aga napisał(a):Na przykład tym, że się ma ataki panicznego lęku w tłumie, że się boi ekspozycji społecznej, wystąpień publicznych. To jest często uogólniony strach przed ludźmi, przed rozmawianiem z kimś, nieumiejętność załatwienia prostej rzeczy np w urzędzie. itd. itd...
Tak sie zastanawiam, że raczej dziwnym zachowaniem jest nie bać się ludzi. Moja babka jak byłem mały i widziałem różne zjawy, mówiła - bój się żywych a nie umarłych...
Jasne ,że nadmierny strach przed ludzkim gatunkiem też nie jest zdrowy, po części dlatego,że homo-sapiens może to wykorzystać perfidnie. Potrzebna jest zatem równowaga. Pytanie które sobie pewnie zadawałaś brzmi- jak to osiągnąć. Pierwsza sprawa chodź wyprostowana, druga idąc coś załatwić nie proś tylko żądaj, zwracaj większą uwagę na siebie niż na rozmówcę, tutaj egoizm pomaga.
Mnie męczyły te kobiety w średnim wieku, głównie za sprawą interesów które prowadziłem. I kiedyś wyobraziłem sobie,że one śmierdzą i przy każdym następnym spotkaniu w głębi mnie pojawiał się dystans i czasem śmiech.
Na tłumy też znalazłem sposób, otóż w każdym tłumie jest więcej zagubionych niż pewnych siebie, jest więcej masek niż prawdziwych twarzy, czyli taki teatr. Ludzie w tłumie się lansują, chcą być widziani poprzez swoją zewnętrzność czyli ubiór i styl. I uświadomienie sobie tego dało zrozumienie i dystans.
Oczywiście u Ciebie powyższe wskazówki mogą nie mieć zastosowania, ale przynajmniej teraz wiesz,że da rade to pokonać.