To był właśnie ten fragment, który miał pokazać, że nic co OBE nie wiecie.
Ok, jesteś zaciekawiony, to wyjaśniam. Ale po kawałku, bo dużo tego jak na 1den raz.
"Podróżnicy"-ludzie wychodzący z ciała, eksplorujący "świat astralny", OBE/LD maniacy, jest mnóstwo nazw, a chodzi o jedno i to samo. Ja używam też pojęcia "Poza", to jest to miejsce gdzie lądujesz po wyjściu z ciała. Nie wiadomo gdzie tak naprawdę jest, jest bardzo zróżnicowane lub można powiedzieć, "duże".
RAMonroe napisał 3 książki: jedną na początku swojej drogi, 2gą po jakichś 20tu latach badań Instytutu i 3cią na koniec.
Jak go spotkali, a no normalnie, będąc Poza (ciałem) chcieli spotkać Roberta Monroe, a jest na to sposób, na pewną podróż do osoby, a nie do "wymyślonej przez siebie osoby", takiej "atrapy". No i przyleciał Monroe, jak taki wirujący świetlny dysk, podziękowali mu i poszli. Ale to jakbyś spotkał papieża, czy kogoś ważnego kto zrobił coś dla wielu ludzi w tym ciebie - w sumie nie wiesz co mu powiedzieć.
Był w miejscach/stanach, które przypominały niebo, piekło czy inną nirwanę. Tzn. "można by je tak opisać". Monroe odcinał się od religii i starał się opisać to co widział i doświadczył, interpretację zostawiał każdemu.
No to teraz zaczynam wątek "życia po śmierci". Monroe spotykał (oczywiście w Poza) ludzi, którzy umarli, ale o tym nie wiedzieli. Albo nie przyjmowali tego do wiadomości, bo "wciąż czuję ciało, ja żyję przecież". Później inni ludzie też spotykali zmarłych, czasem zbierali od nich dane kim są i jak umarli, sprawdzało się - ale rzadko była możliwość weryfikacji, bo np. było to zbyt dawno, albo za mało informacji.