kempes napisał(a):Ja kiedyś wierzyłem w takiego Boga, jak Ty. Chodzilem do kosciola, modlilem sie do niego. Nie trafialo to jednak do mnie. Z czasem zalozenia wiary stawaly sie dla mnie coraz bardziej niedorzeczne i absurdalne. Nawet wydalo mi sie to smieszne, jak inteligentni na codzien ludzie moga wierzyc w cos, to jest zupelnie nielogiczne. Doszlo do tego, ze wizyta w kosciele psula mi niedziele, wiec dalem sobie spokoj.
Kempes nawet niewyobrażasz sobie jak twoje poglądy i twoja droga przypomina mnie samego sprzed lat #-o - przeżyłem dokładnie to sam , też chodziłem do kościoła - lecz zamiast żywego Boga widziałem tylko puste obrzędy udawaną religijność , duchową obłudę - w pewnym momencie (akurat po bierzmowaniu) - stwierdziłem że to zwykłe gra dla prymitywnych ludzi ,jakaś szopka , aby poczuć się lepiej , albo co gorsza aby zadowolić mamusię - i tak z pokolenia na pokolenie . Stwierdziłem tak jak ty ,że wiara (a raczej religia) jest dla słabych ludzi , dla niedorajdów którzy nie mogą poradzić sobie z życiem . Stałem się wojującym ateistą =; , a co ciekawe nikogo to nie interesowało byle bym dalej zaliczał niedzielne msze (bo co ludzie powiedzą) tym bardziej ugruntowało mnie to w przekonaniu że religia to średniowieczna tradycja podtrzymywana dla prostych ludzi. Czy jako ateista byłem szczęśliwszy bardziej wolny -ano nie z każdym dniem moja egzystencja wydawała się strasznie pusta ,a życie wydawało mi się długim czekaniem na śmierć , cały ten wysiłek w zapewnienie sobie przyszłości był bezsensu no bo po co mam się męczyć i tym oto sposobem pojawiły się myśli samobójcze ( będzie szybciej , będzie łatwiej , szkoda powietrza dla mnie no i zero konsekwencji i tak nic nie istnieje po śmierci).
Dzięki Bogu spotkałem na swojej drodze ludzi ,którzy byli dla mnie absolutnym zaskoczeniem - Jezus był w ich życiu niesamowicie realny , traktowali go jak swojego najbliższego przyjaciela , po prostu żyli z Nim w niesamowicie bliskiej relacji , żadnej religijności , żadnej obrzędowości , żadnej ceremonii - czysta nie udawana więź z Bogiem, byli radośni , szczęśliwi - wolni, a ja im zazdrościłem ...... Narodziłem się na nowo uwierzyłem Bogu oddałem mu swoje życie i teraz mogę z całą premedytacją powiedzieć ,że rozumiem tych ludzi bo MAM to samo
, spotkałem później setki ludzi przeżyli to samo co ja ..........Szczerze życzę ci tego. Być może jesteś w połowie tej drogi , a może pod koniec ..... Nadal się będę upierał że uwierzenie Bogu wymaga odwagi (nie chodzenie z nim) ,ale deklaracja pójścia za nim . Sławek Sikora (bohater filmu "Dług") kiedy w więzieniu oddał swe życie Jezusowi powiedział ,że jego decyzja wyglądała jak skok do ciemnej studni , musiał wykonać krok wiary , odwagi , musiał zaufać że tam na dnie tej studni stoi Ojciec i chwyci go bezpiecznie w swoje ramiona .
DARTH_HELMUTH napisał(a):Ale, no... Cichociemny, zaraz głupkami nazywać.....? No nie wolno tak. Jestem takim samym człowiekiem jak Ty a różni nas podejście do religii. Po co zaraz stosować metodę rodem z radia maryja: "Chcesz ze mną porozmawiać? A w boga wierzysz? Nie? To ja nie chcę z tobą rozmawiać, odejdź ode mnie.".
D_H a w którym to ja miejscu nazwałem cię GŁUPKIEM , czy nie mówiłem to o własnej osobie , czy nie przyznałem się ja sam do własnej ignorancji . Naprawdę ocenę twojej osoby pozostawiam tobie , jeśli ci z tym dobrze to twoja sprawa . A co do rozmowy drogi Darth to rozczaruję cię właśnie z tobą przede wszystkim będę rozmawiał , właśnie z wszystkimi tobie podobnymi , bo to właśnie takich ludzi Jezus szuka .
Nie moim pragnieniem jest mówienie np. do Offcy ,że Jezus jest wspaniały , bo ona bardzo dobrze o tym wie .... prawda ? :mrgreen: