Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Marquard, Derrida i Leibnitz
Autor Wiadomość
Kleryk Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 121
Dołączył: Mar 2008
Reputacja: 0
Post: #1
Marquard, Derrida i Leibnitz
Ks.Marek napisał(a):Twoje zaś kompetencje sie w mig ujawniły. Wystarczyło tylko niefortunnie wpaść na mnie... Szach i mat :twisted:
Mógłbyś jaśniej? Może jakiś niedorozwinięty jestem, ale ni w ząb nie rozumiem o co chodzi Ci w pierwszysch dwóch zdaniach wyżej cytowanej wypowiedzi. Partyjkę szachów możemy rozegrać na onecie, lub kórniku, jeśli taki z Ciebie kozak. Uśmiech

Cytat:A co do Marquarda - może w odniesieniu do Derridy i jego różni sobie podywagujemy, co?
Sceptycyzm z jednej, różnia i dekonstrukcjonizm z drugiej, to może być ciekawa i wielowątkowa tyrada...
Hmm... Dywagowanie o Marquardzie widzę bardziej sensownym wobec problemu teodycei, niż wymysłów Derridy, bo, moim zdaniem, idea hipertroficznej trybunalizacji przeformułowuje nieco ten problem i podważa zasadność oskarżania Boga o zło. Możemy założyć dwa tematy: Marquard versus Derrida, oraz Marquard a problem teodycei. Ten pierwszy temat rzeczywiście zmuszałby do używania wysoce skomplikowanego języka, ale kręciłby się w kółko, bo dekonstrukcjonizm nie radzi sobie z pozytywnym formułowaniem tez, jest takim budowaniem na zaprzeczaniu, a to jest po prostu nudne na dłuższą metę. Co innego zacząć od Leibniza, "przejść się" po nihilizmie i egzystencjalizmie, by w końcu dotrzeć do postmodernizmu z Marquardem.
Jestem jednak otwarty na propozycje. Pisz na PW co do ustalenia szczegółów.
Pozdrawiam
____________________________________
Kleryk napisał(a):Homodycea

