Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net
Matka czy dziecko...? - Wersja do druku

+- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum)
+-- Dział: Religia w Świecie (/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Dział: Rodzina Katolicka (/forumdisplay.php?fid=41)
+--- Wątek: Matka czy dziecko...? (/showthread.php?tid=696)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7


- narbukil - 21-05-2007 22:00

W przypadku mojego brata to było tak, że stało się to w trakcie porodu.


- Rachel - 21-05-2007 22:03

narbukil napisał(a):W przypadku mojego brata to było tak, że stało się to w trakcie porodu.

Przytulanie


- narbukil - 21-05-2007 22:07

jaki bóg mógłby mieć w tym plan?


- Rachel - 21-05-2007 22:10

narbukil napisał(a):jaki bóg mógłby mieć w tym plan?
pytaj się o to Jego , ja nie znam Jego zamierzeń.

Wiem że On jest Dobry. Pomimo to że sama doświadczyłam jak to jest jak oczekuje się na rodzeństwo a okazuje się później że z powodu powikłań [chodzi o chorobe] nie mogło się urodzić.


- narbukil - 21-05-2007 22:13

rachel napisał(a):Wiem że On jest Dobry. Pomimo to że sama doświadczyłam jak to jest jak oczekuje się na rodzeństwo a okazuje się później że z powodu powikłań [chodzi o chorobe] nie mogło się urodzić.
Nie jestem w stanie tego zrozumieć bo nigdy tego nie doświadczyłem. Mój brat umarł rok przed moimi narodzinami.


- Rachel - 21-05-2007 22:20

Ja miałam możliwość. ostatni raz [dwa lata temu] wiele osób się modliło za moją mame i Dominisie ....bo były w stanie krytycznym. Nie wiedomo było czy cesarkie moja mama przeżyje. Ale moja mama cała sprawe powieżyła Bogu. pomimo tego co doświadczyła[chodzi o 3-poronienia] coraz bardziej zbliżała się do Niego. Może to dla Ciebie być dziwne ale tak te doświadczenia na nią wpłyneły że przybliżyła się do Boga.


- narbukil - 21-05-2007 22:28

Moja mama też jest dość wierząca. Podziwiać tylko takich ludzi.


- Offca - 21-05-2007 22:46

narbukil napisał(a):Mój brat umarł rok przed moimi narodzinami.
Tak jak moja siostra. Tak się czasem zastanawiam, czy gdyby ona żyła, to czy ja bym się urodziła... Pewnie tak, ale może w innej rodzinie, w innym czasie... Tak sobie myślę czasami.


- Rachel - 21-05-2007 22:53

Ja tak do tego nie podchodze. Uważam że jest jeden niepowtarzalny człowiek i nie ma kopi.
jedynie że źle rozumiem Twą wypowiedź :-k


- Scott - 09-09-2007 20:24

Offca napisał(a):Wiem, że to może rzadki przypadek, ale ciekawi mnie Wasze zdanie.

Ja myśle że ten przypadek jest częsty, może nie w tej formie ale jednak.

"Czy oddałbym życie za kogoś innego", i tutaj człowiek stoi przez poważnym dylematem.

Zostało tu podane świadectwo kobiety która wiedząc że przypłaci ciąże życie zdecydowałą sie rodzić. Są znacznie mocniejsze dowody miłości do 2 człowieka.Dam przykład:


Cytat:Bitwa obfitowała w wiele dramatycznych epizodów, lecz jeden wart jest szczególnego opisania. Żołnierze Delty - Gary Gordon i Randy Shughart, zgłosili się ochotniczo do ochrony strąconego śmigłowca Black Hawk, pilotowanego przez Michaela Duranta, mając świadomość, że nie znany jest czas przybycia posiłków, które mogłyby ich wesprzeć. Michael Durant prawdopodobnie zawdzięcza im życie, gdyż jako jedyny przeżył upadek śmigłowca i ze złamaną nogą oraz rozlicznymi ranami został wyciągnięty przez Gordona i Shugharta z maszyny (został on pojmany przez milicję Habr Gidr i przebywał w niewoli przez 11 dni, następnie został uwolniony). Obaj bronili śmigłowca i rannego pilota w obliczu dziesiątek atakujących Somalijczyków. Obaj ponieśli śmierć w czasie tej potyczki.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Operacja_w_Mogadiszu
Te chłopaki w przeciwieństwie co kobiety z arta nie wiedzieli czy ryzykują życiem dla żywych czy w śmigłowcu są same trupy, mieli tylko nadzieje ,że ktoś żyje i to płonną bo nic na to nie wskazywało i dowództwo nie chciało ich z tego powodu tam wypuścić, zaryzykowali dla osoby z którą żadne więzy krwi ich nie łączyły. Cóż dopiero matka - dziecko!
Jeśli ja miałbym wybrać taką śmierć a łóżko szpitalne w wieku 80 lat z przeświadczeniem że mogłem kogoś ocalić- wybór byłby jasny.


