jswiec napisał(a):zbawienie już jest nam dane i można je w prosty sposób pozyskać składając odpowiedni akt wiary. [...]
To oczywiście dowodzi, że inerpretacje zawarte w popularnych schematach kerygmatycznych Odnowy pozostawiają bardzo wiele do życzenia - jeśli już w ogóle nie zawierają poważnych błędów doktrynalnych.
CO konkretnie dowodzi "pozostawiania wiele do życzenia" w popularnych schematach kerygmatycznych Odnowy? I co konkretnie miałoby stanowić "błędy doktrynalne"? :shock:
+ + +
Rozumiem zastrzeżenia "tradycyjnych" teologów do sformułowania
"zbawienie jest natychmiast dane człowiekowi który poznaje Boga". A jednak to twierdzenie ma bardzo mocny fundament biblijny, a opozycja wobec niego dowodzi wyłącznie tego, że współczesna teologia czasem zapomina o swoim biblijnym źródle!
W
katolickiej encyklopedii czytamy tak:
Salvation has in Scriptural language the general meaning of liberation from straitened circumstances or from other evils, and of a translation into a state of freedom and security - tzn.:
w jezyku biblijnym Zbawienie ma znaczenie uwolnienia od przykrych okoliczności lub innych złych spraw oraz przeniesienia w stan wolności i bezpieczeństwa".
Czyżby więc twierdzenie "zbawienie jest natychmiast dane człowiekowi który wchodzi w relację dziecko/Ojciec z Bogiem" nie było osadzone w TRADYCJI?
Czy tak trudno zrozumieć, że ZBAWIONY w najprawdziwszym biblijnym znaczeniu jest człowiek, który zaznaje bezpieczeństwa i wolności, jakie są nieodłączne szczeremu przekonaniu o tym, ze jest się dzieckiem Boga i współdziedzicem Jego obietnic, obdarowanym wszelkimi łaskami tak, żeby upodabniać sie do Jezusa?
Czy moje dziecko, siedząc mi na kolanach, ma powód żeby bać się swojego złośliwego kolegi z podwórka? :wink:
Prosze zrozumieć, co maja na myśli prości wierzący, mówiący: "jestem
zbawiony"...
A niektórzy współcześni teologowie oczywiście maja prawo do kontestowania takiego
fundamentalnego sensu słowa "zbawienie" i do nadawania temu słowu innych, wymyślonych przez siebie znaczeń. Byłoby przy tym dobrze, gdyby mieli świadomość tego, że ich spór w istocie dotyczy nieporozumienia językowego, którego przyczyną jest IMHO spekulatywność niektórych szkół teologicznych i ich oderwanie od "bazy" (=Biblii). Byłoby jeszcze lepiej, gdyby zaproponowali jakieś słówko na określenie tego stanu, na który składa sie poczucie szczęścia (nie bójmy sie tego słowa
i związana z nim wielka wewnętrzna motywacja do pobożności - stanu, jaki wielu współczesnych chrześcijan nazywa "byciem zbawionym".
Pozdrawiam