Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net
Śmierć bliskich - żałoba czy radość z narodzin dla nieba? - Wersja do druku

+- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum)
+-- Dział: Religia w Świecie (/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Dział: Nasza wiara (/forumdisplay.php?fid=15)
+--- Wątek: Śmierć bliskich - żałoba czy radość z narodzin dla nieba? (/showthread.php?tid=5051)

Strony: 1 2 3 4 5 6


RE: Śmierć bliskich - żałoba czy radość z narodzin dla nieba? - Myszkunia - 10-03-2010 12:22

Augustus napisał(a):Aby zrozumieć to, co napisałem, należy pomyśleć inaczej.
To trzeba było od razu napisać jasno i wyraźnie!

[ Dodano: Sro 10 Mar, 2010 11:24 ]
Augustus napisał(a):Jeśli chodzi o św. Pawła, to w ogóle nie zrozumiałaś tego, co chciałem powiedzieć. Nie rozchodzi się o to, że gdyby demon powiedział cokolwiek św. Pawłowi, ale że Szaweł mógł pozostać człowiekiem o twardym karku, a w ten sposób nie pomógłby sobie, tylko zaszkodził.
Trzeba było napisać od razu, co miałeś na myśli.

[ Dodano: Sro 10 Mar, 2010 11:26 ]
sant napisał(a):No i widzisz Drizzt, jak ty nic nie rozumiesz! :mrgreen: Akurat kolor biały w europie jest naj najbardziej stosowny. Jeśli kogoś kochamy, to cieszymy się, że już połączył się z Ojcem. Płacz i żałoba ma odniesienie do tych co zostają. Tzn z pobudek egoistycznych przywdziewają żałobę, bo juz więcej nie ujrzę tej osoby, która zmarła.
Nie biorąc pod uwagę je szczęścia. Ja myślę że to o czym piszesz jest akurat reliktem pogańskim.
Jeśli kogoś Pan powoła do siebie, na swoje z nim zaslubiny, zjednoczenie, to czyż jest to powód do żałoby? Czym innym jest przerwanie komuś życia, lub zaniechanie pomocy. To Bóg jest dawcą życia. Naszym obowiązkiem jest go ratować zawsze. Jeśli jednak wolą Boga jest, by ta osoba umarła, na nic się zdadzą nasze wysiłki. Ale nie nam o tym decydować. Podoba mi się postawa króla Dawida w obliczu zagrożenia śmiercią jego syna. Pościł i modlił się, cerpiał., odmawiał pokarmów. Rwał szaty. Robił wszystko, by syn żył. Jednak w momencie, gdy umarł, Dawid umył się, założył odświetne ubranie, namaścił twarz oliwę i poszedł na ucztę.
Tak więć mnie by biały kolor nie zgorszył.
Też nie rozumiem.
Ja po swoich bliskich bbym cierpiała i smuciła się.
Jak i większość chrześcijan, katolików też.
sant, czy Ty założysz białą szatę po śmierci bliskich?


- Sant - 11-03-2010 09:24

Myszkunia napisał(a):Ja po swoich bliskich bbym cierpiała i smuciła się.
Jak i większość chrześcijan, katolików też.
A z jakiego powodu? (to nie jest pytanie ani retoryczne, ani podchwytliwe- chcę ci pomóc zrozumieć o co mi chodzi.)
Myszkunia napisał(a):]sant, czy Ty założysz białą szatę po śmierci bliskich
Widzisz, ja może nie, z tej racji, że jestem mężczyzną i to w określonym wieku i na rózne uroczystości chadzam w garniturze. Nie mam białego. Natomiast moja żona, owszem na pogrzebie swojej teściowej i przed pogrzebem na modlitwach za nią, była ubrana w jasnej tonacji.
omyk napisał(a):p.s. Ech, a ja rozumiem Santa w tej białej szacie Oj, bardzo rozumiem...
Dzięki Omyk- coraz bardziej widzę chrześcijańską jedność między nami w rozumieniu spraw wiary i Kościoła. OUśmiech (mimo różnych formacji)


- Kyllyan - 11-03-2010 13:26

Chciałbym, by ksiądz na moim pogrzebie był w białym ornacie Oczko
Smierc to nie jest powód do żałoby.


