Nie wiem Przemku, czy miałeś kiedyś okazję przejechać się którąś z kolei zagranicznych. Ja np. miałam okazję podróżować koleją duńską i przyznam szczerze, że mają fajowe pociągi. Dość nowoczesne, cichutkie, czyste, szybkie. Nie wiem czy mają wagony z przedziałami, ja jechałam "kurnikiem"
bez przedziałów. Fotele wygodne, takie jak w dobrych autokarach
W każdym wagonie przy rozsuwanych automatycznie drzwiach jest elektroniczny "pokaźnik" gdzie w danej chwili się znajdujemy, jaka jest następna stacja i o której do niej pociąg przyjedzie, no i pokazana jest bierząca godzina. Przy każdej stacji dodatkowo odzywa się jakaś nagrana babka, jaka to stacja
Więc kolej duńska całkiem mi się podoba. Jest przede wszystkim czysto i nie czuje się takiego dyskomfortu, w przeciwieństwie do tego, jaki odczuwa się wysiadając z polskich pociągów ;P Po naszcyh pociągach zawsze czuję na sobie 5 kilo brudu choćbym nie wiem jak starała się nie ocierać czy nie dotykać brudnych okien czy ścian
Niemniej, mimo tego, lubię jeździć naszą koleją.
Najmilej wspominam powroty z Częstochowy po pielgrzymce. Człowiek zmęczony jak cholera, niewyspany, brudny, z tobołami, a tu jeszcze przychodzi mu spać na korytarzu pod samym kiblem bo nie ma nigdzie indziej miejsca :mrgreen: Pociąg zapchany na maxa pielgrzymami i podróżnymi jadącymi z Zakopanego (bo z Częstochowy wracało się najczęściej w nocy "zakopianką"), a my w 5 rozłożeni ze śpiworami pod kiblem. Najbardziej wkurzało nas kręcenie się ludzi do kibla i z kibla. I tak sobie spaliśmy powyginani na wszystki strony, bo mało miejsca, na śmierdzącym korytarzu, pod śmierdzącym kiblem z monotonnym hałasem kół pod nami. Zamieściłabym zdjęcie, ale niestety tego akurat nie mam zeskanowanego :mrgreen:
Jeden konduktor pozwolił nam się przenieść do wagonu obok - był to wagon konduktorski, więc pusto, cicho i ciepło. Ale mogliśmy tylko tez się rozłożyć na korytarzu. Pospaliśmy sobie tam z 1,5h, przyleźli inni konduktorzy i nas stamtąd wywalili jak psy
I dalszą część podróży przespaliśmy na tym miejscu co poprzednio.
Rok temu mieliśmy więcej szczęścia, bo przez część trasy staliśmy albo siedzieliśmy w tym wąskim korytarzu przy przedziałach bo też nigdzie nie było miejsca, a potem pewni państwo się nad nami zlitowali i wpuścili nas do jednego przedziału i sobie mogliśmy przynajmniej wygodniej posiedzieć. Później musieliśmy przesiąść się do innego wagonu bo ten odczepiali, ale na szczęście była to tylko godzina jazdy do Olsztyna, więc mogliśmy dalej postać w korytarzu. Niemniej ja byłam już taka wyczerpana tym zmienianiem miejsca i wybudzaniem się, że do Olsztyna wróciłam nieprzytomna i ledwo widząca na oczy. Pierwsze co zrobiłam, to o 5 rano poszłam się wykąpać :mrgreen:
Ech, ale to były czasy... Bardzo miło je wspominam. Być może w najbliższym roku też się wybiorę na pielgrzymkę