Witam.
Cóż, chciałem to umieścić w nowym temacie, jednak mi go usunięto (szczerze powiem, nie wiem, czemu, bo chciałem poruszyć zupełnie inne kwestie, niż tu omawiane, ale ok, nie wnikam). Tak więc zamieszczam tamten post tutaj, gdyż to chyba jedyny otwarty temat, który w miarę pasuje
------
Witam serdecznie wszystkich, jako ze jest to pierwszy mój post na tym forum.
W wielu miejscach zauważyłem odniesienia do Magii, talizmanów, amuletów, różnych rodzajów działań parapsychicznych, czy choćby Pierścienia Atlantów. Chciałem się początkowo wypowiedzieć w każdym po kolei, jednak to, co chcę poruszyć, dotyczy niejako wszystkiego po kolei, pewnego aspektu, stąd stworzyłem zbiorczy temat.
Konkretnie chciałbym poruszyć temat podejścia do spraw ezoterycznych. Mianowicie zauważyłem, że i na tym forum, i na podobnych, występuje coś, co można nazwać "magiczną histerią". Uznawanie wszystkiego, co nie do końca poznane, za magię, twory sił zła.
Niekiedy mam jednak wrażenie, że ludzie opiniujący w tych tematach nie do końca są chętni bardziej dokładnie zbadać sprawę - dowiedzieć się, co w istocie krytykuję.
Pierwszym problemem jest sama definicja "Magii". Słyszałem już różne klasyfikacje, co Magią jest, a co nie. Bardzo często ludzie wrzucają do tego "kubełka" wszystko, czego człowiek nie jest w stanie pojąć - od zdolności psychicznych (mocy umysłu), przez talizmany, kończąc na takich rzeczach, jak placebo (?!). Mogłoby się więc wydawać, ze za Magię uznać należy wszystko, czego umysł ludzki pojąć nie potrafi.
Tylko czy na pewno? Zauważmy taką rzecz: Co by było, gdybyśmy przenieśli się w... załóżmy czasy napoleońskie, i pokazali tamtym ludziom komputer. Za co by go uznali? Otóż to - za MAGIĘ. Dlaczego? Gdyż nie rozumieliby zasad jego działania. Co by było, gdybyśmy to samo zrobili np z antybiotykami? Gdy okazałoby się, ze możemy bez problemu wyplenić epidemię grypy, która wcześniej dziesiątkowała całe miasta i wsie? Uznani zostalibyśmy za używających Magii szamanów.
Pytanie, które warto sobie zadać: Jak wiele jest mocy umysłu, zupełnie naturalnych (czytaj, według Chrześcijaństwa: danych przez Boga), czy też niepoznanych jeszcze właściwości świata w ogólnym znaczeniu, które są absolutnie naturalne, a których jeszcze nie potrafimy wyjaśnić? Głupotą byłoby twierdzić, ze żadne - że wiemy wszystko. Czy więc wiele z tego, co teraz uznajemy za Magię, nie jest normalnymi, przyrodzonymi zdolnościami, których po prostu jeszcze nie pojmujemy?
Co więc Jezus miał na myśli, krytykując magów i Magię? Moim zdaniem odpowiedzi szukać należy nie w klasyfikacji działań (bo ich istoty na razie nie znamy), a w tym, co sam człowiek sądzi o używanych przez siebie zdolnościach.
Tu powstaje odnośnik do tzw. "satanizmu". Satanizm nie jest, jak wielu naiwnie sądzi, wiarą w Szatana i oddawaniem mu czci. Jest to ideologia życiowa, w której dla człowieka jedynym "bogiem", panem i władcą jest on sam, a jedynym wskaźnikiem moralności jest jego własne dążenie ku potędze (stanie się indywidualnym "bogiem"). Człowiek taki uznaje właśnie, że wszystkie jego moce, siły, wszystkie zdolności (innymi słowy - każde działanie) pochodzi od niego samego, nikt mu tego nie dał, nikt nie pomaga - ze sam jest Kreatorem.
