Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Niewierzący w oczach chrześcijan
Autor Wiadomość
Helmutt Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,815
Dołączył: Dec 2005
Reputacja: 0
Post: #16
 
Cichociemny napisał(a):
DARTH_HELMUTH napisał(a):Ale, no... Cichociemny, zaraz głupkami nazywać.....? No nie wolno tak. Jestem takim samym człowiekiem jak Ty a różni nas podejście do religii. Po co zaraz stosować metodę rodem z radia maryja: "Chcesz ze mną porozmawiać? A w boga wierzysz? Nie? To ja nie chcę z tobą rozmawiać, odejdź ode mnie.".

D_H a w którym to ja miejscu nazwałem cię GŁUPKIEM , czy nie mówiłem to o własnej osobie , czy nie przyznałem się ja sam do własnej ignorancji . Naprawdę ocenę twojej osoby pozostawiam tobie , jeśli ci z tym dobrze to twoja sprawa . A co do rozmowy drogi Darth to rozczaruję cię właśnie z tobą przede wszystkim będę rozmawiał , właśnie z wszystkimi tobie podobnymi , bo to właśnie takich ludzi Jezus szuka .
Nie moim pragnieniem jest mówienie np. do Offcy ,że Jezus jest wspaniały , bo ona bardzo dobrze o tym wie .... prawda ? :mrgreen:
Mea culpa albowiem, źle zinterpretowałem Twoją wypowiedź. Nie mówmy już o tym.

Co do zacytowanego wersetu z radia maryja - jest to autentyk, takie rady dawał ludziom jeden z "ojców prowadzących". Piszesz - "takich ludzi Jezus szuka" - coż, ciśnie mi się na usta kilka złośliwych replik, ale nie chcę urażac Twoich uczuć religijnych. To nie ateista.pl Duży uśmiech.
Co do mojego życia jako ateisty - nie jest puste, nie czuję czegos takiego. Właśnie dopiero po całkowitym zaakceptowaniu siebie jako ateisty i racjonalisty (no... tak w 80% racjonalisty) moje zycie nabrało formy - wcześniej miałem straszne "katusze światopoglądowe" - z jednej strony mój "pierwotny" ateizm - z drugiej przekonywanie siebie na siłę, że "jednak wierzę", dziesiątki nieprzespanych nocy itp.
Teraz wiem, że mam swój cel - żyć tak aby nie szkodzić innym bez powodu, pozostawić cos po sobie bo tak naprawdę nie wiadomo co jest "potem". Mam swoje (dość konserwatywne)zasady moralne wpojone mi przez rodziców i sobie żyję wg nich. Staram się, znaczy.

To pisałem ja - Helmutt fan Disco-Polo, który nie chodzi na Odnowę w Duchu Świętym i jeszcze żyje (ale dziwy co?).
07-06-2006 12:30
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
jswiec Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 682
Dołączył: Jul 2005
Reputacja: 0
Post: #17
 
Cytat:Dzięki Bogu spotkałem na swojej drodze ludzi ,którzy byli dla mnie absolutnym zaskoczeniem - Jezus był w ich życiu niesamowicie realny , traktowali go jak swojego najbliższego przyjaciela , po prostu żyli z Nim w niesamowicie bliskiej relacji , żadnej religijności , żadnej obrzędowości , żadnej ceremonii - czysta nie udawana więź z Bogiem, byli radośni , szczęśliwi - wolni, a ja im zazdrościłem ...... Narodziłem się na nowo uwierzyłem Bogu oddałem mu swoje życie i teraz mogę z całą premedytacją powiedzieć ,że rozumiem tych ludzi bo MAM to samo Język , spotkałem później setki ludzi przeżyli to samo co ja

No właśnie, wszystko się zmienia, gdy trafiamy na żywą wspólnotę ludzi, którzy są świadkami Jezusa Zmartwychwstałego....
A ja akurat spokałem takich ludzi w moim dawnym duszpasterstwie akademickim we Wrocławiu. Gdybym ich nie spotkał, to nie zacząłbym chodzić na krąg biblijny, a tam ksiądz dowiedziwaszy się, że znam jako-tako grekę, podarował mi od razy grecko-łaciński Nowy Testament wydany w Rzymie w 1939 r.
A czemu akurat tam trafiłem ? Na zasadzie: zobaczę co tam w trawie piszczy -na takiej samej zasadzie jak do SZSP itp. studenckich zrzeszeń [formalnych i nieformalnych] !

