Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net
Odpowiedzialność za rozwód ? - Wersja do druku

+- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum)
+-- Dział: Religia w Świecie (/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Dział: Rodzina Katolicka (/forumdisplay.php?fid=41)
+--- Wątek: Odpowiedzialność za rozwód ? (/showthread.php?tid=705)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26


Odpowiedzialność za rozwód ? - TOMASZ32-SANCTI - 21-08-2005 15:33

Jest to dziwny temat, ale bardzo ważny dla człowieka, który jest katolikiem i pragnie opierać swoje zycie na Bogu.

Zacznę może od sytuacji znajomego (dokładniej mojego wujka), który jest rozwiedziony, ale nie z tego powodu,że chciał, lecz z tego, że żona chciała od niego odejść i chciała rozwodu. Mógłby jej nie dać, ale czy by to coś zmieniło, jak by chciała to by i tak odeszła. Ważne jest jednak to, że ten człowiek wie, że nie był w porządku ale chciał się zmienić i rzeczywiście mu sie to udało. Jest we wspólnocie (niestety już nie jest - edycja 16.10.05), jeździł na pielgrzymki. Tylko co z tego? Nie może w pełni uczestniczyć w życiu kościoła, właśnie z powodu rozwodu, którego nie chciał, nawet sam pragnąłby to zmienić, by żona wróciła do niego. Co taki człowiek ma zrobić? Pragnie dobra, ale to nie od niego tylko zależy. Co ma zrobić po za modlitwą? Czy powinien dalej z tego powodu cierpieć? Czy może powinien pozostać jako rozwiedziony, tak jak zaleca Kościół? Co wy możecie doradzic w takiej sytuacji?

Zachęcam do dyskusji, tym bardziej, że może się to stać formą pomocy dla takiego człowieka i wielu innych.

Pozdrawiam

Dodano 16.10.05

P.S:Sytuacja się zmieniła (ożenił się po raz drugi), więc musiałem zmienić kilka szczegółów.


- Offca - 21-08-2005 16:50

Moja siostra własnie się rozwodzi po 5 latach małżeństwa ](*,) Dla mnie to masakra jak ułożyła sobie życie - bez Boga właśnie i w zasadzie ten rozwód wcale mnie nie dziwi :/ Niestety w mojej rodzinie większość to rozwodnicy Smutny Ufam Bogu, że mnie to ominie. Na szczęście moi rodzice się jeszcze nie rozwiedli, choć kiedyś nie raz się to zapowiadało.
Ale jeśli to nie z Twojego znajomego winy? Moja babcia też jest rozwiedziona z dziadkiem - właśnie z powodu dziadka, bo znalazł sobie młodszą, która nota bene zmarła w wieku 55 lat na raka :zmieszany: Moja babcia nie wyszła więcej za innego faceta i normalnie przyjmuje Komunię i chodzi do spowiedzi. Więc sakarmenty są możliwe, ale chyba pod warunkiem, że dana osoba więcej się z nikim nie zwiąże. Wiadomo, że u Boga nie ma czegoś takiego jak rozwód, chyba, ze są to bardzo rzadkie i wyjątkowe wypadki. Inaczej jest cudzołóstwo. Chociaż jeśli Twój znajomy jest jeszcze młody, no to w sumie ciężko, żeby sobie już nie mógł normalnie i po bożemu ułożyć życia z kobietą... :?


- TOMASZ32-SANCTI - 21-08-2005 23:08

Może młody to on bardzo nie jest, myślę, że jest już po 40 grubo, ale myślę także, ze jeszcze mógłby sobie ułożyć życie. Tylko tak ja powiedziałaś: kościól dopuszcza taką osobę do sakramentów o ile nie zwiąże się ponownie z kobietą. Także wygląda na to, że będzie musiał żyć jako rozwodnik, by mógł mieć prawo do sakramentów. Martwi mnie jednak to, że tacy ludzie jak on są skazywani na samotność. Wiadomo, że Bóg jest przy nim, ale pomyśl, czy nie lepiej byłoby dla takiego człowieka posiadać osobę z którą mógłby sobie ułożyć życie, na zasadzie przyjaźni, wspólnego dzielenia się problemami, bycia w trudnych chwilach razem. Wiem, że im człowiek starszy tym bardziej boi sie samotności. No ale birąc po uwagę nauczanie Chrystusa, to trzeba przyjąć zasadę: mniej dla ciała, więcej dla ducha,by nie wkradła się tam śmierć czyli grzech.

