Ks.Marek napisał(a):To byłoby też wyzwanie dla Kościoła na przykład, by zakładac powszechnie szkoły pod Jego auspicjami. Jak sięgnąc daleko wstecz, w historię, kto się w Kościele uczył, ten nie był kiep...
Nie zgodzę się. Akurat Kościoła nie widzę jako "kaganka oświaty". Dlaczego - choćby dlatego, że religia i nauka się ze sobą kłocą w paru punktach. Przychodzi do mnie niedawno córka mojej szwagierki (14 lat) i mówi "Wujek, facetka (czyt. "nauczycielka"
) nas uczy, że Ziemia ma 4 mld lat a ksiądz na religii mówi, że to bzdura i że Ziemia ma kilka tysięcy lat." - i co mam jej powiedzieć? Nie wiem jak wygląda nauka w społecznych szkołach katolickich, ale jeśli podobnie - to jakich ludzi kształcimy?
Ale jednak szkoły katolickie mają dobre strony - jest to dyscyplina i rygor, który, jak słusznie nadmieniłeś jest młodym potrzebny niemal jak powietrze i woda. O tym coś wiem, bo mój brat uczył w takiej szkole (Liceum o. Pijarów w Krakowie). Szkoła bez rygoru to zwykły burdel. To ja już sam nie wiem.