Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Obok deszczu
Autor Wiadomość
Annnika Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 5,771
Dołączył: Jun 2005
Reputacja: 1
Post: #1
Obok deszczu
Cytat:Obok deszczu

Kap,kap,kap... kilkaset mililitrów rozpylonej w powietrzu cieczy a wystarczy, żeby poczuć się jak chluśnięty złośliwie strażackim szlauchem. Wilgoć wciska się wszędzie, zadziwiającym sposobem kropelki znajdują mikronową szparę między kołnierzem a szyją po to li tylko, żeby spowodować nagłą chęć użycia słownictwa czysto budowlanego. Wszędobylska, wprawna w pokonywaniu parasoli, płaszczy przeciwdeszczowych czy "hiperodpornych nawet na długotrwały kontakt z wodą" impregnatów do wszystkiego. Można odnieść wrażenie, że odrobiny płynu z dworu przeciska się przez mury domów, bo siedząc w ciepłym swetrze i patrząc za okno i tak nie sposób oprzeć się odczuciu, że krople nękają nie trotuar za oknem, tylko nasze biedne głowy, ramiona, twarze.

A mimo to pewna historia zdaje się przeczyć naszej empirycznie niby potwierdzonej tezie o bezwzględnej, wieloprzestrzennej i wielowymiarowej obecności deszczówki w świecie rzeczywistym.

Był sobie pewien chłopiec. Taki zwyczajny, miał około 6-7 lat. Chciał być kimś, bohaterem, zwycięzcą w walce z kosmicznym najeźdźcami, odkrywcą nieznanego lądu, konstruktorem samochodu oczyszczającego powietrze ze spalin, ostatecznie złotym medalistą w biegach krótkodystansowych albo właścicielem największej fabryki komputerów na świecie. Nic z tego. Był nikim, a właściwie tak się czuł. Bo co można odczuwać innego, jeśli słyszy się na okrągło jedynie bury i pretensje? Jeśli w najlepszym przypadku jest się litościwie albo - co gorsza - pogardliwie ignorowanym przez starszych chłopców? Jeśli twoja własna mama zauważa cię dopiero wtedy, gdy niechcąco przetrzesz kolana w spodniach od dresów, albo gdy oblejesz świeżo wypraną koszulę gorącym rosołem, bo trzeba było zjeść szybko, zaraz przyjdzie "wujek", nie może zobaczyć brudnego talerza na szafce w kuchni czy w zlewozmywaku... Wtedy człowiek chce być niezauważalny, taki malutki, jakby 6-letni człowieczek w ogóle mógł być jakikolwiek inny niż malutki...

Chłopiec miał nie tylko marzenia. Miał także przyjaciółkę. Inne dziecko, które najchętniej założyłoby jak i on czapkę niewidkę, bo w sumie to i tak niewiele mogło zmienić w ich kilkuletnich życiach. Chłopiec i dziewczynka nie bali się deszczu. Lubili go, on ich zauważał. Nie ignorował jak srogie otoczenie, traktował na równi z innymi. Nie poniżał ani nie hołubił nikogo. Nawet czasami można było sobie wyobrazić, jak ciepło przytula, ale tylko wtedy, gdy krople nie były zbyt duże i było lato, a zapach nadchodzącej burzy dawał odczucie świeżości. Gorzej, gdy robiło się zimno, ale małym pocieszeniem była myśl, że znowu wobec wody wszyscy są sobie równi.

Czasami chłopiec i dziewczynka siadali razem w oknie strychu, snuli marzenia, jak to będzie, jak w końcu będą dorośli, gdy komuś będą tak naprawdę potrzebni i ktoś w końcu powie "Dziękuję, że jesteś". Albo wmyślali, jak mogą pomóc światu, ile pięknych odkryć, wynalazków czeka na urzeczywistnienie, gdy tylko ich ręce będą sprawniejsze, a głowy pełne wiedzy do tego potrzebnej. Nikt nie zauważał, że potrafili tak zniknąć na wiele, wiele godzin. Chyba, że do któregoś przychodziła babcia w odwiedziny, trzeba było ubrać się w sztywne odświętne ubranie i wyrecytować zabawny wierszyk. W końcu od tego są dzieci, mają swoje ściśle określone miejsce w rodzinie i lepiej, żeby swoje zadania wykonywały jak najlepiej, bo inaczej... Inaczej mama będzie zła. I taka to wdzięczność? Masz przecież wszystko, czego więcej chcesz? Brakuje ci czegoś - przecież prawda, że nie? Mama chciała, żeby dziecko było posłuszne, ciche i dobrze się prezentowało. I oczywiście było zawsze chętne do słodkiego buziaka i przytulenia, gdy mamie smutno.

I chłopiec, i dziewczynka chcieli być dobrymi dziećmi. Naprawdę. Starali się, żeby koledzy się z nimi dobrze czuli, żeby mama była zadowolona, a babcia dumna z wnuczka czy wnuczki. Ale chyba czasami rodzą się takie dzieci, które nie potrafią sprawić, aby mama, babcia i kolega byli zadowoleni, prawda? I nie można takiego człowieka za to winić, nieprawdaż?

