Mnie się wydaje, że teza zakazująca prywatnej wykładni Pisma Świętego przedstawia trochę myślenie życzeniowe. Tzn, żeby nie być źle zrozumianym. Nie chodzi o to, żeby ją zanegować, ale z drugiej strony nie można też trzymać jej nazbyt kurczowo, bo w naukach płynących z Biblii jest zawarte tyleż prawd, że ani Kościół a nie poszczególny człowiek nigdy nie odgadnie ich wszystkich. Oczywiście, to że Biblia nei jest do prywatnego wykładu to jest prawda, ale traktowałbym ją raczej w ten sposób, że o nauce tej należy po prostu pamiętać, ale nie trzymać jej zbyt kurczowo. Po prostu - interpretując tekst Biblii nie należy wyprowadzać z niej wniosków heretyckich. Jeśli czytając Biblię nasuwa mi się wniosek heretycki, to należy go odrzucić i przyjąć inną, zgodną z Tradycją wykładnię. Ale tych wniosków może być dużo i wątpliwe nawet, żeby wszystkie znalazły się jakimś urzędowym katalogu poprawnych interpretacji, bo takiego po prostu nie ma.
Przykładem może być np fragment Ewangelii o
cudzie w Kanie. Mnie się nasuwają takie wnioski :
- że Pan Jezus dokonując cudu podczas wesela pokazał, że nie ma nic przeciwko zupełnie docześnie rozumianej radości, skoro dokonał cudu i to pierwszego podczas zabawy i do tego cóż to był za cud.... przemiana wody w wino :diabelek: Dla niektórych zgroza.
- że Pan Jezus chciał w ten sposób podkreślić godność małżeństwa. Dobry w polemice z katarami i innymi manichejczykami, gdyby się znowu pojawili.
- Że Maryja jest pośredniczką między Jezusem a ludźmi, bo ona przecież prowadziła negocjacje.
-że prawdziwe szczeście daje nan dopiero Jezus, bo Jego wino było lepsze od tego, które weselnicy dostali wcześniej.
-że prawdziwa szczęśliwość czeka nas dopiero w życiu wiecznym dzięki Jezusowi, co wnioskuję z faktu, że pierwsze wino było kiepskie a dopiero to drugie uczynione przez Jezusa na prawdę dobre.
Wszystkie powyższe propozycje mają zupełnie inne zakresy odniesienia, dotyczą innych spraw, więc nie są między sobą sprzeczne, chociaż różne. I wszystkie mieszczą się w katolickiej ortodoksji.
Heretyckie zaś mogłyby być interpretacje np, że skoro Jezus był na weselu to czynem potępił celibat, że skoro pito w jego obecności ( i przy Jego pomocy ) alkohol, to znaczy, że nie wolno wyprawiać wesel bez alkoholu... Mniej więcej takie mogłyby być propozycje interpretacji nie mieszczących się w ortodoksji.
I nieważne, że nie wyszystkie te interpretacje ( a może nawet żadne ) nie mają urzędowej sankcji papieża. Nawet gdyby papież nadał którejś z nich sankcję, to czy to oznacza, że o pozostałych już nie wolno myśleć ? Chyba nie. Byle oczywiście któryś z tych wniosków nie zaprzeczał innym, uznanym prawdą chrześcijańskim.
Jestem właśnie w trakcieo czytania książki o Jacka Salija OP
Tajemnice Biblii i kilka ciekawych uwag na ten temat tam jest. Polecam tę książkę, na prawdę dobra.
jsiwec napisał(a):Cała tragedia katolickiej katechezy w Polsce polega na tym, że uczy jak być tzw. dobrym katolikiem, ale nie tłumaczy po co to wszystko.
Tragedia katechezy w Polsce polega na tym, że brakuje u nas refleksji historyczno-teologicznej. Niewielu jest w Polsce teologów, którzy o historii Kościoła jakiekolwiek pojęcie mają. Na tym polega fenomen wspomnianego o. Salija, że on jak coś tłumaczy to omówi o jak sprawę widzieli Ojcowie Kościoła, jak to widziano w średniowieczu i jak to dotarło do naszych czasów. I co ciekawe - gdy tak podane wyjaśnienia się czyta to wszystko jest nader jasne, że aż podejrzane :wink: . A niestety większość teologów, księży, publicystów rzuci jakiś cytat z Biblii, wspomni coś o Janie Pawle II i już wszyscy powinni być zadowoleni. A nauka religii nie na tym powinna polegać. Katechizm to przydatna księga, wspaniałe kompedium wiary do tego posiadające sanskcję papieską. Ale przecież KKK nie pownien być początkiem i końcem refleksji teologicznej. Jeśli już to początkiem. Między powstaniem Biblii i Katechizmu minęło na prawdę wiele wieków i pomiędzy wydarzyło się na prawdę dużo. I trudno znać teologię, jeśli pomija się to, co działo się pomiędzy.
Pomijam już tu antyklerykalny bełkot ( przyjmowany o zgrozo przez większość katolików za dobrą monetę ), że pomiędzy śmiercią ostatniego Apostoła a Soborem Watykańskim II to w ogóle KK to jednak wielka pomyłka i ciemnota, i dopiero na Vaticanum II nastąpiło jakieś cudowne oświecenie. Takie przekonanie choć nie mające nawet cienia związku z prawdą jest niestety powszechnym przekonaniem zarówno ateistów innowierców jak i niestety 90 % katolików. A szkodliwość tego oświeceniowo-komunistycznego zabobonu przyczynia się w dużej mierze i do tego o czym Jacek pisał.