Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net
Radość w niepełnosprawności i sens życia - Wersja do druku

+- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum)
+-- Dział: Religia w Świecie (/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Dział: Pozostałe (/forumdisplay.php?fid=25)
+--- Wątek: Radość w niepełnosprawności i sens życia (/showthread.php?tid=4106)

Strony: 1 2 3 4


- Myszkunia - 16-01-2009 10:19

No właśnie, ale czy tacy mniej samodzielni też moga osiągnąć jakieś szczęście?
Jak należy ich traktować?


- Annnika - 16-01-2009 16:16

Zwyczajnie, z miłością Uśmiech - kilka lat opiekowałam się dziewczynką z bardzo silnym porażeniem mózgowym. Ona była szczęśliwa Oczko - otoczona ludźmi, których kocha i którzy ją kochają, zdobywa swoje małe szczyty (utrzymanie prosto dłoni, napicie się z kubeczka itp - dla nas to dziwne, dla niej to piękne powody do dumy i radości Oczko ), a to że nie jest jak inni - inny nie znaczy skazany bycie nieszczęśliwcem.


- Milky Way - 16-01-2009 16:55

Dokładnie Anniko,dla jego mamy sukcesem jesto to,że sam założy sobie buty - nie zawiąrze ich sobie,ale sam je ubrał. Każde wypowiedziane słowo dla nas to tak mało,a dla ich zarówno matki jak i syna tak dużo Uśmiech


- kredka198 - 16-01-2009 17:23

w dawnych kulturach (blizszego;P )wschodu (tak gdzies czytalam) osoby ,które urodziły się z zespołem Downa uważane były za wysłanników od bogów ,którzy mieli uczyć ich miłości.. właściwie opieka nad osobami potrzebującymi jej rodzi w nas dużo dobrego... sama opiekowałam się babcią (24/dobe) chorą na ajcchajmera i do tego była nie widoma , więc coś o tym wiem.


- Gosia - 16-01-2009 18:46

Myszkunia napisał(a):Jak należy ich traktować?
> tak, jakbyś chciał, aby Ciebie traktowano - z szacunkiem, wyrozumiałością, cierpliwością..

Pragnę zauważyć (przebywam z osobami niepełnosprawnymi jako wolontariusz) - to my, ludzie pozornie pełnosprawni jesteśmy kalekami. Dlaczego? To nie oni, ale my tak naprawdę jesteśmy niepełnosprawni – emocjonalnie..
Obawa przed bliskim kontaktem z niepełnosprawnym wynika po prostu z niewiedzy. Wielu ludzi niechętnie widzi osobę niepełnosprawną w gronie swoich kolegów. Traktuje ją jak ciężar, konieczność, złą wizytówkę swojej osoby.
Tak niestety jest..

Z własnego doświadczenia wiem, że kontakt z osobą niepełnosprawną jest darem. Ani jednej minuty spędzonej z nimi nie zamienię na nic innego.


- Myszkunia - 17-01-2009 15:54

Tak, ładnie napisałaś, Gosiu.
Trzeba o tym pisać , mówić, aby kazdy człowiek był traktowany z szacunkiem .
ale nie ogólnie , tylko opisywac fakty. Miło się to wszystko czyta, mozna sie czegoś nauczyć.


- Rachel - 20-01-2009 22:10

Mam siostrę zespołem Downa. Bardzo inteligentne dziecko, szybko sobie przyswaja nowe rzeczy. Jest w przedszkolu masowym co na nią dobrze wpływa i na innych. Mama z nią jeździ do ośrodka wczesniej interwencji, który również jest pomocą dla dzieci z różnego rodzaju niepełnosprawnością.

Moja kolejna siostra o 4 lata młodsza ode mnie, ma niepełnosprawność intelektulną i radzi sobie w życiu, ma dryk praktyczny. Z kwestiami abstrakcyjnymi u niej marnie ale muszę przyznać, że jest o wiele lepsza z udzielaniem pierwszej pomocy od niejednego zdrowego 8)
Wiem, bo też jestem niepełnosprawna, i w pewnym stopniu jestem zależna od innych ( a po operacji to całkowicie jestem zdana na innych). I ona potrafii się mną zająć w poprawny sposób.

Takie osoby należy traktować normalnie. Pomagać tyle ile jest im potrzebne, bez użajania się nad ich chorobą itd.


- Myszkunia - 21-01-2009 20:52

Tak, nalezy traktować normalnie.

Ja się zakochałam w niepełnosprawnym umysłowo w stopniu lekkim.


