Ma obecność na tym forum jest króciutka ale...i tak dwa tematy które założyłem i przebieg dyskusji który wywołałem dały mi wiele do myślenia.
Stąd mój kolejny post.
Żeby uniknąć nieporozumień wprowadzę, na użytek tego tematu, definicję słowa :
"KATOLIK - to osoba uznająca się za katolika i w miarę regularnie uczęszczająca do kościoła" .(nie bawiąc się w szczegóły powiedzmy chociaż raz w miesiącu).
PS. Przeczytałem przed opublikowaniem cały post i zaznaczę tylko, że
doczytajcie do końca zanim zaczniecie mnie wyklinać w duchu i na łamach tego forum
Więc zacznijmy:
Moje doświadczenie z rozmów z katolikami (wbrew praktyce większości z nas nie unikam rozmów o religii i o tym co w nas mieszka) , z przebywania pomiędzy nimi, mówi mi że katolicy bardzo od siebie się różnią, nawet w kwestiach fundamentalnych.
Jak przeczytacie opinie przedstawiane w postach "kto idzie do nieba" i " przykazanie nie zabijaj" okaże się, że wizerunek nieba może być całkowicie różny. Niektórzy wierzą, że trafią tam wszyscy dobrzy ludzie, inni myślą że tylko osoby wierzące w Jahwe, jeszcze inni...niemal ile osób tyle opinii.
Podobnie ma się sprawa roli Kościoła w naszym życiu. Niektórzy tą instytucję traktują jako nie tylko potrzebną, ale i niezbędną do zbawienia Nas, inni dość lekceważąco wyrażają się o murach kościelnych.
Dowiedziałem się także że jako katolik mogę z zimną krwią przyczynić się do morderstwa skazanej na karę śmierci osoby i mieć czyste sumienie. Mało tego - kat katolik, który wstrzyknie truciznę zapewne nie musi się z tego spowiadać. Inni z katolików myślą o 180 stopni inaczej. Dla nich jest niedopuszczalna kara śmierci, a głosicieli tej kary nazywają "dziećmi szatana". Niektórzy zwolennicy najwyższego wymiaru kary czasami nie zostawiają suchej nitki na oponentach...
Spore różnice w poglądach.
Nie wiem czy pamiętacie przypadek radykalnej grupy katolików z USA, którego jeden z członków zamordował lekarza dokonującego aborcji. W stanie gdzie się to stało aborcja była legalna. Morderstwo to podzieliło tamtejszych katolików. Na szczęście większość i to zdecydowana potępiała tą zbrodnię. Ale dość liczna grupa innych katolików przyznawała rację mordercy i chwaliła jego czyn.
Patrząc z boku naprawdę nie mogę pojąć, że osoby o tak różnych poglądach należą do tej samej grupy.
Jak sprzeczny jest stosunek katolików do Biblii. Część traktuje Stary Testament i słowa tam napisane dosłownie. Abraham miał ileś set lat znaczy, że w właśnie tak było. Był naprawdę potop, zagłada Sodomy i Gomory itd. Czyli wszystko co napisane miało miejsce i się wydarzyło w przeszłości. Należą do takich katolików kreacjoniści. Niektórzy wyliczyli nawet na podstawie Biblii, że Ziemia ma ok 6 tys. lat.
Inni katolicy wręcz przeciwnie. Cały Stary testament traktują jako przenośnię. Uznają, że Bóg dostrzegł ludzkie ograniczenia i dopiero za pomocą barwnych opowieści przekazał nam prawdę o sobie i o świecie. Tacy katolicy często wierzą w ewolucję, czy Wielki Wybuch.
Nie wstydzą się nazwać siebie potomkami bakterii czy małp bo wierzą że to bóg natchnął ewolucję.
Z kolei trzecia grupa katolików, i jest ich zdecydowanie najwięcej, bardzo dowolnie traktuje Stary Testament. Według własnego "widzimisię" niektóre fragmenty traktują dosłownie inne zaś jako przekaz bajkowy. Zaś pod wpływem rożnych czynników ich obraz Biblii jest "dynamiczny" bo jednego roku ta księga jest historycznie prawdziwa, kiedy indziej zaś jest tylko przenośnią.
Czasami można się zdziwić jeszcze bardziej. Niektórzy katolicy nie wierzą w "czystość" Marii Dziewicy i uznają, że nie mogło dojść do poczęcia inną drogą niż naturalna.
Jeszcze inni nie wierzą w cuda, szczególnie te które miały miejsce już po napisaniu Nowego Testamentu.
Zdarzało mi się słyszeć jak katolik wątpił w boskość Chrystusa i uznawał go tylko jako wielką, ale tylko ludzką, osobowość.
Niektórzy katolicy nie wierzą w moc modlitwy. Inni twierdzą, że Kościół tak naprawdę nie jest najważniejszym elementem w drodze do zbawienia.
Ilu katolików notorycznie kłamie u spowiedzi.
Na pewno znacie osoby, które przyjmując komunię nie traktują jej jako "ciała Chrystusa" ale jako zwykły opłatek który połykają tylko jako przejaw starej tradycji.
Sprzeczności w poglądach katolików mógłbym jeszcze długo wyliczać, ale zakończę to stwierdzeniem następującym:
Nie spotkałem jeszcze katolika, który by powiedział, że nie wierzy w Boga.
Ale gdy taką osobę spotkam to z pewnością się nie zdziwię, bo iluż z nas chodzi do kościoła tylko dla świętego spokoju ( szczególnie na wsi).
Poruszam ten temat, gdyż tak naprawdę o tym co znaczy być katolikiem się nie rozmawia.
Spowodowało to że do garnka z tym słowem można wrzucić praktycznie każdą osobę, o nawet najdziwniejszych poglądach.
Ciekaw jestem co wy o tym sądzicie.
Odwoływałem sie we wcześniejszych postach do oficjalnego stanowiska Kościoła.
Chcę teraz poznać Wasze zdanie.
Żeby jakoś zacząć dyskusję, to wyrażę swoją opinię, że wyraz KATOLIK cały czas traci na znaczeniu. Właśnie dlatego, że nie można zidentyfikować osoby która się pod tym słowem kryje. Tak wiele jest sprzecznych dusz które siebie tym mianem określają.
Niedługo pytając się kogoś o wyznanie i słysząc odpowiedź.
"- Jestem katolikiem"
Będziemy musieli się dopytać "A czy jesteś katolikiem wierzącym w boga, czy może tym innym katolikiem".
Pozdrawiam i życzę światłego umysłu przy odpowiedziach