Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pewne przyslowie
Autor Wiadomość
o. Pacyfik Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 265
Dołączył: Sep 2005
Reputacja: 0
Post: #1
Pewne przyslowie
Uslyszalem ostatnio przyslowie z ust jednego z uczestnikow katechezy:

„Bog ci nie pomoze, jesli ty sam wpierw sobie nie pomozesz...”


Co o tym myslicie?
Jak ma sie do tego nasza wiara, modlitwa?
Jak dlugo mozna zrzucac wszystko na barki Pana Boga?
Jaki mamy miec udzial w zyciu? Co z nasza odpowiedzialnoscia za nasze zycie?
Co z ufnoscia w Boza pomoc?
06-09-2006 19:39
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Myszkunia Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,371
Dołączył: Jun 2006
Reputacja: 0
Post: #2
 
Trochę późno dla mnie jak na tak poważne myślenie, ale spróbuję.
W związku z tym przysłowiem przyszło mi do głowy powiedzenie wiele czyni, kto czyni, co może (W.I.Marewicz) Oznacza to,że człowiek powinien też coś robić, nie być bezczynnym i nie czekać na działanie tylko Boże, wnieść swój wysiłek w coś, czego pragnie.
Nie wystarczy więc sama modlitwa, bez aktywności ze strony człowieka.
Jest jednak i tak, że w niektórych przypadkach nie wierzy się, że działanie może przynieść rezultaty oczekiwane...wtedy robienie czegoś nie miałoby sensu.
Osobiście doświadczylam sytuacji, w których moje działanie nie przyczyniało się do osiągnięcia założonego celu. Modlitwa też nie skutkowała.Sama nie mogłam sobie pomóc i nikogo "nie otrzymywałam" do pomocy, zostawałam sama.
06-09-2006 21:09
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Daidoss Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,079
Dołączył: May 2004
Reputacja: 0
Post: #3
 
o. Pacyfik napisał(a):„Bóg ci nie pomoże, jeśli ty sam wpierw sobie nie pomożesz...”
Pamiętam pewnego chłopaka, który jest narkomanem. Pewnie był już w takim stanie, że miał wszystkiego dosyć. Przychodził na spotkania Odnowy. Chodził do Kościoła. Wydawałoby się, że WOŁA... Że wyciąga swoją rękę i pragnie aby Jezus pochylił się nad nim.
Pewien kapłan załatwił mu leczenie w ośrodku dla uzależnionych. Nie wytrzymał nawet chyba 2 dni. Uciekła stamtąd. - to taka mała historia i przykład.

Bóg zawsze chce Ci pomóc. Czasami może to być od tak po prostu. A często posługuje się przez ludzi. Jeśli Ty nie chcesz sobie pomóc to i Bóg Tobie nie pomoże.

Jezus nie będzie się wpychał w buciorach w Twoje serducho jeśli Ty Go nie zaprosisz do niego.

o. Pacyfik napisał(a):Jak ma się do tego nasza wiara, modlitwa?
Modlitwa serca. Ty chyba antidotum na to. Po prostu prosić Pana Boga. "Jezu proszę Ciebie. Uznaję swoją słabość i bezmyślność. Wiem, że upadam. Ale proszę Ciebie daj mi siły się podnieść. Bo już dłużej nie chcę tkwić w tym bagnie. Jezu ufam Tobie! Daj mi doświadczyć Twego miłosierdzia, przebaczenia. Dziś ja oddaję się cały Tobie. I chcę abyś Ty mnie wziął na swe ramiona i poprowadził. Panie ratuj GINĘ!" to tak przyszła mi na myśl Oczko wołanie o pomoc.
06-09-2006 21:19
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Myszkunia Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,371
Dołączył: Jun 2006
Reputacja: 0
Post: #4
 
A czy znasz powód ucieczki tego narkomana???