- TOMASZ32-SANCTI - 11-03-2010 13:41

Kyllyan napisał(a):Chciałbym, by ksiądz na moim pogrzebie był w białym ornacie

Zgłoś w parafii taką uwagę lub napisz w formie tekstowej jako ostatnią wolę, tak aby rodzina mogła przekazać takie pismo księdzu, który będzie odprawiał mszę pogrzebową. Może uwzględnią twoją wolę. POdkresl znaczenie takiej decyzji, napewno inaczej będą patrzeć na taką wolę zmarłego

Kyllyan napisał(a):Smierc to nie jest powód do żałoby.
.

Owszem. Śmierć nie jest czymś złym, jest czymś naturalnym, jest czasem snu i oczekiwaniem na moment zmartwychwstania ciał. A dusza idzie do nieba - jeśli Pan przyjmie to bedzie mogła się cieszyć życiem wiecznym. Myślę, że tak sie też stanie. W ocenie forumowej jesteś osobą, która raczej trzyma się wartości chrześcijańskich, więc niebo będzie blisko. Oczywiście tego życzę - w tej sytuacji gdy Pan ciebie powoła do siebie. Narazie życzę zdrowia i aby Bóg jeszcze prowadził ciebie i błogosławił ci w tym ziemskim pielgrzymowaniu. Uśmiech [-o< :forum:


- Sant - 11-03-2010 13:47

Kyllyan napisał(a):Smierc to nie jest powód do żałoby.
Dzień śmierci w pierwotnym Kościele był nazywany "Dies Natalis" - Dzień Narodzin dla pełni życia w wieczności.
I jak tu żałować?


- Maciej Mróz - 11-03-2010 16:57

Jeżeli Msza pogrzebowa będzie odprawiana w Oktawie Wielkanocnej to będziesz miał biały kolor i hymn "Chwała na wysokości Bogu". Więc się nie spiesz z umieraniam. [-X


- Myszkunia - 13-03-2010 13:20

sant napisał(a):
Myszkunia napisał(a):Ja po swoich bliskich bbym cierpiała i smuciła się.
Jak i większość chrześcijan, katolików też.
A z jakiego powodu? (to nie jest pytanie ani retoryczne, ani podchwytliwe- chcę ci pomóc zrozumieć o co mi chodzi.)
Myszkunia napisał(a):]sant, czy Ty założysz białą szatę po śmierci bliskich
Widzisz, ja może nie, z tej racji, że jestem mężczyzną i to w określonym wieku i na rózne uroczystości chadzam w garniturze. Nie mam białego. Natomiast moja żona, owszem na pogrzebie swojej teściowej i przed pogrzebem na modlitwach za nią, była ubrana w jasnej tonacji.
omyk napisał(a):p.s. Ech, a ja rozumiem Santa w tej białej szacie Oj, bardzo rozumiem...
Dzięki Omyk- coraz bardziej widzę chrześcijańską jedność między nami w rozumieniu spraw wiary i Kościoła. OUśmiech (mimo różnych formacji)
z powodu roztsania, z powodu tego,ze jestem opuszczona, z powodow emocjonalnych. Z powodu tego,ze juz nie spotkam tej osoby w tym zyciu. Wystarczy powodów?
Matka Jezusa przedstawiana jest po Jego smierci ( piety) jako smutna, cierpiaca i płacząca.

No tak, Ty nie zalożysz, bo masz wymówkę.

[ Dodano: Sob 13 Mar, 2010 12:21 ]
sant napisał(a):
Kyllyan napisał(a):Smierc to nie jest powód do żałoby.
Dzień śmierci w pierwotnym Kościele był nazywany "Dies Natalis" - Dzień Narodzin dla pełni życia w wieczności.
I jak tu żałować?
A skąd był smutek po śmierci DDV?

