory użył żelaznych argumentów, które przekonały niektórych że to bez sensu, ale tak naprawdę ten spór rozwiązała pewna mała osóbka imieniem Bikozagacha. A łyżka na to:
- Niemożliwe!!!
Bo zupa była za gorąca. I jak zwykle przesolona. W związku z tym Daidoss postanowił ugotować zupę jakiej świat nie widział, zupę-cud, która każdego nasyci, każdemu smakuje, która nigdy nie jest przesolona, niedosolona, za zimna, za gorąca. I udał się oto Daidoss to Cudownego Lasu na poszukiwania skłądników do swojej zupy. W drodze do lasu zaszedł po... wiedźmę, żeby mu doradziła jakich składników użyć, ale ona uknuła spisek i...zrobiła zupę z Daidossa: pokroiła go na kawałki i ugotowała, ale zupa była tak niedobra, że u każdego powodowała swędzenie nóg i pleśń języka. Oczywiście nie obeszło się bez "jagodzianki", o której już wcześniej wspomnieliśmy i oczywiście nie zapomnieliśmy. A wszystko to było bajaniem na drutach, żeby mieć druta, czyli łacha, albo jak kto woli bekę. Bo tak na prawdę Daidoss nie umie gotowac zupy, jedynie co potrafi zrobić w kuchnii to zatańczyć kankana na stole polanym kisielem z drzazgami z tartaku. Co jest uważane ze dobry chiński hłyt maketirngowy w całej wschodnio-zachodniej Azji. Ten taniec jest nawet bardziej poważany niż łeptowina. Taniec ten ma na celu oswojenie dzikich Gepardów zamieszkujących tamte okolice, gdyż... niebezpieczne stało się spotkanie z nimi. Ale jeden, słodziutki Gepardzik wcale jest takim dzikim kotem, za jakiego dotychczas uchodził. Nalezy do grupy kociaków oswojonych... nawet po długotrwałej tresurze nauczył sie jeść z ręki, ale tak go daidossowy balet w kisielu rozdrażnił, że spłoszone kocisko odgryzło mu nogę. Ale niestety noga nie była smaczna i Gepardzik nawet jej nie tknął. Zrospaczonemu Daidossowi pomógł niejaki Futrzak. Zabrał Daidossa wraz z nogą do chirurga celem jej przyszycia. Jednak po dotarciu do szpitala okazało się, na nieszczęście biednego Daidossa, że akurat skończyły się w szpitalu nici chrurgiczne.
- Trzeba będzie zespawać! - odparł chirurg, po czym wybiegł z krzykiem ze szpitala bo nie bardzo wiedzial gdzie szukac wykwalifikowanego spawacza, a ich służbowa spawarka właśnie była w naprawie. Musiał się bardzo streszczać, gdyż kikut Daidossa bardzo krwawił. Tymczasem towarzyszący mu Futrzak wpadł na pomysł, żeby zadzwonić po Grega. Wszyscy wiedzą, a Futrzak chyba najlepiej, że Greg ma najszybszy rower w galaktyce, więc może jakoś mógł by pomóc w ekspresowym ściągnięciu spawarki lub nawet nici chirurgicznych ...Greg z prędkościa światła jechał w strone szpitala, ale po drodze zderzył sie z Ravim, który właśnie trenował machanie drągiem, bo chciał upolować owego Geparda. Zwierze jedna jak sie okazało zdechło bo zatruło się krwią ofiary i natychmiast zostało zabrane przez SANEPID do laboratorium. Lecz ów Gepard był silniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało i sprytniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało. Tak na prawdę on nie zdechł, on tylko udawał, że zdechł, bo chciał, żeby go wzięli w jakieś ciekawe miejsce. Gdy już przestał udawać wszyscy w labolatorium wstrzymali oddech z przerażenia, jednak Gepard milusim głosem powiedział do nich:
- Co jest doktorku ??
bo to Gepardy lubią mówić najbardziej. Po czym znowu dodał:
- Ja chce do mamy, bo ona na pewno da mi wreszcie coś do zjedzenia.
w całym tym zamieszaniu zapomnieli bowiem, ze gepard dawno nic nie jadł, a dokładniej od czasu jak trafił do laboratorium. Nie zastanawiając się zbytnio dali mu krakersy z serem i kethupem.jednak naszemu Gepardowi nie krakersy w głowie. On jest z tych romantycznych Gepardów, co to wolą wolnośc i tęsknią za roślinkami a szczególnie...za małymi, slicznymi stokrotkami (z ang. Daisy). Więc długo się nie zastanawiając odpowiedział im:
- Wiecie co, te swoje krakersy to se możecie, ja tam lece na łąkę skonsumować jakąś stokrotkę.
Jak powiedział tak zrobił. Gdy już przybiegł na skraj łąki zobaczył, że na tej łące pasie się... wielka łaciata krowa i zajada jego śliczne stokrotki, a co najgorsze zabiera się za jedzenie tej najśliczniejszej "Daisy", w której był zakochany. Wiedział, że szybko musi coś zrobić, bo...inaczej zniknie ona w jednym z... (nie ważne ilu) krowich żołądków
Tymczasem w szpitalu nasz Daidoss przebywał pod troskliwa opieka siostry przełozonej- Super Loli...
która mu zrobiła okład z młodych ...piersi kurczaka. Jednak Karol w myślach wyobrażał sobie zupełnie coś innego a mianowicie, że będą to zajęcze bobki. Jednak zajęcze bobki to nie były (i całe szczęscie).
