Zaraz, zaraz, żydzi włączyli do Septuaginty... Mamy Septuagintę wydaną przez Żydowskie Towarzystwo Biblijne w Aleksandrii ( :wink: ) czy też kopie oryginalnych zwojów, do których każdy mógł dodać co chciał :?: Środowisko Żydów Aleksandryjskich było mocno skażone filozofią soficką i nie cieszy się u mnie autorytem jeśli chodzi o kanoniczność ksiąg, natomiast Józef Flawiusz pisał, że wszyscy Żydzi od wieków uznają kanon 22 ksiąg Starego Testamentu (po zamianie na nasze - 39, kanon protestancki). Nawet prawosławni, którzy opierają się na Septuagincie a nie na hebrajskim tekście ST, uważają, że na kanon zydowski składały się tylko te księgi i nie bawią się w różnicowanie na kanony aleksandryjskie, faryzejskie, esseńskie czy inne, jak to zwykli czynić katoliccy apologeci.
No cóż, widać katolicy mają inne standardy co do natchniienia Biblii, skoro nie zwracają uwagi na takie kwiatki w księgach deuterokanonicznych jak Nabuchodonozor królem Asyrii (Jdt 1,1). Ogólnie Księga Judyty wogóle nie ma podparcia w faktach historycznych, w przeciwieństwie do Ksiąg Królewskich, potwierdzonych przez inne źródła, które można uznać za najrzetelniejszą kronikę z tego okresu (wystarczy porównać to z egipskimi, asyryjskimi lub babilońskim propagandówkami). Ale i tak najbardziej lubię opowieść o smoku wawelskim, przez Hieronima słusznią nazwaną bajka, deuterokanoniczny dodatek do Księgi Daniela (rozdział 14)
A tak poza tym to jeszcze w XIX wieku często w Kościołach ewangelickich posługiwano się księgą Syracha, zdarzało się, że opierano na niej kazania, choć częściej służyła ona jako pomocnicza do tekstu Biblijnego. Tak też księgi deuterokanoniczn pojmowali niektórzy (nie skłamię, jesli powiem: większość) Ojcowie Kościoła - jako mogące służyć do wzmocnienia wiary, ale nie jako podstawa doktryny.