SEX...

[Drizzt]

Mnie natomiast bardzo dziwi reakcja większości osób wypowiadających się przede mną. Kolega został wręcz wdeptany w ziemię, a moim zdaniem opisał (za pomocą metafory) najwspanialszy, najpełniejszy kontakt z Bogiem.

Padały tu aluzje typu: "a orgazm możesz mieć?" itp. Widać po tym, że wielu ludzi tutaj, choć propaguje miłość pełną i wieczną, jeden z jej pięknych prze3jawów interpretuje bardzo płytko, od razu widząc w nim czysto fizyczne doznania.

Czym jednak jest prawdziwy seks dwóch kochających się osób? Jest oddaniem siebie (fizycznym, ale przede wszystkim - DUCHOWYM) drugiej osobie. Relacją tak bliską, ciepłą, pełną ufności i radości dawania, że przestaje istnieć "ja" i "ty", miłością w najczystszej postaci.

Jak wyglądałby taki metaforyczny "seks z Bogiem"? Otóż byłby właśnie spotkaniem, w którym każda ze stron daje wszystko to, co ma najlepsze, swoją najgorętszą, najbardziej pełną miłość. Przestaje być ważne, kto daje ile - ważne, że jest to wszystko, granica, pełnia, którą oddajemy drugiej stronie.

Seks z Bogiem to tak wielkie oddanie mu, taka ufność, zawierzenie, takie rozpłynięcie się w nim, jak i pozwolenie Bogu na obdarowanie nas swoją nieskończoną miłością (w rozumieniu - nie odrzucanie tej miłości, a cieszenie się nią, przyjmowanie, odwzajemnianie), że nie jest już możliwe bliższe spotkanie.

Podsumowując, wspaniała metafora - tyle, że do jej zrozumienia trzeba odrzucić wszelkie kompleksy, strach i utarte schematy.