Za to w pobliskim lesie (ciemnym bo to noc w koncu była) spacerowała Julia wyjątkowo bez obstawy i w pewnym momencie natknęła się na ścieżce na wielgachne grzyby, które fosforyzowały, aż dawało po oczach...
-Nie!!! prosze tylko nie po oczach - darła sie Julia jak by zobaczyla conajmniej ducha
Oślepiona, blaskiem fosforu nie zauwarzyła stwora kryjącego sie za pobliskim drzewem, to był krwiorzerczy Barrotth.
-Ratunkuuuu!!! - wrzasneła Julia i zanim się obejrzała koło niej pojawiły się dwa puchate zwierzaki. Oczywiście lisek i wilczek, które nie mogły zostawić przyjaciółki w potrzebie. Jednak Barrotth był tak potworny, że zwierzęta zwątpiły, że cokolwiek tu poradzą.
- Zawołajmy Żwirka i Muchomorka!
A byli to wielcy mocarze...



- Lewiatan - 25-04-2005 12:55

[ Dodano: Pon 25 Kwi 2005 12:57 ]
W zachodniej Polsce leży taka mieścina jak Sulechów. A w niej mieszka dzielny człowieczek imieniem Karol zwany Daidossem, który zna bardzo dużo osób z tego miasta. W szczególności z os. Zacisze, na którym się wychował i poznał znakomitych ludzi. Jego największym marzeniem jest umieć śpiewać, ale niestety kiepsko mu to wychodzi. Jednak postanowił coś z tym zrobić. Wziął udział w programie "Idol" i zaśpiewał piosenkę pt. "Małe pieski dwa", powalił tym komisję i wyrwał się z naszej małej mieściny. Przeprowadził się do Zielonej Góry, gdzie na deptaku śpiewał dla pieniędzy. I w ten oto sposób... poznał szczególną, prawdziwą, o wielkim serduszku... kobietę o niebieskich oczach imieniem... Hanna von Jungingen! Zakochał się od pierwszego wejrzenia w jej psie Mefistofelesie, ale zwierzę nie odwzajemniło uczucia i biedny Daidoss... po wydaniu wszystkich swoich pieniędzy na psią karmę dla Mefista. Postanowił wrócić w rodzinne strony aby zająć się rolnictwem i chodowlą bydła, otworzył nawet własne ZOO z wypchanymi owieczkami, ale nadal brakowało mu prawdziwego uczucia, którym mógł by kogoś z wzjemnością obdarzyć. Jednak pewnego dnia do jego drzwi zapukał przystojny, wysoki brunecik z ciemną karnacją i muskularnym ciałem. Okazał się on być trenerem Daidossa, który usłyszał o jego problemach i postanowił jakoś pomóc swojemu ulubieńcowi. Na poczatek zaproponował mu spacer przy blasku pełni Księżyca i niebie pełnym świetlistych gwiazd. Po tej romantycznej nocy poszli do lasu w Trzebiechowie na polowanie Futrzaków. Jednak na szczęście żadnego nie upolowali. Po czym zdołowani niepowodzeniem polowania udali się do sklepu spożywczego, aby orzeźwić się tanim ale za to najwyzszej jakosci musem marki "Tur". Jednak w sklepie zabrakło im inwenci twórczej na kupienie czegoś innego.
Zapadł zmrok a ich ciagle bolała głowa więc mówi Daidos do trenera:
- Chodźmy na kręgielnię!
A trener na to:
- Spiłeś się i głupio gadasz.
I wiedział Karol, że źle zrobił. I połamał mu dwa kregi szyjne, jak mu się zdawało. Na szczęście miał złe przeczucie i kręgi nie były złamane. Lecz z nosa nie zostało nic, więcej niż mały dół, który wyglądal zupełnie jak u Michaela Jacksona. Więc nasz bohater zdecydował się na przeproszenie trenera. Podszedł więc do leżącego starca i chwycił go za lewą rękę, gdyż...prawą trener stracil na skutek zderzenia z rowerem Gregoriana... który wracał właśnie ze spotkania z dziewczyną, której z nosa wisiał gil, ale Grześ miał w nosie jej gila i lubił ją pomimo jej nie ogolonych wasów. A miała ona na imię... Hermenegilda, jednak Grzesiowi...to nie przeszkadzało, bo miłość jest ślepa jak kret, który wygląda ze swej nory. Jednak Hermenegildzie...Grześ się nie podobał, i z trudem znosiła jego końskie zaloty. Ale pewnego dnia coś w niej pękło i zobaczyła w Grzesiu kogoś... co przypominało jej świstaka... I zaraz przypomniał jej się tekst z TV: "A świstak siedzi i zawija je w te sreberka" Nie myśląc więc długo postanowiła... odwiedzić świstaka w więzieniu nie zapominając zabrać ze sobą...soku z Gumijagód, który miał spowodować rozwolnienie zwane "jagodzianką", znane z filmu pod tytułem "Jak uratowac Super-Ciocię" .Film ten był niezwykle interesujący ze względu na mistrzowskie aktorstwo w wykonaniu Ziutka Filutka. Po uratowaniu świstaka z więzienia za pomoca "jagodzianki" udała się do zespołu Mazowsze i tam została. Ale nie była tam szczęśliwa, bo wciąż tęskniła za świstakiem i jego sreberkami. Czesto więc płakała nocami wracając myślami do chwil spędzonych wspólnie z nim i jeszcze do Grzesia, który został księdzem w przebraniu zakonnicy, bo działał w ukryciu z powodu trwającej właśnie wizyty...znanego w całym Sulechowskim półświatku gościa znanego pod pseudonimem Master Rafik, będącego też Administratorem pewnego forum na którym... grasuje niebezpieczny przestępca płci żeńskiej, zwany Harpoon. Który przez dłuższy czas miał na pienku z ... anonimowym userem o nicku Rasta i całą resztą, bo... w zasadzie to tak do końca chyba nikt nie wiedział o co im poszło. Konieczna była interwencja jak zwykle niezastąpionego Karola, znanego także pod nazwa Daidoss... (takiego Sulechowskiego pakera), ktory użył żelaznych argumentów, które przekonały niektórych że to bez sensu, ale tak naprawdę ten spór rozwiązała pewna mała osóbka imieniem Bikozagacha. A łyżka na to:
- Niemożliwe!!!
