Profanacja w sercu Warszawy - Wersja do druku +- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum) +-- Dział: Inne tematy (/forumdisplay.php?fid=5) +--- Dział: Wolne forum (/forumdisplay.php?fid=20) +--- Wątek: Profanacja w sercu Warszawy (/showthread.php?tid=5773) |
Profanacja w sercu Warszawy - Scott - 04-04-2012 15:42 Cytat:Profanacja w sercu Warszawyhttp://info.wiara.pl/doc/1124038.Profanacja-w-sercu-Warszawy RE: Profanacja w sercu Warszawy - pafni - 07-04-2012 08:24 Może to prowokacja polityczna, bo polityka już się tak wmieszała w sacrum, że trudno rozdzielić. Wiadomo kogo to wzburzy, wiadomo kto ma na tym stracić a kto zyskać. RE: Profanacja w sercu Warszawy - Scott - 07-04-2012 20:32 To chyba ostatni wniosek na który bym wpadł, ja rozumiem że jeżeli jedna opcja polityczna w jakiś sposób robi coś negatywnego w stosunku do KK, ludzie opowiedzieć się mogą za tymi broniącymi Kościoła- ale jeśli podpala się krzyż? RE: Profanacja w sercu Warszawy - pafni - 07-04-2012 21:38 Gdyby osobnik ten chciał dla siebie samego dokonać profanacji mógł to uczynić we własnym domu, jednak podpalenie krzyża w miejscu publicznym i w dużym mieście ma inny wymiar. Jest to możliwe biorąc pod uwagę upolitycznianie wiary. Osobnik ten być może liczył na rozgłos tego czynu. Na chęć skłócenia społeczeństwa jeszcze bardziej. USA przoduje w tym fachu prowokacji, potem dochodzi do wojen. To tylko jedna z możliwych przyczyn, można napisać ich setki. RE: Profanacja w sercu Warszawy - Scott - 07-04-2012 23:39 Nie bierzesz pod uwagę sacrum. Tego że osoby zniewolone odczuwają do sacrum ogromną awersję, plują na krzyż itp. Upolitycznienia wiary ja bym pod uwagę nie brał, co innego jakby władza się zabrała za usuwanie krzyża. Wtedy by ktoś pewno protestował. My mamy inne spoleczenstwo niż w USA, tam problemem jest raczej to że ludzie od Boga odeszli i przez to cierpią różne skutki tego min to że odebrano im wolność w dużej mierze, pokładają zaufanie w ogromie kraju, zasobności, tworzeniu rzeczy czy to artystycznych czy materialnych z rozmachem... Ale to inna historia. |