miasto napisał(a):już sam preferowany sposób zadawania pytań zdradza pewien typ mentalności zalezny od preferowanej teologii, zwłaszcza antroplogii i wizji Kościoła
jswiec napisał(a):Pytania, które proponuję może sobie zadawać także i ateista, ponieważ mają ogólnoludzki charakter egzystencjalny.
Nie tylko
może zadawać, ale po prostu
ZADAJE sobie to pytanie chyba każdy człowiek o IQ wyższym niż 50. Dlatego teologia chrześcijańska li tylko powtarzając je, nie wniesie nic nowego, jeśli nie odpowie, że sensem i celem istnienia jest Bóg.
Cytat:Natomiast pytania o Boży gniew dotyczą kogoś, kto już wierzy w Boga i stara się bezskutecznie wywiązać się ze wszystkich przykazań i obowiązków religijnych.
Zgadza się, i wybacz, ale dyskutując z Tobą założyłem, że jest to właśnie dyskusja między ludźmi, którzy
już wierzą w Boga, czyli na nieco wyższym szczeblu drabinki, niż elementarne problemy egzystencjalne.
Przystępujący bowiem do Boga musi uwierzyć, że [Bóg] jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają. (Hbr 11:6)
Ewangelizacja nie może być dawaniem odpowiedzi, które zaspokoją ludzkie żądze, tylko odpowiedzią, która dokona przewartościowania całego życia.
Spójrz na Adama i Ewę. Wąż podszedł ich od strony ich naturalnych pytań egzystencjalnych, obiecując... ...przebóstwienie ("będziecie jak Bóg") każąc im całkowicie zapomnieć o posłuszeństwie, gniewie Bożym i skutkach grzechu.
miasto napisał(a):nie od dzis wszak wiadomo, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła...
jswiec napisał(a):Niezdrowa jest jedynie ciekawośc, którazajmuje się cudzymi sprawami...
Natomiast zdrowa jest ciekawość odnosząca się do własnego powołania.
No tak, zgoda. Tylko czy pytanie: "a co ja za to będę miał?" naprawde jest pytaniem o powołanie? Dobry biegacz nie pyta o medal i gratyfikacje za zwycięstwo, tylko pyta:
"gdzie jest meta?" Dobry żołnierz nie pyta o żółd i ordery, tylko pyta:
"gdzie jest wróg?"
Naszym powołaniem jest dobiec do mety i pokonać wroga, a nie nachapac się orderów i premii.
miasto napisał(a):I mi się ono podoba, bo skupia sie na Bogu zamiast na człowieku, a bez niego wszelkie inne pytania są cokolwiek przedwczesne.
jswiec napisał(a):Człowiek powinien się przede wszystkim zająć sobą samym - i dopiero w takim kontekście odkrywa Boga jako swoje odwieczne przeznaczenie i powołanie.
Jezus wielokrotnie odnosi się w Ewangelii do naszego własnego interesu:
tak, zwłąszcze wtedy, gdy mówi: "zaprzyj się siebie" albo "sprzedaj wszystko co masz"
W Łk 14,28 i Łk 16,11 nie ma żadnego skupienia na "własnym interesie"
Werset z Mk 8,36 należy odczytać w kontekscie poprzedniego wersetu "niech się
zaprze samego siebie, niech
weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje"
jswiec napisał(a):Mam cały czas wrażenie, że protestanci cały czas usiłują wywyższać Boga kosztem człowieka.
nie chce być złośliwy, ale ja mam wrażenie, a raczej po prostu wiem, że katolicy cały czas usiłują wywyższać Maryję kosztem człowieka:
Cytat:Dozwól mi chwalić Cię, Panno Najświętsza.
Dozwól, bym własnym kosztem Cię chwalił.
Dozwól, bym dla Ciebie i tylko dla Ciebie żył, pracował, cierpiał, wyniszczył się i umarł.
Modlitwa św. Maksymiliana Marii Kolbe do Matki Boskiej
to ja już z dwojga "złego" wolę chwalić Boga, jak psalmista:
Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za Twoją łaskawość i wierność! (Ps 115:1)
jswiec napisał(a):Tymczasem Boga nie można "z definicji" uczynić kim większym i lepszym.
masz recht
Ale przecież chyba nikt pozostając przy zdrowych zmysłach nie uważa, że hołd oddawany przezeń Bogu ma moc sprawczą! Przecież mówiąc swojej żonie: „jesteś najpiękniejsza” nie czynisz jej piękną, tylko deklarujesz swoją postawę wobec niej, wyznajesz swoje myśli o niej i swoje uczucia względem niej.
