YAB napisał(a):języka niektórych szkół teologicznych ("nowonarodzenie" przy chrzcie).
To nie jest język "określonej szkoły teologicznej", ale po prostu język Magisterium:
Cytat:1262 Widzialne elementy sakramentalnego obrzędu chrztu oznaczają różne jego skutki. Zanurzenie w wodzie mówi o symbolice śmierci i oczyszczenia, a także o odrodzeniu i odnowieniu. Dwoma najważniejszymi skutkami chrztu są oczyszczenie z grzechów i nowe narodzenie w Duchu Świętym
YAB napisał(a):Przyznam szczerze, że dla mnie miarą ortodoksji nie jest chrześcijaństwo Wschodu, uzurpujące sobie prawo do "ortodoksji", ale rzymski katolicyzm.
W świetle listu "Orientale Lumen" [1995] uzupełniającego niejako ekumeniczną encyklikę "Ut unum sint", takie podejście jest co najmniej dziwne. Odcinanie się od Tradycji Wschodniej, to oddychanie jednym tylko płucem, jak to potwierdzał wielokrotnie JPII.
YAB napisał(a):raczej to Ty Jacku podaj mi orzeczenia potępiające doktryny Anzelma
Doktryna Anzelma nie została potępiona, ale jej "zreformowane" interpretacje, także w wersji jansenistycznej. Mnie wystarczy, że wyrażenia "umarł zamiast nas" nie znajdziesz NIGDZIE w oficjalnym nauczaniu Kościoła, jedynie w broszurkach ewangelizacyjnych w rodzaju 4PŻD.
YAB napisał(a):Zastępcza ofiara jest wszechobecna w ST, jest osią ST! I nowego, dodajmy...
Tak samo ŚJ twierdzą w odniesieniu do tematu Królestwa Bożego...
Mógłbym nawet zgodzić się z tym twierdzeniem, ale przy odpowiednim rozumieniu terminu "ofiara". Niestety Reformacja zdemolowała kompletnie semantykę podstawowych pojęć biblijnych i teraz ciężko się kimś takim porozumieć. Także z katolikiem, które nieświadomie taką semantykę przejął...
Ponadto wyjaśniam, że nie krytykuję zwrotu "zastępcza ofiara", bo rzeczywiście jest on zgodny z Tradycją Zachodnią, a tylko zwrot "zastępcza śmierć", który sugeruje zastępcze odebranie należnej kary. Jak można utrzymywać tak niemiłosierny obraz Boga i potem dziwić się, że w takim Bogu [przypominającym srogiego rzymskiego, czy raczej pruskiego
pater familias]przeciętnemu parafianinowi trudno się "zakochać" ?
W KKK w 614 masz tu znamienny zwrot:
Cytat:...ofiaruje On swoje życie Ojcu przez Ducha Świętego , aby naprawić nasze nieposłuszeństwo.
Na tym właśnie polega wynagradzająca ofiara... Jezus kochał Ojca zamiast nas, a nie umarł zamiast nas.
Natomiast w punkcie 615 tylko pozornie mamy do czynienia z ideą "zastępczej śmierci",ponieważ cytowany Iz 53,10-12 i fragment "siebie na śmierć ofiarował" to jednak dość tendencyjny przekład [we francuskim oryginale KKK jest nieco inaczej]. Dosłownie w hebrajskim brzmi to "siebie obnażył ku śmierci" i mówi o ogołoceniu Syna Bożego, jak w Flp 2; nie sugeruje zatem, że ofiara polegała na odebraniu zastępczej kary, ale że była doskonałym posłuszeństwem Ojcu, które nie ugięło się nawet w obliczu haniebnej śmierci.
YAB napisał(a):Twoje słowa brzmiące jakby postulat ograniczenia prawa zwykłych wiernych do świadczenia o Chrystusie (głoszenie kerygmatu!)
Świadczenie o Chrystusie to niekoniecznie głoszenie kerygmatu !!! Takie postawienie sprawy to ukłon w stronę neo-protestanckich doktryn o przyjmowaniu zbawienia!
YAB napisał(a):jakąż karę odbierał Abraham zarzynając baranka zamiast Izaaka? On jedynie antycypował to bezgraniczne posłuszeństwo, jakie okazał nieco później Chrystus- i jakie my jestesmy winni Bogu, idąc za Jego Łaską drogą osobistego uświęcenia.
To bardzo subtelny temat....