Pewnego dnia deszcz padał za mocno, żeby można było wyjść na podwórko. Krople były ogromne, a na kałużach tworzyły się wielkie bąble.

- Kiedyś będę taki zwinny i szybki, że nawet krople deszczu nie zdążą mnie dotknąć, kiedy będę między nimi mknął niczym wiatr - powiedział chłopiec.

- To niemożliwe, nie można być aż tak szybkim. Przecież wiatr jest najszybszy, a nawet i on jest mokry, kiedy na dworze pada...

- No dobrze, będę tak długo próbował, aż... aż stanę się niewidzialny, tak niewidzialny, że deszcz też mnie nie zauważy i mnie ominie, jak mama wczoraj, kiedy nie byłem wystarczająco dobry. Deszcz też potem nie będzie chciał mnie zauważyć, bo po co deszczowi zauważać takie dziecko, jak ja? Co on z tego będzie miał?

Od tego dnia chłopiec i jego przyjaciółka nie siedzieli więcej w oknie strychu. Zamiast tego razem trenowali bycie niepozornym. Mieli w tym ogromną wprawę, ale deszcz był nie lada przeciwnikiem.

- To się nigdy nie uda - mawiała czasami zniechęcona dziewczynka. Ale wciąż próbowali, nikomu nie udało się jeszcze oszukać deszczu...

Któregoś popołudnia dziewczynka zmęczona bieganiem przez ulewę przysiadła na schodkach przed domem. Pilnowała upływu czasu na wieży kościelnej, przecież trzeba było jeszcze się osuszyć i wysuszyć mokre ubrania. To nie trwało długo, jeśli się stało blisko ciepłych rur od ogrzewania w suszarni. Raz dwa wszystko było znowu miło suche i ciepłe. Właściwie, to dopiero skończyli schnąć, ale chłopiec uparcie chciał spróbować jeszcze raz.

- Tak mocno dziś nie pada, zdążę wyschnąć jeszcze od kolacji, nie zmoknę mocno przy jednej przebieżce. A trzeba trenować, może jak będę niewidoczny dla deszczu, będę też niewidoczny dla innych i nie będę już nikomu zawadzał. I wtedy ciebie też tego nauczę. I pójdziemy razem w świat. I nauczymy innych, jak można nie wadzić nikomu.

Chmury powoli się darły, gdy chłopiec dobiegał do schodków.

- A teraz szybko, do suszarni, do kolacji nie jest tak daleko! - strofowała mała przyjaciółka.

Nagle z ogromnym zdziwieniem spostrzegła ,że na pasiastej koszulce chłopca nie było śladu kropel...

- Udało ci się! Naprawdę udało! Nauczysz mnie tego? Wiesz, jak tego dokonać?

Nauka trwała bardzo długo. Niestety okazało się wkrótce, że jedynie chłopcu udało się być niewidzialnym nawet dla deszczu. Nadal jednak ćwiczył, trenował, żeby nie wyjść z wprawy, jak mówił... No i bardzo chciał, żeby jego przyjaciółka też dołączyła do maleńkiego, bo jednoosobowego grona "ludzi obok deszczu". Ćwiczył, aż bladł, bladł... pewnego słonecznego popołudnia już tylko jedno dziecko cichutko łkając siedziało na schodach przed domem.

Prawda to czy fałsz?

Jeśli uważasz, ze to jedynie bajka - bardzo się cieszę. Oznacza to, że nigdy nie pragnąłeś zniknąć. I nie tylko deszcz cię zauważa. Tylko jeśli to jedynie bajka, to o kim pisał Leśmian?

***

Ludzie

Szli tędy ludzie biedni, prości -
Bez przeznaczenia, bez przyszłości.
Widziałem ich, słyszałem ich!...

Szli niepotrzebni, nieprzytomni -
Kto ich zobaczy - ten zapomni.
Widziałem ich, słyszałem ich!...

Szli ubogiego brzegiem cienia -
I nikt nie stwierdził ich istnienia.
Widziałem ich, słyszałem ich!...

Śpiewali skargę byle jaką
I umierali jako tako...
Widziałem ich, słyszałem ich!...

Już ich nie widzę i nie słyszę -
Lubię trwającą po nich ciszę.
Widziałem ją, słyszałem ją!...

***


Wiesz, co mnie najbardziej smuci w tej historii? Że "ludzie obok deszczu" tak naprawdę lata dzieciństwa mieli już dawno za sobą… Kap,kap,kap…

29-30.10.2007r.

[Obrazek: RMNUp2.png] [Obrazek: ByBEp1.png]
31-10-2007 00:40
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Polonium Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 3,635
Dołączył: Apr 2006
Reputacja: 0
Post: #2
 
Piekne,Anniko.
31-10-2007 13:50
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Wróć do góryWróć do forów