[ Dodano: Sob 13 Mar, 2010 12:24 ]
Psychologia : mówi o śmierci i o smutku, jaki NATURALNIE się pojawia w człowiekuUśmiech

[ Dodano: Sob 13 Mar, 2010 12:25 ]
Jesli u kogos się nie pojawia, jest to osoba z zaburzeniami.
Żałoba trwa kilka lat ( w ujeciu psychologicznym).


- Kyllyan - 13-03-2010 14:47

Gdyby, na ten przykład mój syn wyjeżdżał na stałe do Ameryki, Australii, czy innej Brazylii, też byłbym smutny. Ale smutek, to nie koniecznie żałoba.

Ale sie nam off-top zrobił. Może moderacja wydzieli?


- omyk - 13-03-2010 16:31

Cytat:z powodu roztsania, z powodu tego,ze jestem opuszczona, z powodow emocjonalnych. Z powodu tego,ze juz nie spotkam tej osoby w tym zyciu. Wystarczy powodów?
Wystarczy, ale przyznasz, że w tych powodach człowiek nie kieruje się względem na dobro drugiego człowieka (miłością), tylko chęcią, żeby mi było dobrze (egoizmem)?

Cytat:Matka Jezusa przedstawiana jest po Jego smierci ( piety) jako smutna, cierpiaca i płacząca.
Nie chcę wnikać w ból Maryi, w jego szczegółowe przyczyny, wiadomo, że Jej duszę przeniknął miecz. Chciałabym tylko zauważyć, że sam Jezus pouczał, że to nie nad Nim należy w sytuacji Kalwarii i Golgoty płakać. Nie Jego żałować.

Cytat:Jesli u kogos się nie pojawia, jest to osoba z zaburzeniami.
Żałoba trwa kilka lat ( w ujeciu psychologicznym).
Żałoba po kim trwa kilka lat? Po sąsiedzie? Ciotce? Siostrze? Ojcu? Żonie? Dziecku? Przyjacielu? Po kim?


- Dawid - 13-03-2010 17:09

Jezus wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: «Gdzieście go położyli?» Odpowiedzieli Mu: «Panie, chodź i zobacz». Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: «Oto jak go miłował». Niektórzy z nich powiedzieli: «Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?» A Jezus ponownie okazując wzruszenie głębokie przyszedł do grobu.

Cytat:Dzień śmierci w pierwotnym Kościele był nazywany "Dies Natalis" - Dzień Narodzin dla pełni życia w wieczności.
I jak tu żałować?

Ktoś przywołał Maryję Cierpiącą... brawo...
Słowo żałoba - to chyba coś, co nie powinniśmy rozpatrywać w perspektywie - żal "biedaka", który zmarł, a smutek z powodu rozstania z bliską osobą.

Na pogrzebie płaczemy raczej nad sobą - często osieroconymi wnukami, dziećmi, albo matkami, które przeżyły własne dzieci. A więc to cierpienie związane z rozstaniem, zapisane w naszym człowieczeństwie. To nic złego, wręcz przeciwnie - to znak miłości, więzi - jakie łączą nas z tym człowiekiem. Ponadwymiarowości tych uczuć...

Słowo "żałoba" zastało spłycone i to chyba cały problem tej dyskusji...

Warto zauważyć, że tak zwana "stypa żałobników" to pozostałość po starożytnej agapie. :-)

Cytat:Wystarczy, ale przyznasz, że w tych powodach człowiek nie kieruje się względem na dobro drugiego człowieka (miłością), tylko chęcią, żeby mi było dobrze (egoizmem)?

To słowo EGOIZM jest tutaj chyba niestosowne. Nawet jeśli kierujemy się bardziej tym, co my tracimy, niż - cierpieniem spowodowanym rozłąką z naciskiem bardziej na >>TY<< niż na >>JA<<, albo chociaż na >>MY<<. To stan psychologiczny takiego człowieka jest czymś, co nawet we wzorowym altruiście zacznie wzbudzać lęk - zwyczajny strach, przed osamotnieniem przez kogoś ważnego.