Bo zupa była za gorąca. I jak zwykle przesolona. W związku z tym Daidoss postanowił ugotować zupę jakiej świat nie widział, zupę-cud, która każdego nasyci, każdemu smakuje, która nigdy nie jest przesolona, niedosolona, za zimna, za gorąca. I udał się oto Daidoss to Cudownego Lasu na poszukiwania skłądników do swojej zupy. W drodze do lasu zaszedł po... wiedźmę, żeby mu doradziła jakich składników użyć, ale ona uknuła spisek i...zrobiła zupę z Daidossa: pokroiła go na kawałki i ugotowała, ale zupa była tak niedobra, że u każdego powodowała swędzenie nóg i pleśń języka. Oczywiście nie obeszło się bez "jagodzianki", o której już wcześniej wspomnieliśmy i oczywiście nie zapomnieliśmy. A wszystko to było bajaniem na drutach, żeby mieć druta, czyli łacha, albo jak kto woli bekę. Bo tak na prawdę Daidoss nie umie gotowac zupy, jedynie co potrafi zrobić w kuchnii to zatańczyć kankana na stole polanym kisielem z drzazgami z tartaku. Co jest uważane ze dobry chiński hłyt maketirngowy w całej wschodnio-zachodniej Azji. Ten taniec jest nawet bardziej poważany niż łeptowina. Taniec ten ma na celu oswojenie dzikich Gepardów zamieszkujących tamte okolice, gdyż... niebezpieczne stało się spotkanie z nimi. Ale jeden, słodziutki Gepardzik wcale jest takim dzikim kotem, za jakiego dotychczas uchodził. Nalezy do grupy kociaków oswojonych... nawet po długotrwałej tresurze nauczył sie jeść z ręki, ale tak go daidossowy balet w kisielu rozdrażnił, że spłoszone kocisko odgryzło mu nogę. Ale niestety noga nie była smaczna i Gepardzik nawet jej nie tknął. Zrospaczonemu Daidossowi pomógł niejaki Futrzak. Zabrał Daidossa wraz z nogą do chirurga celem jej przyszycia. Jednak po dotarciu do szpitala okazało się, na nieszczęście biednego Daidossa, że akurat skończyły się w szpitalu nici chrurgiczne.
- Trzeba będzie zespawać! - odparł chirurg, po czym wybiegł z krzykiem ze szpitala bo nie bardzo wiedzial gdzie szukac wykwalifikowanego spawacza, a ich służbowa spawarka właśnie była w naprawie. Musiał się bardzo streszczać, gdyż kikut Daidossa bardzo krwawił. Tymczasem towarzyszący mu Futrzak wpadł na pomysł, żeby zadzwonić po Grega. Wszyscy wiedzą, a Futrzak chyba najlepiej, że Greg ma najszybszy rower w galaktyce, więc może jakoś mógł by pomóc w ekspresowym ściągnięciu spawarki lub nawet nici chirurgicznych ...Greg z prędkościa światła jechał w strone szpitala, ale po drodze zderzył sie z Ravim, który właśnie trenował machanie drągiem, bo chciał upolować owego Geparda. Zwierze jedna jak sie okazało zdechło bo zatruło się krwią ofiary i natychmiast zostało zabrane przez SANEPID do laboratorium. Lecz ów Gepard był silniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało i sprytniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało. Tak na prawdę on nie zdechł, on tylko udawał, że zdechł, bo chciał, żeby go wzięli w jakieś ciekawe miejsce. Gdy już przestał udawać wszyscy w labolatorium wstrzymali oddech z przerażenia, jednak Gepard milusim głosem powiedział do nich:
- Co jest doktorku ??
bo to Gepardy lubią mówić najbardziej. Po czym znowu dodał:
- Ja chce do mamy, bo ona na pewno da mi wreszcie coś do zjedzenia.
w całym tym zamieszaniu zapomnieli bowiem, ze gepard dawno nic nie jadł, a dokładniej od czasu jak trafił do laboratorium. Nie zastanawiając się zbytnio dali mu krakersy z serem i kethupem.jednak naszemu Gepardowi nie krakersy w głowie. On jest z tych romantycznych Gepardów, co to wolą wolnośc i tęsknią za roślinkami a szczególnie...za małymi, slicznymi stokrotkami (z ang. Daisy). Więc długo się nie zastanawiając odpowiedział im:
- Wiecie co, te swoje krakersy to se możecie, ja tam lece na łąkę skonsumować jakąś stokrotkę.
