Ateizm ateizmowi nierówny. Sama nazwa mówi tylko tyle, że w pierwszym przybliżeniu "Boga niet", a w drugim, że nie ma żadnego "nadprzyrodzonego" świata, którego nie moglibyśmy poznawać za pomocą naszych obecnych 5ciu zmysłów.
Ateizm bywa praktyczny, tak jak np. u kempesa:
Cytat:a kiedys wierzylem w takiego Boga, jak Ty. Chodzilem do kosciola, modlilem sie do niego. Nie trafialo to jednak do mnie. Z czasem zalozenia wiary stawaly sie dla mnie coraz bardziej niedorzeczne i absurdalne. Nawet wydalo mi sie to smieszne, jak inteligentni na codzien ludzie moga wierzyc w cos, to jest zupelnie nielogiczne. Doszlo do tego, ze wizyta w kosciele psula mi niedziele, wiec dalem sobie spokoj.
Teizm jest "niepraktyczny", więc po kiego się tak męczyć ?
Z tym, że taki "ateizm" wyznaje także wielu katolików, którzy swoje "oficjalne" przekonania mają w tzw. głębokim poważaniu, a wierzą głównie w pieniądze, układy, "samorealizację" czy coś tam bardzo zbliżonego.
Ale bywa też bardziej wysublimowany, teoretyczny - być może tak jak w przypadku Darth_Helmutha. W takim przypadku ateizm nie wyklucza istnienia jakiegoś "absolutu". W przypadku marksizmu tym absolutem były dialektyczne prawa ewoluującej materii. A także sposób w jaki w "świetlanej" przyszłości człowiek przekształci świat tak, aby stał się autentycznym "rajem" [materializm historyczny]. Taki "ateizm" zakłada także pewnego rodzaju "wiarę", która - jak nam wiadomo - do niedawna miała swoje dogmaty, swoje liturgie, swoje nieomylne magisterium, a nawet swój lud, złożony z "nowych sowieckich ludzi".
Nie wykluczam też inne pozamaksistowskie formy teretycznego materializmu. Jeśli Darth-Helmuth w coś takiego wierzy, to dlaczego nie podzielić się z nami ową wiarą?
Dla przykładu znałem pewnego bardzo inteligentnego gościa, który wierzył w Ewolucję, w to, że w materialnym wszechświecie jest jakiś matematyczny mechanizm, który coraz to bardziej się komplikuje i tworzy coraz to bardziej doskonałe formy. Wierzył, że człowiek zaniknie, a jego miejsce zajmą inteligentniejsze istoty zdolne do podróży kosmicznych [zaznaczam: to nie był Lem, to był młody i sympatyczny niemiecki inżynier, z którym pracowałem przez parę miesięcy].
A co sądzę o takich ludziach ?
Cóż, każde szczere poszukiwanie prawdy budzi szacunek. A dyskusja z "teoretycznymi ateistami" może otworzyć na nowe pytania i nowe horyzonty.
Wiadomo jednak, że dyskusje na styku chrześcijanin - ateista wymagają bardzo wiele wysiłku i dobrej woli z obu stron. Wzajemne oskarżanie się o najgorsze doprowadzi nieuchronnie do syndromu "oblężonej twierdzy" po obu stronach.
Niemniej ateista dyskutując na tym forum [które w dodatku ma w tytule słowo "ewangelizacja"] musi wiedzieć, że jest gościem u katolików. A katolik dyskutujący na forach "racjonalistycznych" musi też uznać, że nie jest u siebie.
Są jednak fora zupełnie neutralne światopoglądowo i tam jest chyba najlepsze miejsce na zrównoważoną wymianę zdań.