Nasza cześć dla Boga ma sens nie sprawczy, tylko - że tak powiem – rozpoznawczy, wyznawczy i uznawczy. My w ten sposób uznajemy Boża potęgę i wyznajemy, że chcemy się jej poddać i w niej zatopić.
jswiec napisał(a):Bóg nie jest zazdrosny o swoją chwałę, chyba tylko w tym sensie, że dla dobra człowieka nie chce, aby Jego miejsce w sercu człowieka zajęły bożki.
nie jest zazdrosny, ale jest jej godzien (patrz Ap 4:11) i nie ma na świecie nic bardziej sensownego i słusznego, niż oddać Bogu chwałę.
jswiec napisał(a):To właśnie Bóg pragnie wywyższenia człowieka, a nie swojego jeszcze większego wywyższenia kosztem człowieka.
dobrześ powiedział
BÓG pragnie wywyższenia człowieka.
A ja dodam do tego, że człowiek powinien zapragnąć wywyższania Boga i bardzo niedobrze jest, gdy człowiek pragnie wywyższenia samego siebie i na tym sie skupia, gdyz Bóg to uczyniw swoim czasie, jak pisze w. Piotr.
Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. (Mt 10:39)
I powiem ci jeszcze jedno: ten, kto PRAWDZIWIE wierzy, że Bóg go wywyższy, tan nie musi zabiegać o swoją chwałę, tylko z wdzięcznością i radością będzie śpiewał i tańczył Bogu.
20. Wrócił Dawid, aby wnieść błogosławieństwo do swego domu. Wyszła ku niemu Mikal, córka Saula, i powiedziała: O, jak to wsławił się dzisiaj król izraelski, który się obnażył na oczach niewolnic sług swoich, tak jak się pokazać może ktoś niepoważny.
21. Dawid odpowiedział Mikal: Przed Panem, który wybrał mnie zamiast ojca twego i całej twej rodziny i ustanowił mnie wodzem ludu Pańskiego, Izraela, przed Panem będę tańczył.
22. I upokorzyłbym się jeszcze bardziej. Choćbym miał się poniżyć w twoich oczach, to u niewolnic, o których mówisz, sławę bym jeszcze zyskał.
(2 Sm 6:20-22)
Wspomnijcie na żonę Dawida!
jswiec napisał(a):Tu tkwi jeden z zasadniczych błędów gdy mówimy o "problemie zbawienia". W wersji protestancko-jansenistycznej grzech człowieka pomniejszył chwałę Bożą i wobec tego stała się jakaś "metafizyczna potworność", którą trzeba zmazać w równie potworny sposób.
Oczywiście, że grzech nie pomniejszył chwały Bożej w sensie Jego bytu (Bóg jest w tym sensie nienaruszalny), tylko w wymiarze ludzkiego jej postrzegania:
Ponieważ, choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. (Rz 1:21) oraz więzi Boga z człowiekiem. Jeżeli człowiek miał być obrazem Boga, a przez grzech ten obraz Boga stał się czymś nikczemnym, to w jakimś sensie chwała Boża została jednak naruszona.
I w tym samym wymiarze dokonuje się zadośćuczynienie – poprzez przywrócenie człowiekowi świętości i relacji z Bogiem. A istotą relacji z Bogiem jest oddawanie Mu chwały, jak czyni to
dzień i noc 24 starców w apokalipsie.
To jest przeznaczenie zbawionych w niebiańskim Jeruzalem:
...usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni jego ludem, a On będzie Bogiem z nimi.
(Ap 21:3)
Nic godnego klątwy już /odtąd/ nie będzie. I będzie w nim tron Boga i Baranka, a słudzy Jego będą Mu cześć oddawali. I będą oglądać Jego oblicze, a imię Jego - na ich czołach.
(Ap 22:3-4)
jswiec napisał(a):Zajmowanie się zaś chwałą Bożą to właśnie "wściubianie nosa w nie swoje sprawy", czyli właśnie niezdrowa ciekawość.
to wiesz co?
