Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net
Odpowiedzialność za rozwód ? - Wersja do druku

+- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum)
+-- Dział: Religia w Świecie (/forumdisplay.php?fid=4)
+--- Dział: Rodzina Katolicka (/forumdisplay.php?fid=41)
+--- Wątek: Odpowiedzialność za rozwód ? (/showthread.php?tid=705)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26


Pomoc takiej kobiecie - Ajfen - 25-08-2005 23:11

Te słowa bardzo wzruszające jak niewiele znaczą np dla kobiety, która przez lata jest maltretowana fizycznie i psychicznie i gwałcona przez mężą i która nie może się rozwieść bo kościół uważa rozwód za grzech.[/quote]

Jest to problem wysokiej rangi, lecz od czego jest duszpasterz jeśli nie od pomocy takiej rodzinie? Jeśli zresztą taka jest sytuacja, to gdzie Chrystus w tym związku? Ta kobieta jest rzeczwiście biedna, lecz nie jest bezbronna. Taki mąż jest z pewnością niezrównoważony psychicznie i jeżeli ukrywał to przed ślubem, a zapewne tak było, gdyż nie wyszła za niego świadoma jego choroby i zagrożenia jakie ta ze sobą niesie, to przecież Kościół może a nawet musi takie małżeństwo unieważnić, to stoi jak byk w prawie kanonicznym. Zrozum, że Kościół jest po to, by ludziom dawać Chrystusa, a nie zabierać Go ludziom.


- Anonymous - 25-08-2005 23:18

Czy ty wiesz o czym mówisz? W kodeksie prawa kanonicznego jest okreslona procedura i przypadki w których mozna żądać unieważnienia małżeństwa. Jest to proces toczący się przed sądem biskupim. Stwierdzenie czy ktoś był.nie był zrównoważony w momencie składania przysięgi małżeńskiej jest niezwykle trudne do ustalenia, a unieważniąjąc ślub zawartu przy aplauzie i z powagą kościoła katolickiego przyzbaje się do popełnienia błędu. Nie znam żadnej organizacji na świecie która mniej niż kościół przyznawała się do popełniania błędów.

Liczy się majestat kościoła, kwestia problemów trapiących wiernych ma drugorzędne (conajwyżej) znaczenie.


Nie zgadzam się!!! - Ajfen - 25-08-2005 23:26

Nie zgadzam się!!! Kościół tworzą przede wszystkim wierni, a biskupi, kardynałowie, księża, i w ogóle duchowieństwo ma za główny cel DUSZPASTERSTWO! Mają prowadzić nasze dusze do nieba, a nie dbać o swoją reputację(nie przyznając się do błędów) każdy Ci to powie. Należy zrozumieć, że najważniejszy we wspólnocie Kościoła jest człowiek, a nie kościół jako instytucja. Chrystus ustanowił Go dla nas, a nie dla samej instytucji. Poza tym kościół za pontyfikatu JPII wielokrotnie przyznawał się do winy nawet za błędy popełnione kilkaset lat temu. Dopóki nie nauczymy się odróżniać wspólnoty od instytucji, to marni z nas członkowie kościoła. Pozdrawiam.


- Annnika - 26-08-2005 16:00

NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO JAK UNIEWAŻNIENIE MAŁŻEŃSTWA !!!!!!!!!!!
Jest za to możliwość stwierdzenia małżeństwo za nieważne od początku, stwierdzenie nieważnosci, a niemożna unieważnić sakramentu!

Sąróżne przyczyny nieważności, np zatajona ciężka choroba, zatajony nałóg, zatajona ważna sprawa dla wspólnefgo życia, np wcześniejsze małżeństwo, niepłodność; kazirodztwo; niedojrzałość emocjonalna "współmałżonka"

Wtedy sąd biskupi stwierdza, że tak naprawdę to z takiego a takiego powodu małżeństwo nie było sakramentem, bo było np. w kłamstwie albo ktoś tak naprawdę nie był w pełni świadom konsekwencji albo nie dojrzał nigdy do małżeństwa.