Jak powiedział tak zrobił. Gdy już przybiegł na skraj łąki zobaczył, że na tej łące pasie się... wielka łaciata krowa i zajada jego śliczne stokrotki, a co najgorsze zabiera się za jedzenie tej najśliczniejszej "Daisy", w której był zakochany. Wiedział, że szybko musi coś zrobić, bo...inaczej zniknie ona w jednym z... (nie ważne ilu) krowich żołądków
Tymczasem w szpitalu nasz Daidoss przebywał pod troskliwa opieka siostry przełozonej- Super Loli...
która mu zrobiła okład z młodych ...piersi kurczaka. Jednak Karol w myślach wyobrażał sobie zupełnie coś innego a mianowicie, że będą to zajęcze bobki. Jednak zajęcze bobki to nie były (i całe szczęscie).
Za to w pobliskim lesie (ciemnym bo to noc w koncu była) spacerowała Julia wyjątkowo bez obstawy i w pewnym momencie natknęła się na ścieżce na wielgachne grzyby, które fosforyzowały, aż dawało po oczach...
-Nie!!! prosze tylko nie po oczach - darła sie Julia jak by zobaczyla conajmniej ducha
Oślepiona, blaskiem fosforu nie zauwarzyła stwora kryjącego sie za pobliskim drzewem, to był krwiorzerczy Barrotth.
-Ratunkuuuu!!! - wrzasneła Julia i zanim się obejrzała koło niej pojawiły się dwa puchate zwierzaki. Oczywiście lisek i wilczek, które nie mogły zostawić przyjaciółki w potrzebie. Jednak Barrotth był tak potworny, że zwierzęta zwątpiły, że cokolwiek tu poradzą.
- Zawołajmy Żwirka i Muchomorka!
A byli to wielcy mocarze, którzy krecili ze soba od jakiegos czasu a Barrotth znał ich tajemnice i szantarzował ich że wszystko powie ludziom z miasta. Wiec dwaj superherosi zastraszein nie wmieszali sie w te sprawe ale pionformowali Samobrone która .......


- Jólka - 14-06-2005 23:35

W zachodniej Polsce leży taka mieścina jak Sulechów. A w niej mieszka dzielny człowieczek imieniem Karol zwany Daidossem, który zna bardzo dużo osób z tego miasta. W szczególności z os. Zacisze, na którym się wychował i poznał znakomitych ludzi. Jego największym marzeniem jest umieć śpiewać, ale niestety kiepsko mu to wychodzi. Jednak postanowił coś z tym zrobić. Wziął udział w programie "Idol" i zaśpiewał piosenkę pt. "Małe pieski dwa", powalił tym komisję i wyrwał się z naszej małej mieściny. Przeprowadził się do Zielonej Góry, gdzie na deptaku śpiewał dla pieniędzy. I w ten oto sposób... poznał szczególną, prawdziwą, o wielkim serduszku... kobietę o niebieskich oczach imieniem... Hanna von Jungingen! Zakochał się od pierwszego wejrzenia w jej psie Mefistofelesie, ale zwierzę nie odwzajemniło uczucia i biedny Daidoss... po wydaniu wszystkich swoich pieniędzy na psią karmę dla Mefista. Postanowił wrócić w rodzinne strony aby zająć się rolnictwem i chodowlą bydła, otworzył nawet własne ZOO z wypchanymi owieczkami, ale nadal brakowało mu prawdziwego uczucia, którym mógł by kogoś z wzjemnością obdarzyć. Jednak pewnego dnia do jego drzwi zapukał przystojny, wysoki brunecik z ciemną karnacją i muskularnym ciałem. Okazał się on być trenerem Daidossa, który usłyszał o jego problemach i postanowił jakoś pomóc swojemu ulubieńcowi. Na poczatek zaproponował mu spacer przy blasku pełni Księżyca i niebie pełnym świetlistych gwiazd. Po tej romantycznej nocy poszli do lasu w Trzebiechowie na polowanie Futrzaków. Jednak na szczęście żadnego nie upolowali. Po czym zdołowani niepowodzeniem polowania udali się do sklepu spożywczego, aby orzeźwić się tanim ale za to najwyzszej jakosci musem marki "Tur". Jednak w sklepie zabrakło im inwenci twórczej na kupienie czegoś innego.
Zapadł zmrok a ich ciagle bolała głowa więc mówi Daidos do trenera:
- Chodźmy na kręgielnię!
A trener na to:
- Spiłeś się i głupio gadasz.