Domyslacie się, jak wielkim szokiem było dla mnie porównanie DA z tradycyjną parafią - w pewnym momencie stwierdziłem, że to chyba niemożliwe, aby to był ten sam kościół rzymsko-katolicki! Wszystko tam było inne: nauki, msze, obyczajowość, więź osobista z innymi współwierzącymi.
Gdybym wtedy trafił akurat do "zielonych", kto wie kim byłbym teraz ?
W każdym razie to było w momencie, gdy nie miałem już z Kościołem zbyt wiele wspolnego i traktowałem go jako relikt przeszłości. Pamiętam dokładnie do tej pory, co wtedy myślałem, czułem i mówiłem. To co nastąpiło potem było dość, nagłe, jakby nieoczekiwane "oświecenie" i przez dobre trzy lata walczyły we mnie dwie różne postawy. W końcu jednak trafiłem na oazę z ks. Blachnickim "na czele" i dopiero to ugruntowało moje nawrócenie.

cooperatores veritatis [3J,8]
-----------------------------------
Chcesz przeczytać całą Biblię, ale nie wiesz jak sie do tego zabrać?
Zajrzyj do: http://www.mateusz.pl/duchowosc/wobi/plan/
07-06-2006 13:04
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Palmer_Eldritch Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 448
Dołączył: Feb 2006
Reputacja: 0
Post: #18
 
Gepard napisał(a):Ja mam wiele kumpli ateistów, niewierzących, nawet kilku moich najlepszych kumpli jest ateistami co w najmniejszym stopniu nie przeszkadza w tych relacjach. Czy to katolik czy ateista musi miec poprostu zdrowe podejście do tematu i wtedy nie ma żadnego problemu, ot co.
Oczywiscie,jesli chodzi o moich znajomych i przyjaciół,obok ateistów tez mam katolików i protestantów ( w mojej okolicy mieszka ich trochę) i nijak nasze różne przecież światopoglądy nie wpływają na stopień zażyłosci między nami.Problem jednak leży np.we współpracownikach z zakładu w którym pracuję lub sąsiadami ,którzy po tym jak nie uczciłem swego czasu smierci Wojtyły gasząc światło o wyznaczonej godzinie,przestali mi się kłaniac na ulicy czy na klatce schodowej a do tego próbują mnie oczerniać wśród innych mieszkańców mojego osiedla.Zresztą w pracy tez juz w zasadzie nie prowadzę dysput światpoglądowych,bo pracujący ze mną niektórzy osobnicy to typowy katolicki "beton".
Częśc mojej katolickiej rodziny ( nie wszyscy na szczęscie) tez uważa mnie za "czarną owcę" choć w zasadzie poza tym ze "zdradziłem Boga i wiarę" nic więcej mi nie potrafi zarzucić.

I o to mi chodziło drogi Gepardzie.

DARTH_HELMUTH napisał(a):Co do mojego życia jako ateisty - nie jest puste, nie czuję czegos takiego. Właśnie dopiero po całkowitym zaakceptowaniu siebie jako ateisty i racjonalisty (no... tak w 80% racjonalisty) moje zycie nabrało formy - wcześniej miałem straszne "katusze światopoglądowe" - z jednej strony mój "pierwotny" ateizm - z drugiej przekonywanie siebie na siłę, że "jednak wierzę", dziesiątki nieprzespanych nocy itp.

O to,to! Miałem mniej więcej coś podobnego...