Początków zachodniego, nowoczesnego świata, oraz współczesnej myśli filozoficznej upatrujemy dziś w „ostatnim bastionie Boga”, w „republice listów”, u końca dyskusji najtęższych umysłów Europy, które pośród pytań o naturę rzeczywistości i możliwość obiektywnych postrzeżeń stawiały pytanie o Boga. Teodycea Gotfrieda Wilhelma Leibniza była ostatnim znaczącym dziełem filozoficznym, które starało się udowodnić, iż zasadnym jest twierdzenie, że dobry Bóg może być też wszechmocnym i że nie ma w tym sprzeczności. Późniejsi filozofowie zastanawiali się już bardziej nad tym, co takiego możemy uczynić, by z naszej przyczyny nie działo się więcej zła, a nauka stanęła w obronie ludzkiego życia, nie odwołując się już do boskiej ingerencji. Im więcej było mechanizmów broniących ludzi przed kaprysami przyrody, epidemiami, etc, tym mocniej człowiek spoglądał w lustro w poszukiwaniu winowajcy za zło, które ma miejsce na Ziemi. Doskonale dziś wiemy, że gdyby naprawdę nam zależało na dobru każdego człowieka, gdybśmy każde istnienie chcieli obronić w równym stopniu, to większości tego zła by po prostu nie było. Posiadamy tyle technologii i środków, że gdyby porozdzielać je po równo między wszystkich mieszkańców Ziemi, nikt by nie umierał z głodu; gdybyśmy nie chcieli mieć więcej, niż wymaga do przeżycia, a nadmiar rozdzielali pośród tych, którzy mają niedobór, to moglibyśmy uratować Ziemię od ogromnej ilości cierpienia ludzkiego. Socjalizm poniósł klęskę, bo nie mógł sprostać temu, że apetyt ludzki „rośnie w miarę jedzenia” i zbankrutował, bądź „rozwiązał problem” wyzyskiem. Kapitalizm w ogóle nie zamierza dostrzegać nierówności i ją akceptuje oraz pogłębia.
Dziś pytanie un de malum? możemy kierować tylko do siebie, oskarżając bądź „naturę ludzką”, bądź urajając sobie różnorakie, ogólnoświatowe spiski, bądź pytając siebie: cóż zrobiłem, by nie przybywało zła? Co uczyniłem, by wykorzystać maksymalnie wszystko co mam, by uratować świat od zła? Człowiek musiał wreszcie zrozumieć, że to on jest wszystkiemu winien. Że gdyby dysponował fortuną bogaczy, czyniłby jak bogacz i raczej dalej pomnażał swoje dobro, niż walczył ze złem, któremu mógłby zapobiec. Skoro czytasz teraz ten tekst, to znaczy, że stać Cię na opłacenie dostępu do bardzo nowoczesnych mediów, podczas gdy inni w tym samym czasie nie mają co jeść. Oto jest odpowiedź i oskarżenie, wobec którego zawsze jesteśmy winni. Zło, to my. „Zło, hałas z ulicy”, jakby powiedział Joyce: „siedzę sobie wygodnie i w cieple, i „zabawiam się na śmierć” na wszelkie możliwe sposoby, bowiem ze wszystkich sił oddalam od siebie myśl, że teraz właśnie jest czas na to, by konstruktywnie skoncentrować się na problemie zła i jego zwalczaniu, oraz niedopuszczaniu do niego”. Boga nie udało się uratować (na gruncie laickiej filozofii) tylko dlatego, że rozwiązanie tkwi w człowieku. Dysponujemy wszystkim, by zwyciężyć zło, lecz dopóki będziemu oskarżać Boga, rozwiązywać zagadkę teodycei, doputy ludzkie cierpienia będą narastać. Rozwiązanie tkwi w działaniu. Ono jest odpowiedzią na zło. Aby rozumnie i konsekwentnie walczyć ze złem należy ujrzeć winowajcę w lustrze. Bo Bóg zrobił wszystko co trzeba, żeby ludzie nie doświadczali zła. To, że go doświadczają jest winą tylko ludzkiej głupoty i niezaradności. Każdy z nas jest postawiony w stan oskarżenia. I to my musimy zadośćuczynić za zło, na które wszyscy pozwalamy siedząc wygodnie w domach. To błędy ludzkie są przyczyną zła, a nie boskie.
Dlatego, paradoksalnie, ci filozofowie, którzy wieścili śmierć boga, ożywili go, bo im bardziej go atakowali, tym bardziej ukazywała się im bezradność wielkiego człowieka wobec zła, któremu człowiek może zapobiegać. Hipertroficzna trybunalizacja, będąc swoistym zwieńczeniem tego kierunku myślenia jest tym samym początkiem nowego. Myśmy spartaczyli, my musimy naprawiać. Skoro Bóg stworzył istoty tak rozumne, że są w stanie w pełni uświadomić sobie swe ogromne możliwości, które rozwiązują nierozwiązywalne dotąd problemy i widzą rzeczy, których istnienia jeszcze nie tak dawno temu nawet nie podejrzewali, to Bóg właśnie daje nam broń do walki ze złem, jaką jest umiejętność konstruktywnego działania w dobrej woli. Dał nam ideologię, która przy pełnym zrozumieniu ukazuje możliwość harmonijnego współdziałania ludzi na tym świecie – naukę Chrystusa. Fundamenty Jego królestwa musimy budować nie tutaj i zaraz, ale wszędzie i teraz. Na tym polega chrześcijaństwo. Na nieumiejętności godzenia się ze złem; na imperatywie takiego działania, którego skutkiem jest dobro i wrażliwość na ludzkie problemy.
18-03-2008 02:25
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Wiadomości w tym wątku
Marquard, Derrida i Leibnitz - Kleryk - 18-03-2008 02:25
[] - Ks.Marek - 19-03-2008, 11:56
[] - Kleryk - 19-03-2008, 17:15
[] - Ks.Marek - 19-03-2008, 18:29
[] - Kleryk - 19-03-2008, 20:38
[] - Ks.Marek - 19-03-2008, 20:45
[] - Kleryk - 20-03-2008, 16:05

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Wróć do góryWróć do forów