rafa?ek napisał(a):Może tutaj poznam(lub poznamy z moją żoną) kogoś - prawdziwego przyjaciela i bedzie mi w życiu lepiej
Jak piszesz, pochodzisz ze Sląska, życie tu nie należy do łatwych. W twoich słowach zawiera się dużo tęsknoty za kimś przyjaznym, takim od serca powierniku. Piszesz, że Bóg jest tym najlepszym naszym przyjacielem. I masz rację. ON uleczy wszystkie tęsknoty, wszystkie rany i boleści. Może powiem zbyt brutalnie, że szukanie przyjaźni w sieci jest błędem. Ja bym ci to odradzała ze szczerego serca. Wiem, że niejeden człowiek z sieci chciałby mianować się twoim przyjacielem, ale miej ograniczone zaufanie. Życie jest okrutne i nie należy tak pochopnie, nazwałabym to "na siłę" szukać tu sobie przyjaciół.
rafa?ek napisał(a):są ludzie, którzy mają uczucia, którzy upatrują w życiu również inne potrzeby-dostrzegania drugiego człowieka.
Tak, to jest racja i przemożna chęć znalezienia sobie kogoś lub raczej czyjegoś ramienia, by mu się wypłakać w kołnierz. To odwieczna chęć potrzeby/posiadania drugiego człowieka dla spraw mniej materialnych, a raczej dla spraw sfery duchowej (pogadać, zwierzyć się, powierzyć swoje najgłębsze tajemnice), bo oprócz modlitwy czujemy taką ogromną chęć zwykłego wygadania się do drugiego człowieka. Rozmowa z Bogiem może zastąpić w jakimś tam stopniu taką potrzebę, ale w końcu żyjemy wśród ludzi to z nimi chcemy się integrować w sposób jak najbardziej przyjazny.
Helmutt napisał(a):Od tamtej pory nie szukam pomocy u ludzi, staram się sam sobie pomóc w razie potrzeby. Może przez to nigdy nikogo o nic nie proszę, nie wyzewnętrzniam się, nie szukam pomocy - a z drugiej strony staram się pomagać innym jak tylko mogę (często tracąc na tym), nie żądać za to żadnej wdzięczności - bo wiem jak to boli
Ja też to przeżyłam i Helmutowi mogę podać rękę. Bezinteresowność stawiam zawsze na 1. miejscu, a potem mam satysfakcję, że udało mi się komuś pomóc i tak wewnętrznie odczuwam dosyt z dobrze wypełnionej roli, czasem drugoplanowej, ale to nie ma znaczenia.
Też kiedyś zawiodłam się na przyjaciołach i zapomniawszy o tym stałam się taka, jak
Helmut.
A może mi było potrzebne takie właśnie doświadczenie, za co Panu Bogu dziękuję.
Ze względu na domowe obowiązki muszę resztę wypowiedzi odłożyć na czas późniejszy.
Rafałek - pozdrawiam