SEBASTIANO napisał(a):Więc ateizm to pogląd filozoficzny oparty na poznaniu czysto zmysłowym i fizycznym.Ateistom świat wydaje się miejscem zguby i wiecznej katastrofy człowieka czyli ich życie jest smutne,a szczęście upatrują w tym,co nietrwałe.
Widzę, że
SEBASTIANO, wrzuca ateistów do jednego worka, czego nie wolno robić. To tak jakby wrzucił wszystkich wierzących w Boga do jednego worka, czyli uznał, że filozofie Chrześcijan, Muzułmanów, Żydów, Buddystów, Hinduistów itd. itp. to jedno i to samo. Wśród filozofii ateistycznych jest ogromne zróżnicowanie, tak samo jak wśród filozofii teistycznych.
SEBASTIANO napisał(a):To już wolałbym,aby ateiści zaczęli wierzyć w istnienie Absolutu.Będą mieli chociaż trwałą nadzieję,że ich życie nie kończy się tu na Ziemi,ale mogą żyć wiecznie w Niebie.
Tylko, że im to jest zgoła niepotrzebne. Za sens istnienia, życia mogą przecież przyjąć przedłużenie gatunku ludzkiego. Żyję, przekazuję życie i umieram. Misja spełniona.
SEBASTIANO napisał(a):Zadam Tobie Aluś takie pytanie? Czy człowiek jest szczęśliwy dopóki nie pozna Stwórcy?
Porozmawiaj tak na luzie z jakimiś ateistami, czy oni są nieszczęśliwi? Fakt, że jest cuś takiego, jak powiedział pewien święty "niespokojna jest dusza ludzka dopóki nie spocznie w Bogu", ale nie przesadzajmy.
SEBASTIANO napisał(a):Ateiści są dopiero w drodze do pełnego poznania Stwórcy.
Całe nasze życie jest dążeniem do poznania Boga, nawet nasze osób wierzących, przecież nie znamy Boga w pełni.
Helmutt napisał(a):Gdybym był jakiś strasznie złośliwy, napisałbym, że ja współczuję katolikom, bo zyją wedle jakichś przepisów, oddają cześc czemuś co nie istnieje, musze słuchać faceta w białym kitlu zwanego "nieomylnym" i takie tam. Więc ja bym z tym współczuciem przybastował, nie jest potrzebne.
czy ja wiem, czy byś przybastował.... :-k Przepisy? To tylko dekalog, prawo równoznaczne z prawem moralnym, naturalnym każdego człowieka nie tylko wierzącego... Facet zwany nieomylnym? Trochę szacunku dla tego człowieka poproszę. On jest zwyczajny, taki jak każdy człowiek. Nieomylny w kwestii wiary przecież musi być. Duch Św to sprawia, żeby nie było fałszywych nauk w Kościele... Oddają cześć czemuś, co nie istnieje... To jest już subiektywizm. Z twojego punku widzenia nie istnieje, z naszego istnieje, więc nic godnego współczucia.
Childe Harold napisał(a):Nie wierzę, że filozoficznie rozumiany bóg może przyoblec się w formę opisaną w ST (zawistność, zazdrość, niekonsekwencja).
Kłania się znajomość teologicznego pojęcia Boga i Jego wizerunku jaki wyłania się ze ST., a raczej ze ST i NT. Bowiem Bóg zarówno w ST, jak i w NT jest tym samym Bogiem i Jego wizerunek po głębszej analizie jest taki sam. Bóg jest bowiem MIŁOSIERNY i SPRAWIEDLIWY. Nie wiem skąd w twoim rozumowaniu wzięła się zawiść i niekonsekwencja, może poprzesz to jakimiś przykładami z Pisma Św?
Childe Harold napisał(a):Takich niemożliwych (dla mnie) do przyjęcia kwestii jest mnóstwo - rozmawialiśmy przecież ostatnio o autentycznej obecności tkanki i krwi w eucharystii, która to obecność dla mnie - jako (względnego) racjonalisty - jest twierdzeniem nie do przyjęcia.
Przede wszystkim trzeba zrozumieć, że wiara zaczyna się tam gdzie kończy się nauka.
Childe Harold napisał(a):Jeśli zaś chodzi o przypisywanie słów różnym postaciom, to z perspektywy osoby spoza kościoła zauważę, że przykazanie miłości (szczególnie w wersji ewangelii Mateusza) znajdziemy również w ustach Buddy (już 500 lat p.n.e) oraz u Seneki - tu nawet w dosłownym brzmieniu, a spisane już w czasach współczesnych Chrystusowi, czyli znacznie wcześniej niż sama ewangelia. I to również tego typu zjawiska budują chęć pytania o religię wraz z jej "wersją" drogi prowadzącą do jedynej prawdy.
Pragnę zauważyć, że w Ewangelię trzeba się zagłębić troszkę bardziej. Nie tak po łepkach. Widzisz trzeba być bardzo dociekliwym, żeby coś zrozumieć. przede wszystkim sytuacja. Jezusa spytano się o to które przykazanie jest największe, najważniejsze, a gdy ten odpowiedział pytający odparł "dobrześ powiedział". Nie mniej ni więcej przykazanie to było znane ludziom współczesnym Jezusowi. Czyli defakto, ktoś kiedyś, dużo wcześniej mógł je sformułować i mógł to być Budda czy Seneka. Ważne w tym wszystkim jest to, że Jezus to przykazanie postawił ponad wszystkie przykazania zawarte w dekalogu.