Załóżcie sobie towarzystwo
wzajemnej adoracji, i recytujcie do sobie nawzajem litanije a Boga z Jego chwałą, która nie jest "waszą spawą" - zostawcie za drzwiami.
Ja wolę pozostać w moim zborowym towarzystwie
adoracji Boga i będę się starał zaznać przedsmaku tego, o czym przeczytałem w Apokalipsie:
a słudzy Jego będą Mu cześć oddawali
I nie jest to żadna wersja protestancko-jansenistyczna, tylko wersja stara jak kościół, który zawsze zajmował sie chwała Boga, nawet kosztem ludzkiej, jeśli tak chcesz to nazywać. W VI wieku św. Kolumba, irlandzki mnich, chyba trochę zainspirowany psalmem 84 zapisał taką modlitwę:
Mnie, najmniejszemu ze świętych,
Niech mi będzie dane,
bym odźwiernym mógł być u drzwi raju
niechby nawet u najmniejszych drzwi
oby tylko w Twoim domu, Boże
i obym mógł widzieć Twoja chwałę,
choćby i z daleka,
i słyszeć Twój głos
wiedzieć, że jestem z Tobą, o Boże
W XV wieku niderlandzki mnich i asceta Tomasz a Kempis zanotował inną modlitwę do Boga:
Wolę być z Tobą wygnańcem na ziemi, niż posiadać niebo bez Ciebie. Gdzieś Ty, tam niebo, gdzie Ciebie nie ma, tam śmierć i piekło.
Bo jedynym sensem naszego bytu to bycie z Bogiem. A być z Bogiem, to Go uczcić.
jswiec napisał(a):To właśnie wynika z pewnego obrazu Bożego Majestatu, który dosłownie miażdży nędznego człowieka. Tymczasem Jezus dawał na sibie patrzeć, dawał się też dotykać, nornalnie rozmawiał ze swoimi bliźnimi, a nawet z wrogami.
Było tak, gdyż
On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, (Flp 2:6-7)
a ten obraz Bożego Majestatu wynika z Biblii, i to nie tylko ST, skoro widzisz jakąś organiczną sprzeczność między ST i NT.
przypomnij sobie Jana, który kładł głowę na pierś Jezusa, ale jak na Patmos przyszło co do czego, to Boży majestat normalnie „wgniótł Go w fotel”:
Kiedym Go ujrzał, do stóp Jego upadłem jak martwy (Ap 1:17)
22. Wy natomiast przystąpiliście do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zebranie,
23. do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który sądzi wszystkich, do duchów sprawiedliwych, które już doszły do celu,
24. do Pośrednika Nowego Testamentu - Jezusa, do pokropienia krwią, która przemawia mocniej niż [krew] Abla.
25. Strzeżcie się, abyście nie stawiali oporu Temu, który do was przemawia. Jeśli bowiem tamci nie uniknęli kary, ponieważ odwrócili się od Tego, który na ziemi mówił, o ileż bardziej my, jeśli odwrócimy się od Tego, który z nieba przemawia.
26. Głos Jego wstrząsnął wówczas ziemią, a teraz obiecuje mówiąc: Jeszcze raz wstrząsnę nie tylko ziemią, ale i niebem.
27. Te zaś słowa jeszcze raz wskazują, że nastąpi zniszczenie tego, co zniszczalne, a więc tego, co zostało stworzone, aby pozostało to, co jest niewzruszone.
28. Dlatego też otrzymując niewzruszone królestwo, trwajmy w łasce, a przez nią służmy Bogu ze czcią i bojaźnią!
29. Bóg nasz bowiem jest ogniem pochłaniającym.
(Hbr 12:18-29)
miasto napisał(a):Liberalna biblistyka zgadza sie, że Biblia mówi nam prawde i tylko prawdę (tak jej dopomóż Bóg), ale mówi ją nieco innym językiem, niż ten, któym posługuja się np. współcześni historycy lub dziennikarze.
jswiec napisał(a):To mówi po prostu dobra biblistyka, w przeciwieństwie do złej tzn. fundamentalistycznej. Fundamentalizm ignoruje fakt zmian sensu słów w ciągu 2-3 tys. lat, ignoruje semickie gatunki literackie i zasady retoryczne i zupełnie pomija kontekst powstawania biblijnych ksiąg i ich pierwotny cel.
