SEBASTIANO napisał(a):O jakich chwytach mowa? Czy chodzi o stosowanie systemu zakazów i nakazów:to jest złe,a to godne pochwały czy o krzyczenie.A może odciągać dziecko od złych i niemądrych pomysłów proponując jakąś pożyteczną zabawę,czy jak jest duże zachęcić do sprzątania.Hmmm...
O żadne z tych rzeczy. Problem wielu rodziców polega na tym, że nie chce im się czasem poczytać trochę mądrych książek, żeby co nie co więcej się dowiedzieć na temat wychowywania dzieci (nie CHOWANIA, a WYCHOWANIA!). A książki nie gryzą. Stąd ograniczanie to staromodnych zasad typu lanie w skórę, wrzeszczenie na dzieciaka, zabranianie mu wszystkiego w ramach kary. Rodzice naśladują taktyki wychowawcze swoich rodziców, tamci z kolei swoich itd. Koło zamknięte. I są to ciągle te same taktyki. Lanie w skórę jest karą szybką, impulsywną i potrafi spowodować, że przykra sytuacja znika niemal natychmiast. Ale nie jest na pewno metodą na to, by podobne zdarzenie się więcej nie powtarzało. Dziecko zapomina o bólu i dalej robi to samo. I choć możemy go lać w dupę za każdym razem, kiedy przewini, co to da? Nic, chyba poza urazami psychicznymi. Nikt nie lubi być bity, to uwłaszcza ludzkiej godności. A dziecko jest człowiekiem i ma prawo być traktowane z szacunkiem. Jest też istotą ROZUMIEJĄCĄ, więc powinno się je tak też traktować.
Dziecko ma ponieść konsekwencje swojego czynu. Ma się czegoś nauczyć! Psa też można wyszkolić złojeniem skóry, że nie wolno mu kopać dołów na trawniku w ogródku. Po wielu razach, pies zrozumie i być może zaprzestanie, albo i nie. Dziecko można "wyszkolić" w podobny sposób, za pomocą negatywnych skojarzeń, którymi będzie tu ból spowodowany uderzeniem. Bodziec-reakcja, co nie? Tylko, że dziecko jest na zdecydowanie wyższym rozwoju umysłowym niż pies, dlatego powinno się go nie traktować jak bezrozumnej istoty, którą można nauczyć czegoś wyłącznie krzykiem, biciem, czy izolowaniem od czegoś.
Niektóre metody powtarzają się w wielu książkach. Chodzi tu przede wszystkim o jasne i wyraźne wyrażenie sprzeciwu rodzica, wobec tego co zrobiło dziecko. Nie atakujesz charakteru dziecka (jaki Ty jesteś nieznośny i okropny!), tylko wyrażasz swoje zdanie (Nie lubię tego, co robisz! Nie podoba mi się to, Twoje zachowanie przeszkadza innym ludziom w sklepie). Wyraża się przy tym swoje uczucia i oczekiwania. Jeśli dziecko coś sknociło, można mu wyjaśnić, jak może naprawić to zło i zachęcić by raczej naprawiło je samo (chodzi o poniesienie konsekwencji). Jeśli dziecko mimo reakcji rodzica dalej jest nieposłuszne, można mu zaproponować wybór: powiedzmy rozrabia w sklepie, więc można mu zaproponować, że ma wybór- albo będzie iść spokojnie przy matce, albo usiądzie w przeciwnym razie na wózku i bieganie się skończy. Jeśli dziecko dlaej nie słucha, rodzic podejmuje inicjatywę: sadza go w tym wypadku na wózku. Dziecko niejako dokonało wyboru. Biegało dalej, więc rodzic musiał je posadzić w wózku, jak się umawiali. Jaka będzie konsekwencja? Następnym razem, kiedy będzie chciało iść z matką do sklepu na zakupy, matka mu odmawia. Na zapytanie 'Dlaczego?' matka nie udziela mu odpowiedzi wprost, dzieciak sam musi do tego dojść, więc pyta się go: "Ty mi powiedz dlaczego". Przypomni mu się od razu co było nie tak. Konsekwencja została poniesiona.
Polecam lekturę "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły" Faber i Mazlish. Naprawdę rewelacyjna książka ( z komixami
). Jest tam też wiele relacji rodziców, którzy zaczęli stosować te różne metody, w tym także Polskich. Metody są naprawdę proste i skuteczne.Wystarczy chcieć i trochę się wysilić. To nie boli. I nie jest to wychowanie bezstresowe! Chodzi o okazanie dziecku pewnego szacunku i nauczenia go ponoszenia konsekwencji swojego zła.
kempes napisał(a):wiec jezeli pozwolisz, to podpisze sie pod Twoim tekstem
Pozwalam