Pozdrawiam


- Offca - 21-08-2005 23:17

Mnie osobiście też smuci fakt, ze po rozwodzie (zwłaszcza jeśli rozwód nie był z winy danej osoby) człowiek jest skazany albo na dalsze życie w grzechu, albo w samotności. A faktycznie co mają robić młodzi ludzie, którzy z jakichś powodów musieli się rozwieść ale nie była to ich wina? I co? Całe życie bez nikogo?
A co jeśli chodzi o ślub cywilny? Nie liczy się jako małżeństwo przed Bogiem prawda? Bo to tylko papierek i Urząd S.C. Czyli również życie w cudzołóstwie... :/


- TOMASZ32-SANCTI - 22-08-2005 17:49

No własnie Offco, co z takimi młodymi ludźmi? Jeszcze starsza moze jakos to przeżyje, chociaż takze cierpi z tego powodu. Ale taki młody człowiek, co on ma zrobić? Właśnie dlatego założyłem ten temat, może ktos będzie miał jakiś ciekawy pomysł dla takich ludzi. Mój znajomy, by przejśc kolejne etapy we wspólnocie mósiałby pojednać się z żoną, a jak ma to zrobic skoro ona nie chce? Szkoda, ze nie ma żadnego punktu w prawie kościelnym co do takich ludzi, bo dlaczego oni mają dalej cierpiec?
No, ale widac tak musi być, widać trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów z przeszłości do końca życia, tylko czy to jest słuszne tak do końca?

Pozdrawiam


- Wojtek37 - 22-08-2005 19:41

No , tak się składa, iż ów problem nie jest mi obcy, i pomimo chwil naprawdę ciężkich, pełnych łez i pretensji do siebie i Boga, naprawdę da się żyć. Wprawdzie z pewmym piętnem, niczym ościeniem - który od teraz kształtuje rzeczywistość innego rodzaju. Ale gdybanie tu nic nie pomoże, skoro Bóg dopuścił taką sytuację, to czemuś ona ma służyć, drogi bracie.


- Annnika - 22-08-2005 21:08

Po pierwsze, Bóg zawsze daje odpowienie siły i łaski do odpowiednich warunków. A ja bym raczej zadała pytanie - to nie zarzut - dlaczego coraz więcej jest młodych rozwodników :?: Czyżby zbyt pochopne decyzje :?: Za mała wola i wytrwałość :?: Nie wiem, ale może Wy macie jakieś przemyśłenia. :?:


- kasiaa - 22-08-2005 22:14

Twój znajomy może pomyśleć o unieważnieniu małżenśtwa, powinien iść do Kurii Diecezjalnej i tam zapyttać się o szczegóły.Droga jest trudna rozmowa z psychologiem księżmi kilka lat.Być może ma szansę próbować. Moja znajoma zaszła w ciąże i wzieła ślub po kilku latach kłótni i awantur wzieła rozwód cywilny a teraz toczy się sprawa o unieważnienie małżeństwa.Powód ślub z powodu ciąży a nie miłości i chęcia bycia razem na dobre i na złe.Niestety takich sytuacji kiedy młodzi biorą ślub i ich decyja nie zawsze jest przemyślana do końca jest coraz więcej.


- ddv - 22-08-2005 22:49

Osobiście uważam, że sprawa rozwodów i związanych z tym tragedii rodzinnych - to sprawa niewłaściwego doboru kandydata/ki do Małżeństwa - oraz wyraz nieprzemyślanej decyzji jeszcze przed ślubem.
Czasem - brak odpowiedzialności.
Czasem - nieustępliwość własna (lub Partnera/ki i brak wytrwałości w szukaniu dróg wyjścia z sytuacji kryzysowej ... Smutny
Jednak - "w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz" - jak mówi powiedzenie ...
Co jednak mają zrobić te osoby, które dały z siebie wszystko by nieszczęścia uniknąć a jednak im się nie powiodło :coo: :?:
Trudny wybór - trudna droga ...
:cry: :cry: :cry:


- Anonymous - 25-08-2005 01:46

Może i Bóg jest nieomylny. Ale ludzie się mylą. Po za tym różne i rożniaste są motywy ludzi przystępujących do obrączkowania.