Wybacz jswiecu, ale ta wypowiedź dowodzi, ze masz złe (doceń ten zupełnie nie oddający sprawy eufemizm) pojęcie o fundamentaliźmie. Sięgnij po jakikolwiek fundamentalistyczny podręcznik egzegezy lub hermeneutyki, to sie przekonasz.
Fundamentalizm nie odnosi się do: jak ODCZYTYWAĆ przesłanie Biblii
Tylko do: jak ZASTOSOWAĆ przesłanie Biblii
Samo
odczytywanie nie tylko może, ale wręcz powinno być wsparte wszystkimi narzędziami, które wymieniłeś, i nie ma tu żadnej sprzeczności z fundamentalizmem biblijnym.
Problem pojawia się w momencie zastosowania.
jswiec napisał(a):Wszystko to dlatego, że Biblia ma być rzekomo "powszechnie zrozumiała dla każdego", tak aby wszyscy mogli osobiście przekonać się, że zbawienie osiąga się inaczej niż to twierdzą katolicy i prawosławni.
zbawienie jest z łaski przez wiarę – nie pojmuje co to ma wspólnego z czytaniem Biblii, i przypuszczam, że Ty też nie wiesz, tylko tak po prostu chciałeś komuś dołożyć (troszki na oślep)
jswiec napisał(a):Oczywiście nikt w XVI w. nie mógł przypuszczać, że w XIX w. pojawi się taki Darwin i tego rodzaju nastawienie do Biblii będzie musiało rozsypać się w gruzy, pod groźbą doszczętnego ośmieszenia Słowa Bożego.
zamiast ironizować i pokpiwać, zauważ łaskawie, że to jednak protestanci wpadli na pomysł z rujnowania „tego rodzaju nastawienia” do Biblii, i to chyba jeszcze przed Darwinem zaczęli ta rujnację, a już na pewno przed katolikami. Zauważ też, że owocem takiej „dobrej” biblistyki jest obecnie akceptacja homoseksualistów i tym podobne ekscesy.
jswiec napisał(a):Stąd nauka jest dla żuka, aby uczyć się czytać Biblię od mądrzejszych od siebie, a swojemu rozumieniu ufać jedynie częściowo.
dobra rada zawsze w cenie, tylko powiedz mi spryciarzu, jak te biedne żuczki, mają się rozeznać, kto jest mądrzejszy, a kto mniej mądry? hę?
Jest to przeciez równie trudne, jak poprawne odczytanie Biblii
jswiec napisał(a):Bożej Wszechmocy i Sprawiedliwości możemy się obawiać tylko wtedy, gdy Go nie kochamy, gdy nie chcemy być Jego synami i córkami. A w sytuacji Odkupienia jesteśmy przecież Jego domownikami [Ef 2,19+]. Wiadomo przecież, że w miłości nie ma strachu [1J 4,18].
No właśnie – dlatego sensem Ewangelii jest pozbycie się wszelkich barier oddzielających nas od Boga („uciec przed Jego gniewem”, jak zwał to stary jansenista Jan Chrzciciel
) i uzyskanie śmiałego doŃ przystępu.
A czy w miłości nie ma strachu? Może odczytujesz to zbyt fundamentalistycznie i wyrwawszy z kontekstu? A może nie spytałeś kogoś mądrego?
A może nie tylko ST jest be, niczym Koran, ale także listy św.Pawła?
Tak więc przejęci bojaźnią Pana przekonujemy ludzi, wobec Boga zaś wszystko w nas odkryte. Mam zresztą nadzieję, że i dla waszych sumień nie ma w nas nic zakrytego.
(2 Kor 5:11)
Mając przeto takie obietnice, najmilsi, oczyśćmy się z wszelkich brudów ciała i ducha, dopełniając uświęcenia naszego w bojaźni Bożej.
(2 Kor 7:1)
Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Bożej!
(Ef 5:21)
A przeto, umiłowani moi, skoro zawsze byliście posłuszni, zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem....
(Flp 2:12)
Nie dokonujmy fundamentalistycznych uproszczeń
bo jak widać ten medal ma co najmniej dwie strony.