chyba życie każdego jest taką sinusoidą o której pisze Daidoss...nigdy nie będzie jednostajnie...życie nam tego niestety nie umożliwia, nieustannie są góry i doliny i tak na zmianę... :|
ale nawet gdy się nie czuje bliskości Pana...to przecież nie znaczy że Go nie ma
po prostu taki czas heh...chyba po to byśmy wzrastali w wierności a nie jechali na emocjach i podziwiam tych, którym w tym czasie, nie schodzi, mimo wszystko, z ust Alleluja! i jak dobry jest Pan...itp.
im dalej jestem Pana, im mi ciężej, tym bardziej za Nim tęsknię...tęsknota aż boli...już się nie buntuję, nie wkurzam tylko tęsknię...bo...
"[...] Dusza moja pragnie i tęskni
do przedsieni Pańskich.
Moje serce i ciało radośnie wołają
do Boga żywego. [...]
Zaiste jeden dzień w przybytkach Twoich
lepszy jest niż innych tysiące;
wolę stać w progu domu mojego Boga,
niż mieszkać w namiotach grzeszników.
Bo Pan Bóg jest słońcem i tarczą...[...] Ps 84
jeśli choć raz się zakosztuje jak słodki jest Pan...to nigdy się nie przestanie za Nim tęsknić...ja im jestem od Niego dalej, im mi ciężej tym bardziej, może paradoksalnie, szukam Go w Eucharystii, choć często wydaje mi się, że to nic nie daje, ale to mnie nie zniechęca, wkońcu to w niej jest On najbliżej nas... w niej możemy podejsć do Niego najbliżej...