Rodzina jest sprawą ważną, ale narażona jest na wiele niebezpieczeństw. Różne patologie zagrażają a nienaruszalność przysięgi małżeńskiej i zakaz rozwodów sprawia, że ludzie żyją w rodznie jak w piekle.

Jako, że cżłowik jest mylną istotą to może się też pomylić w doborze współmałżonka. Może popełnić błąd, a kościół nie dopouszcza do poprawienia pomyłki.

Istnieją wcale nierzadkie przypadki gdzie jedem współmałżonek zabija drugiego 9czasem nie oszczędzając dzieci) , myślę i ż w wielu przypadkach można by takim tragediom zapobiegać- po prostu umożliwając ludziom kulturalne rozstanie się ze sobą i umożliweinie im zaczęcia życia od nowa.


- Gregoriano - 25-08-2005 13:36

semper_malus napisał(a):Istnieją wcale nierzadkie przypadki gdzie jedem współmałżonek zabija drugiego 9czasem nie oszczędzając dzieci) , myślę i ż w wielu przypadkach można by takim tragediom zapobiegać- po prostu umożliwając ludziom kulturalne rozstanie się ze sobą i umożliweinie im zaczęcia życia od nowa.

A czy nie lepiej jest uniknąć takich tragedii wogóle? Można, tylko trzeba żyć według określonych zasad od razu a nie później... Jak się najpierw olewa wszystko to w myśl zasady jak se pościelisz tak się wyśpisz życie się układa.


- Anonymous - 25-08-2005 20:11

Gregoriano napisał(a):A czy nie lepiej jest uniknąć takich tragedii wogóle? Można, tylko trzeba żyć według określonych zasad od razu a nie później... Jak się najpierw olewa wszystko to w myśl zasady jak se pościelisz tak się wyśpisz życie się układa.

a jak chcesz ich uniknąć? Pętając ludzi w imię Boga na zawsze niezależnie od okoliczności? Faktem jest iż część mał żeństwo okazuje się błędem , część tych błędów przeradza się w tragedie, ale co tam rodzina jest święta- nawet rodzina patologiczna jest święta. Co Bóg złączył niech człowiek nie rozdziela - w teorii pięknie. W praktyce cierpią ludzie.


- Offca - 25-08-2005 20:16

Widziały gały co brały :krzywy:
Żartuję... Chociaż... Trochę w tym niestety prawdy...


Rozwód, a życie w Kościele. - Ajfen - 25-08-2005 22:54

Osoba rozwiedziona jest rzeczywiście w wielkiej potrzebie kontaktu z Chrystusem. Taki kontakt najpełniej dokonuje się poprzez sakramenty, które, jak już wcześniej gdzieś na forum napisałem, są widzialnym znakiem łaski od Boga. Żal mi takich osób, szczególnie, kiedy są w tak ciężkiej sytuacji, jak przyjaciel nadawcy postu( zapomniałem, jak się nazywasz, wybaczUśmiech. Niestety nie jestem zaznajomiony z prawem kościelnym jak niektórzy, ale wiem, że twojemu przyjacielowi można pomóc modlitwą, wsparciem duchowym. Nie daj mu poczuć, że jest sam. Daj mu się poznać, jako Boży posłaniec, a to powinno mu chociaż po części zastąpić niezastąpioną moc sakramentów. Poczuje wtedy, że skoro Bóg daje Mu kogoś takiego, jak Ty, to wcale się od niego nie odwrócił i Go kocha. Jest tp trudne do wykonania, lecz możliwe, jeśli bowiem jesteś jego przyjacielem, to teraz masz szansę się wykazać. Będę się za was modlił. Pamiętaj: "Nie ma większej miłości, gdy ktoś życie swoje oddaje za(dla) przyjaciół swoich" Uśmiech


- Anonymous - 25-08-2005 22:59

Ajfen napisał(a):"Nie ma większej miłości, gdy ktoś życie swoje oddaje za(dla) przyjaciół swoich" Wesoły
Te słowa bardzo wzruszające jak niewiele znaczą np dla kobiety, która przez lata jest maltretowana fizycznie i psychicznie i gwałcona przez mężą i która nie może się rozwieść bo kościół uważa rozwód za grzech.