I wiedział Karol, że źle zrobił. I połamał mu dwa kregi szyjne, jak mu się zdawało. Na szczęście miał złe przeczucie i kręgi nie były złamane. Lecz z nosa nie zostało nic, więcej niż mały dół, który wyglądal zupełnie jak u Michaela Jacksona. Więc nasz bohater zdecydował się na przeproszenie trenera. Podszedł więc do leżącego starca i chwycił go za lewą rękę, gdyż...prawą trener stracil na skutek zderzenia z rowerem Gregoriana... który wracał właśnie ze spotkania z dziewczyną, której z nosa wisiał gil, ale Grześ miał w nosie jej gila i lubił ją pomimo jej nie ogolonych wasów. A miała ona na imię... Hermenegilda, jednak Grzesiowi...to nie przeszkadzało, bo miłość jest ślepa jak kret, który wygląda ze swej nory. Jednak Hermenegildzie...Grześ się nie podobał, i z trudem znosiła jego końskie zaloty. Ale pewnego dnia coś w niej pękło i zobaczyła w Grzesiu kogoś... co przypominało jej świstaka... I zaraz przypomniał jej się tekst z TV: "A świstak siedzi i zawija je w te sreberka" Nie myśląc więc długo postanowiła... odwiedzić świstaka w więzieniu nie zapominając zabrać ze sobą...soku z Gumijagód, który miał spowodować rozwolnienie zwane "jagodzianką", znane z filmu pod tytułem "Jak uratowac Super-Ciocię" .Film ten był niezwykle interesujący ze względu na mistrzowskie aktorstwo w wykonaniu Ziutka Filutka. Po uratowaniu świstaka z więzienia za pomoca "jagodzianki" udała się do zespołu Mazowsze i tam została. Ale nie była tam szczęśliwa, bo wciąż tęskniła za świstakiem i jego sreberkami. Czesto więc płakała nocami wracając myślami do chwil spędzonych wspólnie z nim i jeszcze do Grzesia, który został księdzem w przebraniu zakonnicy, bo działał w ukryciu z powodu trwającej właśnie wizyty...znanego w całym Sulechowskim półświatku gościa znanego pod pseudonimem Master Rafik, będącego też Administratorem pewnego forum na którym... grasuje niebezpieczny przestępca płci żeńskiej, zwany Harpoon. Który przez dłuższy czas miał na pienku z ... anonimowym userem o nicku Rasta i całą resztą, bo... w zasadzie to tak do końca chyba nikt nie wiedział o co im poszło. Konieczna była interwencja jak zwykle niezastąpionego Karola, znanego także pod nazwa Daidoss... (takiego Sulechowskiego pakera), ktory użył żelaznych argumentów, które przekonały niektórych że to bez sensu, ale tak naprawdę ten spór rozwiązała pewna mała osóbka imieniem Bikozagacha. A łyżka na to:
- Niemożliwe!!!
Bo zupa była za gorąca. I jak zwykle przesolona. W związku z tym Daidoss postanowił ugotować zupę jakiej świat nie widział, zupę-cud, która każdego nasyci, każdemu smakuje, która nigdy nie jest przesolona, niedosolona, za zimna, za gorąca. I udał się oto Daidoss to Cudownego Lasu na poszukiwania skłądników do swojej zupy. W drodze do lasu zaszedł po... wiedźmę, żeby mu doradziła jakich składników użyć, ale ona uknuła spisek i...zrobiła zupę z Daidossa: pokroiła go na kawałki i ugotowała, ale zupa była tak niedobra, że u każdego powodowała swędzenie nóg i pleśń języka. Oczywiście nie obeszło się bez "jagodzianki", o której już wcześniej wspomnieliśmy i oczywiście nie zapomnieliśmy. A wszystko to było bajaniem na drutach, żeby mieć druta, czyli łacha, albo jak kto woli bekę. Bo tak na prawdę Daidoss nie umie gotowac zupy, jedynie co potrafi zrobić w kuchnii to zatańczyć kankana na stole polanym kisielem z drzazgami z tartaku. Co jest uważane ze dobry chiński hłyt maketirngowy w całej wschodnio-zachodniej Azji. Ten taniec jest nawet bardziej poważany niż łeptowina. Taniec ten ma na celu oswojenie dzikich Gepardów zamieszkujących tamte okolice, gdyż... niebezpieczne stało się spotkanie z nimi. Ale jeden, słodziutki Gepardzik wcale jest takim dzikim kotem, za jakiego dotychczas uchodził. Nalezy do grupy kociaków oswojonych... nawet po długotrwałej tresurze nauczył sie jeść z ręki, ale tak go daidossowy balet w kisielu rozdrażnił, że spłoszone kocisko odgryzło mu nogę. Ale niestety noga nie była smaczna i Gepardzik nawet jej nie tknął. Zrospaczonemu Daidossowi pomógł niejaki Futrzak. Zabrał Daidossa wraz z nogą do chirurga celem jej przyszycia. Jednak po dotarciu do szpitala okazało się, na nieszczęście biednego Daidossa, że akurat skończyły się w szpitalu nici chrurgiczne.
- Trzeba będzie zespawać! - odparł chirurg, po czym wybiegł z krzykiem ze szpitala bo nie bardzo wiedzial gdzie szukac wykwalifikowanego spawacza, a ich służbowa spawarka właśnie była w naprawie. Musiał się bardzo streszczać, gdyż kikut Daidossa bardzo krwawił. Tymczasem towarzyszący mu Futrzak wpadł na pomysł, żeby zadzwonić po Grega. Wszyscy wiedzą, a Futrzak chyba najlepiej, że Greg ma najszybszy rower w galaktyce, więc może jakoś mógł by pomóc w ekspresowym ściągnięciu spawarki lub nawet nici chirurgicznych ...Greg z prędkościa światła jechał w strone szpitala, ale po drodze zderzył sie z Ravim, który właśnie trenował machanie drągiem, bo chciał upolować owego Geparda. Zwierze jedna jak sie okazało zdechło bo zatruło się krwią ofiary i natychmiast zostało zabrane przez SANEPID do laboratorium. Lecz ów Gepard był silniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało i sprytniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało. Tak na prawdę on nie zdechł, on tylko udawał, że zdechł, bo chciał, żeby go wzięli w jakieś ciekawe miejsce. Gdy już przestał udawać wszyscy w labolatorium wstrzymali oddech z przerażenia, jednak Gepard milusim głosem powiedział do nich:
- Co jest doktorku ??
