No więc ja się jak najbardziej zgadzam z tym:
(02-12-2011 22:30 )spioh napisał(a): chodzi o to, że nie bez przyczyny pewne pieśni mają - powiedzmy - taką rangę, że nadają się na msze, a inne - choć same w sobie fajne - na mszę nie są odpowiednie, chociaż na różne spotkania religijne czy koncerty jak najbardziej
Natomiast kompletnie nie rozumiem tego przeciwstawienia:
(02-12-2011 22:30 )spioh napisał(a): więc jeśli idę na mszę z nastawieniem, że to jest moje najważniejsze miejsce i mogę wynieść z niego sporo dobra, a ono zależy od tego czy chcę słuchać głosu bożego, a nie od tego czy fajnie zagrają, albo czy ksiądz na kazaniu będzie dowcipkował a jakaś pani w ławce obok nagminnie kaszlała i pociągała nosem, to sprawa jest oczywista.
Dlaczego uważasz, że jedno wyklucza drugie? Rozumiem, że dla jasności dyskusji i tak dalej. Ale niekoniecznie wyklucza. Oczywiście że chodzenie na mszę dla samego posłuchania muzyki jest bez sensu. Niemniej, jak ktoś już wcześniej tu zauważył, czasem i od tego może się zacząć. A czemu nie? Dziwię się takiej postawie bo miałem wrażenie, że trafiłem na forum ewangelizacyjne, dlaczego więc nie docenić tej formy ewangelizacji jaką jest muzyka?
Jeśli chcesz osobistych świadectw, proszę bardzo: jak napisałem w poście powitalnym, wychowałem się w rodzinie ateistycznej. Oaza była moim pierwszym kontaktem z chrześcijaństwem. Ukształtowała mnie i po wielu latach wróciłem (mniej więcej) na łono, itd. A wiesz co mnie najpierw pociągnęło w Oazie? Właśnie fajna atmosfera i gitary. Odkrywanie Eucharystii przyszło w następnej kolejności ale żeby nie ta początkowa fascynacja to pewnie nawet nie miałbym szansy zacząć.
I nie, nie zamierzam każdemu wciskać lodów miętowych.
Uważam tylko, że powinna być alternatywa. W końcu Kościół żyje różnorodnością: wspólnoty, ruchy, duchowości... całe tego bogactwo. Skoro może być w życiu duchowym, może i w oprawie liturgicznej. A nuż komuś się spodoba i zapragnie dowiedzieć się więcej? Bóg działa bardzo szeroko, szkoda Go ograniczać.