---
Przepraszam, że się uniosłam, ale takie stwierdzenie razi mnie równie mocno jak "ostatnie namaszczenie". To bzdura, nieświadomie przekazywana z pokolenia na pokolenie, a potem są nieporozumienia, jak np. że Kościół zezwala na rozwody kościelne :!: bzdura ](*,)


- Wojtek37 - 26-08-2005 18:03

Cytat:Te słowa bardzo wzruszające jak niewiele znaczą np dla kobiety, która przez lata jest maltretowana fizycznie i psychicznie i gwałcona przez mężą i która nie może się rozwieść bo kościół uważa rozwód za grzech.


Proszę zauważyć, iż pierwszą osobą, która mogłaby powiedzieć że cierpi niesłusznne prześladowania był Chrystus, a mimo to tego nie zrobił. Kościół nic tu nie ma do rzeczy, zawsze taka kobieta może w Kościele uzyskać separację.


- ddv - 27-08-2005 12:43

Ja pragnąłbym zauważyć, że istnieje również druga strona medalu ...
Nie tylko kobieta bywa poszkodowana przez mężczyznę - również i mężczyzna bywa bardzo często poszkodowany przez kobietę (chociaż- najczęściej nie potrafi się do tego sam przyznać ) ...

Wina leży najczęściej po obydwu stronach. Rzadko bywa inaczej Smutny
O ile mężczyzna najczęściej grzeszy nadmierną agresja fizyczną - o tyle kobieta potrafi uderzyć w najczulszy punkt mężczyzny (w jego emocje, w psychikę).
Badania wykazują jednoznacznie - kobieta nie jest wcale mniej agresywna od mężczyzny.
I co ma np. zrobić chłop poddany czysto kobiecej formie agresji :coo:

Wracając do tematu - bardzo często bywa tak, że kobieta szuka winy po drugiej stronie - próbując wręcz robić za wariata lub niedojdę swojego partnera - poniewierając nim niejednokrotnie niemiłosiernie "przy okazji" ...
Zastanowiłbym się co poradzić takim osobom...
Najlepiej - odesłałbym te osoby do psychologa.
Obydwie - a nie tylko jedną stronę ... Bo łatwo może się okazać, ze to wcale nie mężczyzna jest winien całej sytuacji ...


- Ajfen - 27-08-2005 13:09

Ciekawy przypadek, ale niestety możliwy. Facet nigdy nie pójdzie z tym do psychologa, ponieważ boi się utraty szacunku w oczach innych mężczyzn. Jego żona o tym wie i będzie to beztrosko wykorzystywać. Sytuacja niemalże beznadziejna, ale gdyby on jednak poszedł do psychologa, to może udałoby się mu jakoś z tego problemu wybrnąć. Nie zabije jej przecież, bo pójdzie siedzieć. Nie zacznie jej maltretować psychicznie, bo jest zbyt załamany swoją sytuacją, co go z góry skazuje na porażkę. Może więc poddać się żonie, albo wzmocnić się u psychologa. Wszystko, co mogę na ten temat powiedzieć. PozdrawiamUśmiech


- ddv - 27-08-2005 13:34

Ja raczej poleciłbym wspólne udanie się wpierw do psychologa - zanim uda się ktoś do sądu (nieważne - cywilnego, czy biskupiego).
Może po prostu okazać się bowiem... że Małżonkowie nawzajem przekonani o "wyższości" swioch racji - po prostu nie potrafią ze sobą rozmawiać :?: :coo:


- TOMASZ32-SANCTI - 27-08-2005 14:30

Annnika napisał(a):NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO JAK UNIEWAŻNIENIE MAŁŻEŃSTWA !!!!!!!!!!!
Jest za to możliwość stwierdzenia małżeństwo za nieważne od początku, stwierdzenie nieważnosci, a niemożna unieważnić sakramentu!