Religia jest oparta przede wszystkim i g?ównie na strachu.
Bertrand Russell


Polskie forum o zespole Motorhead:
http://www.motorhead.forumer.pl/
07-06-2006 13:04
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Palmer_Eldritch Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 448
Dołączył: Feb 2006
Reputacja: 0
Post: #19
 
Gepard napisał(a):To powiem, że w moim odczuci takie osoby nie powinny być nazywane katolikami...
Wiesz,ja juz w to nie wnikam.Oni sami o sobie mowią,ze sa katolikami.Myslę jednak,ze zapewne w tym przypadku masz rację...

Religia jest oparta przede wszystkim i g?ównie na strachu.
Bertrand Russell


Polskie forum o zespole Motorhead:
http://www.motorhead.forumer.pl/
07-06-2006 17:53
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
alus Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,688
Dołączył: Jul 2005
Reputacja: 0
Post: #20
 
"Jeżeli Bóg istnieje, jeżeli Bóg jest miłością, dlaczego tyle cierpienia?
Dlaczego umieranie, dlaczego tyle zła na świecie?

To pytanie jest stare jak sam człowiek.
Bolesne pytanie, z którym zetkną się ludzie wszystkich pokoleń.
Weż to pytanie ze sobą na drogę prze wszystkie stulecia,
we wszystkich wędrówkach ludzkości.
Zapukaj do drzwi największych filozofów i postaw je najsławniejszym uczonym.
Żaden z nich nie da ci zadowalającej odpowiedzi.

Pozostaniesz ze swoim pytaniem.
Z tym pytaniem pódziesz do grobu.

Każde cierpienie jest przerwaniem życia, odmiana umierania, kawałkiem śmierci.
Cierpienie i zło są zamachem na życie.
Zło jest cierpieniem, które ludzie sobie nawzajem zadają,
spiskiem na życie innych, formą mordu.

Dwa autokary ze śpiącymi dziećmi pędzą nocą autostradą.
Wpadają w poślizg.
Morze ognia.
Dzieci, które palą się w tym piekle.
W Paryżu biegnie rano po ulicach pewna oszalała matka i krzyczy:
"Gdzie był Bóg dziś w nocy?".

Gdzie był Bóg?

Góra czekała, aż ludzie pokładli się do snu, a dzieci śniły.
Aż zakochani wzięli się w objęcia.
Góra czekała, aż zrobiło się ciemno.
Wówczas dopiero wybuchła.
Z rwącymi strumieniami ognia, gotującą się lawą i rozżarzonym błotem
napadła na ludzi, uderzyła i zabijała w cichym mieście Armero.

Gdzie była Boża wszechmoc w piekle Oświęcimia?

Jak słabe było ramię Boga, które nie potrafiło zrzucic mocarzy z tronów?
Przerażające obrazy z filmów o holokauście wdarły się do mieszkań.
Ludzie zastygli w trwodze.
Jakże mogło się to stać?
Nadzy ludzie czekali jak ogłuszeni przed bramą komory gazowej.
Ktoś zadzwonił do studia telewizyjnego i zapytał:"Gdzie był Bóg?".
Jako odpowiedź usłyszał:
"Stał między tymi ludźmi i płakał".

Nie wiem dlaczego ta piękna przyroda potrafi być tak okrutna.
Nie wiem skąd przychodza sztormy i orkany;
i kto je wysłał, by zrywały dachy z domów;
by rzeki występowały z brzegów i zalewały kraj.
By ludzi prześladować zniszczeniem i śmiercią.

Nie wiem dlaczego wulkany muszą ziać ogniem,
dlaczego ziemia musi drżeć i pękać.
Nie wiem tego.
Dlaczego czasem, przeważnie w biednych krajach,
to, co ludzie zbudowali z takim wysiłkiem,
musi się zawalić na nich samych.