- gradzia - 16-09-2007 00:48

dołączę tu część artykułu z gościa niedzielnego...(przepraszam ze w takiej formie, ale przepisywanie zajęłoby zbyt dużo czasu)

wypowiedz matki 1
wypowiedz matki 2

i fragment wypowiedzi księdza opiekującego się małżeństwami które straciły dziecko.
wypowiedz księdza
wypowiedz księdza cd
Zródło: gosc niedzielny - wydanie z 7 czerwca 2007( wydane na 20-lecie rocznicy pobytu papieża w Lublinie)


jeśli któryś adres się nie ładuje proszę o cierpliwość pliki są zgrywane na serwer


- Polonium - 16-09-2007 16:28

Dzięki Gradzia.Przeczytałem i jasno z tego wynika,że najważniejsze jest jak najbardziej życie dziecka.Podobnego zdania była Gianna Beretta Molla,która oddała swe życie dla ratowania dziecka a dzisiaj jest błogosławioną.I dobrze Gradziu,że wspomniałaś o cudach.Dzisiaj beatyfikowano Stanisława Papczyńskiego.Za Jego wstawiennictwem dokonało się ożywienie zmarłego dziecka w łonie matki.


- gradzia - 18-09-2007 20:52

SEBASTIANO napisał(a):Przeczytałem i jasno z tego wynika,że najważniejsze jest jak najbardziej życie dziecka
nie wiem czy jasno, ale ja jakbym miała podjąć decyzję urodzić chore dziecko, któro może umrzeć czy zakończyć jego życie zanim się urodzi, wybrałabym to pierwsze. Bo tak jak mówił ten ojciec - nie będę miała na sumieniu morderstwa, ale przede wszystkim to to, że wierzę w cuda.

Co do wyboru miedzy matką a dzieckiem, gdybym już musiała podjąć taką decyzję chciałabym żeby mój mąż i lekarze ją uszanowali i raczej wybrałabym dobro dziecka. No bo patrząc na to tak: jeśli mi grozi śmierć bo mam np raka, to czy urodzę to dziecko czy nie mogę umrzeć. Jeśli ciąża jest zagrożona i zagraża mi to zaryzykuję, w końcu ludzie nie takie ryzyka podejmują (jakies wyprawy w góry, skoki na linie, szybka jazda samochodem) a tu chodzi o życie małego człowieka, to ono jest na szali a nie jakaś adrenalina. Ale wiem, że bez modlitwy to się nie obędzie w takim przypadku.


- Ks.Marek - 03-10-2007 08:45

Znacie postac św. Joanny Beretty Molli?
Vox Domini napisał(a):HEROIZM CHRZEŚCIJAŃSKIEJ MATKI
Joanna ma 39 lat. Jest matką trojga dzieci. Oczekuje czwartego i oto nagle zostaje powalona nieszczęściem. Lekarz odkrywa złośliwy guz macicy. Usunąć nowotwór? Pojawi się więc z pewnością na nowo przed zakończeniem ciąży. Jest jedno rozwiązanie: usunięcie całej macicy. To łączyłoby się z poświęceniem dziecka, które w niej żyje i wzrasta. Operację połączono by więc z przerwaniem ciąży. Matka nie waha się nawet przez chwilę. Z siłą i autorytetem wzywa lekarza: «Jeśli chodzi o dokonanie wyboru między mną a dzieckiem, proszę się w ogóle nie wahać. Proszę wybrać - żądam tego - dziecko. Ratujcie je!»
Joanna waży słowa. Wie, o czym mówi. Jest lekarzem chirurgiem i pediatrą. Zgadza się, by usunięto guz dopiero wtedy, gdy nie będzie niebezpieczeństwa dla dziecka. To ułatwi ciążę. Ale niestety źródło zła nie zostanie opanowane, jest tego prawie pewna. To, czego pragnie całą swą istotą, to zachować dziecko przy życiu aż do jego urodzenia. Jest w 2 miesiącu ciąży. Włókniak został usunięty, jednak zło pozostaje w niej. Wchodzi w okres niekończących się 7 miesięcy, które zakończą się w kwietniu 1962. Prognozy medyczne są raczej mroczne: zaledwie jedna szansa na dziesięć, że matka uniknie śmierci. Ma 39 lat. Czy jest smutna? Tak, oczywiście, na myśl, że zostanie odebrana dzieciom, mężowi, pozostawiając ich samych, rozbitych, przygniecionych. Choć jej ból jest stały, czasem dotkliwy, nie daje tego po sobie poznać. Poświęca się, jak ma w zwyczaju, licznym obowiązkom matki. Zajmuje się jak zawsze z uwagą i czułością mężem. I - znak jej najwyższej delikatności - prosi go o wybaczenie troski, jaką zadaje mu swym stanem. Ani jednego słowa o powadze stanu. Unika powiększania bólu istot, które są jej tak drogie. Nadal wykonuje zawód lekarza. Chorzy kochają ją za jej łagodność, uprzejmość, wspaniałomyślność, jej bezinteresowność. Przy niej chory znajduje pociechę. Można by powiedzieć, że sama jej obecność uruchamia i przyśpiesza proces powrotu do zdrowia.
Dokładnie porządkuje swe rzeczy, jak gdyby miała się udać w bardzo daleką podróż. Zachowuje uśmiech. Savina, młoda służąca, zaświadczy: «Zawsze widziałam ją zadowoloną, nawet w ostatnich miesiącach jej życia. Nigdy się nie uskarżała.» Za nic na świecie nie opuściłaby codziennej Mszy św. Krótko mówiąc, świętość w codziennym życiu.



- Rachel - 04-10-2007 07:08

Ks.Marek napisał(a):Znacie postac św. Joanny Beretty Molli?
tak, w siedleckim sanktuarium bardzo mocno jest czczona, są jej relikwie itd. bardzo piękny przykład dała własnym życiem.