Sąróżne przyczyny nieważności, np zatajona ciężka choroba, zatajony nałóg, zatajona ważna sprawa dla wspólnefgo życia, np wcześniejsze małżeństwo, niepłodność; kazirodztwo; niedojrzałość emocjonalna "współmałżonka"

Wtedy sąd biskupi stwierdza, że tak naprawdę to z takiego a takiego powodu małżeństwo nie było sakramentem, bo było np. w kłamstwie albo ktoś tak naprawdę nie był w pełni świadom konsekwencji albo nie dojrzał nigdy do małżeństwa.


---
Przepraszam, że się uniosłam, ale takie stwierdzenie razi mnie równie mocno jak "ostatnie namaszczenie". To bzdura, nieświadomie przekazywana z pokolenia na pokolenie, a potem są nieporozumienia, jak np. że Kościół zezwala na rozwody kościelne :!: bzdura ](*,)

W twojej odpowiedzi Anniko, nie zgodziłbym sie z tą niedojrzałością. Nie jest to powód by brać rozwód, a tym bardziej kościelny. Za nim dojdzie do zawarcia związku małżeńskiego jest okres chodzenia ze sobą, następnie stan narzeczeństwa, kiedy dwoje ludzi się poznaje. Decydując się już na związek małżeński, biorąc ślub kościelny osoby powinny być już na tyle uświadomione w tym co robią by się na to decydować. Wiadomo, że nie poznamy do końca swojego partnera, ale będzie zawsze jakis obraz tej osoby, która się kocha i na którą się decyduje. Dlatego za nim sie zawrze związek małżeński to trzeba sie nad tym naprawdę zastanowić, by później tego nie żałować i nie szukać rozwiązania w postaci rozwodu.

Gdyby kościół brał pod uwage niedojrzałośc to wiekszą liczbę zwiażków małżeńskich musiałby rozwiązać.(przykro mi to stwierdzic, ale taka jest niestety prawda).

Pozdrawiam


Współczesne małżeństwa - Ajfen - 27-08-2005 14:41

Gdyby kościół brał pod uwage niedojrzałośc to wiekszą liczbę zwiażków małżeńskich musiałby rozwiązać.(przykro mi to stwierdzic, ale taka jest niestety prawda). - Te słowa są najprawdziwszą prawdą. Przykro jest to stwierdzić, lecz na prawdę większość związków zawierana jest tylko dla zasady, a nie z prawdziwej miłości łączącej obojga. I nie dziwię się, że takie małżeństwa przy pierwszym lepszym problemie rozpadają się. Nie ma w tym winy niczyjej innej, tylo ich samych. Nie są jednością w sakramencie małżeńskim, żyją każde dla siebie samego, a nie dla współmałżonka, a jedyne co ich łączy, to pożądanie, któremu fałszywie przypięli etykietkę z napisem "To jest miłość". Pytam się: Co to za miłość, która każe się rozwodzić?


- TOMASZ32-SANCTI - 27-08-2005 15:45

Jeżeli są konkretne powody dla których trzeba unieważnic związek małzeński to kosciół to dokładnie rozpatruje i czyni to, co uważa za słuszne, ale nie w kazdym przypadku tak się dzieje, raczej zacheca do innych rozwiązań niz rozwód, by nie łamać sakramentu.

Pozdrawiam


- Annnika - 27-08-2005 15:51

Cytat:Nie jest to powód by brać rozwód, a tym bardziej kościelny.


Przecież piszę, że to bzdura.

A poza tym sprawdź w kodeksie prawa kanonicznego, jak nie wierzysz :!:

A poza tym tu chodzi o patologiczną niedojrzałość.


- TOMASZ32-SANCTI - 27-08-2005 16:38

Annnika napisał(a):
Cytat:Nie jest to powód by brać rozwód, a tym bardziej kościelny.


Przecież piszę, że to bzdura.

A poza tym sprawdź w kodeksie prawa kanonicznego, jak nie wierzysz :!:

A poza tym tu chodzi o patologiczną niedojrzałość.