[Obrazek: mysz4.gif]
06-09-2006 21:58
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Lola Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 595
Dołączył: May 2004
Reputacja: 0
Post: #5
 
ja nie neguję siły modlitwy - modlić się trzeba, oddawać sweżycie Bogu, tak jakby wszystko zależało od Niego

ale w tym przysłowiu jest prawda, że nie możemy bezczynnie siedzieć i czekać na cud i z tą ufnością bym nie przesadzała, tzn. nie zwalałabym wszystkiego na barki Boga, wkońcu to nasze życie, my podejmujemy decyzje, oczywiście możemy podejmować je sami w oderwaniu od Boga a możemy też z Nim, prosząc Jego o światło...

ale są też takie chwile o których pisze Myszkunia. kiedy sami nie dajemy rady, modlitwa tak jakby płynęła w nicość, zdaje się że wraca niewysłuchana, a człowiek czuje się kompletnie sam i wtedy - piszę to patrząc przez pryzmat siebie - to co napisałeś Daidoss, to wołanie:

Daidoss napisał(a):Dziś ja oddaję się cały Tobie. I chcę abyś Ty mnie wziął na swe ramiona i poprowadził. Panie ratuj GINĘ!"

może nie wydaje się kompletnie bez sensu...ale wiara jest zbyt słaba by naprawdę w nie uwierzyć, przytłaczająca cisza i bezsensowność - tylko to jest realne

...Alles was zählt,
ist die Verbindung zu Dir
und es wäre mein Ende,
wenn ich diese Verbindung verlier...
06-09-2006 22:36
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
M. Ink. * Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 3,145
Dołączył: Jul 2006
Reputacja: 0
Post: #6
Re: Pewne przyslowie
o. Pacyfik napisał(a):Uslyszalem ostatnio przyslowie z ust jednego z uczestnikow katechezy:„Bog ci nie pomoze, jesli ty sam wpierw sobie nie pomozesz...”
Co o tym myslicie?Jak ma sie do tego nasza wiara, modlitwa?Jak dlugo mozna zrzucac wszystko na barki Pana Boga?Jaki mamy miec udzial w zyciu? Co z nasza odpowiedzialnoscia za nasze zycie?Co z ufnoscia w Boza pomoc?
dla mnie sprawa prosta: jako apel o 'wzięcie się do roboty nad sobą' - jest to ok;

z punktu widzenia doktryny: jest to wykluczenie [lub pomniejszenie roli] łaski uprzedzającej

ja wolę inne powiedzenie: gdy się modlisz, módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga; gdy coś robisz, rób to tak, jakby wszystko zależało od Ciebie

innymi słowy: grunt to ścisła kooperacja z łaską Pana

"Bóg ukrył się dlatego, aby móc okazać miłosierdzie tym, którzy nie rozpoznali Jego ukrytej obecności".
07-09-2006 09:23
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Moria Offline
Użytkownik
***

Liczba postów: 193
Dołączył: Jul 2005
Reputacja: 0
Post: #7
 
Cytat:„Bog ci nie pomoze, jesli ty sam wpierw sobie nie pomozesz...”


Co o tym myslicie?
Jak ma sie do tego nasza wiara, modlitwa?
Jak dlugo mozna zrzucac wszystko na barki Pana Boga?
Jaki mamy miec udzial w zyciu? Co z nasza odpowiedzialnoscia za nasze zycie?
Co z ufnoscia w Boza pomoc?

Rzeczywiście potrzeba i modlitwy i działania. W jaki sposób można pomóc sobie?
-np. można pracować nad swoim charakterem, czynić różne akty wolicjonalne - różne w zależności od problemu.
Jest jednak jeszcze inny problem - a jest nim nasze mniej lub bardziej ograniczone otwarcie na łaskę Bożą. Przyczyną tego są zranienia emocjonalne, nasza kruchość psychologiczna - pochodzące jeszcze z pierwszych lat naszego życia. To sprawia że chowamy się przed Bogiem, boimy się Go, nie potrafimy Mu w pełni zaufać. I to są "okoliczności łagodzące" jakie Bóg z pewnośćią weźmie pod uwagę gdy staniemy przed Nim. Ale zawsze mamy jakiś przedział wolności - i możemy czynić akty wiary, zaufania. Możemy też przekraczać nasze zranienia i w ten sposób łaska Boża mocniej w nas działa. Czasem jest to bardzo trudne i każdy ma taką sferę swojego życia - gdzie Bóg zaprasza go do czynienia aktów wiary, do walki duchowej. A ta walka obejmuje zarówno działanie naszej woli jak również działanie łaski Bożej - którą Pan udziela stopniowo - dzięki naszemu coraz większemu otwarciu na Niego.

Pozdrawiam

św. Paweł od Krzyża
Różaniec rodziców za dzieci
07-09-2006 10:25
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Wróć do góryWróć do forów