bo to Gepardy lubią mówić najbardziej. Po czym znowu dodał:
- Ja chce do mamy, bo ona na pewno da mi wreszcie coś do zjedzenia.
w całym tym zamieszaniu zapomnieli bowiem, ze gepard dawno nic nie jadł, a dokładniej od czasu jak trafił do laboratorium. Nie zastanawiając się zbytnio dali mu krakersy z serem i kethupem.jednak naszemu Gepardowi nie krakersy w głowie. On jest z tych romantycznych Gepardów, co to wolą wolnośc i tęsknią za roślinkami a szczególnie...za małymi, slicznymi stokrotkami (z ang. Daisy). Więc długo się nie zastanawiając odpowiedział im:
- Wiecie co, te swoje krakersy to se możecie, ja tam lece na łąkę skonsumować jakąś stokrotkę.
Jak powiedział tak zrobił. Gdy już przybiegł na skraj łąki zobaczył, że na tej łące pasie się... wielka łaciata krowa i zajada jego śliczne stokrotki, a co najgorsze zabiera się za jedzenie tej najśliczniejszej "Daisy", w której był zakochany. Wiedział, że szybko musi coś zrobić, bo...inaczej zniknie ona w jednym z... (nie ważne ilu) krowich żołądków
Tymczasem w szpitalu nasz Daidoss przebywał pod troskliwa opieka siostry przełozonej- Super Loli...
która mu zrobiła okład z młodych ...piersi kurczaka. Jednak Karol w myślach wyobrażał sobie zupełnie coś innego a mianowicie, że będą to zajęcze bobki. Jednak zajęcze bobki to nie były (i całe szczęscie).
Za to w pobliskim lesie (ciemnym bo to noc w koncu była) spacerowała Julia wyjątkowo bez obstawy i w pewnym momencie natknęła się na ścieżce na wielgachne grzyby, które fosforyzowały, aż dawało po oczach...
-Nie!!! prosze tylko nie po oczach - darła sie Julia jak by zobaczyla conajmniej ducha
Oślepiona, blaskiem fosforu nie zauwarzyła stwora kryjącego sie za pobliskim drzewem, to był krwiorzerczy Barrotth.
-Ratunkuuuu!!! - wrzasneła Julia i zanim się obejrzała koło niej pojawiły się dwa puchate zwierzaki. Oczywiście lisek i wilczek, które nie mogły zostawić przyjaciółki w potrzebie. Jednak Barrotth był tak potworny, że zwierzęta zwątpiły, że cokolwiek tu poradzą.
- Zawołajmy Żwirka i Muchomorka!
A byli to wielcy mocarze, którzy krecili ze soba od jakiegos czasu a Barrotth znał ich tajemnice i szantarzował ich że wszystko powie ludziom z miasta. Wiec dwaj superherosi zastraszein nie wmieszali sie w te sprawe ale pionformowali Samobrone która zawsze pojawia się tam, gdzie się jej najmniej spodziewają. No i jak nie trudno sie domyślić, zaraz pojawiło sie sporo ludzi w pasiakach wiadomych barw


- Offca - 22-06-2005 12:49

W zachodniej Polsce leży taka mieścina jak Sulechów. A w niej mieszka dzielny człowieczek imieniem Karol zwany Daidossem, który zna bardzo dużo osób z tego miasta. W szczególności z os. Zacisze, na którym się wychował i poznał znakomitych ludzi. Jego największym marzeniem jest umieć śpiewać, ale niestety kiepsko mu to wychodzi. Jednak postanowił coś z tym zrobić. Wziął udział w programie "Idol" i zaśpiewał piosenkę pt. "Małe pieski dwa", powalił tym komisję i wyrwał się z naszej małej mieściny. Przeprowadził się do Zielonej Góry, gdzie na deptaku śpiewał dla pieniędzy. I w ten oto sposób... poznał szczególną, prawdziwą, o wielkim serduszku... kobietę o niebieskich oczach imieniem... Hanna von Jungingen! Zakochał się od pierwszego wejrzenia w jej psie Mefistofelesie, ale zwierzę nie odwzajemniło uczucia i biedny Daidoss... po wydaniu wszystkich swoich pieniędzy na psią karmę dla Mefista. Postanowił wrócić w rodzinne strony aby zająć się rolnictwem i chodowlą bydła, otworzył nawet własne ZOO z wypchanymi owieczkami, ale nadal brakowało mu prawdziwego uczucia, którym mógł by kogoś z wzjemnością obdarzyć. Jednak pewnego dnia do jego drzwi zapukał przystojny, wysoki brunecik z ciemną karnacją i muskularnym ciałem. Okazał się on być trenerem Daidossa, który usłyszał o jego problemach i postanowił jakoś pomóc swojemu ulubieńcowi. Na poczatek zaproponował mu spacer przy blasku pełni Księżyca i niebie pełnym świetlistych gwiazd. Po tej romantycznej nocy poszli do lasu w Trzebiechowie na polowanie Futrzaków. Jednak na szczęście żadnego nie upolowali. Po czym zdołowani niepowodzeniem polowania udali się do sklepu spożywczego, aby orzeźwić się tanim ale za to najwyzszej jakosci musem marki "Tur". Jednak w sklepie zabrakło im inwenci twórczej na kupienie czegoś innego.