Dzień po dniu, godzina po godzinie, w wioskach i miastach,
na głównych arteriach i uliczkach, w szpitalikach i wielkich klinikach,
w salonach, gabinetach i skromnych izdebkach, albo gdzieś na skraju jezdni,
ludzie w głębokiej trosce ukrywają w dłoniach twarze pełne lęku,
lub z których wydobywa się krzyk przerażenia nad tym bezmiarem cierpienia
nie do uniknięcia; lub wytrąceni z równowagi i bezradni
płaczą nad nieubłaganą śmiercią.

Dlaczego tyle cierpienia?
Dlaczego ten paraliż?
Dlaczego rak?
Dlaczego ułomności?
Dlaczego ten wypadek, aby już nigdy nie móc chodzić?
Dlaczego umieranie w wiośnie życia?
Dlaczego?

Bardzo prosta jest argumentacja ludzi, którzy posługują się jedynie rozumem.

Albo: Bóg nie chce zła ani cierpienia, lecz nie potrafi temu zapobiec.
A więc nie jest Bogiem wszechmocnym.

Albo: On może cierpieniu i złu się przeciwstawić, lecz tego nie chce.
I wówczas nie jest dobrym Bogiem.

Jeżeli Bóg chce i może przeciwstawić się cierpieniu, to dlaczego tego nie czyni?

To niebotyczne "dlaczego" pozostaje bez odpowiedzi.

Gdy myślę o cierpieniu niewinnych, o okropności zła w świecie,
gdy myślę o zmarłych i o swojej własnej śmierci, staję przed tajemnicą.
Mogę wówczas spróbować w ogóle nie mysleć, zapomnieć,
albo sobie cokolwiek wmówić.
Lecz jak długo mam rozum i serce, bedzie mnie zawsze meczyło to "dlaczego?".

Zagadka cierpienia i zła, zagadka życia i smierci związana jest z tejemnicą Boga.
Lecz my żyjemy w czasie zaciemnienia w myśleniu i mówieniu o Bogu.
Wokół Boga zapanowała ogromna pustka.

Bóg jest dalekim i obcym światłem.

Zacznę z bogiem walczyć.
Pociągnę Go do odpowiedzialności.
Będę krzyczał:

"Dlaczego Boże zgasiłeś słońce, które sam kiedyś zapaliłeś??"

Odpowiedź może tylko wtedy być sensowna i zadowalająca,
gdy jest wystarczająco głęboka i rozległa.
Gdy dotyczy wszystkich ludzi.
Gdy potrafi nadać sens życia człowiekowi w wózku inwalidzkim,
matce, która ma ciężko uposledzone dziecko,
ludziom prześladowanym przez los.
Choremu, który jest młody, a wie, że ma raka.

Takiej odpowiedzi nie znajdę nigdzie, w żadnej filozofii czu ideologii.
Gdy mnie przeraża absurdalność cierpienia i śmierci,
gdy krew zastyga w moich żyłach i bezskutecznie poszukuję sensu,
wyłącznie w Bogu znajdę jedyne światło i jedyną siłę,
która pozwoli znowu płynąć krwi w moich żyłach.

Gdy wszyscy ludzie milczą, jedynie Bóg ma sensowna odpowiedź.

Ta odpowiedź jednak dociera do nas powoli.
to może trwać lata i aby otrzymać ją całą
musimy - być może - najpirw umrzeć".

"Bóg któremu wierzę" autor: Phil Bosmans.
07-06-2006 21:21
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Palmer_Eldritch Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 448
Dołączył: Feb 2006
Reputacja: 0
Post: #21
 
Nie widzę w tym większego sensu.

Religia jest oparta przede wszystkim i g?ównie na strachu.
Bertrand Russell


Polskie forum o zespole Motorhead:
http://www.motorhead.forumer.pl/
07-06-2006 21:49
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Anonymous
Unregistered

 
Post: #22
 
Cytat:Nie widzę w tym większego sensu.
W kazdym innym przypadku nazywaloby sie to "oszukiwanie sameg siebie", "łudzenie się", itp. W tym wypadku zaprzeczanie faktom nazywa sie wiara.
08-06-2006 07:25
Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Wróć do góryWróć do forów