DARTH_HELMUTH napisał(a):Teraz jest jakaś taka "moda" na obrzucanie błotem albo wręcz uświęcanie homoseksualizmu- zalezy z jakiej strony barykady się stoi. My tej modzie ulegamy wbrew woli - bo jednak swoje zdanie trzeba powiedzieć gdy inni robia to samo.
Sporo racji w tym jest. Geje przestali zachowywac sie jak zwyczajni ludzie, ktorzy po prostu sobie zyja, zaczeli natomiast domagac sie jakis wzgledow, dlatego, ze sa inni. To zupelnie absurdalne podejscie, ktore z pewnoscia na kazdego udobruchanego wroga homo, przysporzy kilku kolejnych. Po prostu nikt nie lubi natarczywosci, a ich zachowanie takie sie powoli staje.
DARTH_HELMUTH napisał(a):Nie ma co się bić w piersi - każdy chce jakoś bronić swoich racji - a co robić gdy argumentów brakuje....?
Kazdy chce bronic swoich racji, bo rezygnacja z tej walki jest zawsze jakims poswieceniem. Zeby jednak cos poswiecic, trzeba widziec w tym cel. Padlo wczesniej jakies zdanie o zaspokajanie zachcianek, raczej w kontekscie negatywnym, bylo blisko zwierzat
. Tutaj sytuacja ma sie identycznie. Mozna sobie odmawiac przyjemnosci z roznych wzgledow - ateista nie obzera sie do bolu ze wzgledow, powiedzmy, praktycznych i zdrowotnych; katolik natomiast wie, ze takie zachowanie jest grzechem. Dlaczego jednak odmowic sobie czegos, jezeli nie widzi sie zadnych przeciwwskazan? Czy argument gloszony przez niektorych, ze czlowiek jako istota rozumna powinien powstrzymywac swoje pragnienia, zeby nie zblizac sie w zachowaniu do zwierzat, jest wystarczajacy? Mysle, ze akurat nie, bo w kazdym razie czlowiek podejmuje swiadoma decyzje i np. nie przeje sie na smierc, jak rybki, ktorym ktos wsypie 1kg pokarmu.
Pytanie "jak bronic racji, kiedy brakuje argumentow?" - jaka to racja kiedy nie ma argumentow? Na pewno jest zawsze jeden, niezmienny: "bo chce".