Żydzi uważają ten fragment za początek zakazu składania ludzi w ofierze. Chrześcijańskie komentarze widzą tu zapowiedź ofiary Chrystusa, zapowiedź innego rodzaju ofiary, radykalnie różnej od dotychczasowych ludzkich wyobrażeń. Widać też dobrze w tekście hebrajskim dwuznaczność nakazu Bożego [można go rozumieć także: "wnieś syna na górę w celu złożenia ofiary całopalnej", niekoniecznie "złóż syna w ofierze całopalnej"]. W serii Ojców Kościoła wyszła niewielka książeczka zbierająca starożytne komentarze na ten temat [i żydowskie i chrześcijańskie]. Bardzo pouczająca lektura !
YAB napisał(a):Na św. Augustyna nie mam czasu niestety (nie jest barierą język, jestem frankofonem)
Fragment nie jest długi [jedna strona], mogę wysłać na priv.
YAB napisał(a):przyznam, że doskonale rozumiem tych teologów prawosławia, którzy uważają, że rzymskiemu katolicyzmowi często bliżej jest do protestantyzmu, niż do prawosławia.
To nieporozumienie. Tak każe się myśleć w Moskwie, bo to jest bardzo wygodna [dla co niekótrych] teza. Szczegółowa analiza obu tradycji dowodzi wspaniałego uzupełniania się. Natomiast protestantyzm zerwał ciągłość historyczną i zbudował swój system na takich założeniach,że Kościół przestał być konieczny do zbawienia i przestał wyrażać zbawienie.
YAB napisał(a):miarą mojej ortodoksji nie są prawosławne doktryny
Mojej też nie...
Z tym, że te doktryny nie są na ogół "prawosławne", ale wynikają wprost z uznawanej przez KRzK Tradycji Wschodniej. Nie możemy np. uznawać św. Grzegorza z Nyssy za "prawosławnego teologa", bo to jest nasz wspólny katolicki Ojciec.
[ Dodano: Sro 30 Lis, 2005 16:53 ]
YAB napisał(a):w głębi serca nie rozumiem, jak można być chrześcijaninem i tą doktrynę odrzucać
No właśnie, YABie, jak można wierzyć, że Bóg jest miłością, a równocześnie przyjmować, że zbawienie to uregulowanie formalno-prawnego stosunku do Boga, które wiąże się ze spłatą słonego rachunku, przekraczającego aktualne możliwości człowieka. Czyżby u Boga też obowiązywała zasada: "kochajmy się jak bracia, rachujmy się jak żydzi" ? Sam chyba dostrzegasz absurdalnośc takiego pojęcia - chyba że dla Ciebie miłość znaczy to tyle co litość, a nie związek wzajemnego oddania...
Rozumiem, że możnaby przyjąć "roboczo" taką koncepcję, gdyby nie było lepszego wyjaśnienia - a tymczasem one są ! Mają jednak jedną wielką wadę z punktu widzenia teologii walczącej z KRzK: czynią Kościół instytucjonalny niezbędnym do zbawienia i to niemal "organicznie". Tymczasem koncepcja zbawienia przez odbycie "zastępczej kary" czyni Kościół i sakramenty co najwyżej "pożytecznymi opcjami", jeśli nie zbędnym balastem. No tak, Jezus już spłacił mój dług, ja Go przyjąłem za Pana i Zbawiciela, zostałem ogłoszony zbawionym, i na dowód tego zostałem napełniony obiecanym Duchem - po cóż mi zatem cała ta rzymska pompa, nieprawdaż ?
A że ucierpiał przy tym przy okazji obraz miłości Bożej - to nic w porównaniu z prostotą doktryny "nowonarodzenia przez uznanie" i uzyskaniem domniemanej pewności zbawienia! Niestety nie jest to droga miłosnego zjednoczenia z Bogiem, bo "w miłości nie ma lęku", a obraz nieubłaganej sprawiedliwości żądającej niewinnej ofiary jako kompensaty za doznane obrazy nie prowadzi do bezwarunkowej i bezgranicznej ufności wobec Ojca w niebie, bo zawsze zmąci ją subtelna obawa o dalszy los Jego miłości wobec nas.
Bo jeśli najpierw śmiertelnie się gniewał za "jedno jabłko", potem przebaczył za tak "słoną" cenę, to kto wie, czy znów nie podda mnie jakiejś nowej próbie i czy znów nie wpadnie w gniew ?
Tylko wtedy, gdy wiemy, że Ojciec nigdy nie przestawał nas kochać, nie zmienił swojego nastawienia do nas [z nieprzychylnego na przychylne] w wyniku ofiary Krzyżowej i że "Baranek jakby zabity" jest stale gotów ofiarowywać siebie Ojcu [tzn. jednoczyć się z Ojcem] w naszym imieniu, ratować nas z jakichkolwiek nowych nieszczęść i stwarzać nas na nowo - dopiero wtedy nasza ufność do Boga może być bezgraniczna, bez jakichkolwiek skrywanych lęków.