sergiusz napisał(a):witam...zastanawiam sie czy jest szczęście tzn czy bede kiedyś szczęśliwy, w mojej rodzinie przez wszystkie lata jest alkochol (który pije ojciec) i kłutnie
Znam to doskonale z autopsji. Niemal każdego dnia spotykam się z tym, o czym Pan pisze. I to co mogę w tym miejscu powiedzieć:
to nie jest normalny stan rzeczy. Pan doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Zatem należy powziąć mocne postanowienie kształtowania wpierw pokoju w swym sercu. Nie powiem Panu jak konkretnie, bo każdy musi znaleźć swoją osobistą i nie powtarzalną raczej dla innych drogę. W moim przypadku okazał się zbawienny Różaniec, kochająca i odpowiedzialna Mama, oraz bliscy sercu bracia. Tu Pan Bóg posłużył się najmocniej tymi osobami, że dziś jestem kim jestem i robię to co robię.
W Pana przypadku normalność jest doświadczeniem obserwowanym na zewnątrz: pośród kolegów i znajomych. Zatem z trudem może Pan do owej normalności zdążać. Co innego jej doświadczać na własnej skórze, czym innym jest ją oglądać, czy o niej słuchać. Radziłbym również poszukać sobie jakiegoś dobrego psychologa - nie czarodzieja, a także jakiegoś przewodnika duchowego/spowiednika. Jeśli ma Pan możliwość, to warto "zainwestować" w jezuitów. Oni z duchowością Ignacjańską potrafią na tym polu cuda zdziałać w życiu zranionego człowieka.
I na koniec wskazówka praktyczna: szukać każdego dnia choćby mikroskopijnego, ale jednak obecnego - dobra.