I takie teoretyzowanie chrześcijańskie typu: powinniśmy się radować... śmieszy mnie. Radować będziemy się kiedy to my staniemy po drugiej stroni, albo kiedy nastąpi ciał zmartwychwstanie. A teraz pozwólmy człowiekowi być człowiekiem.
A stoikom radzę poczytać Treny Kochanowskiego - teoretyka stoika ;-)

Każdy kto przeżył utratę zapewne się ze mną zgodzi, że przed faktem możemy sobie tylko pospekulować...

A dzieląc się własnym świadectwem po utracie najbliższych - wiara pomaga! Wiara buduje! Wiara pozwala właściwie przeżyć żałobę! Tak - żałobę, cierpienie po utracie, cierpienie spowodowane miłością, która domaga się, po ludzku, bo w takim wymiarze ona w nas istnieje (cielesno-duchowym) - kontaktu. A wiara ukierunkowuje nas. Podtrzymuje. Daje moc, by nie czynić Bogu, lekarzom czy samemu sobie zarzutów. Ale by - poddać się nieuchronności losu, mieć NADZIEJĘ i kontynuować MIŁOŚĆ, która "z tych trzech największa jest".


- piano - 13-03-2010 17:10

Cytat:Dzień śmierci w pierwotnym Kościele był nazywany "Dies Natalis" - Dzień Narodzin dla pełni życia w wieczności.
I jak tu żałować?
Czy tylko ze śmiercią kojarzy się Natalis?
Cytat:Natalis (łac. [dies] natalis [Domini] - w dniu urodzin Pana, tj. Jezusa Chrystusa) – imię męskie pochodzenia łacińskiego, nadawane początkowo osobom urodzonym w dniach chrześcijańskich świąt Bożego Narodzenia. Wśród patronów tego imienia - św. Natalis, biskup Mediolanu.

Źródło: Wikipedia


- Dawid - 13-03-2010 17:21

Cytat:Gdyby, na ten przykład mój syn wyjeżdżał na stałe do Ameryki, Australii, czy innej Brazylii, też byłbym smutny. Ale smutek, to nie koniecznie żałoba.

Smutek jest częścią żałoby. Składnikiem. Obok cierpienia, czasami lęku, strachu - ale też NADZIEI!
Żałoba chrześcijańska to cierpienie pełne nadziei. I to właśnie na tym powinniśmy się skupić. Nie - aby nie płakać, nie przygnębiać się - bo to i tak weźmie cholera. Musimy nauczyć się z ufnością zawierzyć Bogu nie tylko tego, który już przebył swoją drogę, ale i samych siebie... To nadzieja, powinna być filarem żałoby katolika. Ale ona nie wyklucza cierpienia, smutku, bólu po utracie.
Nadzieja płacze, roni łzy, szlocha, chce zamknąć się na kilka godzin w pokoju ze zdjęciami, kuferkiem, pamiętnikiem i krzyżykiem... Z różańcem, świętym obrazkiem, "butami i głuchym telefonem".


- omyk - 13-03-2010 17:42

Hmm Dawid... To już chyba zależy od konstrukcji psychicznej człowieka, jak przeżywa śmierć bliskich. Przeżyłam kilka śmierci dość bliskich osób, kilka pogrzebów. Zdarzyło mi się modlić się o śmierć bliskiej osoby i żegnać ją na drodze życia, opiekując się nią tuż przed śmiercią, kiedy była w stanie... strasznym. Mimo tego bardziej bolesne dla mnie było jej cierpienie (choć wiedziałam, że potrzebne), niż śmierć. Na pogrzebie nie płakałam. Jak zresztą na żadnym, prócz jednego, który akurat był pogrzebem osoby, która nie należała do mojej rodziny, ale była osobą... świętą, można powiedzieć. Wtedy rzeczywiście pojawiły się łzy wzruszenia i dziękczynienia za dar jej życia.
Może ja jestem dość "gruboskórna" w tej dziedzinie (chyba tak), ale nie widzę powodów, żeby płakać nad utratą kogoś bliskiego. Owszem, nie będzie już tak, jak wcześniej, jakaś nostalgia może się pojawić, ale skoro Pan mnie stawia w takiej sytuacji, to moim zdaniem zdecydowanie lepiej jest z uśmiechem w ten nowy rozdział życia wejść, biorąc to, co Pan mi przygotował, niż ciągle obracać się wstecz i rozpamiętywać "co by było gdyby". Pan wie, co robi.


