Przypadki przy pracy i w domu - Wersja do druku +- Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net (http://e-sancti.net/forum) +-- Dział: Pogaduchy na LUZIE (/forumdisplay.php?fid=10) +--- Dział: Humor (/forumdisplay.php?fid=28) +--- Wątek: Przypadki przy pracy i w domu (/showthread.php?tid=794) Strony: 1 2 |
Przypadki przy pracy i w domu - Annnika - 11-09-2005 16:04 Najpierw prośba, jak w opisie, żeby umieszczać tylko prawdziwe historyjki Nie muszą być to konkretnie Wasze doświadczenia, ale i Waszych znajomych itp... ------------ W Kostrzynie odbywały się egzaminy maturalne. Jedna z uczennic nie mogła sobie przypomnieć tytułu satyry Krasickiego "Żona modna". Młodsza z egzaminatorek, chcąc naprowadzić dziewczynę na właściwy trop, wskazała wzrokiem drugą nauczycielkę, panią znaną powszechnie z elegancji i umiłowania mody. - Spójrz na panią profesor. Zobacz, jak jest ubrana, jaką nosi biżuterię. Czy jakieś określenie kojarzy Ci się z tą panią :?: Po kilkunastu sekundach milczenia, doznawszy nagłego olśnienia i odetchnąwszy z ulgą, uczennica odparła: - "Polska nierządem stoi" :!: - Jólka - 11-09-2005 21:20 moja historia była jkuż wczesniej, ale jakoś nikt tam nie zaglądał chyba http://forum.ewangelizacja.sulechow.net/viewtopic.php?p=4340#4340 autentiko - Annnika - 08-10-2005 17:41 Program otwarcia pewnej wystawy rolniczej : godz. 11:00 - przyjazd nierogacizny i bydła nierogatego. godz. 12:00 - przybycie zaproszonych gości. godz. 13:00 - wspólny obiad. :hahaha: [ Dodano: Sro 23 Lis, 2005 15:50 ] Słuchajcie, dziś sprawdzałam prace klasowe maturzystów. Jeden z chłopców, osobnik o olbrzymim poczuciu humoru nie znał któregoś ze słówek. Jego odpowiedź zabrzmiała tak: jeweils [każdorazowo - przyp. mój] - a tego to już wielki wezyr nie wiedzieć. :mrgreen: - Jólka - 14-04-2007 13:23 własnie wyjrzałam przez okno na 2 pietrze i co widze? czarne skarpetki wiszące na drzewie... - Annnika - 08-05-2007 13:59 Miejsce akcji - mała mieścina na Kujawach. Podróże kształcą. A już na pewno wzbogacają o nowe doświadczenia i wrażenia. Ale do rzeczy... Suszyło mnie. Pociąg do domu dopiero za godzinę, więc wypadałoby ugasić pragnienie. W pobliskim sklepiku tylko jeden klient - obcokrajowiec i jedna ekspedientka - bez wątpienia tutejsza (ostry makijaż i gumofilce mówią same za siebie). Zagraniczny gość chyba zwietrzył okazję na poszerzenie horyzontów kulturowych, bo z otwartą buzią ogląda wszystkie półki, również te z artykułami luksusowymi (takimi, jak bombonierki czekoladopodobne, oryginalne szampony L’oral itp.). W pewnym momencie, wskazując na pudełko z czekoladowymi jajkami wielkanocnymi, zadaje jedno pytanie: - Excuse me, what’s that? I tu obalony został stereotyp, jakoby większość Polaków znała tylko dwa języki - polski w mowie i polski w piśmie. Ekspedientka (ku mojemu zaskoczeniu) popisała się znajomością co najmniej dwóch i pół: - Dis is ten, no... czoklyt dżadża. I pociąg jakby szybciej przyjechał... - Jólka - 11-05-2007 22:51 zasłyszane dziś w pociągu. rozmawiaja dwie studentki (a może absolwentki jakiegos kierunku rolnego) jedna z nich wychowana na gospodarstwie z jakiegos tam przedmiotu miała 4,5 a druga miastowa miala 5. i ta z 4,5 pyta tej drugiej" "dlaczego ja mam 4,5 a ty 5, przecież ty nic nie wiesz o knurach?" ta druga: "a po co mi knur? i tak nie pije mleka..." - kumbaja - 10-06-2007 19:21 