To jest fundament moich autorytetów - jeśli idzie o ludzi. Bardzo do serca wziąłem sobie te oto słowa z przemówienia do kapłanów:
Wierzymy, że Kościół jest święty, ale są w nim ludzie grzeszni. Trzeba odrzucić chęć utożsamiania się jedynie z bezgrzesznymi. Jak mógłby Kościół wykluczyć ze swojej wspólnoty ludzi grzesznych? To dla ich zbawienia Chrystus wcielił się, umarł i zmartwychwstał. Trzeba więc uczyć się szczerze przeżywać chrześcijańską pokutę. Praktykując ją, wyznajemy własne indywidualne grzechy w łączności z innymi, wobec nich i wobec Boga. Trzeba unikać aroganckiej pozy sędziów minionych pokoleń, które żyły w innych czasach i w innych okolicznościach. Potrzeba pokornej szczerości, by nie negować grzechów przeszłości, ale też nie rzucać lekkomyślnie oskarżeń bez rzeczywistych dowodów, nie biorąc pod uwagę różnych ówczesnych uwarunkowań. Ponadto wyznaniu grzechu - confessio peccati, aby użyć określenia św. Augustyna, winno zawsze towarzyszyć też confessio laudis - wyznanie chwały. Prosząc o przebaczenie zła popełnionego w przeszłości, powinniśmy również pamiętać o dobru, które spełniło się z pomocą łaski Bożej, która choć złożona w glinianych naczyniach, przynosiła błogosławione owoce.
Mówił Papież
Myślę, że słowa te w wyraźny sposób podnoszą sprawe relacji wierzących do niewierzących, do tzw ateistów, poszukujących, wątpiących i agnostyków.
Chciałbym w tym wątku wymieniać poglądy tylko z tymi, którzy siebie identyfikują z postawami jakie wyżej wymieniłem (i innymi).
Na początek stawiam taką oto kwestię: Co stanowi dla a - teisty wartość absolutną?
pzdr