Czy więc nie o to właśnie chodzi - gdzie człowiek doszukuje się źródła tego, co robi? Czy to właśnie to nie jest granicą między Magią a nie-Magią? Moim zdaniem, jest to jedyne rozsądne, nie powodujące sprzeczności rozumowanie.
Dlaczego akurat tak? Zobaczcie, co dzieje się (wedle wiary Chrześcijańskiej), podczas Mszy. Dokonuje się PRZEISTOCZENIE. Jest to akt, którego człowiek nie rozumie, który wymyka się jego pojęciu. Czy więc, wedle prostszej, powszechnej klasyfikacji, nie należałoby tego uznać za Magię? Należałoby.
Czemu więc nie jest to złe? Gdyż uznane jest, ze dokonuje się to za przyzwoleniem boskiej woli. Rozsądne, ALE...
W takim układzie skąd wiemy, które działanie "niewyjaśnione" jest "za wolą boską", a które bez niej? Nie możemy tego wiedzieć, gdyż nie jesteśmy samym Bogiem. Innymi słowy, taka interpretacja i klasyfikacja traci kompletnie sens.
Swoją drogą, było powiedziane: "Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni". Czy zdanie to pozostawia ludziom prawo do osądzania, jaki czyn JEST Magią, a jaki nie jest? Człowiek posiada coś takiego, jak sumienie, "serce". Sam najlepiej czuje, czy, w świetle religii chrześcijańskiej, jego działanie JEST Magią, czy też nie jest.
Kolejną sprawą jest powszechny brak rozróżnienia między satanizmem a okultyzmem. Wielu ludzi, nawet posiadających tytuły doktorskie czy profesorskie, łączy te dwie rzeczy, jakby były tożsame. Czym więc jest satanizm, a czym okultyzm? Pojęcie satanizmu wyjaśniłem wyżej. Okultyzm natomiast jest, jak nazwa wskazuje (z łac bodajże, o ile pamiętam - "ukryty", "osłonięty"), poszukiwaniem odpowiedzi na rzeczy ukryte, zgłębianiem ich. Jest zgłębianiem zarówno fizycznych, jak i duchowych aspektów wszechświata. Nie jest więc nijak sprzeczny z naukami chrześcijańskimi. Zaznaczę też, ze okultyzm i Magia to również nie to samo. Pierwsze jest poznawaniem, można powiedzieć - filozofią, poszukiwaniem odpowiedzi, drugie - działaniem.
Ostatnią, moim zdaniem, sprawą, jest kwestia takich rzeczy, jak Pierścień Atlantów, i "uświadamianie" ludzi o jego działaniu. Powiedzmy sobie coś uczciwie - nie możemy mieć pewności, jak taki Pierścień działa (ani nawet, CZY działa). Możliwe, że jego działanie odbywa się przez (ekhem) "siły zła", równie dobrze mogą to jednak być siły czysto fizyczne, choć nie poznane jeszcze przez naukę. Tak więc ocenianie tego jak na razie uważam za bezsens i jedynie "filozoficzne" dysputy. A niestety, wypowiedzi "znawców" tematu najczęściej są na bardzo niskim poziomie...
Pojawiają się też często pytania w stylu: "Mój kolega/moja koleżanka/brat/siostra uważa się za czarownicę, mówi, że używa Magii. Jak ją odwieść od tego?" Zawsze wydawało mi się, że odpowiedź jest bardzo prosta - powiedzieć, co Twoja wiara mówi o tym, jakie zajmuje stanowisko, i jakie widzi zagrożenia i...tyle. Każdy człowiek ma wolną wolę. Może wierzyć w co chce. Narzucanie się, na siłę "zbawianie" uważam za co najmniej niestosowne. Zapewne taka osoba to samo mogłaby powiedzieć o Twojej wierze, wytykając jej różne mankamenty. I zapewne tak samo nikt by tu nikogo nie przekonał. Dlatego, że człowiek może w tych sprawach osądzać jedynie na podstawie własnej wiary, nic więcej. Nie ma też sensu oceniać wiary innych, gdyż jest to ocena subiektywna.
No cóż, to tyle jak na pierwszy post
Pozdrowienia dla wszystkich