Zapadł zmrok a ich ciagle bolała głowa więc mówi Daidos do trenera:
- Chodźmy na kręgielnię!
A trener na to:
- Spiłeś się i głupio gadasz.
I wiedział Karol, że źle zrobił. I połamał mu dwa kregi szyjne, jak mu się zdawało. Na szczęście miał złe przeczucie i kręgi nie były złamane. Lecz z nosa nie zostało nic, więcej niż mały dół, który wyglądal zupełnie jak u Michaela Jacksona. Więc nasz bohater zdecydował się na przeproszenie trenera. Podszedł więc do leżącego starca i chwycił go za lewą rękę, gdyż...prawą trener stracil na skutek zderzenia z rowerem Gregoriana... który wracał właśnie ze spotkania z dziewczyną, której z nosa wisiał gil, ale Grześ miał w nosie jej gila i lubił ją pomimo jej nie ogolonych wasów. A miała ona na imię... Hermenegilda, jednak Grzesiowi...to nie przeszkadzało, bo miłość jest ślepa jak kret, który wygląda ze swej nory. Jednak Hermenegildzie...Grześ się nie podobał, i z trudem znosiła jego końskie zaloty. Ale pewnego dnia coś w niej pękło i zobaczyła w Grzesiu kogoś... co przypominało jej świstaka... I zaraz przypomniał jej się tekst z TV: "A świstak siedzi i zawija je w te sreberka" Nie myśląc więc długo postanowiła... odwiedzić świstaka w więzieniu nie zapominając zabrać ze sobą...soku z Gumijagód, który miał spowodować rozwolnienie zwane "jagodzianką", znane z filmu pod tytułem "Jak uratowac Super-Ciocię" .Film ten był niezwykle interesujący ze względu na mistrzowskie aktorstwo w wykonaniu Ziutka Filutka. Po uratowaniu świstaka z więzienia za pomoca "jagodzianki" udała się do zespołu Mazowsze i tam została. Ale nie była tam szczęśliwa, bo wciąż tęskniła za świstakiem i jego sreberkami. Czesto więc płakała nocami wracając myślami do chwil spędzonych wspólnie z nim i jeszcze do Grzesia, który został księdzem w przebraniu zakonnicy, bo działał w ukryciu z powodu trwającej właśnie wizyty...znanego w całym Sulechowskim półświatku gościa znanego pod pseudonimem Master Rafik, będącego też Administratorem pewnego forum na którym... grasuje niebezpieczny przestępca płci żeńskiej, zwany Harpoon. Który przez dłuższy czas miał na pienku z ... anonimowym userem o nicku Rasta i całą resztą, bo... w zasadzie to tak do końca chyba nikt nie wiedział o co im poszło. Konieczna była interwencja jak zwykle niezastąpionego Karola, znanego także pod nazwa Daidoss... (takiego Sulechowskiego pakera), ktory użył żelaznych argumentów, które przekonały niektórych że to bez sensu, ale tak naprawdę ten spór rozwiązała pewna mała osóbka imieniem Bikozagacha. A łyżka na to:
- Niemożliwe!!!
Bo zupa była za gorąca. I jak zwykle przesolona. W związku z tym Daidoss postanowił ugotować zupę jakiej świat nie widział, zupę-cud, która każdego nasyci, każdemu smakuje, która nigdy nie jest przesolona, niedosolona, za zimna, za gorąca. I udał się oto Daidoss to Cudownego Lasu na poszukiwania skłądników do swojej zupy. W drodze do lasu zaszedł po... wiedźmę, żeby mu doradziła jakich składników użyć, ale ona uknuła spisek i...zrobiła zupę z Daidossa: pokroiła go na kawałki i ugotowała, ale zupa była tak niedobra, że u każdego powodowała swędzenie nóg i pleśń języka. Oczywiście nie obeszło się bez "jagodzianki", o której już wcześniej wspomnieliśmy i oczywiście nie zapomnieliśmy. A wszystko to było bajaniem na drutach, żeby mieć druta, czyli łacha, albo jak kto woli bekę. Bo tak na prawdę Daidoss nie umie gotowac zupy, jedynie co potrafi zrobić w kuchnii to zatańczyć kankana na stole polanym kisielem z drzazgami z tartaku. Co jest uważane ze dobry chiński hłyt maketirngowy w całej wschodnio-zachodniej Azji. Ten taniec jest nawet bardziej poważany niż łeptowina. Taniec ten ma na celu oswojenie dzikich Gepardów zamieszkujących tamte okolice, gdyż... niebezpieczne stało się spotkanie z nimi. Ale jeden, słodziutki Gepardzik wcale jest takim dzikim kotem, za jakiego dotychczas uchodził. Nalezy do grupy kociaków oswojonych... nawet po długotrwałej tresurze nauczył sie jeść z ręki, ale tak go daidossowy balet w kisielu rozdrażnił, że spłoszone kocisko odgryzło mu nogę. Ale niestety noga nie była smaczna i Gepardzik nawet jej nie tknął. Zrospaczonemu Daidossowi pomógł niejaki Futrzak. Zabrał Daidossa wraz z nogą do chirurga celem jej przyszycia. Jednak po dotarciu do szpitala okazało się, na nieszczęście biednego Daidossa, że akurat skończyły się w szpitalu nici chrurgiczne.
