List
Drogi przyjacielu!
Piszę ten list, bo może o wielu rzeczach nigdy Tobie nie powiedziałam, a powinnam...
Chcę Tobie przekazać wszystko to, co najgłębsze... co sercu najbliższe i rozumowo nieuchwytne...
Może nie wiesz, jak ważny jest dla mnie każdy szczegół, który Ciebie dotyczy: pamiętam, co jest Twoim smakołykiem, czego się boisz, pamietam każdą łzę, jaką utoczyłeś na moim ramieniu. Może to głupio sentymentalne i nazwiesz mnie naiwną, ale to moje małe skarby. Nie dlatego, że cieszy mnie Twój ból, ale to był ból, w którym pozwoliłeś mi z Tobą współuczestniczyć,dopuściłeś mnie do swojej małej świątyni.Dziękuję Ci za to.
Za każdy powierzony mi sekret, bo on był dowodem, że mi ufasz.
Za każdy ofiarwany mi uśmiech, bo on oznaczał, że moja obecność jest Ci przyjemną.
Za każde wypowiedziane do mnie słowo pociechy, bo nie było ono ościeniem pogardy ani litości, ale leczniczym plastrem na zranione serce.
Za każde przekomarzanie się i żarty, nawet te o złośliwym zabarwieniu, bo udowadniały one, że się mnie nie lękasz i nie boisz się ze mną śmiać.
Za każde nawet przykre słowo, bo ono albo miało mi pokazać troskę o mnie, albo pokazać mi, gdzie błądzę i jak powrócić na prostą drogę.
Za to, że pokazywałeś mi, że kocha się mimo że a nie dlatego, że... i że mnie też można po bratersku kochać...
Bardzo wyraźnie za to pamiętam te wyjątkowe chwile. To zabawne, że wyjątkowe było tak częste... Poranny sms na obudzenie z prostym: "Miłego dnia. Pamiętam w modlitwie." Kłótnie "na niby" z rzucaniem poduszek. Żarliwe dyskusje, w których obie strony były pewne swego, a tak naprawdę to każda była gotowa ustapić w krytycznym momencie. I poczucie bezpieczeństwa podczas pocieszającego przytulenia z siłą małego niedźwiadka, kiedy żebra jeczały, podłoga drżała, ale serce czulo niespodziewaną ulgę.
Jakie to dziwne, że z Tobą nawet milczenie było interesujące. I nie trzeba było się specjalnie stroić, specjalnie się uśmiechać i próbować być specjalnym... my dla siebie byliśmy zwyczajnie specjalni. I tyle.
Żałuję każdej zmarnowanej chwili, chwili niesłusznych podejrzeń, które wzbudzali zawistni, chwil, gdy raniłam, walcząc na oślep z własnym rozdzierającym bólem. Kiedy odpychałam chcąc być przytulona, a ty szanowałeś moją wolność. Kiedy wymagałam za wiele, chcąc abyś szczyty zdobywał. A nawet tych, kiedy kłamałam "dla Twojego dobra".
Żałuję, ze czasami mój ból przesłaniał mi świat, więc nie widziałam, że cierpiałeś bardziej. A także tego, że czasami nie pozwalałam Ci uczestniczyć w tym, co dla mnie najboleśniejsze, przez co czułeś się odtrącony i niegodny uzdziału w tym, co tak szczególne w moim życiu.
Ale najbardziej żałuję, ze nigdy nie przeczytasz tych słów. Że to słowa nigdy nie wypowiedziane. Bo zawsze myślało się, że ... jest jeszcze czas... jesteśmy niezniszczalni...
Do zobaczenia zatem. Do zobaczenia po drugiej stronie światła.
Wtedy to wszystko usłyszysz ode mnie.
Nie zapomnę ani jednego słowa.
Nie pozwolę odejsć ani jednemu wspomnieniu.
Nie pozwolę ci nigdy więcej odejść bez pożegnania.
A.
|