- aga - 15-02-2009 22:26

Pozwolę sobie dodać coś do tematu z własnej perspektywy. Otóż ja jestem - można powiedzieć - niepełnosprawna psychicznie. Nie wiem, o jakiej radości Wy mówicie, bo moja sytuacja jest podobna do osób fizycznie niepełnosprawnych. Otóż ja mam się cieszyć z osiągnięcia tego, co dla innych jest jak najbardziej oczywiste. Mam czynić pewne "postępy" w dążeniu do normalności i powiem, że jest to dla mnie wkurzające i upokarzające. Niby dlaczego mam uważać za sukces to, że udało mi się wyjść z domu na przykład? Normalni ludzie przecież wychodzą i żyją, a dla mnie do przeszkoda prawie nie do pokonania. No to jest jakieś totalnie głupie, że ja mam w tym radość odnajdywać. W dodatku ludzie litują się nade mną, nieustannie doznaję takiego uczucia. Czuję się...hmm... jakaś bardzo słaba i wymagająca wsparcia - litości właśnie. Za swój największy sukces aktualnie uznaję to, że udało mi się (w dosłownym znaczeniu tego terminu) zdać egzamin, zaliczyć coś, pójść na zajęcia. No po prostu żyć się nie chce, tylko człowiek wkurzony bez przerwy. Psycholog na terapii ma doszukiwać się moich dobrych stron, których nie ma, a ja mam się z byle czego cieszyć. Przepraszam, ale nie umiem.


- Rachel - 15-02-2009 23:07

aga napisał(a):Przepraszam, ale nie umiem.
Ty nie potrafisz obecni, inni potrafią. Dlatego dzielimy się ową radością, gdyż można dostrzec pozytywy. Dla mnie jest wiele radości, że uczę się zginać nogę. Każdym postępem się dzielę z innymi. To poprostu dawanie świadectwa, że Bóg przemienia człowieka pomimo wszystko.


- aga - 15-02-2009 23:14

Mnie nie przemienia, bo się nie da, tylko ciągle się cofam w rozwoju. Jednak nie mogę się pogodzić z faktem, że nagle przestałam być normalna, wszyscy mnie porzucają, bo jestem społecznie napiętnowana. Nie chcę się spierać, czy niepełnosprawni psychicznie są bardziej napiętnowani niż ci z niedomaganiem fizycznym. Dla mnie to tylko coraz większy krzyż i nie zamierzam cieszyć się z byle czego, bo nie mam z czego. Nawet jeśli jest jakikolwiek postęp to za chwilę cofam się o kilka kroków do tyłu i tak w kółko. Jeśli nie tkwię ciągle w tym samym miejscu to jeszcze się cofam.


- Rachel - 15-02-2009 23:24

aga, ciesz się tym co jest dobre, pomimo choroby. Bo te dobre chwile, stają się siłą aby trwać i kroczyć a nie ulegać gdu przychodzą kryzysy tzw. cofanie.
U mnie też nie ma prostej lini, są lepsze i gorsze chwile. Dlatego, zbieram to co jest dobre aby nie dobijać się tym co negatywne. Zawsze uważam, że jest więcej pozytywów aniżeli negatywów. Jak jestem uziemiona, to widzę bardzo wiele pozytywów, dzięki temu że nie jestem w tym sama.


- aga - 15-02-2009 23:58

Zdaje mi się, że została na mnie nałożona ta choroba i Pan Bóg uznał, że teraz niech aga sobie wegetuje ze swoimi huśtawkami nastrojów i tym wszystkim, nieważne. Po prostu nie rozumiem, czemu Pan Bóg w takiej sytuacji każe mi zadowalać się byle czym albo na ogół w ogóle niczym. Pier..... takie życie.


- Kyllyan - 16-02-2009 09:11

aga napisał(a):Zdaje mi się, że została na mnie nałożona ta choroba
Wszytko jest darem, Aguś Uśmiech
Cytat:Po prostu nie rozumiem, czemu Pan Bóg w takiej sytuacji każe mi zadowalać się byle czym albo na ogół w ogóle niczym. Pier..... takie życie.
"Niech się dzieje wola Twoja, Panie".


- Rachel - 16-02-2009 12:35

Wczoraj trafiłam na piękny fragment w Piśmie Świętym Uśmiech Jakie to Słowo nowe, ciągle Uśmiech
Mądrość Syracha napisał(a):1 Synu, jeżeli masz zamiar służyć Panu,
przygotuj swą duszę na doświadczenie!
2 Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy,
a nie trać równowagi w czasie utrapienia!
3 Przylgnij do Niego, a nie odstępuj,
abyś był wywyższony w twoim dniu ostatnim.
4 Przyjmij wszystko, co przyjdzie na ciebie,
a w zmiennych losach utrapienia bądź wytrzymały!
5 Bo w ogniu doświadcza się złoto,
a ludzi miłych Bogu - w piecu utrapienia1.
6 Bądź Mu wierny, a On zajmie się tobą,
prostuj swe drogi i Jemu zaufaj!
7 Którzy boicie się Pana, oczekujcie Jego zmiłowania,
nie zbaczajcie z drogi, abyście nie upadli.
8 Którzy boicie się Pana, zawierzcie Mu,
a nie przepadnie wasza zapłata.
9 Którzy boicie się Pana, spodziewajcie się dobra,
wiecznego wesela i zmiłowania!
10 Popatrzcie na dawne pokolenia i zobaczcie:
któż zaufał Panu, a został zawstydzony?
Albo któż trwał w bojaźni Pańskiej i był opuszczony?
Albo któż wzywał Go, a On nim wzgardził?
11 Dlatego że Pan jest litościwy i miłosierny,
odpuszcza grzechy i zbawia w czasie utrapienia.