fajny watek jak bylam w ok 25 tyg ciazy to przeczytalam ze jak sie przystawi ucho do brzucha to mozna uslyszec bicie serca, wiec powiedzialam o tym mojemu partnerowi i on zaraz przystawil ucho do mojego brzucha zeby se posluchac i wtedy nasz synek postanowil sobie kopnac i tak kopnal ze trafil tatusia w policzek tak mocno ze tatus przestraszony az odskoczyl. teraz nasz synek josh ma juz prawie 4 miesiace i juz od dawna gaworzy, takie smieszne, rozne rozniste dzwieki wydaje ale zadne jeszcze specjalnie nie brzmia jak slowa. no i w ostatnia srode kiedy to tatus przygotowywal sie na gre w noge (w kumplami gra co srode) to ja sie josha spytalam czy pojedzie w tata grac w noge? a josh na to wydal dzwiek ktory brzmial zupelnie jak: `oh yeah`. bystry dzieciak :mrgreen: [ Dodano: Nie 10 Cze, 2007 19:31 ] mam jeszcze 2 przypadki, mam nadzieje nie wbiegaja troche w offtopa. zawsze bylam dosyc chuderlawa no i moze troche jak chlopak wygladalam bo: 1. kiedy mialam lat 15 bylysmy z mama na cmentarzu odwiedzic grod prababci i mama spotkala tam stara znajoma ze szkoly ktorej chyba z 10 lat nie widziala. bylo zimno wiec ubrana bylam w kurtke i kaptur na glowie. po krotkiem rozmowie z mama znajoma tak na mnie spojrzala i stanowczym tonem spytala mamy: `aaaa to musi byc twoj syn. jak on wyrosl!` ... 2. kiedy skolei mialam 18 lat i zajechalismy na wies do rodziny mojego taty, na ogrodku siedzial moj kuzyn i sasiad, koles 80 lat, troche lubi popic, bez okularow. to sie przysiadlam, kuzyn z sasiadem o czymstam gadali a jak skonczyli to sasiad skierowal uwage swa na mnie pytajac: `a kolega co nam powie?`. smialismy sie z kuzynem chyba z pol godziny. - Annnika - 17-06-2007 15:22 Pewien ornitolog hobbysta często wieczorami przesiadywał w ogródku, pohukując jak sowa. Któregoś razu sowa mu odpowiedziała. Od tej chwili co noc przez cały rok "rozmawiał" sobie z pierzastym przyjacielem. Robił nawet notatki z tych rozmów. W pewnym momencie uznał, że wielkimi krokami zbliża się do przełomu w komunikacji między gatunkami. Traf chciał, że akurat wtedy jego żona przy pracach ogródkowych wdała się w pogawędkę z sąsiadką. - Wie pani... Mój mąż jest z zamiłowania ornitologiem. Całe wieczory spędza w ogrodzie, rozmawiając z sowami. - Co za zbieg okoliczności... Mój też! - Rachel - 17-06-2007 15:22 :hahaha: :hahaha: :hahaha: :hahaha: :hahaha: - Ks.Marek - 17-06-2007 22:58 Rachel napisał(a)::hahaha: :hahaha: :hahaha: :hahaha: :hahaha: - gradzia - 17-06-2007 23:02 a ja nie zrozumiałam kawału - Rachel - 17-06-2007 23:04 gradzia, jeden gada se z sowami , a okazuje się że gada w rzeczywistosci z sąsiadem :diabelek: :hahaha: :hahaha: - Annnika - 17-06-2007 23:05 I to nie był dowcip, tylko jak nazwa tematu mówi - prawdziwa historia - Rachel - 17-06-2007 23:06 Annnika, ale dobre, śmieszne - Harpoon - 17-06-2007 23:40 Moja ciocia mi opowiadała, jak kiedyś bardzo zmęczona poszła do kościoła i to było jakieś święto, bo nie było miejsc siedzących. Oparła się więc o konfesjonał i... przysnęła. Mówiła, że było jakieś nudne kazanie (pewnie się tłumaczyła). No i przyśniło jej się, że jeździ na koniu, a potem z tego konia spada. Jak się później okazalo, spadła nie tylko z tego konia, bo jej mąż powiedział jej później, że runęła w kościele na podłogę, machając przy tym rękami ;] Ps. Zastanawiam się, jaka była reakcja ludzi, którzy to widzieli |