- Dawid - 13-03-2010 20:15

Cytat:Hmm Dawid... To już chyba zależy od konstrukcji psychicznej człowieka, jak przeżywa śmierć bliskich. Przeżyłam kilka śmierci dość bliskich osób, kilka pogrzebów. Zdarzyło mi się modlić się o śmierć bliskiej osoby i żegnać ją na drodze życia, opiekując się nią tuż przed śmiercią, kiedy była w stanie... strasznym. Mimo tego bardziej bolesne dla mnie było jej cierpienie (choć wiedziałam, że potrzebne), niż śmierć.

Mamy więc podobne przeżycia. Bardzo podobne. I widać - bardzo podobnie się zachowywaliśmy. Ja może nie do końca modliłem się o śmierć, tyle co powiedziałem Panu Bogu: "czyń Panie, co właściwe".

Cytat:Na pogrzebie nie płakałam. Jak zresztą na żadnym, prócz jednego, który akurat był pogrzebem osoby, która nie należała do mojej rodziny, ale była osobą... świętą, można powiedzieć. Wtedy rzeczywiście pojawiły się łzy wzruszenia i dziękczynienia za dar jej życia.
Może ja jestem dość "gruboskórna" w tej dziedzinie (chyba tak), ale nie widzę powodów, żeby płakać nad utratą kogoś bliskiego. Owszem, nie będzie już tak, jak wcześniej, jakaś nostalgia może się pojawić, ale skoro Pan mnie stawia w takiej sytuacji, to moim zdaniem zdecydowanie lepiej jest z uśmiechem w ten nowy rozdział życia wejść, biorąc to, co Pan mi przygotował, niż ciągle obracać się wstecz i rozpamiętywać "co by było gdyby". Pan wie, co robi.

Widać inaczej podchodzimy do płaczu. Jest on dla ciebie innym wyrazem, przeżywasz być może to samo co inni, tylko w inny sposób. Być może nie uzewnętrzniasz tego.
Na pewno nie powinno się chcieć odwracać biegu historii, na prawno powinno się zawierzyć Bogu tę osobę jak i siebie... Na pewno nie powinno robić się wyrzutów - ale też na pewno, takie zachowania na gorąco nie są czymś złym. Jednak w człowieku, w którym żyje gorąca wiara - one zostaną przez płomień gorącej nadziei wyparte.

A płacz... to tylko uzewnętrznienie stanu - psychicznego i duchowego, a nie rzadko i fizycznego. Czasami lepiej popłakać niż uciekać w inne metody wyładowania cierpienia. Ale to - jak mówię, bardzo indywidualne. Dlatego winniśmy zabiegać, by nasza "żałoba" była chrześcijańska, a nie - niczym nie różniąca się od lamentacji samotnych jak palec bezdusznych, pustych ciał.


- piano - 13-03-2010 20:28

Ja również mam bolesne przeżycia związane ze śmiercią bliskich; tata mój umarł kiedy ja miałam dwa lata, nie pamiętam go więc, ale... tęsknię za nim i czuję, że obserwuje nas ;( W wieku 25 lat straciłam ojczyma i tu przeżyłam równie boleśnie, płakałam na pogrzebie, ale nie weszłam do kaplicy; nie mogłam, nie mogłam; to było silniejsze ode mnie, bo pragnęłam go zachować w pamięci żywego, jednak kiedy zobaczyłam zdjęcia z pogrzebu , to było smutne.. przeżywam śmierć bliskich i to bardzo..