Rachel napisał(a):Moim zdaniem człowiek jeżeli doświadcza cierpienia to niech jakby onim zapomi i dąży aby służyć innym
Ja myślę że to nie chodzi o zapominanie o cierpieniu, bo to niemożliwe, ile o akceptowaniu, przyjmowaniu krzyża, który dostaliśmy. I gdy juz zgodzimy się go nieść (oczywiscie wyłacznie z pomoca Jezusa) to jesteśmy w stanie zrozumieć smutek, ból, cierpienie bliźnich a przez to pomóc im i służyć "efektywnie"
Poza tym wklejam dwa fragmenty z Pisma Sw które bardzo mnie poruszają i pomagają w zwątpieniach, zmaganiach itp. a na końcu coś co znalazłam niedawno na innym forum (wklejone przez moja koleżankę
)
Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi,
Mąż boleści, oswojony z cierpieniem,
jak ktoś, przed kim się twarz zakrywa,
wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.
Lecz On się obarczył naszym cierpieniem,
On dźwigał nasze boleści,
a my uznaliśmy Go za skazańca,
chłostanego przez Boga i zdeptanego.
Lecz On był przebity za nasze grzechy,
zdruzgotany za nasze winy.
Spadła nań chłosta zbawienna dla nas,
w Jego ranach jest nasze uzdrowienie.
(Iz 53, 3-5)
Nie takiego bowiem mamy najwyższego kapłana, który nie mógłby współczuć nam w słabościach. Przeciwnie, podobnie jak my doświadczył On wszystkiego – oprócz grzechu. Śmiało więc zbliżmy się do tronu łaski, aby otrzymać miłosierdzie i znaleźć łaskę w stosownej chwili!
Orędzie serca
We śnie
szedłem brzegiem morza
z Panem,
oglądając na ekranie nieba
całą przeszłość mego życia.
Po każdym z minionych dni
zostawały na piasku dwa ślady-
mój i Pana.
Czasem jednak widziałem tylko jeden ślad
odciśnięty w najcięższych dniach mego życia.
I rzekłem:
"- Panie, postanowiłem iść zawsze z Tobą,
przyrzekłeś być zawsze ze mną; czemu zatem
zostawiłeś mnie samego
wtedy, gdy mi było tak ciężko?"
Odrzekł Pan:
"- Wiesz, synu, że cię kocham
i nigdy cię nie opuściłem.
W te dni, gdy widziałeś jeden tylko ślad,
Ja niosłem ciebie na moich ramionach".
Anonim brazylijski