Mam wrażenie, że omyk miała na myśli egoizm "ja chcę i nie obchodzą mnie konsekwencje".
Za to nie bardzo rozumiem oburzenia Marii, a w każdym razie nie we wszystkich punktach. Przecież dziedziczenie nawet chorób jest taką tajemnicą życia, że nigdy zdaje się nie ma tak, że na 90% czy ile tam dziecko będzie chore. A nawet jeśli, to gdzie te 10% :?: Gdzie zgadzanie się na wolę Boga :?: IMHO choroby genetyczne to może pewien rodzaj lekcji pokory :?: Miłości :?: Pracowałam 4 lata z dziewczynką chorą na porażenie mózgowe, akurat nie wrodzone przecież, ale z winy błędu lekarskiego. Przy tej dziewczynce nawróciło się więcej osób niż na kazaniach niejednego kapłana. Scaliła rodzinę. Mimo upośledzenia jest bardzo szczęśliwym dzieckiem. To dla niej normalne życie, inne go przecież nie zna. I cieszy się takim, jakie ma. Bo to jej życie.
A ile jest osób, które nie wiedzą o tym, że są nosicielami recesywnego (:?
genu, że tak "nieszczęśliwie" się spotkały, że skutkiem jest choroba :?: Mam przyjaciółkę, choruje na mukowiscydozę. W rodzinie nie ma innego czynni chorego, ale nieszczęśliwie oboje rodzice są nosicielami genu. Nieświadomie. Ma 2 siostry, obie zdrowe.