(02-12-2011 23:42 )spioh napisał(a): ja nie mówię, że dobrze zrobiona oprawa muzyczna jest zła. ja mówię tylko, że nie można uzależniać dobrego przeżycia mszy od tego jak grali
A ja się z Tobą nie zgadzam ponieważ uważam, że od oprawy to niezależna jest rzeczywistość mszy, natomiast jej przeżywanie właśnie jak najbardziej zależy i od muzyki i od tego czy ktoś obok kicha i czy generalnie da się skupić. Gdyby to zresztą było takie nieistotne, to msze odprawiano by na kamieniu zamiast w pięknie zdobionym kościele i nikt nie zawracałby sobie głowy kanonem pieśni liturgicznych, nie sądzisz?
(02-12-2011 23:42 )spioh napisał(a): hehe. przecież od początku w tym temacie piszę, że muzyka jest fajną drogą towarzyszącą ewangelizacji, tylko że msza sama w sobie jest już dla wierzących a nie miejscem pierwszego kontaktu z wiarą. w celach ewangelizacyjnych są tworzone inne spotkania, i tam jak najbardziej jest miejsce na dobrą muzykę religijną w różnych stylach
A to też zależy od tego, czy rozmawiamy o tym jak powinno być (czyt. jak Ty uważasz że powinno) czy o tym jak jest. Bo jest tak, że dla wielu ludzi msza bywa jedynym miejscem ewangelizacji. Niestety, mamy bardzo dużo tzw. niedzielnych katolików i im przede wszystkim potrzebna jest ewangelizacja. Ilu z nich szuka czegokolwiek poza niedzielną mszą, którą zresztą i tak często traktują jak mniej lub bardziej przykry obowiązek?
(02-12-2011 23:42 )spioh napisał(a): no ja odbieram jako ograniczanie Boga właśnie sprowadzanie kwestii nawrócenia do tego "bo fajna atmosfera była"
A to już problem Twojej interpretacji ponieważ ja niczego nie sprowadzam do fajnej atmosfery. Przeciwnie, mój postulat to różnorodność. Czyli msze w rycie trydenckim i z chorałem dla chętnych z jednej strony a z gitarą i przytupem z drugiej.
(02-12-2011 23:42 )spioh napisał(a): zgadza się. tylko tak jak np. msza nie jest miejscem na to, żeby teraz każdy z ławki np. dzielił się swoimi przeżyciami duchowymi z zeszłego tygodnia (bo od tego są inne miejsca i czasy, np. grupy dzielenia w różnych rurach, rekolekcje, gdzie są też spotkania w grupach albo możliwość wypowiedzenia do szerszego forum, czy kręgi biblijne) tak też msza jest spotkaniem i celebracją w konkretnym celu, ma swój porządek i też stosowną oprawę muzyczną, a nie jakąkolwiek byle fajnie było
A... się przyczepię.
A echo słowa na mszy neokatechumenalnej?
Ale generalnie masz rację oczywiście i ja tego nie neguję. Tylko - patrz wyżej: stosowność oprawy bywa kwestią gustu. W pewnych granicach naturalnie.
(02-12-2011 23:42 )spioh napisał(a): no i fajnie. a na mnie swojego czasu kawałki z MTV działały ewangelizacyjnie a każdy kawałek, który choćby w refrenie mówił o miłości czy miał jakieś odniesienie do wieczności, dobra itp. miał sens głęboko teologiczny. ale nie będę z tego powodu twierdzić, że trzeba zrobić alternatywę "puszczajmy muzę z MTV na mszach, bo może to też na kogoś tak działa" ;p
No, to właśnie o te granice chodzi. Chociaż, szczerze Ci powiem, że za trzydzieści, pięćdziesiąt lat - kto wie? Czasy się zmieniają i Kościół też w pewnych sferach musi nadążać. Weź choćby tłumaczenia Pisma Św. W początkach Kościoła w ogóle czytać Biblię mieli prawo tylko duchowni, później tylko wykształceni, którzy znali łacinę - teraz co kilka lat mamy coraz bardziej uwspółcześniane tłumaczenia w językach narodowych. Słyszałeś o "The Message"? To na razie tylko Nowy Testament i jeszcze nie dopuszczony przez Kościół do liturgii, ale moim zdaniem to tylko kwestia czasu.
Ja w ogóle nie rozumiem czemu uważasz, że muzyka uwłacza w jakiś sposób godności celebracji? Mnie tam zawsze pociągały tańce i śpiewy podczas liturgii - takie jak u baptystów chociażby. Bywałem na takich nabożeństwach i wydaje mi się, że to kwestia temperamentu wyłącznie. Każdy chwali Boga na swój sposób a ograniczenia typu, że na spotkaniach wspólnot to można a na mszy już nie też jakoś nie trzyma się kupy... W końcu msza jest właśnie szczytowym punktem uwielbienia i nie ujmując godności sakramentu, nie ma co z niej robić pogrzebu.