Uwielbiam burze, zwłaszcza te wieczorne po ciepłym, letnim dniu... Kiedy byłam mała panicznie się bałam burz, chowałam się często pod stołem i wszędzie tam, gdzie nie było widać błysków
Oczywiście reszta rodziny miała ze mnie niezłą polewkę
Teraz burze mnie fascynują, aczkolwiek mam do nich bardzo duży respekt i do tej pory łapie mnie lekki przestrach kiedy się pojawiają, zwłaszcza te gwałtowne. Niemniej po prostu kocham takie wczesne, letnie wieczory, kiedy zbliża się burza... Kiedy powietrze stoi w miejscu, kiedy wokoło jest charakterystyczna cisza i spokój przed burzą, kiedy gdzieś na niezbyt odległym horyzoncie pojawiają się burzowe chmury i słychać pierwsze pomruki... To jest wtedy najwspanialsza chwila takiego dnia
Mogłaby trwać wiecznie.
Mieszkam akurat na obrzeżach miasta, więc fajniej się tutaj obserwuje wyładowania. Pół kilometra od mojego domu stoi wysoki na 360m maszt radiowo-telewizyjny, więc to on najczęściej ściąga wszystkie pioruny z okolicy. Świetne jest wtedy widowisko.
No ale... Rozmarzyłam się. Czym prędzej do wiosny, lata...