Patologiczna niedojrzałość? Może cos więcej powiesz, bo nie rozumiem co masz na myśli Anniko.

A w kodeksie prawa nie potrzebuje sprawdzać, jeśli tam jest tak napisane a ty o tym wiesz to ja ci wierzę.

Pozdrawiam


- Annnika - 27-08-2005 17:47

Ad Tomasz 32
Przepraszam, że się uniosłam, ale ostatnio spotykam się z taką nagonką w swoim otoczeniu jeśli chodzi o zasady w KrK, a z drugiej strony z takim bezmyślnym powtarzaniem plotek i zabobonów, że reaguję momentami za mocno. Przepraszam jeszcze raz Smutny

Nie gniewaj się, proszę Uśmiech

Przez patologiczną niedojrazałość mam na myśli stan choroby, czegoś w rodzaju upośledzenia emocjonalnego. Chodzi o osoby, które nie mogą być nigdy do końca świadome konsekwencji związku małżeńskiego i wypływających z sakramentu obowiązków- nigdy więc nie będą w stanie w pełni podołać małżeństwu.

To może być np. efekt upośledzenia umysłowego, albo błędy wychowawcze, np. znam takiego faceta, którego mamusia tak wychowała, że w żaden sposób nie może bez niej żyć. "Dlatego opuści mężczyzna ojca swego i matkę swoją(...)" - on nie był w stanie tego wypełnić. Mamusię pytał nawet o kolor koszuli, jaką powinien kupić ... :?

-----

Będę wdzięczna jakiemuś kapłanowi za ewentualną korektę, bo mogę się mylić w tym, co napisałam, jestem w tej dziedzinie "nowa" Uśmiech Z grubsza jestem pewna, ale - podobno - diabeł tkwi w szczegółach :twisted:


- TOMASZ32-SANCTI - 28-08-2005 16:14

Anniko, nie mam powodu sie na ciebie gniewać, to jest tylko dyskusja, nie traktowałem tego jako gniew z twojej strony.


Cytat:"Przez patologiczną niedojrazałość mam na myśli stan choroby, czegoś w rodzaju upośledzenia emocjonalnego. Chodzi o osoby, które nie mogą być nigdy do końca świadome konsekwencji związku małżeńskiego i wypływających z sakramentu obowiązków- nigdy więc nie będą w stanie w pełni podołać małżeństwu."

Myślę więc, ze w takim przypadku takie osoby nie powinny zawierać związków małżeńskich a jeżeli już to z osobą, która stoi mocno na nogach i wie czego się podejmuje. Chodzi o to by nie łamać sakramentu, przysiegi złozonej przed Bogiem, tylko dlatego, ze człowiek się rozmyślił i nie chce się dalej z taka osoba męczyć.




Cytat:To może być np. efekt upośledzenia umysłowego, albo błędy wychowawcze, np. znam takiego faceta, którego mamusia tak wychowała, że w żaden sposób nie może bez niej żyć. "Dlatego opuści mężczyzna ojca swego i matkę swoją(...)" - on nie był w stanie tego wypełnić. Mamusię pytał nawet o kolor koszuli, jaką powinien kupić ...

W przypadku osób upośledzonych to nie wiem, czy oni mogą zawierać związki małżeńskie. Po pierwsze sami potrzebują opieki, a bardzo rzadko się zdarza by zdrowa osoba chciała zawrzeć związek małżeński z osobą upośledzoną umysłowo. Po drugie nie wyobrażałbym sobie samodzielnego życia dwojga osób, które są upośledzone umysłowo.Osobiście nie znoszę tego określenia, myślę, że to może być krzywdzące dla takich ludzi, lepiej używać określenia "porażenie mózgowe".

A co do wyjaśnienia tych kwestii przez osobe duchowną to jest to jak najbrdziej na miejscu i da się to chyba załatwić. Są przecież księża na tym forum, więc moga sie na ten temat wypowiedzieć.

Pozdrawiam