Dzisiaj byłam na Eucharystii i ksiądz mówił całkiem ciekawe kazanie, m.in.o Matce Bożej. Mój problem, chyba od zawsze polega na tym, że ja Jej w ogóle nie znam. Raczej nie chcę poznać. Matka naszego Pana nigdy nie była dla mnie Kimś bliskim, wprost przeciwnie. Nie wiem, może to wizerunek mojej własnej, zaborczej matki psuje mi ten obraz.
A dzisiaj jeszcze ksiądz mi kazał odmówić jako pokutę litanię, a ja tych modlitw no nie cierpię, i zwracać się do Maryi właśnie o pomoc. Tylko że ja z Nią wcale nie rozmawiam! Co zrobić, by zbudować tę relację? Mam nadzieję, że może coś się zmieni na/po mojej pielgrzymce do Medziugorje, w miejscu, gdzie Maryja jest tak blisko nas.
Pana Boga też chyba trochę się boję, nie wiem czemu. Wcale nie odczuwam Jego ojcowskiej dobroci, raczej odczuwam lęk przed Nim. Tylko z Panem Jezusem się przyjaźnię
i mogę powiedzieć, że Go naprawdę "lubię".
Z czego to wszystko się bierze? I jak to zmienić?