- Trzeba będzie zespawać! - odparł chirurg, po czym wybiegł z krzykiem ze szpitala bo nie bardzo wiedzial gdzie szukac wykwalifikowanego spawacza, a ich służbowa spawarka właśnie była w naprawie. Musiał się bardzo streszczać, gdyż kikut Daidossa bardzo krwawił. Tymczasem towarzyszący mu Futrzak wpadł na pomysł, żeby zadzwonić po Grega. Wszyscy wiedzą, a Futrzak chyba najlepiej, że Greg ma najszybszy rower w galaktyce, więc może jakoś mógł by pomóc w ekspresowym ściągnięciu spawarki lub nawet nici chirurgicznych ...Greg z prędkościa światła jechał w strone szpitala, ale po drodze zderzył sie z Ravim, który właśnie trenował machanie drągiem, bo chciał upolować owego Geparda. Zwierze jedna jak sie okazało zdechło bo zatruło się krwią ofiary i natychmiast zostało zabrane przez SANEPID do laboratorium. Lecz ów Gepard był silniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało i sprytniejszym Gepardem niż komukolwiek się wydawało. Tak na prawdę on nie zdechł, on tylko udawał, że zdechł, bo chciał, żeby go wzięli w jakieś ciekawe miejsce. Gdy już przestał udawać wszyscy w labolatorium wstrzymali oddech z przerażenia, jednak Gepard milusim głosem powiedział do nich:
- Co jest doktorku ??
bo to Gepardy lubią mówić najbardziej. Po czym znowu dodał:
- Ja chce do mamy, bo ona na pewno da mi wreszcie coś do zjedzenia.
w całym tym zamieszaniu zapomnieli bowiem, ze gepard dawno nic nie jadł, a dokładniej od czasu jak trafił do laboratorium. Nie zastanawiając się zbytnio dali mu krakersy z serem i kethupem.jednak naszemu Gepardowi nie krakersy w głowie. On jest z tych romantycznych Gepardów, co to wolą wolnośc i tęsknią za roślinkami a szczególnie...za małymi, slicznymi stokrotkami (z ang. Daisy). Więc długo się nie zastanawiając odpowiedział im:
- Wiecie co, te swoje krakersy to se możecie, ja tam lece na łąkę skonsumować jakąś stokrotkę.
Jak powiedział tak zrobił. Gdy już przybiegł na skraj łąki zobaczył, że na tej łące pasie się... wielka łaciata krowa i zajada jego śliczne stokrotki, a co najgorsze zabiera się za jedzenie tej najśliczniejszej "Daisy", w której był zakochany. Wiedział, że szybko musi coś zrobić, bo...inaczej zniknie ona w jednym z... (nie ważne ilu) krowich żołądków
Tymczasem w szpitalu nasz Daidoss przebywał pod troskliwa opieka siostry przełozonej- Super Loli...
która mu zrobiła okład z młodych ...piersi kurczaka. Jednak Karol w myślach wyobrażał sobie zupełnie coś innego a mianowicie, że będą to zajęcze bobki. Jednak zajęcze bobki to nie były (i całe szczęscie).
Za to w pobliskim lesie (ciemnym bo to noc w koncu była) spacerowała Julia wyjątkowo bez obstawy i w pewnym momencie natknęła się na ścieżce na wielgachne grzyby, które fosforyzowały, aż dawało po oczach...
-Nie!!! prosze tylko nie po oczach - darła sie Julia jak by zobaczyla conajmniej ducha
Oślepiona, blaskiem fosforu nie zauwarzyła stwora kryjącego sie za pobliskim drzewem, to był krwiorzerczy Barrotth.
-Ratunkuuuu!!! - wrzasneła Julia i zanim się obejrzała koło niej pojawiły się dwa puchate zwierzaki. Oczywiście lisek i wilczek, które nie mogły zostawić przyjaciółki w potrzebie. Jednak Barrotth był tak potworny, że zwierzęta zwątpiły, że cokolwiek tu poradzą.
- Zawołajmy Żwirka i Muchomorka!
A byli to wielcy mocarze, którzy krecili ze soba od jakiegos czasu a Barrotth znał ich tajemnice i szantarzował ich że wszystko powie ludziom z miasta. Wiec dwaj superherosi zastraszein nie wmieszali sie w te sprawe ale pionformowali Samobrone która zawsze pojawia się tam, gdzie się jej najmniej spodziewają. No i jak nie trudno sie domyślić, zaraz pojawiło sie sporo ludzi w pasiakach wiadomych barw którzy chwyciwszy widły zablokowali wzdłuż drogę do metropolii Sulechów. Ich przywódcą był zacny hrabia profesor doktor zrehabilitowany nadzwyczajnie niezwyczajny Andrew Le Pper.


- Daisy - 14-06-2006 15:06

A może nowa edycja historyjki :coo:
kto sie bedzie bawił :roll2:


- Offca - 14-06-2006 16:11

Ja jestem jak najbardziej ZA :mrgreen: Więc na co czekamy? Moja kolej już była Uśmiech


- Daisy - 14-06-2006 18:49

No więc zaczynamy:

"Pewnej pochmurnej nocy...