omyk napisał(a):Tak Paprotko, ale nie takie było moje pytanie. Skoro już Bóg zechciał nas stworzyć, czy może być nieszczęśliwy, jeśli choć jedno Jego ukochane dziecko "wyląduje" w piekle, czy też nie może być mimo tego nieszczęśliwy?
To jest sedno sprawy, bo jeśli Bóg mimo wszystko nie może być nieszczęśliwy, bo jest pełnią szczęścia, to również my - zjednoczeni i wtopieni w tę Pełnię, nie będziemy nieszczęśliwi.
Omyku,
Dlatego jest to tajemnica
i nie jest nam dane wszystko ludzkim rozumem pojac a tym bardziej wyrazic slowem, ktore zawsze jest i bedzie tak ograniczone.
Bog nie cierpi a jednak postanowil skosztowac cierpienia. W Jezusie. Kilka ksiazek mozna na ten temat napisac i nie wyczerpac tematu, znalesc odpowiedzi. Sprobuje napisac kilka slow z serca, bez teologicznego jezyka, bo taki czesto meczy.
Bog tak bardzo kochal, ze Jego milosc nie mogla byc ograniczona i wyplynela tworzac Jego perfekcyjne odbicie, wlasnego SYna, ktory przed stworzeniem swiata byl Jego slowem.
W tej ogromnej milosci czlowiek sie rodzi, Bog schodzi do NIego w sercu Jezusa, swoim wlasnym odbiciu. Tu cierpi widzac dume i grzech. W milosci placi za nieposluszenstwo tych, ktorzy Go nie chca znac i odnawia swoje przymierze.
Na krzyzu, Bog stwarza swiat piekny od nowa i zawiera nowe przymierze. Jak ono jest przyjete? Kto z niego nie korzysta? To juz nie nasza sprawa ale Boga. My modlimy sie za potrzebujacych ale nie wiemy, kto do Nieba trafia, kto z niego rezygnuje. Tylko Bog zna ostateczny wyrok, ostateczna liczbe.
Czy to spekulacje zastanawiac sie nad niewiadomym? Nie wiem. Moja dusza mi mowi zebym sie nie martwila bo Bog jest wiekszy i juz mial plan, zanim jeszcze nas pokochal. Nie mysle, ze Bog cierpi w swojej Boskiej istocie ale cierpi w Jezusa czlowieczenstwie.
Buziaki