Czy to temat o modlitwie w ogóle, czy tylko o rachunku Ignacego?
Bo jak to pierwsze, to powiem tyle, że z modlitwą u mnie różnie. Raz lepiej, raz gorzej. Wiadomo. Jeśli chodzi o poranki to zwykle się tylko żegnam i odmawiam "Chwała Ojcu...". Ostatnio w drodze na zajęcia (o ile je mam) staram się zmówić chociaż dziesiątkę różańca. Ale z tym też różnie, czasem za bardzo się na autobus spieszę, żeby jeszcze zmówić różaniec ;P Zauważyłam dziwną specyfikę tego mojego odmawiania w drodze różańca. Im szybciej pędzę na autobus, tym szybciej lecę ze "Zdrowaśkami", jakby to było zależne ;P Dlatego wolę czasem zrezygnować

Jak mam na późniejszą godzinę, idę na mszę jak się wyrobię. To dla mnie chyba najlepsza forma modlitwy. Wieczorem modlę się zawsze przed samym snem, co ma niestety sporo minusów (człowiek już tylko myśli, żeby położyć się do łóżka spać). I ta wieczorna modlitwa też różnie wygląda. Staram się jednak być wierna modlitwie, jaka by ona nie była.
Dlatego lubię wyjazdy do Dobrego Miasta, bo tam właściwie cały dzień mija w duchu modlitwy. Codziennie Eucharystia, rano po przebudzeniu jutrznia, różnego rodzaju modlitwy w ciągu dnia... Jest tam duża styczność z modlitwą. Można się super wyciszyć i wymodlić. Po powrocie do domu jest niestety już inna rzeczywistość

(my to nazywamy w Odnowie "dziadostwem charyzmatycznym"). Ciężko z tym walczyć. Warunki modlitwy osobistej leżą u mnie i kwiczą.
Jeśli chodzi o to drugie, czyli rachunek Ignacego, to znam właśnie tą formę, którą podał Kyllyan. Jakiś czas temu poświęciliśmy na ten temat któreś ze spotkań we wspólnocie.
Słyszałam, że wielu ludzi często przez długi czas zatrzymuje się tylko na pierwszym punkcie, czyli na dziękczynieniu za dobrodziejstwa. Jest to już jakiś krok. Myślę, że dostrzegać otrzymane od Boga w ciągu dnia dobrodziejstwa też trzeba umieć, tym bardziej, że zaleca się na skupieniu się na drobiazgach, zarówno tych przyjemnych jak i negatywnych i przykrych.
Próbowałam kiedyś podjąć ten codzienny rachunek. Za pierwszym razem zmieściłam się nawet idealnie w zalecanym czasie (tj. 15 minut), ale stwierdziłam, że chyba mi coś za łatwo to poszło, bo inni się żalą, że odprawianie tego rachunku wcale do najprostszych nie należy

A po kilku dniach zabrakło mi już wytrwałości do jego odprawiania.
Zresztą przyglądając się tym punktom, zauważyłam, że modląc się wieczorem robiłam zwykle podobny "przegląd" dnia, nie mając pojęcia o tym rachunku Ignacego. Był on zapewne powierzchowny, ale mniej więcej zahaczałam o te punkty o których mówi Ignacy.
Coś jeszcze miałam napisać, ale zapomniałam juś co ;P
Acha, już wiem. Jeśli chodzi o ankietę, to zaznaczyłam odpowiedź "Tak, zawsze", gdyż pytania są za mało sprecyzowane proszę księdza