mak w wątku #55555 napisał(a):Może dzięki temu że Pan Bóg tak wiele miał mi do wybaczenia i jestem chyba żywym przykładem miłosierdzia Bożego to często bądż ludzie mi się zwierzają z różnych historii lub sama jakoś potrafię zauważyć sercem jakies marności- to czsami wręcz boli - zawsze wskazuję na konfesjonał jako miejsce ,które pomoże. Nie obliguje mnie tajemnica spowiedzi, ale staram się zostawić te winy dla siebie i Boga. Jeśli coś teraz napisałam to dlatego że chyba nie wyrządzę tym jakieś krzywdy bliźniemu. Jeśli nie jest tak to przebacz mi Boże!
Kiedyś bojąc się ze wiedząc o pewnej sprawie jakbym sama w niej uczestniczyła zwróciłam się o pomoc dyskretną do kapłana ,co z tego wynikło ... nawet nie chcę mówić -To nauczyło mnie, że przy jakiś wątpliwościach będę rozmawiała o nich w konfesjonale.
Akurat Pani wypowiedź nie dotyczy zagadnienia z tematu tego wątku. Jednak te właśnie słowa skłoniły mnie do podjęcia tej kwestii.
Hipotetyczna sytuacja: przychodzi do księdza ministrant i spowiada się, iż kradnie pieniądze z tacy. Typowa sytuacja "wiązania rąk" spowiednikowi.
Natomiast jeśli idzie o Pani słowa: ze sprawiedliwości należy się Pani prawo do niewysłuchiwania czyichś bolączek, tym bardziej, jeśli na przykład ma Pani bardzo wrażliwe sumienie i szereg cudzych słabości kładzie Pani sobie własnie na sumienie.
Czasem tez takie sytuacje, o jakich Pani pisze mogą bardziej zaszkodzić aniżeli pomóc. I to obu stronom zagadnienia. Pani zaś ma prawo do tego luksusu, że tak powiem, aby realizować swoją osobista drogę do świętości. Dla jasności jednak dodam, że może Pani zachować dalej postawę Miłosiernego Samarytanina, który nie musi, ale jednak z dobrej woli i w dobrej wierze przyjmuje na siebie ciężary innych. Nie mniej jednak, należy byc bardzo wrażliwym na to, co się dzieje wewnątrz mnie, jakim np nastrojom ulegam, przyjmując ciężar innego na siebie. jakie są tego skutki w moim zyciu, etc.